silny stres a ciąża

Widzisz posty znalezione dla hasła: silny stres a ciąża





Temat: escherichia coli - uspokójcie mnie
witam. obecność e.coli świadczy o zakażeniu układu moczowego. przed ciążą
często zdarzały mi się takie właśnie historie i wówczas leczona byłam
antybiotykiem. obecnie jestem w 24tc, ale ok. 11-12tc wyszły mi w posiewie
moczu inne groźne bakterie i ok. 15tc dostałam antybiotyk,który zlikwidował
bakterie.natomiast niewiem,jak długo je miałam. myślę,że należy posłuchać
lekarki, pewnie chce zachować ostrożność i nie podawać silnych leków w
pierwszym trymestrze. moja rada. mnóstwo pić,nawet n siłę, najlepiej
niegaz.woda min. z sokiem z czarnej porzeczki lub żurawiny. to znakomicie
wypłukuje bakterie. sprawdzałam na sobie i działa. odradzam też nadmierny
stres, w niczym nie pomoże. pozdrawiam.





Temat: BAARDZO PROSZE
Hmmmm... no ja też nie bardzo wiem, co chciałabyś się dowiedzieć? Ja biorę od
23 tyg. fenoterol 6x dziennie i Isoptin, który ma zapobiegać właśnie takim
niemiłym skutkom fenoterolu jak mdłości, kołatanie serca, drżenie rąk (przy
czym dodam, że u mnie mdłości akurat Isoptin powoduje).
Moja lekarka co 1-2 tygodnie kontroluje szyjkę (teraz to już 35 tydień)-trochę
się skróciła, ale nie bardzo.
Skurcze mam nadal, dość silne i kilkanaście razy na dobę. Leżałam w szpitalu
ponad tydzień tak w okolicach 26 tyg. miałam robione usg dwa razy, a potem mnie
wypuścili bo nic się nie zmieniało.
Może Twoja przyjaciółka też tak ma, nie wiem, bo za mało napisałaś?
Skoro ją chcą wypisać to widać nic z dzieciątkiem się nie dzieje.
Na bóle może brać paracetamol, bo ponoć nie szkodzi - ale o to lepiej zapytać
lekarza i powinni jej ewentualnie przepisać coś rozkurczowego czy ten fenoterol
czy nospę.
Myślę, że gdyby było jakieś zagrożenie to lekarze nie chcieliby jej wypuścić:
oni raczej trzymają kobiety w ciąży "na wyrost", a poza tym są odpowiedzialni
jezeli ją wypiszą a coś by się działo.
myślę ze dla tej twojej koleżanki najważniejszy jest teraz odpoczynek w domu i
zero stresów - może to one są powodem tych bólów i złego samopoczucia





Temat: NPR W SKRÓCIE-proszę
Nie obraź się nihiru, ale odnośnie npr piszesz nieprawdę - nie ma czegoś takiego jak metoda kalendarzykowo-objawowa, są różne odmiany metod objawowo-termicznych lub wieloobjawowych. Ich indeks Pearla w zależności od modyfikacji praktycznie jest równy pigułkom a w czasie niepłodności poowulacyjnej praktycznie nie ma żadnej możliwości zajścia w ciążę
Owszem, może trochę trwać ich nauczenie, ale większość kobiet sobie radzi. Mitem jest to, ze trzeba mieć regularne cykle. Metody te nie posługują się kalendarzem, ale diagnozowaniem objawów płodności. To jest podstawowa różnica.
Znam wiele małżeństw, które stosują npr - mają dzieci - ile chcą i kiedy chcą - a kobiety niekoniecznie prowadzą regularny tryb życia. Sama też stosowałam npr w celach odłożenia poczęcia - a nie zawsze miałam za wysoką prolaktynę, a zresztą ona i tak mi nie zakłóca cyklu - i nie było problemu - mimo ze np. chorowałam, przeżywałam stres.
Ponadto plemniki w sprzyjających warunkach są w stanie przeżyć do 7 dni (znam takie przypadki) - oczywiście nie u wszystkich mężczyzn są takie silne "chłopaki".
ZA okres tzw. pewnej niepłodności przyjmuje się wieczór trzeciego dnia skoku temp. (trzecia temp. jest wyzsza o min. 2 kreski) - skok musi być po najlepszym śluzie, a dla osoby początkującej 4 wieczór. Te 36 godz. wstrzymania jak piszesz, może właśnie doprowadzić do poczęcia!!! Owulacja może bowiem wystąpić nawet w 2 dniu skoku temp. W domu nie stwierdzisz na 100%, że tego dnia miałaś owulację.
Po więcej informacji odsyłam na forum npr.




Temat: sierpień 2004
Ja wczoraj byłam u lekarza. Pani doktór potwierdziła wczesna ciążę (7 tydzień),
dała skierowanie na morfologię i USG, i jeżeli nic się nie będzie działo
zaprosiła do siebie za 3 tygodnie. Folik kazała zdwoić, ale ja go podwoiłam od
momentu owulacji (na wszelki...).
No i powiedziała coś baaaardzo ważnego:
że nie ma co pędzić na USG za wcześnie - bo czasem jeszcze nie widać serducha
(zależy to od też jakości aparatu i doświadczenia radiologa) - a rodzice potem
niepotrzebnie żyją w stresie.
Jeżeli nic się niepokojącego nie dzieje (plamienia, zbyt długie silne bóle) to
warto poczekać do 9/10 tygodnia.
Mnie oczywiście pili, żeby lecieć już, ale mąż nakazał cierpliwość - pójdziemy
po Nowym Roku - to będzie 9/10 tydzień - i wtedy już na mur beton zobaczymy
dzieciątko.
A teraz statystyka, bo już się tu wpisałam ale nic o sobie do tej pory...
Mam 30 lat, jestem z Wwy, pierwszy dzidziuś za pierwszym podejściem (za pomocą
testów owu), termin na razie na 9 sierpnia.
Pozdróweczka



Temat: Boli mnie brzuch w 7tc
Boli mnie brzuch w 7tc
Witajcie!

"Spadlam" tu z Nieplodnosci - jak fajnie ze jest tez to forum dla trudnych ciaz!
Mam pytanie: jestem w 7tc (od daty owu). Na poczatku (3tc) mialam silne bole zupelnie jak na
@, ale bralam i biore nadal duphaston - i bole minely na jakis czas. Niestety od trzech dni
znow mnie cos boli, tak nieprzyjemnie, czasem jest to ostre klucie, czasem takie gniecenie
jak na @. Strasznie sie zaczelam bac, biore nospe, ale mimo to obawiam sie ze cos
niedobrego zaczelo sie dziac... :-( Nie mam zadnych plamien ani krwawienia - wiec nie
wpadam w panike, ale jestem w okropnym stresie? Dziewczyny, co zrobic? Isc na jakies usg,
gdziekolwiek, szybko? Czekac? Takie bole sa normalne? Wizyte u gina mam za 10 dni.

(Pierwsza moja ciaza obumarla na pocz 4 miesiaca, ale nie mialam zadnych, zadnych
objawow - az do dnia naturalnego poronienia. Oczywiscie mam teraz obsesje, zeby historia
sie nie powtorzyla, wiec kazdy sygnal niepokojacy to dla mnie alarm... :-(((( )

pozdrawiam wszystkich,
Aga



Temat: boje sie czy to normalne?
To zupelnie normalne ze sie boisz, ale postaraj sie uspokoic. Nie dostarczaj
dziecku zbyt duzych porcji adrenaliny bo po porodzie nie bedZiesz spala przez
kolejnych 7 lat!
Zanim urodzila sie moja mala duzo przeszlam. Starcilam pierwsze dziecko, wiec
druga ciaza to byl na prawde stres. Na poczaku ciagle plamilam wiec balam sie
kolejnego poronienia. Wydawalo mi sie ze moze to oznaczac jakies wady. Balam
sie o wszystko, ze bedzie bez reki, palca, ze bedzie mialo ZD itp...
1 USG troche mnie uspokoilo - mala krewetka miala serduszko, na 2gie usg
poszlam tak zdenerwowana i przejeta, ze az mala nie dala sie zbadac . Ona tez
sie denerwowala, bo plywala jak oszalala, machala raczkami i nozkami i caly
czas zmieniala miejsce pobytu. Na sczescie palce byly wszstkie, przeziernosc
karku w normie. To mnie uspokoilo troche. Po 3 USG uspokoilam sie na dluzej. I
potem kolejne badania, ktore spowodowaly, ze nieomal wpadlam w panike. W 36
tygodniu mala byla wielkosci 33 tygodniowego dziecka, wiec od razu cos nie
tak... W szpitalu kolejne badania - brak tzw. ruchow oddechowych.
O rany co ja wtedy przezylam. Wydawalo mi sie ze urodze dziecko bez pluc
Na szczescie pani doktor wytlumaczyla mi o co chodzi z ruchami oddechowymi (ze
niby zanikaja kilka dni przed porodem). Urodzilam core w 37 tygodniu. Malenką
co prawda (2100g, 48 cm), ale za to zupelnie zdrowa, silna i cudna!

Zobaczysz Twoje malenstwo tez bedzie zdrowe, silne i cudne.
Na prawde nie musisz sie martwic.
Nie warto!



Temat: brak okresu

"Najczęstszym poza zajściem w ciążę powodem zatrzymania miesiączki są:

stres czy w ogóle zły stan psychiczny kobiety
intensywne ćwiczenia fizyczne, uprawianie sportów takich jak bieganie
długodystansowe, gimnastyka, balet, pływanie…
podwyższenie stężenia prolaktyny, czyli hormonu odpowiedzialnego za wydzielanie
mleka - może być to spowodowane zmianami w strukturze przysadki, która ten
hormon wydziela (np. guz - gruczolak przysadki czy uszkodzenie jej komórek) lub
bez takich zmian, często z powodu silnych emocji
zażywanie leków (m.in. przeciwdepresyjnych, przeciwlękowych, niektórych leków
przeciwko nadciśnieniu)
zaburzenia owulacji (gdy nie dochodzi do jajeczkowania, nie powstaje w jajniku
ciałko żółte produkujące progesteron, a przy jego braku nie dochodzi w błonie
śluzowej macicy do przemian przygotowujących śluzówkę do przyjęcia zapłodnionej
komórki jajowej, a potem, gdy nie doszło do zapłodnienia, do złuszczenia się
błony śluzowej i do krwawienia miesiączkowego - powoduje to zatrzymanie
miesiączki, nieregularne brudzenia/krwawienia, objawy zespołu napięcia
przedmiesiączkowego)
stosowanie doustnych środków antykoncepcyjnych (wpływają na śluzówkę macicy -
powodują zahamowanie comiesięcznego pogrubienia śluzówki pod wpływem
estrogenów, w efekcie śluzówka jest cieńsza i jej złuszczaniu w trakcie
menstruacji towarzyszy mniejsze krwawienie, czyli brak miesiączki wynika tu z
braku krwi, która mogłaby zostać wydalona z macicy)
intensywne odchudzanie
znaczna otyłość
zaburzenia czynności tarczycy"




Temat: duszności i bezsennośc
ja również mam takie objawy, ja ciągle się martwię i zadręczam wszystkim. to
dopiero początek ciąży ( 4 tydzień)i ciągle się martwię o swoje silne bóle
brzucha, bo mam już jedno poronienie za sobą. Mój mąż ciągle mi mówi że mam o
tym nie myśleć bo stres źle wpływa na mnie i dziecko ale ja nie potrafie...



Temat: MARZEC 2005
witam kolejny raz ))))

niestety wciąz mam wymioty (((
jeszcze nie przytyłam ale brzuszek juz widać i cisno mi troszkę w moich
ubraniach.
karta ciąży założona od pierwszej wizyty
mocz paskudny - nie odebrałam jeszcze ostatnich wyników ale te poprzednie
powaliły lekarza
Niestety mój dr wraca 01 września i dopiero wtedy zrobię kolejne USG i ew.
leki na ten mocz.
Dziewczyny co bierzecie na silny ból głowy lub inne bóle. W piątek (może na
zmianę pogody?) miałam taki ból, że wysłałam męża o 23 do apteki. Boję się sama
czegokolwiek brać ale ten ból był niedozniesienia (nie mogłam nawet usnąć).
Wzięłam jedną rozpuszczoną w wodzie tabletke Godiparu

A 01 września mój 3 latek rusza do przedszkola i tu mnie czeka nie lada stres i
przeżycie

pozdrawiam,

eliza



Temat: przeterminowana
Czekanie po terminie jest na prawdę bardzo stresujące. I nie chodzi tu tylko o
to, że dziecko jest w niebezpieczeństwie, bardzo denerwująca bywa też rodzina,
która ciągle dopomina się, "kiedy wreszcie urodzisz?!". Mnie teściowie wpędzili
w niezłe poczucie winy :(
Mój synek urodził się po skończonym 42. tygodniu ciąży, wg usg termin był na
2.01. a poród w końcu "łaskawie" wywołano 18. Nie wiem, dlaczego lekarze tak
długo czekali, zwłaszcza, że zapisy ktg nie były prawidłowe (znaczne zawężenie
zapisu, innym razem za wysokie tętno i dynamika), test Manninga wypadł też
nienajlepiej (6pktów na 8, przy czym 0 za ruchy oddechowe). Żyłam w koszmarnym
stresie.
Dzień przed porodem zostałam skierowana na wywołanie, lekarze w szpitalu jednak
ZAPOMNIELI o mnie i cały dzień leżałam czekając aż poród sam się zacznie. W tym
czasie studenci eksperymentowali sobie na mnie do woli. Kiedy mój mąż poszedł
się dowiedzieć kiedy wreszcie podadzą mi kroplówkę został posądzony o
przemądrzałość a ja zostałam przeniesiona na salę obserwacyjną, bo "kroplówki
podają tylko do godziny 11:00"!.
Następnego dnia, koło 11 dostałam oksytocynę, o 12. z hukiem odeszły wody i
zaczęły się bardzo silne skurcze; pełne rozwarcie nastąpiło po niespełna trzech
godzinach i o 15:01 narodził się Wituś :) Szkoda tylko, że przy pomocy
próżnociągu (spadające tętno, konieczność natychmiastowego zakończenia porodu).




Temat: Skórcze w 21 tc - czy miałyscie / macie ?
Witam,

Wiem coś na ten temat bo sama miałam silne skurcze rowniez od okolo 20 tc.
Wspominam ten okres nie najlepiej bo żyłam w ciągłym stresie o dziecko. Dwa razy
leżałam w szpitalu na kroplówkach i ciągle musiałam leżeć i unikać
jakiegokolwiek wysiłku. Najważniejsze jednak że dotarlam, z trudem nie bedę
ukrywać, ale do 38 tygodnia i teraz ciesze sie 6 miesiecznym synkiem. Wszystko
zalezy od tego czy skurcze powodują zmiany szyjki macicy czy nie. Bo jesli są
one nieefektywne to nie ma sie czym martwic. Jest to wowczas zwykle stawianie
sie macicy -fizjologiczne. Jezeli jednak szyjka ulega skroceniu pod wplywem
skurczow, a co gorsze rozwarciu to wowczas lekarze zapisuja stosowne leki np no
spe lub silniejszy lek fenoterol. Ja bylam na fenoterolu do samego konca i
uwazam ze tylko dzieki niemu udalo mi sie donosic ciaze.

Zycze powodzenia i pozdrawiam



Temat: WTÓRNY BRAK OKRESU
O prolaktynie dowiedzialam sie z tego forum. A informacji zaczelam szukac, bo
od ok pol roku moj okres praktycznie trwa 1-2 dni. Podczas brania pigułek tez
byl niewielki, a po odstawieniu tez nie az tak obfity jak wczesniej, ale na
pewno nie taki jak w tej chwili. Odgrzebalam stare badanie USG piersi - jeszcze
to sprzed brania Minuletu i znalazlam opinie pani Dr, ze do rozwazenia leczenie
bo powiekszone przewody mlekowe moga swiadczyc o hyperPRL. Moja lekarka gin
olala to badanie, a ja BARDZO wtedy chcialam te tabletki. Balam sie, ze zajde w
ciaze i wolalam niszczyc zdrowie. Niestety. To tu z forum dowiedzialam sie, ze
skapy okres, a zwlaszcza gdy towarzyszy mu sluz podobny do płodnego i silny PMS
moze swiadczyc o podwyzszonej prolaktynie. Problemy kobiece sa opisane na
stronie www.mamotato.pl Jak tylko uporam sie z Urzedem Skarbowym pedze do gina-
endo badac hormonki. Na wiosne wychodze za maz i chce miec pewnosc, ze wszystko
bedzie ok Na razie staram sie nie stresowac, bo stres b sprzyja podwyzszonej
prolaktynie. NO i zazywam Castagnus i mierze tempke Pozdrawiam Cie
serdecznie.



Temat: Latanie samolotem
Po pierwsze poszukaj wcześniejszych postów. Pamiętam, że ogólnie były
odpowiedzi na tak, ale jednak jest jakieś ryzyko. Zależy też na jaką odległość
masz lecieć. Do USA leci się bardzo wysoko: silne ciśnienie, może np. odkleić
się łożysko. Szczególnie w 1 trymestrze. 2 ginekologów mi odradzało i
zrezygnowałam z wakacji.

Ale poleciałam do Turcji w 4 miesiącu i wszystko było ok. Ale stres był ogromny
podczas lotu.
Powszechna wersja jest taka: nie powinno się nic stać, ale jest takie
prawdopodobieństwo. Pierwsze trzy miesiące są "najsłabsze" dla ciąży.



Temat: Duphaston a karmienie piersia.
Podobnie jak w poprzednich odpowiedziach- duphaston jest progestagenem niezbyt
silnym a wiec przechodzi do mleka w niewielkiej ilości , nie powinien powodowac
duzych zmian w jego skłądzie- na pewno zmiany sa spowodowane też obecnoscią
hormonów wydzielanych pod wpływem ciazy - tak wiec raczej dla dziecka nie ma
niebezpieczeństwa- ale zgadzam sie z drugą strona medalu- karmienie wpływa na
ziększenie wydzielania prolaktyny która obniża wytwarzanie endogennego
progesteronu, poza tym prolaktyna jak i wydzielana pod wpływem ssania
oksytocyna moga pwodować skurcze macicy i nasilac ryzyko poronienia, z drugiej
strony stres zwiazany z odstawieniem starszego dziecka na pewno nie ułatwi
sytuacji- ale choc z bólem serca muszę jednak przyznać ze najlepiej byłoby
zrezygnować z karmienia piersia



Temat: wydety brzuch a branie pigulek
wydety brzuch a branie pigulek
Pani Doktor,

Od przeszlo miesiaca gnebi mnie fakt, iz moj brzuch jest ciagle wydety,
twardy, czuje sie z tym bardzo zle, bo dotychczas nawet jesli danego dnia
zjadlam troche wiecej niz zwykle, nastepnego budzilam sie juz z plaskim
brzuchem. A teraz jest on ciagle powiekszony, jest wielki!!!
Pierwsze o czym pomyslalam to, ze cos nie tak jest z moim zoladkiem z powodu
stresu jaki przezywam od paru miesiecy (stracilam prace), moze sa jakies
zaburzenia w trawieniu. A druga rzecz to branie pigulek, czy to mozliwe ze po
braniu ich zaledwie od 2,5 roku moja watroba zaczela sie buntowac? Oczywiscie
ciaza i Pms wykluczone poniewaz trwa to dluzej niz jeden cykl. Nie odczuwam
bolu watroby, czasem silny bol zoladka, ale to wtedy gdy malo zjem.

bardzo prosze o komentarz i z gory dziekuje



Temat: 11 tydzień, jak się macie???
Tak jak juz powyżej pisałam myslę, ze od czsu do czasu każda z nas nękaja takie
myśli i wierz mi, ze ni pewno nie jestes w tym odosobniona Myślę, ze każda
kobieta przechodzi ten etap ale musimy się jakoś trzymac i być silne dla
dzidziusia bo stres tez źle wpływa na ciążę.... Z tego co piszesz wnioskuję, ze
wybierasz się na usg genetyczne? W którym teraz jesteś dokładnie miesiącu?
Pozdrawiam!



Temat: brak okresu
brak okresu
Pani Doktor, mam problem z okresem. Ostatnia miesiaczka byla 1 pazdziernika.
Niestety pazdziernik byl dla mnie kiepskim miesiacem, duzo stresow
zwiazanych z praca i nie tylko. jakies chyba 2 tyg. temu, a moze poltora,
wydaje mi sie , ze mialam jajeczkowanie. Ja raczej nie obserwuje swojego
organizmu, ale tak zawsze w polowie cyklu pojawia sie u mnie sluz oraz
lekkie uklocia w jajnikach, wydaje mi sie ze wtedy wlasnie jajeczkuje. W
pazdzierniku tez zaczelam odczuwac bole jajnikow i sluz sie pojawil, jednak
po jakims dniu bole nasilily sie. Potem to juz nie tylko jajniki mnie
bolaly, ale cale podbrzusze, cos jakby bole okresowe. Dodam, ze byly bardzo
silne, jak nigdy dotad. Trwalo to moze jakies 3 dni. Dzien w ktorym bol
przeszedl mialam z mezem stosunek, w czasie ktorego odczuwalam bol. Byl to
tez pierwszy stosunek w tym miesiacu Uzywalismy prezerwatywy z srodkiem
plemnikobojczym. No a teraz juz od kilku dni czekam na okres i nic. Pobolewa
mnie troche brzuch, mam tez uplawy.Czy to moze wskazywac na ciaze czy tez
bardziej na jakas infekcje? Bardzo prosze, jak znajdzie Pani troszke czasu o
odpowiedz.



Temat: zawroty glowy
zawroty glowy
Witam wszystkich i mam pytanie czy zawroty glowy moga byc początkowym objawem
ciazy?
Biore tabletki ale ostatnio mam obawy czy na pewno zadzialaly (biegunka
wymioty) niby wszystko powinno byc dobrze ( dostalam okres) ale pojawily sie
u mnie silne, nagle zawroty glowy! nie mam problemow ze zdrowiem ani
wiekszych stresów dlatego te zawroty strasznie mnie martwia... wiem ze moze
to glupie pytanie ale nie wiem skad te dziwne zawroty...



Temat: Metody naturalne - wskaźnik Pearla 2 - 20
Dziennikarzyna znowu sie niedouczyla:
"Metody te nie są wskazane dla osób o nieuregulowanym trybie życia (np. praca
na zmiany, częste podróże), kobiet z zaburzeniami hormonalnymi, przyjmujących
silne leki, które mogą rozregulować cykl. Na wydzielanie hormonów wpływ może
mieć infekcja, nieprzespana noc, stres, wypity alkohol."
Dr. Rötzer i jego ksiazka sie klania.
Stosujemy NPR z zona od 3 lat i jakos nie mamy 12 dzieci, zona nie jest w
pernamentnej ciazy, jest OK.




Temat: Czy to znowu będzie druga cp. ????
Prawda jest niestety taka, że ryzyko kolejne cp jest większe niż u kobiet,
które wogóle w ciązy nie były i dlatego ten stres taki silny. Ale gin na pewno
zlecił Ci badania i wszystko jest drożne. Kolejna ciąża będzie tam gdzie trzeba.




Temat: wypadanie włosów
Synowa długo brała leki przeciwciążowe,żyła w silnym stresie przez miniony rok
akademicki (studiuje anglistykę),ale nie była i nie jest w ciązy.Z natury jest
chorowita (częste przeziębienia itp.) i bardzo wrażliwa.Jest dzieckiem alkoholika.
wit.



Temat: 12 tydz.,na uspokojenie??
12 tydz.,na uspokojenie??
poradzcie prosze pilnie, co moge zazywac w silnym stresie w 12 tyg ciazy? co
bez recepty? na co musze miec recepte?
z gory dziekuje



Temat: Do biorących fenoterol
Ja brałam przez całą ciążę. 4 x fenoterol 4 x no-spa powód - silne skurcze
przedwczesne. Zalecała dużo odpoczynku, lekkie spacery, unikanie stresu.
Urodziłam 1 dzien przed terminem w 2,5 godz. Lekki odstawiłam tydzień przed
porodem. Ale 100% gwarancji nie ma.



Temat: Ratunku - koszmarna migrena :(((( !!!!
Wiśnia, współczuję bardzo.
Weź spokojnie dwa Nurofeny forte albo jedną Solpadine. W końcówce ciąży nie
zaszkodzi. Bardziej szkodzi Twoje cierpienie i stres. I pijdużo wody (jeśli
nie masz silnych wymiotów). Wystrzegaj się aspiryny i pyralginy.
Trzymaj się.



Temat: kryzys ciązowy
Można. Ale może tym razem to stres.

Do zajścia w ciążę penetracja nie jest konieczna - wystarczą dni płodne +
silne plemniki, mogą być nawet przeniesione na palcach.



Temat: 3 miesiace po laparoskopi wszystko wraca...
3 miesiace po laparoskopi wszystko wraca...
Witam kochane !

Pare miesiecy temu czesto bywalam na waszej stronie bo bardzo
cierpialam z powodu Naszej Endo.Mialm laparoskopie rowno 3 miesiecy
temu.Usuneli mi 3 cm cyste z lewego jajnika.Cysta byla niewielka ale
mialam bardzo silne i rozlane bole wiec chcieli pewnie
sprawdzic "co" tam w srodku mam.Okazalo sie, ze nie znalezli nic
oprocz cysty czekoladowej.Bylam tym bardzo zaskoczona bo sadzac po
bolach spodziewalam sie ostrej endo.Nie powiedzieli mi ktory stopien
bo tu w Anglii tego nie robia.Nie wkrecaja dziewczyny w zbyt duzo
informacj po to by je niestresowac.Mowia, ze najgorszym czynnikiem w
zachodzeniu w ciaze jest stres,stres i jeszcze raz stres.Po operacji
kazali mi brac tabl. antyk. Diana 35 i najpozniej zaczac sie starac
o dziecko(jesli teraz to nie wchodzi w gre)jak bede miala 32 lata,
czyli za 1.5 rok.Minely 3 miesiace od operacj a ja tabletek nie
biore,bo po pierwsze mialam ogromna nadzieje,ze zajde w tym czasie w
ciaze.Moj narzyeczony z ktorym jestem od ponad 5 lat bardzo nie chce
miec dzieci ale ludzilam sie, ze ktorejs nocy zaryzykuje pod wplywem
namietnosci.Nic z tego.Liczylam,tez na to, ze wpadniemy przez
przypadek bo stosujemy tylko stosunek przerywany.Tez nic z tego.Po 2
miesiacach od operacji tak mnie juz wkurzyla ta sytuacja(no i lekarz
mnie opieprzyl, ze nie biore hormonow),ze zaczelam brac ta Diane.Po
tygodniu przerwalam bo czulam sie koszmarnie 24 godziny na
dobe.Mialam ostre mdlosci.
Dzisiaj wzielam wolne w pracy z powodu bolu jajnikow.Tak, zaledwie
po 2 miesiacach i pol wszystko wrocilo.Boli mnie szczegolnie prawy
jajnik, jest to taki sam mocny bol jak wtedy gdy zaczela mi sie
formowac cysta na lewym.Przeczuwam ze robi mi sie nowa cysta teraz
na drugim jajniku.Od tych 2 tyg czuje sie fatalnie, wszystkie te
okropne objawy nie dajace normalnie funkcjonowac wrocily...
Zarejesrowalam sie dzis do lekarza.Poprosze o skierowanie na usg.Jak
sobie pomysle, ze mialabym znowu przechodzic operacje to az mnie
ciarki przechodza :(
Czy wy tez macie czasem takie trudnosci ze zwleczeniem sie do pracy
bo jak sie tylko obudzicie to czujecie, ze z waszym brzuchem tego
dnia nie jest dobrze?
Czy ktoras z Was wie ? Jak sie robi druga laparoskopie to oni robia
dziury w brzuchy w miejscu poprzednich wejsc(blizn)czy robia nowe?

Zycze Wam milego dnia kobietki i duzo zdrowia :-)



Temat: coś o agacz2905
Zastanawiam się, jak można sobie samej przebaczyć. Moja wina wobec Synka
była...nieumyślna, tj. gdy targałam się na własne zycie (bardzo zresztą
nieudolnie) i psułam sobie zdrowie Bóg wie jakimi tabletkami - nie wiedziałam,
nie przypuszczałam, że jest we mnie Ktoś. Przeżywałam więc nadal - odrzucenie,
upokorzenie, zawiedzioną miłość. Nie przestałam bawić się w ta tandete
uczuciową nawet wtedy, gdy zaniepokojona sygnałami z mojego ciała - zrobiłam
chyba na pocz. marca 98 test (pozytywny). Zamiast zadbać o siebie i dziecko,
ja rozwazałam godzinami niemal, jak z "klasą" powiedzieć o ciąży facetowi,
który mnie nie chce, ale który pono w życiu kieruje się Wartościami...no i do
cholery coś chyba w końcu przez moment dla niego znaczyłam. W rodzicach nie
miałam kompletnie oparcia, ja z nimi tylko mieszkałam. Jestem wściekła na
siebie, bo byłam juz stara babą a nie niedojdowatą nastolatką (przepraszam
wszystkie nastolatki). Byłam nawet na tyle głupia, ze chciałam zapomnieć o tym,
że byłam w ciązy, że mogłam mieć dziecko. Może to zbieg okoliczności, ale po
urodzeniu mojego najmłodszego dziecka dobitnie do mnie dotarło, ze ja nie
zapomnę, że się nie da. Dociera teraz bardzo boleśnie, że nie cofnę czasu, a
przecież (o ironio) coraz bardziej tesknię za Synkiem. Wstydzę się nadać Mu
imię - ciekawe dlaczego? Kolejny przejaw głupoty. Rok po poronieniu wylądowałam
w szpitalu - tym razem z powodu silnego stresu. Czułam się dokładnie tak jak
podczas tamtego koszmaru ;strata Dziecka, ostateczny kopniak od
niedoszłego "życiowego partnera". Lekarze na posdt. moich dolegliwości i
badania EEG zdiagnozowali padaczkę i zaczęli mnie pakować tegretolem.
Przyjmując tegretol, 9 miesięcy już po naszym ślubie poczęliśmy z moim mężem
Szymka. Równiez późno "odkryłam" ciaze (nieregularne cykle...itp.) i
zareagowałam totalną histerią! Co najmniej 1-sze dwa miesiace ciąży "karmiłam"
Szymka tegretolem - a motyw silnych leków już przerabiałam...w tej ciąży
utraconej. To, że Sz. urodził się o czasie i zdrowy - zawdzięczam Panu
Bogu...Potem okazało się, że nie jestem chora na żadną epi - to był silny,
przewlekły stres. Bardzo przepraszam, że tak chaotycznie piszę. dziś wybiore
imię dla mojego zmarłego Synka, który przecież był. Gdyby się urodził, we
wrześniu kończyłby 6 lat. Na pewno byłby dobry i mądry. I wrażliwy. Kto ma o
Nim pamiętać jak nie ja - jego mama? Że był naprawdę. Żal. Tęsknię.
A.




Temat: mieć dziecko w Polsce?
Ja myślę, że przede wszystkim mentalność. Pokolenie wcześniej nie bardzo
przejmowało się psychiką niemowlaka i regułą było oddawanie dzieci do żłobka i
powrót do pracy. Na mamy "domowe" czekała praca po wychowawczym. Teraz, kiedy
zrobił nam się rynrk pracodawców, kobiety w ciąży oraz mamy małych dzieci
traktowane są mówiąc delikatnie jako podejrzane. Myślę, że równiez z brak
dostetecznego dostępu do antykoncepcji trochę inaczej podchodziło się do ciąży.
Ponieważ większość dzieci było mniej lub bardziej kontrolowanymi "wpadkami"
ciążę traktowano jako "coś co się utrzyma albo nie" i nikt nie ratował
zagrożonej ciąży. Moja mama skądinąd wykształcona kobieta opowiada z dumą jak z
krwawieniem latała po górach zakładając, że jeżeli dziecko jest silne to się
utrzyma. Ponieważ aktualnie kobiety planują ciążę a przy okazji coraz trudniej
o nią ze względów cywilizacyjnych (póxniej zachodzimy w ciążę, stres etc.)nie
traktują jej jako coś normalnego. Przy jakichkolwiek niepokojących objawach
pędzimy do lekarza. I to właśnie wkurza naszych pracodawców ponieważ traktują
to jako przewrażliwenie i próbę naciągnięcia. Szkoda, że nie myślą w
kategoriach, że szczęścliwy, spełniony pracownik to wydajnieszy pracownik. Z
drugiej strony kobiety, których stanowiska są słabopłatne i niedoceniane, mając
świadomość, że po macierzyśkim i tak dostaną wypowiedzenie starają się od razu
o zwolnienie lekarskie.
Ja mam dość niepopularną teorię na temat tego jak możnaby przynajmniej
częściowo uzdrowić sytuację. Mianowicie jestem przeciwnikiem płatnego 100 %
zwolnienia lekarskiego w ciąży (na rzecz 80% jak w przypadku każdego innego).
Po drugie wprowadziłabym w zamian instytucję płatnego wychowawczego po
macierzyńskim przez 6 miesięcy np. w granicach 20 % i mozliwości zamiany go w
miarę mozliwości oczywiście na pełnopłatną (lub inną w zależności od ilości
pracy)pracę w systemie pracy w domu lub w ramach "ruchomego czasu pracy".
U mnie decyzję odsuwały plany zawodowe. Najpierw studia, potem praca, do dwóch
latach drugi fakultet rónocześnie z pracą. Ponieważ skończyłam 27 lat
usiedliśmy z mężęm żeby obliczyć jak właściwszy moment na dziecko i wyszedł
nam ....w okolicach 50-tki )).
Aktualnie mam 29 lat i oczekuję drugiego dziecka. Na szczcęście władze uczelni
okazały się bardzo wyrozumiałe i przy pierwszej córeczce otrzymałam
Indywidualny Tok Studiów a aktualnie w związku z problemiami z drugą urlop
dziekański z możliwością zdawania zaległości. NIemniej moje kłopoty z drugą
ciążą wzięły się głównie ze zbyt szybkiego tempa (praca 8 godzin, studia, i 11
miesięczne dziecko).
Marta




Temat: po ciazy pozamacicznej
Witaj Agus!
Przyznam Ci sie w tajemnicy,ze odstawialam histerie. Moj lekarz chyba niechcacy
myslal,ze jestem troszke niezrownowazona. Najgorszy byl moment umiejscowienia
sie zarodka w macicy! Wiedzialam dokladnie, kiedy zaszlam w ciaze wiec
dokladnie po 4tyg. stawilismy sie z mezem u lekarza i dumnie oswiadczylismy,ze
jestesmy w ciazy ( oczywiscie za wczesnie,ale ja uparcie chcialam byc przezorna)
lekarz odeslal nas z kwitkiem i kazal przyjsc za tydz..Niestety ta przezornosc
kosztowala mnie caly tydz. bardzo silnego stresu ( wymioty, biegunka ) moj
organizm nie wytrzymal napiecia jakie wytworzylam! Po tyg. wizyta byla
zadowalajaca, ale niestety wyladowalam w szpitalu z 1 krwawieniem( stres)
zagrozenie poronieniem. Nie wiem czy chcesz to wszystko wiedziec! Jak na dzien
dzisiejszy jestem juz(albo dopiero) w 14tyg.po 3 pobytach w szpitalu caly czas
na duphastonie(powinnam to brac przed ciaza,ale coz....) i scopolanie. Ostatnio
moj ginko przepisal mi kropelki uspokajajace(po tym jak opowiedzialam mu o
moich bezsennych nocach i obledzie w jaki sie wprowadzam)Po ostatnim USG jak
zobaczylam fikajaca dzidzie,zaczynam powoli sie uspokajac, wiem ze jest tam
malutki Peanut i musze sie opanowac dla jego dobra! Moj strach i obawy przed
jutrem nie zmnienia nic oprocz negatywnegio wplywu na dzidzie! Leze caly czas i
mozliwe ze bede lezec do konca, ale mysle ze bedzie warto. Wiem jedno jak sie
denerwuje- laduje w szpitalu,wiec teraz staram sie uspokoic oddychac
gleboko,albo rzucac czym sie da! Wiec glowa do gory zrob badanka, bierz kwasik
foliowy, i witaminy B (jest cos takiego jak Stress Managment) dodatkowo
przypuszczam ze powinni Ci przepisac duphaston(lub cos w tym rodzaju) i na
pewno sie uda! Wszyscy mi powtarzali,ze "jedna ciaza pozamaciczna to zaden
powod do paniki!" i mieli racje! Daj znac jak sie uda!
Jeszcze raz powodzonka i tzrymaj sie cieplutko!
14tyg. Peanut



Temat: te koszmarne sny!!!
Moja Kochana!!
Nie jesteś ze swoimi snami odosobniona.. I z bezsennością. Często śnią mi się
koszmary - krwawienie, najczęściej.. budzę się w nocy i pędzę roztrzęsiona do
łazienki sprawdzić.. Potem nie śpię - godzinę, dwie, czasem trzy. Zasypiam o
świcie, a po 6.00 wstaje mój synek i mój biedny mąż znowu sam musi się nim
zająć. Koszmary dopadają mnie też w dzień - zdarzają mi się drobne bóle
brzucha, najczęściej po tym jak wezmę synka na ręce (14 kg) co jest czasami nie
do uniknięcia. Wczoraj wieczorem znowu małe plamienie.. Wtedy strach mnie
paraliżuje, ból brzucha jest coraz silniejszy, to przez stres. Leżę, nie
odzywam się do nikogo, czuję normalny paraliż.. Czasami, kiedy czuję, że
sytuacja jest nie do opanowania, biorę tabletkę relanium (2mg). W 1 ciąży (mój
synek) łykałam relanium garściami, dostawałam je nawet w zastrzykach (na
patologii ciąży)- miałam wtedy silne skórcze, a relanium nie podaje sięw ciąży
na stres, ale na "odprężenie" i rozliźnienie mięśni macicy, aby skórcze
ustąpiły. Wiem jednak, że w 1 trymestrze niektórzy lekarze nie zalecają
relanium. Tylko, że ja wiem, że mój stres może czasem wyrządzić większe szkody-
mięśnie macicy zaciskają się wokół dziecka jak kleszcze i powodują jego
niedotlenienie.. I tak sobie żyję, w koszmarach dzienno - nocnych. Modlę się o
szczęśliwe zakończenie 1 trymestru, może wtedy psychicznie odetchnę, pierwszy
groźny etap będzie za mną.. Jak dobrze, że jesteśmy razem i piszemy do siebie.
Dzięki temu nie jesteśmy takie osamotnione z naszymi uczuciami..
Całuję mocno.

PS. Do Agnesm!! Napisz po dzisiejszym USG - bo to dla mnie dzisiaj kolejny
powód do stresu :)) !!!!



Temat: Błędne koło...
Chyba każdy ma inaczej, tj. niektórym zdarza się częstoskurcz albo napad arytmi
podczas lub po wysiłku fizycznym, innym przy odpoczynku, mi parę dni po silnym
stresie. W końcu każdy z nas jest inny...

Jak ja sie boje tych dodat skurczów. Niby nic, jakiś ucisck
> kolo przełyku, nawet to nie boli... a jednocześnie niezbyt mam ochote
> podrózowac, odwiedzać innych szczególnie nocą - moja arytmia jest wybitnie
> nocna.:( Strach pojawia się etapami - najpierw myślę e tam ciągle to samo,
> potem o kurcze jest coraz gorzej, potem - jak by było zle to juz bym
zemdlała,
> potem - do diabła idę przasować, potem - e nie dam rady. Znacie to?
>
:))) Dokładnie. Czasami tak to właśnie wygląda, że koniec końców panikuję (to
silniejsze ode mnie) i każę się wieźć na pogotowie, gdzie najczęściej mnie
olewają - tabletka na uspokojenie i won do domu, albo: "wie pani, takie objawy
to może być zawał nawet, choć z ekg to nie wynika" - nie ma to jak pocieszyć
pacjenta, który ledwo dyszy:P

> Ale jak odkryć czy cześć tych kłopotów nie jest "psychiczna"?
Zacząć sobie wmawiać, że jest się zdrowym, nawet mimo powtarzających się
incydentów. Sprawdziłam na sobie - to była ciężka walka, ale się udało:)
U mnie serce dało o sobie znać pół roku po urodzeniu dziecka. Lekarz
stwierdził, że zawsze to miałam, ale nie zwracałam uwagi - i miał rację! No ale
nawarstwiło się wiele, wiele rzeczy i w końcu coś musiało pęknąć. Kiedyś
podobnie miałam z przysadką - niedoczynność, także na skutek stresu, jak się
dowiedziałam. W ciążę zaszłam cudem (lekarze nie dawali szans), potem koszmar
ciąży, przeprowadzka i masa innych kłopotów, zdrówko mi się potwornie posypało
no i serce zaczęło się buntować. Ale kto stresów nie ma:)

jakiś ucisck
> kolo przełyku, nawet to nie boli...
O, właśnie - mam tak samo! Jak mówię o tym lekarzom to dziwnie na mnie patrzą.

Próbowałaś się leczyć na nerwicę? Idź do psychologa albo psychiatry (mi on
przepisuje Xetanor) i powiedz, o co Ci chodzi. Może przez branie tych leków
serce sie uspokoi? Bo raczej zwykłe, bez recepty leki Ci nie pomogą.

Pozdrawiam




Temat: teraz MARCOWO-KWIETNIOWE starania! :-) Kto z nami?
Cześć wszystkim )) Cóż za miły dzień, wszystkie od rana pozytywnie nastawione, oby tak dalej
Bena, miło Cię znów widzieć Pomozecie? Pomożemy! Lewandzia jest tu specem Z tego, co wiem, to nie ma znaczenia dzień cyklu, gdy badasz sobie przeciwciała.
jajko, zgadzam się z Elą, że melisa i koty działają odpręzająco, na mnie melisa działa niemal narkotycznie, więc się jej wystrzegam Łykam tez w okresach napięcia takie ziołowe tabletki uspokajające, na ulotce pisza, żeby w razie ciązy skonsultowac ich branie z lekarzem. A jeśli ok. 21 juz padasz, to może kładź się wcześniej, masz taką mozliwość? Na silny stres, z którym nie mozna sobie poradzic, i który uniemożliwia normalne funkcjonowanie polecam akupunkturę. Wypróbowałam. Ja tez mam przeczucie, że zafasolkowałaś, może spróbuj w niedzielę potestować
Elu, niektórzy starają sie rok, a innym wychodzi za 1,2 razem, trzeba być dobrej mysli A dłuższe starania też mają swoje dobre strony: Dłuzej bierzesz kwas foliowy, zdążysz zrobić komplet badań, troche poćwiczyć ciałko przed ciążą, na spokojnie przejść na zdrowa dietę itd
Invicta Przykro mi, ze z zębem aż tak źle Musiałaś strasznie energicznie żuć, a może ten kamień był taki wielki A jeszcze przyszło mi do głowy, ze może dobrze by było sprzawdzić, czy nie masz jakichś niedoborów w kościach, wapń i te rzeczy Jak myslisz? Bo w ciąży kości i tak słabną... Mam nadzieję, że mimo wszystko uda Ci się wywalczyć, żeby zapłacili za leczenie, bo to skandal! Czuję, że masz prawo do odszkodowania, tylko jak przebrnąć przez tę biurokrację Ale cóż, zyjemy w kraju, gdzie chłopak, któremu pociag uciął nogi musi płacić kolei odszkodowanie za opóźnienie rozkładu jazdy (( Ech...
Ale głowy do góry! Nie zapominajmy o optymizmie )))
A co to są mastopatyczne piersi? No i dlaczego od razu torbiel! To pewnie fasolka )
Habby, brawo za luzacka postawę! Od razu czuję przypływ optymizmu jak czytam takie posty ))))
I jeszcze pytanko do wszystkich, wiem, że to było wałkowane na innych wątkach, ale jakoś mi to spokoju nie daje... Jaka dawkę kwasu łykacie na dzień? Mnie gin powiedział, ze 0,4 mg wystarczy i tyle biore, ale czuję jakiś wewnętrzny niedosyt Z drugiej strony ufam mojej gin.
Paaa!




Temat: Matka jak dziecko
Matka jak dziecko
Powiedzcie mi co mam zrobić z chorą zależnością, która występuje pomiędzy mną a moją matką. Moja mama, która jest alkoholiczką (niby już nie pije, ale co jakiś czas ma kryzysy, które doprowadzają ją prawie do śmierci) jest jak moje dziecko. To ja zawsze ją wspierałam, wsłuchiwałam się w nią, aby jak najszybciej jej pomóc, aby broń Boże nie miała powodu do picia. Zniszczyła mi życie (razem z ojcem, który już nie żyje), doprowadziła do choroby nerwicowej, załamań psychicznych itp. Ja nigdy ją o nic nie obwiniałam, nie wyrzucałam żalów, aby chociaż jej nie urazić,nie dać powodu do kryzysu, wynikało to też z mojej bezinteresownej miłości, miłości tak wielkiej, że gotowa byłam zawsze zostawiać moje życie i być z nią, aby opiekować się nią i wspierać. Ostatnio znów miała kryzys(oczywiście chlania), i ja pewnie znów bym do niej poleciała, gdyby nie fakt, że jestem w ciąży, to zmusiło mnie do przemyśleń. Stwierdziłam, ze nie mogę ryzykować utraty ciąży(co przy mojej nerwicy jest wielce prawdopodobne), aby patrzeć jak ona się stacza i ciągnie mnie ze sobą w dół. Po raz pierwszy w życiu nie poleciałam do niej, nawet nie zadzwoniłam, bolało mnie to strasznie, ale zrobiłam to dla dobra mojego dziecka. Dziś po kilku tygodniach zadzwoniłam w końcu do niej...wiecie, że ona rozmawiała ze mną wręcz tak, jak bym to ja była czemuś winna, pewnie jest zła, że nie dzwoniłam. To dało mi do myślenia. Jak ona śmie w ogóle mieć do mnie o coś żal, przecież to ona zdruzgotała moje życie, to ona zawsze była moim dzieckiem, nie ja jej, ja nie miałam wsparcia w niej. Nagle nie wiem skąd, po tylu latach mam tyle żalu do niej, że chyba eksploduję! Jak ona śmiała znowu zacząć chlać na umór w momencie, gdy ja się dowiedziałam, że jestem w ciąży i wiedząc, ze mogę jej nie donosić przez silny stres, a teraz jeszcze rozmawia ze mną jakby miała do mnie o coś żal! Czy ona w ogóle mnie kocha? Czy tacy ludzie potrafią kochać? Ja nie wiem jak mam z nią postępować, wiem na pewno jedno: dosyć niańczenia! Czas najwyższy zająć się swoją rodziną. Jak mam z nią rozmawiać? Czy mam wyrzucić z siebie żal? Pomóżcie mi proszę.



Temat: Pewność pigułki - do pani doktor i dziewczyn
Witam!

Metod 100% na razie nikt nie wymyslil. Nawet sterylizacja nie daje 100%.
A wynik dla pigulek z tolerancja bledow uzytkowniczek 0,3-0,9 jest i tak bardzo
dobry!
A co do wskaznika dla regularnie bioracych pigulki (0,03-0,1) to:
1. Jaka masz miec pewnosc, ze niektore z tych kobiet nie popelnily bledu, ale
do tego sie nie przyznaly
2. Moze niektore z nich braly jakies leki itp obnizajace skutecznosc i nie
powiazaly ze soba tych faktow i utrzymuja ze braly pigulki regularnie itp, a w
rzeczywistosci popelnily nieswiadomie blad
I byc moze wskaznik dla rzeczywiscie prawidlowo bioracych pigulki jest nawet
mniejszy niz te 0,03?

Ale tak szczerze mowiac to podobnie jak ty nie do konca ufam pigulkom i
dodatkowo zabezpieczamy sie prezerwatywa, przede wszystkim w pierwszej polowie
opakowania (wiem, wiem, niektore z was zaraz powiedza "niepotrzebnie marnujecie
kase" )
Tym bardziej, ze jakis czas temu przeczytalam w Claudii artykul o kobiecie,
ktora zaszla w ciaze prawidlowo biorac pigulki i nie majac zadnych rewolucji
zoladkowo-wymiotnych. U jej partnera wykryto jakas ciezka chorobe i przez to
przezywala ogromny stres. Do artykulu dolaczony byl komentarz lekarza, ktory
stwierdzil, ze czasami pod wplywem roznych czynnikow m.in. bardzo silny stres
(choroba, wypadek, smierc kogos bliskiego) moze dojsc do drastycznej zmiany
poziomu hormonow i do przelamania "bariery owulacji". I byc moze wlasnie stad
bierze sie to 0,03-0,1 %. W koncu sa wsrod bioracych pigulki sa rowniez
uczestniczki wypadkow i innych bardzo stresogennych zdarzen...

Ale najlepiej by bylo zeby na ten temat wypowiedziala sie jakas kompetentna
osoba (najlepiej Pani Doktor), bo w gazetach rozne rzeczy pisza...

Pozdrawiam i zycze Wesolych Swiat !!!



Temat: antykoncepcja jest grzechem?
Oj Gosiu Gosiu . Więcej dystansu do siebie i mniej.... agresji to nie ring
bokserski. Widzę, że łatwo i powierzchownie oceniasz ludzi.
Po pierwsze napisałam że jest wiele metod antykoncepcyjnych. Tak się składa,
że swoją wiedzę czerpię nie z księżyca ale z doświadczenia własnego i innych
ale też i z książek. Książkowo, jako jedną z metod antykoncepcji podaje się
oczywiście stosunek przerywany obok NPR, tabletek, prezerwatyw i wkładek.
Prawdą jest, że tak jak każda z metod włącznie z NPR nic ale to nic nie daje
100% gwarancji . Metody NPR są przydatne przy planowaniu dzieci i przede
wszystkim bezpieczne dla kobiety. Ale z drugiej strony przy zastosowaniu
antykoncepcyjnym interpretacja parametrów metody NPR (temp, śluzu,
kalendarzyka) może w pewnych!!!! sytuacjach , o które zresztą pytała
założycielka (np w okresach rozchwianych hormonów- karmienie, przed menopauzą
czy silnego stresu, podróży, podniecenia) okazać się błędna. Wtedy owulacja
może się przesunąc w każdą stronę choć śluzu płodnego nie będzie, temp też nie
wskaże a dzidziuś w drodze A że tak się zdarza to mam przykłady w najbliższym
środowisku – 2 niechciane ciąże i zadziwijaące bo w jednym przyp. po 4 latach
stosowania met. NPR Jeśli już ktoś chce w 100% oszacować okres
niepłodny/płodny to nie ‘’po gwiazdach’’ ale są do tego badania hormonalne i
monitoring.
Oczywiście jeśli kobieta jest otwarta na nowe życie i nie ma problemów
hormonalnych to może sobie stosować tylko NPR, jej wybór. Osobiście uważam że
kiedy się nie chce dziecka to dobrze jest stosować tzw podwójna zabezp
prezerwatywa + stosunek przerywany (w płodnym okresie). U mnie ( u innych też)
ta ostatnia met się sprawdzała przez 7 lat. A zaszłam w ciążę wtedy gdy oboje
chcieliśmy. Z obserwacji widzę też że skuteczne są tabletki hormonalne pod
warunkiem, że są wchłaniane przez organizm i brane systematycznie (o co
najtrudniej).Oczywiście każdy wybiera co mu pasuje ale im człowiek więcej wie o
różnych met tym lepiej.
Pozdrawiam Aga




Temat: owulacja - obawy - proszę o odpowiedź
Cykl prawidłowy ( to nie to samo co typowy) musi mieć owulację, śluz "płodny"
oraz druga część cyklu musi trwac minimum 10 dni.
Pierwsza część cyklu (nie połowa) zwana jest "miękką", bo może trwać tyle dni
ile ma chęci, (nawet do kilku miesięcy, chociaż zazwyczaj trwa około 14 dni), a
druga "twarda" trwa z reguły 12-16 dni (średnio 14).
Część "miękka" ma skłonność do wydłużania się. Pęcherzyk dojrzewa w swoim
rytmie, czesto rezygnuje z tej dziłalnosci, daje się zastapić bardziej
przedsiebiorczym kolegą. Najczęśtszą przyczna tego stanu rzeczy jest
niedożywienie, odchudzanie, brak snu i ogólnie niehigieniczny tryb życia. Po
prostu organizm kobiety "mówi sobie": "w takich warunkach odłozymy rozmnażanie
na swięty nigdy". Jesli już jednak doszło do jajeczkowania, to owo żelazne 14
dni może co najwyżej sie skrócuić. Ale tu już potrzeba wydarzeń drastycznych,
bardzo silnych stresów (bomby, wypadki samochodowe) . Wtedy organizm kobiety
mówi, bo oragnizm jest mądry i sam wie co trzeba robić " w takich warunkach,
nawet jesli doszło do poczęcia dziecka, nie dopuscimy do zagnieżdzenia w
macicy, to nie są warunki na rozmnażanie". U zarządza sie wczesniejsze
złusczenie błony śluzowej macicy. Ale to są sytuacje bardzo bardzo szczególne,
ostatni etap "wygaszania pieca". jednak czasem cialko zółte, które nadzoruje te
procesy z przyczyn natury wyższej, tzw. niedomogi lutealnej, nie wywiązuje sie
jak nalezy ze swych obowiązków. Hormonu, który powinno wydzielać jest za mało i
dochodzi systematycznie do wcześniejszej miesiączki. To jest utrudnienie do
zajciaw ciążę. A można to wykryc łatwo testem ptc. Uwaza się, ze do postawienia
diagnozy potrzeba około 6 takich wykresów. jak je sporzadzić szukaj na stronach
poświęconych naturalnemu planowaniu rodziny.
Z wykresów (jęsli są wiarygodnie sporzadzone) można wyczytac jeszcze wiele
innych rzeczy o płodności. Sa one wazna pomoca we wczesnej diagnostyce zaburzeń
płodności.

Co do 10 % - po prostu czasem bywa cykl bezowulacyjny lub własnie ze skrócona
faza ciałka żółtego. Pojedyncze takie zdarzenie o niczym nie swiadczy. Po
prostu ciałko zółte jest na urlopie.



Temat: Z deszczu pod rynnę
A ja się przyczepię do tego:
"niech nie będzie aborcji, a każde dziecko, choćby ciężko upośledzone, wśród
sentymentalnych sentencji i w atmosferze powszechnej aprobaty zostanie
przekazane z rąk dzielnej matki w ręce wspaniałej rodziny adopcyjnej. To już z
dwojga złego wolę LPR, która jest za zakazem - tak jak Wielowiejska - ale
przynajmniej nie zachwala świętych gruszek na wierzbie."
Pani Dunin, jak panią lubię, tak mnie pani wkurzyła!!
Naogladała sie pani Kochaj mnie i teraz głupoty pani pisze, az miło!
Nie mówię, ze pani W. ma w 100% racje, nie mówie, ze aborcja powinna być
zakazana. jeste, feministką i jestem na wolnym wyborem. Ale wolny wybór to też
możliwość urodzenia i oddania dziecka do adopcji w atmosferze pozbawionej
wrogościi kometarzy typu :"Jestem w stanie zrozumiec kobietę, która pod wpływem
silnego stresu dokonuje aborcji. Nie potrafię jednak zrozumieć kogoś, kto przez
9 miesięcy nosi dziecko, a następnie je oddaje."
a moze jest to osoba wioerząca, dla której aborcja jest grzechem? A moze jest to
osoba przestrzegajaca prawa, bo o ile pamiętam jak do tej pory aborcja z
przyczyn społercznych jest zabroniona? A moze jest to po prostu osoba, której
system wartości nie pozwala na przerwanie ciąży? To co z nią? Zmusić do aborcji,
czy zmusić do wychowywania dziecka? To jest wolność wyboru??
A, a dla pani Dunin oraz innych podobnie myślacych informacji: wiele osób
adoptuje dzieci chore, upośledzone, ba, nawet takie, które żyją z wyrokiem
śmierci! Ale dzieje sie to po cichu, bez świateł kamer i oklasków publiczności,
bez modulowanego głosu narratora/rki i na pewno bez atmosfery powszechnej
aprobaty, raczej wśród komentarzy typu : pocoście sobie państwo strtupa na głowe
wzięli?!
mam serdecznie dosyc tego, ze o adopcji wypowiadają sie publicznie, wymadrzaja
ludzie, którzy z adopcją mają tyle wspólnego co ja z porodem - słyszałam co to
jest, podobno boli, podobno ...




Temat: Lewe zwolnienia w ciazy
co rozumiecie przez lewe?
Już wiem, że następną ciąże spędzę na zwolnieniu, nawet jeśli będzie
przebiegała książkowo. Dostanę je profilaktycznie, mam za sobą poronienie i
ciążę, która przebiegała z licznymi komplikacjami zakończonymi dużo za wczesnym
porodem. Nie będzie to jednak lewe zwolnienie, ponieważ tak obciążony wywiad
jest podstawą do wystawienia L-4.

Podobnie lewych zwolnień nie biorą kobiety, które mają mdłości tak silne, że
przeszkadzające w normalnym funkcjonowaniu, którym pracodawcy nie są w stanie
zapewnić odpowiednich warunków pracy (a nieodpowiednimi warunkami pracy określa
się i szkodliwe opary, i zbyt długie godziny pracy, i pracę zmianową i nawet
duży stres), o typowych komplikacjach jak plamienia, skurcze, skracające się
szyjki nawet nie warto wspominać, bo to chyba oczywiste, że w takim wypadku
zwolnienie nie jest lewe.

Jeśli wykluczymy wszystkie powyższe co nam zostaje? Faktycznie lewe zwolnienia.
Czy chcecie powiedzieć, że moja koleżanka z pracy, której ciąża przebiegała
podręcznikowo, a ona sama tryskała energią, której szefostwo umożliwiono
wcześniejsze wyjścia i późniejsze przyjścia, której odjęto obowiązków i której
praca naprawdę nie była ciężka czy stresująca, a która wzięła sobie zwolnienie,
żeby pojechać na Mazury nie zachowała się jak oszustka?

I jeszcze jedno, wiem, że to nie do wszystkich, ale do części na pewno. Ilekroć
pojawi się wątek dotyczący przyjemności, które w ciąży nie są polecane (wino,
piwo, surowe mięso, niepasteryzowane sery pleśniowe, potwornie zadymione puby
etc) tylekroć odzywają się oburzone głosy, że ciąża to nie choroba, że macie
prawo do normalnego życia, że co ma być to będzie, że koleżanka nie przejmowała
się tymi głopotami i piwko sobie czasem walnęła, i winko, i tatarka, a dziecko
urodziło się zdrowe i nie dajmy się zwariować. Dlaczego przy okazji tego wątku
nie ma głosów "nie dajmy się zwariować, ciąża to nie choroba, nic się dziecku
nie stanie od posiedzenia za biurkiem"?



Temat: Lewe zwolnienia w ciazy
Umieściłam post w złym miejscu, więc ponownie wklejam:

Już wiem, że następną ciąże spędzę na zwolnieniu, nawet jeśli będzie
przebiegała książkowo. Dostanę je profilaktycznie, mam za sobą poronienie i
ciążę, która przebiegała z licznymi komplikacjami zakończonymi dużo za wczesnym
porodem. Nie będzie to jednak lewe zwolnienie, ponieważ tak obciążony wywiad
jest podstawą do wystawienia L-4.

Podobnie lewych zwolnień nie biorą kobiety, które mają mdłości tak silne, że
przeszkadzające w normalnym funkcjonowaniu, którym pracodawcy nie są w stanie
zapewnić odpowiednich warunków pracy (a nieodpowiednimi warunkami pracy określa
się i szkodliwe opary, i zbyt długie godziny pracy, i pracę zmianową i nawet
duży stres), o typowych komplikacjach jak plamienia, skurcze, skracające się
szyjki nawet nie warto wspominać, bo to chyba oczywiste, że w takim wypadku
zwolnienie nie jest lewe.

Jeśli wykluczymy wszystkie powyższe co nam zostaje? Faktycznie lewe zwolnienia.
Czy chcecie powiedzieć, że moja koleżanka z pracy, której ciąża przebiegała
podręcznikowo, a ona sama tryskała energią, której szefostwo umożliwiono
wcześniejsze wyjścia i późniejsze przyjścia, której odjęto obowiązków i której
praca naprawdę nie była ciężka czy stresująca, a która wzięła sobie zwolnienie,
żeby pojechać na Mazury nie zachowała się jak oszustka?

I jeszcze jedno, wiem, że to nie do wszystkich, ale do części na pewno. Ilekroć
pojawi się wątek dotyczący przyjemności, które w ciąży nie są polecane (wino,
piwo, surowe mięso, niepasteryzowane sery pleśniowe, potwornie zadymione puby
etc) tylekroć odzywają się oburzone głosy, że ciąża to nie choroba, że macie
prawo do normalnego życia, że co ma być to będzie, że koleżanka nie przejmowała
się tymi głopotami i piwko sobie czasem walnęła, i winko, i tatarka, a dziecko
urodziło się zdrowe i nie dajmy się zwariować. Dlaczego przy okazji tego wątku
nie ma głosów "nie dajmy się zwariować, ciąża to nie choroba, nic się dziecku
nie stanie od posiedzenia za biurkiem"?




Temat: nałóg nikotynowy a ciąża
nałóg nikotynowy a ciąża
Mam dylemat. Rozmawiałam z dwoma lekarzami i każdy mówi co innego. Chodzi
oczywiście o fajki. Od paru lat palę około 2 paczek fajek dziennie i pomimo
wileu wysiłów nie udało mi się rzucic ani ograniczyć. Ciąża (aktualnie 8
tydz.) zmotywowała mnie mocniej i udało mi się ograniczyć palenie o 75% czyli
do pół paczki dziennie.
Jeden lekarz mówi tak "natychmiast prosze przestac palic, ani jednego
papierosa więcej!" (zapytałam go, czy gdybym była alkoholiczką lub
narkomanka, powiedziałby równie beztrosko "to prosze przestać od dziś" -
ciekawa jestem czy rozumie słowo nałóg...)
Drugi lekarz powiedział tak "Jeżeli pani pali 2 paczki dziennie od paru lat i
rzuci pani palenie z dnia na dzień (jakims cudem) to moze to być zbyt duze
obciążenie dla organizmu, wprowadzi się w stan alarmowy i moze się to
skonczyć poronieniem. Rzucanie palenia przy takim nałogu z dnia na dzień - to
robota dla zdrowego i silnego człowieka a nie kobiety, która musi unikać
gwałtownych stanów emocjonalnych i fizycznych (glód nikotynowy i stres). Suma
sumarum, powiedział mi, że z dwojga złego lepiej, zebym ograniczyła tak jak
zrobiłam do pół paczki dziennie, po miesiącu, do 5 fajek dziennie i stopniowo
zmniejszała ta liczbę do zera, niż rzucała natychmiast fajki.

Ciekawa jestem, czy mialyście w ciąży podobny problem i co wam powiedział
lekarz. Których opinii lekarskich jest więcej?
Tylko błagam, nie piszcie mi, ze mam rzucić natychmiast palenie, bo gdybym
umiała, to na pewno bym to już dawno zrobiła. W ciąży spadł mi troszkę pociąg
do fajek i dlatego łatwiej znoszę to ograniczenie ale i tak chodzę jak
potłuczona, roztrzęsiona i nie mogę sie na niczym skupic, tylko myślę że chcę
mi się palić.

Nie prosze o morały, tylko o konkrety, czy macie jakieś dośwaidczenia w tym
względzie i który lekarz miał rację?????????



Temat: Po porodzie naturalnym
A ja czułam się wspaniale...
...po porodzie naturalnym. Fizycznie i psychicznie. I byłam tym zaskoczona.
Fizycznie:
- mam hemoroidy od lat, od czasu do czasu się "uaktywniają", głównie na skutek
wieczornego jedzenia, smaruję je clotrimazolem i pomaga, myślałam, że będzie
gorzej po porodzie - wcale nie bylo! Być może wynika to stąd, że II okres (faza
parcia) trwał tylko 20 minut.
- nie miałam większych problemów z wypróżnieniem, owszem - troszkę stresu, bo
to też rodzaj parcia, ale prędko sobie poradziłam.
- na szczęście rodziłam w szpitalu, gdzie nie nacina się rutynowo krocza, samo
troszkę pękło i prawie nie bolało potem, przez kilka pierwszych dni nie mogłam
siadać centralnie, tylko na jednym lub drugim półdupku
- bardzo źle się czułam przez ostatnie 2 miesiące ciąży, a po porodzie
- przestała mnie tak koszmarnie swędzieć skóra,
- mogłam się wreszcie ułożyć w pozycji embrionalnej albo na plecach i
dzięki temu nie bolały mnie uda ani plecy
- przestałam mieć zgagę i wzdęcia

Psychicznie:
- ulga! wreszcie skończyła się ciąża! i skończył się poród! hura, hura!!!
- zaskoczenie i radość: dziecko na rękach, spotkanie 3-go stopnia
- silne przekonanie: będzie dobrze, poradzę sobie
- przez następny miesiąc byłam w stanie lekkiej euforii poporodowej :)

Rodziłam bez znieczulenia, w wodzie, z mężem u boku, byłam dobrze traktowana
przez personel. Byłam przygotowana do porodu: w ciąży ćwiczyłam, dużo czytałam,
chodziłam na szkołę rodzenia, miałam sporą wiedzę i realistyczne oczekiwania.
Poza tym fatalnie znosiłam ciążę i nie mogłam się doczekać jej końca. Ale tak
do końca nie wiem, skąd ta euforia i dobre samopoczucie fizyczne.

Teraz o cesarce. Rozmawiałam z 2 dziewczynami, które rodziły i naturalnie (bez
znieczulenia) i przez CC, obie twierdzą, że poród naturalny jest lepszy!
Właśnie dolegliwości połogowe są gorsze po CC, przede wszystkim boli rana po
cięciu, trudno się ruszyć, a nawet kichnąć, nie mówiąc o karmieniu piersią.

Pozdrowionka



Temat: broszurka, watek roboczy
To ja dorzucam do ultoki z tego co mam zebrane, moze sie przyda do ostatecznej
wersji Badania sa wersja skrocona tego co jest tu na forum, mysle jednak ze
warto to rozszerzyc, choc z drugiej strony broszurka nie moze byc za dluga
sciskam
anka

Gdzie szukać pomocy:
W sieci:
· www.edziecko.com forum Poronienie oraz Chore dziecko, strata dziecka
· www.dziecko-info.com forum poronienie
· www.nasz-bocian.pl forum poronienie
Po stracie dziecka można też uzyskać pomoc psychologa w Fundacji Rodzić po
Ludzku Ul. Nowolipie 13/15, 00-150 Warszawa, tel. wsparcia: (0-22) 635-10-11,
www.rodzicpoludzku.pl

Najczęstsze przyczyny poronienia:
Choć przy bardzo wczesnej ciąży zwykle trudno jest jednoznacznie powiedzieć co
było przyczyną poronienia, to do najczęstszych powodów należą:
- wady rozwojowe zarodka
- choroby w pierwszym trymestrze (połączone z wysoką gorączką jak np.
grypa, bardzo groźne są też: toksoplamoza, różyczka, cytomegalia, listerioza
ponieważ mogą prowadzić do uszkodzenia rozwijającego się zarodka)
- niedobór porogesteronu (hormon odpowiadający za utrzymanie ciąży w
pierwszym trymestrze, jego brak wcześnie wykryty można wyregulować lekami)
- przyjmowanie silnych leków (np. przeciwbólowych) w okresie około
owulacyjnym i w pierwszym trymestrze (mogą prowadzić do uszkodzenia zarodka).
Także witamina A przyjmowana w nadmiarze powoduje uszkodzenie płodu.
- Podczas ciąży szkodliwe dla dziecka może być też picie w dużej ilości
ziół (tymianek, szałwia i dziurawiec malwa).

Badania jakie warto wykonać po poronieniu
- po pierwszym poronieniu należy zrobić OB. i morfologię, by sprawdzić
czy w organizmie kobiety nie ma stanu zapalnego
- warto zbadać: cytomegalię, różyczkę, toksoplazmozę i listeriozę
- badanie nasienia partnera – wiele poronień jest wynikiem złej jakości
nasienia
- zbadanie poziomu hormonów pozwala ustalić czy nie ma nadmiaru
prolaktyny (hormon wydzielany pod wpływem stresu, uniemożliwia zajście w ciążę)
oraz czy nie występuje niedobór progesteronu.
- po dwóch samoistnych poronieniach można wykonać bezpłatnie badanie
kariotypu. Jest to badanie genetyczne wykrywające nieprawidłowości
chromosomalne wykonywane z krwi obojga rodziców. Potrzebne skierowanie od
lekarza pierwszego kontaktu (z państwowej placówki służby zdrowia).




Temat: Poronienie - kiedy sie zaczyna?
Jestem juz po wszystkim
Drogie dziewczyny,

dziekuje za wszystkie odpowiedzi w tym watku.
W niedziele wieczorem pojechalam na izbe przyjec, i mimo ze mialam juz od 12
godz dosc silne skurcze szyjka jeszcze nie byla rozwarta, krwi nie bylo w ogole
- wiec odeslali mnie do domu, kazali przyjechac rano. W domu nie moglam juz
spac, skurcze staly sie jeszcze silniejsze, wszystko mnie bolalo, krwi pojawilo
sie tyle co kot naplakal. Stwierdzilam, ze nie mam juz sily i o 3 w nocy
wrocilam do szpitala i zlitowali sie nade mna i przyjeli mnie. Przynajmniej
troche w nocy spalam (mniej stresu w szpitalu o dziwo, w ogole lekarz i
pielegniarki wybitnie mile i kochane!). Zabieg zrobiono mi o 10 rano, z
lyzeczkowaniem. Choc szyjka wciaz jeszcze o tej porze nie byla do konca
otwarta! Jednak cieszylam sie jak diabli, bo bolesnosc skurczow nad ranem
przerastala juz moje oczekiwania i wytrzymalosc... ( Na poglebienie skurczow
i przyspieszenie tej akcji nie mozna bylo mi nic podac, bo choruje na astme i
jest to przeciwwskazaniem.

Najgorsze to przyszlo jednak potem... Po narkozie straszne wymioty, obolala
macica, potem zwijanie sie macicy. Takiego bolu jeszcze w zyciu nie przezylam,
mialam zimny pot na czole i mroczki przed oczami. Podali mi zastrzyk
przeciwbolowy, po ktorym znowu wymiotowalam... Ech... Ale dzis juz czuje sie
dobrze, stosunkowo

Wiecie, moje pierwsze poronienie bylo inne, latwiejsze, szybsze, mniej bolesne,
mimo ze ciaza byla o caly miesiac starsza.
Druga ciaza dala mi popalic Pytalam lekarza dlaczego tak bylo, powiedzial
ze tak, jak kazda ciaza jest inna, tak i poronienia przebiegaja roznie.

Przesylam usciski dla wszystkich,
Aga




Temat: prosba od redakcji
Bardzo chciałam mieć dzidziusia i od kilku miesięcy odczuwałam wyjątkowo silny
przypływ instynktu macierzyńskiego - wszystkie moje myśli, świadomie i
nieświadomie koncentrowały się wokół macierzyństwa.
Pewnego dnia trafiłam na ostry dyżur do szpitala z podejrzeniem o zapalenie
wyrostka robaczkowego i własnie wtedy, po raz pierwszy lekarz zapytał: "Może
jest pani w ciąży". Zaprzeczyłam, ale następnego dnia "dla świętego spokoju"
zrobiłam test ciążowy, który wyszedł pozytywnie.
Mam 27 lat, takich testów wykonałam już wiele.
Ponieważ przeżywałam wówczas bardzo stresujący i ciężki czas w pracy, w
pierwszej chwili pomyślałam: "O nie, jeszcze tego brakowało".
Usiadłam przy komputerze i zaczęłam pisać dziennik. Pomimo tego, że wcześniej
bardzo chciałam być w ciąży, a ciągle ją z partnerem odkładaliśmy, w pierwszej
chwili pomyślałam o tym, ile rzeczy mnie teraz ominie. Planowałam wyjechać
wiosną na miesięczny kurs językowy, a w najbliższej przyszłości chciałam
ponownie pojechać do Indii. I w pierwszej chwili pomyślałam, że tracę to
bezpowrotnie.
Radość wymieniała się miejscami z niepewnością i żalem za tym "co będzie
utracone". Raz byłam bardzo szczęśliwa, po chwili martwiłam się tym, co będzie.
Wszystko się zmieniło, kiedy o dziecku powiedziałam mojemu długoletniemu (6
lat razem) partnerowi. Niestety nie chciałam czekać i zadzwoniłam do niego,
kiedy był w zagranicznej delegacji. Pomimo moich obaw, jego reakcja była
entuzjastyczna, bardzo się ucieszył i po powrocie stał się dla mnie tysiąc
razy bardziej kochany niż wcześniej.
Dziś wiem, że najbardziej odpowiedni moment na dziecko jest wtedy, gdy związek
przeżywa rozkwit, kiedy kocha się drugą osobę najmocniej i najbardziej
świadomie.
Pozdrawiam serdecznie,
Eliza

P.S. Pani Justyno, Pani pierwszą książkę "Bez stresu z dziećmi" przeczytałam
BARDZO dawno temu, kiedy byłam jeszcze nastolatką (było to chyba jedno z
pierwszych wydań Jacka Santorskiego z 1993 r), a teraz odkurzyłam jej pożółkłe
kartki i z przyjemnością wracam do mądrych rad w niej zawartych - dziękuję.




Temat: jestem okropna - nerwy a ciąża
witaj,
mialam dokladnie to samo, z reszta caly czas lapie sie na tym, ze musze sie
bardzo mocno starac zeby znow nie dostac ataku histerii. Tez mialam ciaze
zagrozona, bralam duphaston, lezalam w szpitalu, pozniej przeprowadzka,
mieszkanie u tesciow bla, bla. W kazdym razie zle sie to odbilo na mojej
psychice i dostawalam cholery!Klocilam sie z moim facetem, robilam sceny przy
ludziach, wrzeszczalam plakalam, wydawalo mi sie ze wszyscy sa przeciwko mnie i
myslalam, ze umre. Gin przypisal mi relanium bardzo mala dawke na uspokojenie,
powiedzial, ze lepiej wziac raz na jakis czas tabletke niz w ten sposob nerwowo
wykanczac dzidziusia. Wzielam raz tylko 1 tabletke, kiedy juz naprawde nie
moglam wytrzymac. Wiecej nie wezme, ze wzgledu na skutki uboczne, ktore moga
zle wplynac na dzidzie. Moj sposob na pozbycie sie stresu to praca nad soba.
Wiem jak to brzmi i wiem ze moze wydac Ci sie niedorzeczne, ale mnie pomoglo.
Wtedy gdy napada Cie zly nastroj wez kapiel, pojdz na spacer, poczytaj ksiazke,
uciekaj od ludzi, bo oni jeszcze bardziej dzialaja na nerwy. Jak Ci przejdzie
przytul sie do meza, to Cie tez odstresuje.I duzo mysl o dziecku, chodz po
sklepach, mysl jak to bedzie jak sie urodzi, jak wezmiesz na rece swoja
kruszynke i jak jej usmiech rozjasni Ci caly swiat.Moj lekarz mowi, ze kazda z
nas ma takie skoki, ale to kwestia ogromnych zmian jakie sie dzieja w naszych
organizmach, jedne z nas maja silniejsze objawy drugie mnie silne, ale jest to
kwestia do przetrzymania. Pomysl, jeszcze 3 miesiace i juz bedzie na swiecie
Twoja kruszynka, a Ty pozbedziesz sie histerii i zlego samopoczucie. Sory, ze
sie tak rozpisalam, ale sama to przechodzilam(mama nadzieje, ze to juz koniec)i
wiem co przezywasz. Sciskam Ciebie i zycze wytrwalosci i poglasazcz ode mnie
dzidziunia.
Agata i Zuzia w brzuszku



Temat: Pytanie do starszych mam?
Ja jestem mama przed trzydziestką, ale moja mama urodzila moją mlodsza siostre
jak miala 34 lata i schudla jakos od razu. obie po karmieniu stracilysmy
piersi, ale ostatnio na innym forum znalazlam masaze na piersi od kobiety,
ktora jest pod 40 i ma 3 dzieci, potem inne forumowiczki zachwycone pisaly, ze
to dziala. ja dopiero zaczelam, mama i siostra tez, ale brzmi to bardzo
przekonywująco .
MOja mama wciaz jest szczupla i zgrabna, rusza sie jakos nie szalenczo, rano
robi sobie gimnastyke i jest kobieta aktywna z natury. Odzywiamy sie wszystkie
raczej zdrowo, na pewno ponad przeciętną zdrowo , odnoszę wrażenie, bywając u
innych.
mamy zdrowe nawyki zywieniowe (dla tych, ktorzy kojarzą moje inne posty- moja
mama nie jest wegetarianką ).
Ja wierze, ze duzo zalezy od podejscia. ja osobiscie zalozylam sobie, ze po
ciazy schudne szybko i nie dopuszczalam do siebie innej mysli. A moja mama po
prostu nie miala chyba czasu sie o to martwic, bo pochalaniala ja wtedy duzo
innych spraw...mysle, ze jesli kobieta czuje sie dobrze ze soba przed ciaza, to
potem latwo jej zrzucic"mimochodem". Bo jej poczucie atrakcyjnosci jest silne.

Ale mąż, ktorego reakcja nie jest dla nas oczywistoscia moze budzic duze obawy.
Rozumiem twoj stres doskonale. Skoro jednak zostal z Toba po pierwszym ...
Widocznei lączy Was cos wiecej niz twoje spelnianie norm wygladu -moze
spelniasz wystarczajaco duzo innych norm, a moze on Ci ich wcale nie wyzncza,
tylko sama to robisz? nie sugeruje odpowiedzi. bywa bardzo roznie.

Ale jesli nie ma innych przeszkod, to polecam wlasnie "zalozenie " sobie
okreslonego efektu. sprawdza sie nialeznie od sytuacji i kalibru owego
zalozenia. Mysle, ze to chodzi o to, ze czlowek otwiera sie na mozliwosci,
ktorych nie widzi, jesli sie boi, ze mu nie wyjdzie...




Temat: Skurcze macicy w 5 miesiącu?
1,5 tyg. temu wyladowalam u lekarzy z silnym bolem podbrzusza. Ogladalo mnie 3
specjalistow, wlacznie z chirurgiem, by wykluczyc zapalenie wyrostka..
Bylam wowczas w 16 tyg. ciazy, a to juz drugi przypadek, podobny mialam 4 tyg.
wczesniej. powod? przepracowanie - za duzo stresu i biegania.

Pracuje w PR miedzynarodowej korporacji.

Za pierwszym razem lekarz nie chcial mi dac l4 twierdzac, ze nie ma podstaw
medycznych, zapytalam o psychiczne i krzywiac sie dal mi 4 dni.

Za drugim lekarz twierdzil, ze w zasadzie wszystko w porzadku, chociaz bole mam
dwojakiego rodzaju - klujace w okolicach pachwiny (ktore nie powinny mnie
niepokoic) i podobne do silnych bolow miesiaczkowych. Te drugie jak sie
pojawiaja, jesli ida w parze z rozwieraniem sie (?) szyjki macicy, moga
prowadzic do wrecz dramatycznych nastepstw. Jak sie pojawia mam brac no-spe i
lezec. O L4 przemilczeli.

Poniewaz bole drugiego rodzaju nie ustepowaly 3 dzien, lekarz kazal brac
regularnie no-spe i magnez. Jesli nie przejdzie, pojawic sie na izbie przyjec w
szpitalu. Nastepstwa? tydzien lezenia pod kroplowka magnezowa. Nie,dziekuje. Na
szczescie bole przeszly, z no-spa nie przesadzalam, ale biore stale dodatkowo
magnez.

W pracy czesc osob na mnie wyjechala z pretensjami ze w ogole pojawilam sie po
swietach w pracy, zamiast wymusic na lekarzu zwolnienie. szczegolnie ze w mojej
sytuacji jeden szef ostrzega mnie rpzed drugim, ze ten bedzi sie odgrywal na
ludziach na ktorych wie, ze moze, ze wzgledu na swa przewage - m.in. na mnie.
Bylismy na poczatku roku w ostrym konflikcie. Ustabilizowalo sie, ale malo nie
zrezygnowalam z pracy przez niego.

Mam srednia od tego czasu motywacje

Z jednej strony wszyscy mowia - dobro dziecka najwazniejsze, nie mozna sie
eksploatowac, trzeba sie oszczedzac, odpoczywac, niestresowac..
z drugiej strony - latwo powiedziec...

czasem jestem zmeczona ta sytuacja, a organizm w momencie przesilenia, sam
sie "broni", boje sie tylko o konsekwencje takiej obrony...i nie wiem jakie
rozwiazanie jest najlepsze w takiej sytuacji




Temat: Poradźcie, ponieważ to trudna decyzja...
Ja na twoim miejscu rodziłabym tylko przez cc. Ułożenie pośladkowe dziecka
owinięcie pępowiną to pierwsze podstawowe przesłanki do tego żeby rozwiązanie
było przez cc. Drugi ważny powód to twoje rozchodzące się spojenie.

Ja tez bardzo chciałam urodzić sama i nawet do głowy mi nie przyszło , że urodzę
przez cc. Moje dziecko przez lekarza prowadzącego było wyliczone co do 100gram.
Jak wylądowałam po terminie na patologii to wymierzyli mi dziecko kilo mniejsze.
Pomimo silnych skurczy lekarze nie wpadli na to , że niestety nie dam rady sama
urodzić dziecka. Przez 6 dni ganiali mnie po szpitalu bo "chodzenie przyśpiesza
poród" a skończyli wszystko 24godzinną indukcją porodu(przebicie pęcherza i
oksytocyna) i cc po wielkiej awanturze mojej teściowej i męża. Dziecko urodziło
sie w 15!!! dobie po terminie z wagą 4300 i długie 57. Było wyziębione po tak
długiej indukcji i lezało w inkubatorze a ja nieprzytomna 2 dni. Gdyby wcześniej
jakis konował dopatrzył się tego , że nie mam warunków na poród sn to poród
wspominałabym milej.

Ty masz możliwość wyboru . Nie narażaj na stres siebie i dziecka.

Po 38 tygodniu ciąza jest donoszona i poród może nastąpić w każdej chwili (nawet
cc). W tym momencie dziecko jest na tyle rozwinięte, że poradzi sobie bez
problemu a w razie jakich kolwiek malutkich problemików to lekarze też szybko
mogą pomóc dziecku. Poza tym lekarze wyjmujac dziecko mają większa kontrolę nad
tym co się z nim dzieje niż w czasie porodu sn.

Dochodzenie do siebie po cc to indywidualna sprawa. Ważne jakie Ty będziesz
miała do tego podejście. Ja cieszę się , że nie jestem nacięta i zszywana w
srodku. Drugi poród nawet opłacę żeby tylko mieć cc.




Temat: etyka zawodowa wróżki
comma napisała:

> Znam pewnego tarocistę, który opowiadał mi, że raz zdarzyło mu się widzieć
> zapowiedź śmierci w kartach osoby, której wróżył. Nie powiedział tego, a ta
> osoba zginęła niedługo potem tragiczną śmiercią. Mówił, że ma potworne wyrzuty
> sumienia. Oczywiście nie chcę rozstrzygać, czy zrobił dobrze, czy źle. Mnie
> dawno temu wróżka przepowiedziała potencjalnie śmiertelny wypadek mojego
> dziecka - pisałam już o tym na forum. Zaleciła mi też jednak sposób ochrony, z
> którego skorzystałam i nic się nie stało. Tego też nie chcę komentować. Ja
> sama - choć bardzo niechętnie wróżę innym, raz zostałam ubłagana przez
> koleżankę będącą na życiowym zakręcie. Tak fatalnych kart nie widziałam nigdy
> wcześniej, ani nigdy później. Dosłownie odebrało mi mowę, nie wiedziałam jak z
> tego wybrnąć. Ona oczywiście zauważyła moją reakcję i prosiła, bym niczego nie
> ukrywała. Wybrnęłam z opresji mówiąc, że czasem na rozkład rzutuje bardzo silne
>
> psychiczne nastawienie wróżącego, że musi zmienić nastawienie do problemu itp.
> Przekazałam jej to, co zobaczyłam, w możliwie delikatnej formie i stale
> podkreślając, że tak naprawdę wiele zależy od niej samej, bo to tylko jedna z
> dróg, na którą wcale nie musi wstąpić. Później okazało się, że wiele złych
> przepowiedni się sprawdziło, ale do najgorszego nie doszło. Ja zresztą po tym
> incydencie bardzo, bardzo długo nie odważyłam się wróżyć komukolwiek.

Niestety, czasem widzi sie w kartach to, czego nie chce się widzieć.
Jesli np. widzę, że kobieta w ciąży poroni, nigdy nie mówię jej, że tak bedzie, bo sama tego nie wiem na pewno. Proszę tylko, by oszczędzała się, nie forsowała, unikała stresów, ona wtedy rozumie, że nalezy byc szczególnie ostrożnym. Często bywa tak, że po prostu pewnych spraw nie da sie uniknąć, ja jednak uważam, że nalezy zawsze ostrzegać, lepsze strachy na lachy niż wyrzuty sumienia. Ale szczerze mówiąc nie ma reguły. Nieraz sam tarocista ma spore watpliwości na temat tego typu przekazu.
Co do nastawienia spychicznego... Może nie tyle wróżącego co osoby , której się wróży. Z mojego doświadczenia wynika, że negatywne energie często rzutują na prognozę, wtedy szukam dróg wyjścia i staram się znaleźć consensus całej sytuacji.




Temat: wielki znak zapytania??
Z pewnością żadna z nas nie powie Ci co masz robić, może tylko doradzić....wiem
co czujesz...ja też mam wyrok do końca roku i modle się żeby tylko do końca
roku...
Z czekaniem po poronieniu jest róznie, lekarze też mają rózne na ten temat
zdania: jedni pozwalają po 3 miesiącach, inni radza zaczekać pół roku - nie
koniecznie ze względów medycznych tylko psychicznych.
Z jednej strony warto byłoby zaczekać... A jak znowu coś się stanie to będziesz
żałowała, że nie poczekałaś, może psychika jeszcze faktycznie nie dzoszła do
siebie i nie jest gotowa na kolejnądawkę strsu- bo przecieżciąża w naszym
przypadku to chcąć niechcąc dla nas stres...Poza tym organizm musi być silny a
nie wiadomo czy już doszedł do sił witalnych i nie mówię tu tylko o psychice.
Z drugiej jednak strony....wiem na własnym doświadczeniu,że im dłużej czekasz
tym psychicznie gorzej ...i robi się błędne koło. Niby jest to czas na zebranie
sił a my czekając jeszcze je tracimy....wiem co to znaczy bo sama to przeżywam.
Reasumując....może poczekaj jeszcze troszke, nie mówię że koniecznie aż do
końca roku...zobaczysz jak będziesz się psychicznie czuła...czy strach będzie
paraliżujący....czy na odwrót...Ja uważam,że wtedy powinnysmy się zacząc
starać, kiedy damy radę na tyle poradzićsobie z tym strachem, że zaczniemy
myśleć pozytywnie o ciąży - bo bez tego to nieda rady żyć spokojnie.
Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie: jak bardzo się boisz i wsłuchać w twoje
serce. Jeśli naprawdę pragniesz z całego serca już zajść to nie ma też sensu
się męczyć....ja niemam wyboru musze czekać...ale gdybym miała- od razu
zaszłabym bez względu na potworny strach. A dlaczego?-bo gorzej dla mnie
psychicznie jak czekam i czekam...



Temat: tyle we mnie skrajnych emocji...
tyle we mnie skrajnych emocji...
zaczęłam się zastanawiać czy ze mna aby wszystko w porządku. Całą ciążę
przeszłam zupełnie normalnie, tzn. obyło sie bez większych lęków, obaw,
stresów a teraz na dosłownie kilka dni przed finałem jestem skołowana
maksymalnie i albo się nie mogę doczekać albo zupełnie odwrotnie - jestem
przekonana, że sobie w ogóle nie dam rady.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że każde z tych odczuć są
nieprawdopodobnie silne. jak mam falę pozytywna, to aż się sama do siebie
śmieję na myśl o moim Maluszku. Wtedy kolejny raz oglądam Jego ciuszki, bawię
sie z Nim stukając w brzuch, mówię do Niego...I myślę wtedy, że dam sobie
radę, że Jaś da mi jeszcze większą motywacje do życia, do działania, do
realizowania siebie i wszystkich wielkich planów jakie ciągle się rodza w
mojej głowie. I jakos tak fajnie się czuję jak mój mąż mówi, że nie może się
doczekać kiedy będziemy juz wszyscy razem, we trójkę...
A potem przychodzi dół. Taki totalny i do końca. Wpadam w panikę, płaczę i
jednocześnie mam potworne wyrzuty sumienia... I wtedy myślę, że dziecko
będzie miało dziecko (mimo że mam 29 lat...), że wzięlam odpowiedzialność za
nowe życie, chociaz moje jest jakieś takie chaotyczne, że może ja nawet nie
będę potrafiła Go pokochać... I jeszcze strach przed porodem, czy dam sobie
rade, czy będę silna i świadoma tego co się dzieje, czy..., czy..., czy...
Jestem skołowana. Może to hormony, zwykła chemia. Może. W każdym razie to co
się ze mna dzieje jest dla mnie koszmarne, bo doświadczam nowego zjawiska -
że wciąz nie znam siebie do końca, że wciąż sama siebie zaskakuję. Źle mi z
tym.
Gdy czytam Wasze listy, to mam wrażenie, że ja jedna jestem taka. Od Was bije
radość oczekiwania, a ja juz czuję się wyrodną matką.




Temat: nerwica lękowa a serce
nerwica lękowa a serce
Witam wszystkich,
Już kiedyś pisałam na tym forum ale widzę, że się tu ożywiło więc jeszcze raz o sobie. Bardzo chciałabym mieć kontakt z osobami z podobnymi problemami. Nerwice właściwie mam od dziecka ale naprawde silną od 7 lat, w tym od 4 lat obsesję zawałową. Mam 27 lat i 2-letnią córeczkę. Moja nerwica skupia sie właściwie tylko wokół serca. 4 lata temu pojawiły się skurcze dodatkowe, takie silne uderzenia pod gardło, chwilowy zanik głosu i jak gdyby przewracanie w klatce piersiowej. POczątkowo kilka razy dziennie, potem częściej.Były okresy lepsze, kiedy nie myślałam o sercu, o dziwo w ciąży rzadko miałam skurcze dodatkowe za to mączyłam się z bardzo wysokim tętnem a lekarz kardiolog odmówił mi wtedy leków. Od roku znowu katorga, nakręcanie się, obserwowanie swojego ciała itd. Przez dwa miesiące brałam propranolol bardzo malutkie dawki ale po jakimś czasie skurcze stały się rzadkie. Teraz biorę doraźnie ale chyba znowu zacznę, wracam do pracy, jestem nauczycielem a praca dla mnie równa się stres.
Leków przeciwlękowych i antydepresantów nie mogę brać bo starsznie podwyższają mi prolaktynę, w konsekwencji przestaję miesiączkować. Jestem ewenementem dla lekarzy a tak bym chciała sobie ulżyć. Od 6 miesięcy chodze na psychoterapię, wcześniej tez próbowałam ale sami wiecie jak ciężko o dobrego psychologa. Jednak nic sie nie zmienia. Wiem co mogło wpłyną na moją psychikę ale nie wiem co z tą wiedzą zrobić. Ostatnio jest okropnie, od rana do wieczora lęk, codziennie budze się z bólem lewej ręki, niby sie przyzwyczaiłam ale zawsze się niepokoje. Bardzo źle śpię, nie moge słyszeć o żadnych zawałach, bo odrazu ogarnia mnie lęk. Tak bym chciała mieć jakieś zawroty głowy,wmawiać sobie tętniaka biegunki, wrzody. Znam osoby z nerwicą dla których serce nie istnieje. Niesamowite. Mam świadomość, że moje objawy nerwicy sa szkodliwe, cały czas o tym myślę,że sobie życie rujnuje. TYlko ten propranolol mnie ratuje. Czytając tu niektóre wątki natknęłam się na osoby z podobnym problemem. Proszę, odezwijcie się, powiedzcie jak sobie radzicie. DOdam, że piszę na stałe na forum "Stresowe mamy" ale jestem jedyna z takim typem nerwicy, co mnie dodatkowo przytłacza.
POzdrowienia




Temat: Porod kleszczowy przy zoo jak czesto?? Mialyscie??
To było odręcznie (ściślej komputerowo) napisane jedno zdanie, iż nie wyrażam
zgody na urzycie w czasie akcji porodowej narzędzi chirurgicznych typu kleszcze
położnicze czy vacum. To oświadczenie razem z opisem mojej wady wzroku miał
zobaczyc lekarz prowadzący poród (lekarz w izbie przyjęć nie był tym
zainteresowany), ale - jak już pisałam - nie zdążył. Znajoma napisała, że nie
wyraża zgody na wykonanie nacięcia krocza i nie zrobili (nie wiem czy bylo
warto przy 1szym porodzie, bo krocze pękło aż do odbytu, ale miała wybór).
Wstyd się przyznać, ale nie wiem czy podpisałam takową zgodę. Miałam już tak
silne bóle, że dużo bylam w stanie podpisać, właściwie wszystko, byle by już
nie bolało ;-))

Dr Stoińskiego uważam za bardzo dobrego fachowca i polecam go swoim koleżankom.
Tyle, że z pewnością nie da się przeforsować cc jeśli nie ma 100%owych wskazań,
a te jego zdaniem (mam wrazenie) nie występuja.

Każdy lakarz MUSI uszanowac Twoją decyzję.

Napisałam, że wolą kleszcze, bo rozmawiałam na ten temat z kilkoma lekarzami i
wszyscy twierdzili ze kleszcze lepsze i nie chcieli sie zgodzic na cc (lekarka
z Polnej od razu sie zgodzila, ale ja na Polnej za nic nie chcialam rodzic).
Mysle, ze to nie jest kwestia finansowa, moze statystyki, z których ich
rozliczają? Moze fakt, ze to mimo wszystko operacja i mozliwe powikłania? Nie
wiem. Na pewno łatwiej jest odebrac poród sn, zwlaszcza jak przebiega
prawidłowo i bez komplikacji i odbiera go polożna a on tylko wpada na minutke
sprawdzic "jak leci" ;-)

Troche się nagadałam z lekarzami nt. porodu, bo 1szy mialam traumatyczny,
straszny, straszliwy i teraz przez prawie całą ciąże miałam straszliwy stres z
tym zwiazany.

Pozdrawiam falo... Trzymaj sie cieplutko.



Temat: Czy tak to powinno wyglądać ?
Wiesz, wydaje mi się, że teraz dociekanie prawdy mogłoby tylko narazić Twoją
szwagierkę na dodatkowy stres i zgryzotę, bo już nic nie można zrobić. Choć dla
nas wszystkich jest to jakś przestroga, bo z tego co słyszałam takie
traktowanie przez "służbę zdrowia" nie jest odosobnione. Choć są i chwalebne
wyjątki.
Napiszę Ci tylko, jak było u mnie. Do szpitala trafiłam już z bardzo silnym
krwotokiem, właściwie, to wiedziałam, że jest już po wszystkim, ale wszyscy w
szpitalu - począwszy od izby przyjęć, po lekarzy na oddziale mówili, że trzeba
jeszcze sprawdzić, bo zdarza się, że i pomimo krwotoku można ciążę uratować.
Najpierw miałam badanie na fotelu (bardzo delikatne), gdzie lekarz stwierdził
tylko krwotok, potem zaraz USG, w trakcie którego okazało się, że niestety nie
widać już pęcherzyka ciążowego i trzeba będzie zrobić zabieg. W zasadzie nie
miałabym się do czego przyczepić poza tym, że musiałam dość długo czekać na
lekarza na oddziale (gdyby dało się jeszcze coś uratować taka opieszałość na
pewno nie działałaby na plus).
Tak więc szwagierka ma chyba uzasadnione poczucie krzywdy, że nie zaopiekowano
się nią właściwie. Niestety często słyszy się, że personel medyczny często
traktuje takie przypadki rutynowo i co tu dużo mówić - bezdusznie. Ale
podkreślam - nie zawsze tak jest. Myślę, że ona nie powinna tego już teraz
drążyć, bo to tylko pogłębia jej ból, a tak jak napisałam - jest to jakaś nauka
dla niej i dla nas na przyszłość (w razie czego dobrze byłoby, gdyby w szpitalu
towarzyszył ktoś bliski, przytomny, kto nie dopuści do tego, by zlekceważono
pacjentkę) - oby się to nie powtórzyło.
pozdrawiam




Temat: To niesprawiedliwe...
Ja też uważam, że to niesprawiedliwe... Bardzo chciałam karmić piersią, całą
ciążę sobie to wyobrażałam i cieszyłam się na tą myśl. Wydawało mi się, że to
taki symbol macierzyństwa - dziecko przy piersi, patrzące w oczy mamie. Że
dzięki temu stworzę lepszą więź z moją córką. I wydawało mi się to takie
proste... Tymbardziej, że moja przyjaciółka, na moich oczach niemalże, bez
żadnych problemów, wykarmiła piersią dwoje dzieci, a pokarmu miała od pierwszej
doby (oba porody przez cc) tyle, że dokarmiała jeszcze swoim pokarmem dwoje
innych dzieci w szpitalu. Więc myślałam, że ja też tak będę miała. Ale
rzeczywistość okazała się inna. W moim przypadku potwierdziło się, że stres
zabija laktację (pobyt w szpitalu przez tydzień z dwutygodniowym dzieckiem,
które zakażone gronkowcem, musiało przejść zabieg w narkozie, a potem tydzień
bardzo silnego antybiotyku, po którym córka była w takim stanie, że nawet nie
chce mi się o tym pisać...). A po drugie dziecko tak osłabione, że odmówiło
ssania... Tylko butelka została. Teraz jest i na butelce i na piersi, której
nie potrafi dobrze ssać (lubi gdy pierś jest pełna, bo wtedy samo leci, jak
trzeba się trochę pomęczyć to jest wrzask) ale mnie już nie udało się odbudować
laktacji, tak by jej starczyło pokarmu. Też bym się chętnie z Tobą zamieniła...
I fakt, dookoła ludzie pytają "Ale karmisz piersią oczywiście?". A mnie szlag
trafia... Pediatra też nie przyjęła moich tłumaczeń do wiadomości, uznając, że
za leniwa jestem na to, by odbudować laktację i nauczyć córkę prawidłowego
ssania. Poszłam do innej lekarki, która na szczęście jest młoda, niedawno
odchowała swoje dziecko i sama karmiła butelką, więc się nie czepia... Ale i
tak presja otoczenia mnie wykańcza...
Choć nie ukrywam, sympatyczne są noce - moje dziecko (6 tyg.) śpi 7 godzin bez
przerwy... :)
Pozdrawiam
Asia



Temat: 38 tc i 2130g???
Czesc Jestem lekarka w 36/37 tyg.Moja ciaza takze jest zagrozona. W 30 tyg
dzidzia wazyła 1200g, stwierdzono hipotrofie asymetryczna, bo główka
odpowiadała wiekowi ciazowemu, reszta spozniona.Miałam silne skurcze, i duze
krwawienie, przez to czesc łozyska jest niewydolna, wówczas był to 2/3 stopien.
Od tamtej pory leze na lewym boku(najlepszy przepływ przez łozysko), poczatkowo
w szpitalu, teraz w domu.Dzidzia troche wyrównała straty. Obecnie wg usg wazy
2400g, ale łozysko ma juz stopien 3b, czyli do konca nie donosze bo wczesniej
przestanie działac.Poczatkowo umierałam z niepokoju, ale to prawidłowemu
wzrostowi dzidzi nie słuzy, bo przenika do niej za duzo hormonow stresu.Jak
przekroczyła 2kg naprawde mi ulzylo, bo ryzyko powaznych powikłan np krwotokow
do oun jest teraz znacznie mniejsze. Od 3 tyg zaczeła mi sie rozwierac szyjka,
ale dzidzia sie trzyma. Ostatnio przybywała po 200g tygodniowo. Co do usg to
owszem myli sie , srednia błedu +/- 10% masy wyliczonej. Zalezy to tez od
lekarza wykonujacego usg, jego umiejetnosci oraz przezwyczajen, kazdy mierzy
troche inaczej.Chodze do 3 lekarzy na usg (bo oni przyjmuja w przychodni
bezpłatnie) i czasami wychodza rozne dziwnosci wynikajace z błedu pomiaru np.
głowka nie rosnie lub brzuszek sie zmniejsza, ale zazwyczaj juz w nastepnym usg
wszystko ok. Trzeba miec na uwadze bład pomiaru i to ze dzidzia raz sie skuli
wtedy obwód brzuszka wiekszy, raz wyciagnie wtedy mniejszy.
Rozumiem jednak niepokoj ja tez sie martwie.
Musimy pamietac ze do roku dzidzi wyrownuja niedobory urodzeniowe. Czasami tez
data porodu jest zle wyznaczona bo miesiaczka nie jest najdokładniejszym
wskaznikiem.Dopuki pracuje lozysko i dzidzia jest w brzeszku to rosnie. To taka
optymistyczna mysl na koniec.




Temat: jak to jest z genami
Ha!! czekałam kto zacznie ten temat po mailu Ewy..
Gosia, jak masz ochotę sobie dołożyć na miłe rozpoczęcie tygodnia, to nie
poprzestawaj na wnukach. pomysl o tych wszystkich przyszłych pokoleniach które
będą cierpieć dlatego że coś (kto wie co?) zrobiłaś nie tak w ciąży.... zastepy
pra-pra wnuków z rozszczepami: prawostronny, lewostronny, obustronny. i na
nowo..
a tak, porzucając te głupie czarne żarty (choć też przeszłam przez fazę
zadręczania. znalazłam sobie nawet winnego: kilka piw wypitych przeze mnie,
nieodpowiedzialną matkę w ciąży), z tego co udało mi się dowiedzieć to
rozszczep jest wadą wielogenową, tzn nie ma jednego konkretnego genu który
kiedy jest zrypany to dziecko ma rozszczep a gdy jest w porządku to nic się nie
dzieje.. może być tak, że jest pewna uśpiona "skłonność" do rozszczepu, która
ujawnia się pod wpływem czynników środowiskowych (tu znowu dowalę sobie tymi
piwami). a bywa i tak, że nie wiadomo skąd pojawia się rozszczep. może za ileś
lat bedzie jakaś lepsza odpowiedź, gdy medycyna i genetyka pójdą do przodu.
Pani prof mówiła mi o badaniach na szczurach, którym podawano jakiś hormon
pojawiający się podczas silnego stresu (bynajmniej nie adrenalina) który
powoduje rozszczep u szczurów. w zależności od momentu ciąży "robi się"
rozszczep wargi albo podniebienia..
Ja zrobiłam dochodzenie w mojej rodzinie: siostra mojego dziadka miała bardzo
rzadki rozszczep wargi: obustronny, polegający na tym że rozszczepiony był sam
mięsień okrężny a skóra była cała - jak określa to moja babcia, która ze
względu na dużą różnicę wieku między swoją szwagierką a dziadkiem, znała ją od
maleńkości - ciocia miała takie "coś jak znaczek" nad wargą. idąc dalej tym
tropem dowiedziałam się że kolejna siostra tego samego dziadka urodziła córkę z
rozszczepem wargi i podniebienia a ta z kolei dwóch synów z których jeden miał
rozszczep a drugi nie... dlatego nie uwierzę, że tego się nie dziedziczy lub że
jest to bardzo niewielkie prawdopodobieństwo.. zrobiłam nawet drzewo
genealogiczne rodziny dziadka (doszłam do 1621 roku) i okazało się że to nie
on "był winny" tylko raczej strona jego matki - z zachowanych zdjęć widać że
mają dziwne nosy i "coś" z tymi górnymi wargami - napewno nie zwykły rozszczep,
ale coś się tam dzieje.. dotarłam do opracowań jakiejś czeskiej profesorki
badającej dziedziczenie rozszczepów (namiary na wyniki badań w jęz. angielskim
poniżej) która pokazuje zależność w dziedziczeniu od płci i typu rozszczepu.
myślę, że podobnych badań jest sporo. Rozmawiałam też z moją przyjaciółką
której ciotka ma rozszczep: u niej znowu siostra dziadka zmarła we wczesnym
niemowlęctwie bo miała obustronny rozszczep i poprostu nie potrafili jej
nakarmić. to okropne.
myslę, że kiedyś (100 - 150) lat temu takich przypadków było więcej i o tym
poprostu się nie mówiło - dzieci umierały wkrótce po urodzeniu i mało kto dożył
z rozszczepem do wieku dojrzałego. a jeśli nawet mu się udało to robiono z
niego półglówka: niewyraźna mowa, inny wygląd, kompleksy powodujące zamykanie
się takiej osoby w sobie. swoją drogą pani prof opowiadała mi że istnieją
doktoraty z końca lat 60-tych w których lekarze udowadniali badaniami że dzieci
z rozszczepem są niedorozwinięte umysłowo. kto jest za tym żeby im odebrać
doktorat ręka do góry! pomyślcie że na tych lekarzy można jeszcze trafić!!!
brrrrrr...
a tak do rzeczy: nie ważne dlaczego, nie ma co się nad tym zastanawiać, bo
niczego to nie zmieni. nie ma co szukać winnych, bo oni też są niewinni. trzeba
się cieszyć, że nasze dzieci urodziły się teraz, kiedy wiadomo co z tym zrobić
i nikt nie wpakuje ich do szufladki z upośledzonymi. są gorsze wady niż
rozszczep. a i tak jak kiedyś będę w trzeciej ciąży, a mam nadzieję że będę, to
pójdę na USG w 12 tyg do dr Roszkowskiego, bo będę chciała jak najszybciej
wiedzieć czy jest rozszczep czy nie ma. mam nadzieję, że do czasu gdy moja
Lenka będzie mieć własne dzieci, wymyślą jakiś sposób na zminimalizowanie
pojawienia się rozszczepu. ja bardzo wierzę w kwas foliowy (którego zresztą
brałam dużo, ha, ha)
pozdrawiam i podaję link do badań:
www.cleft2002.com/cleft.nsf/E/6A61C1A9D077B6C8C1256B7400433316?OpenDocument




Temat: zablokowanie psychiczne
Witam,

Nie jestem pewien czy forum o bezpieczeństwie jest najlepszym do
omawiania tego tematu, ale spróbuję krótko odpowiedzieć.

Jeśli dobrze zrozumialem, lekasz sugeruje Pani dwie rzeczy:
- że trudność z zajściem w ciążę ma podłoże psychiczne
- że ta trudność leży po Pani stronie
W związku z tym Pani czyni wysiłki, by jakoś swoje psychiczne
nastawienie zmienić ale:
- nie bardzo wiadomo na czym by to miało polegać
- nie wiadomo jak tę zmianę udowodnić, zmierzyć, po czym Pani pozna,
że ona nastąpiła, albo że nie nastąpiła itd.
- próby "zrobienia czegoś ze swoim nastawieniem" wywołują mnóstwo
stresu, a Pani czuje, że ta zmiana nastawienia ma jakiś związek ze
właśnie ze stresem

Czyli pojawia się jakby błędne koło - im bardziej próbuje Pani
być "otwarta", "rozluźniona" czy jakkolwiek to nazwać, tym bardziej
robi się Pani krytyczna w stosunku do siebie za to, że się to nie
udaje. Tym bardziej więc staje się Pani napięta.

Powiedziałbym, że bardzo trudno jest uzyskać jakąś zmianę, jeśli się
nie wie o jaką zmianę chodzi. Jaka konkretnie zmiana w Pani
nastawieniu powinna nastąpić? Czy lekarz to jakoś określił?
Przede wszystkim jednak warto by zadać pytanie, czy zostały
przeprowadzone wszelkie badania obojga partnerów. Brak ciąży może
wynikać z wielu fizjologicznych przyczyn zarówno po stronie Pani,
jak Pani partnera. Czy sprawdziliście Państwo absolutnie wszystkie
możliwości? Wyobrażam sobie, że jeśli jest jakiś konkretny fizyczny
problem o którym Państwo nie wiecie, a tymczasem Pani szuka bliżej
nieokreślonego problemu we własnej psychice, może to prowadzić do
olbrzymiej frustracji.

Czy nastawienie psychiczne może utrudniać zajście w ciążę? Niczego
podobnego nigdy nie udowodniono. Masa kobiet zachodzi w ciążę
bardzo, ale to bardzo tego nie chcąc. Kobiety zachodzą w ciążę będąc
w gigantycznym stresie - w obozach zagłady, w więzieniach, podczas
wojny kilometr od linii frontu, podczas gwałtów, na dwa tygodnie
przed maturą, w szpitalach psychiatrycznych itp. Oczywiście zawsze
można powiedzieć, że wbrew wszelkiej logice chciały tego
podświadomie i dlatego ciąża się pojawiła. Takiego przekonania nic
nie obali. Żaden dowód nie przekona kogoś, kto jest pewien, że to
pragnienie "gdzieś w podświadomości kobiety" tkwiło. Nawet jeśli
taka kobieta przerywa ciążę, zawsze znajdzie się jakaś dobra dusza
która powie, że na pewno chciała ją donosić tylko nie była tego
pragnienia wystarczająco świadoma i dopiero trzeba poddać
ją "odpowiedniej terapii" by sobie to pragnienie "uświadomiła"
i "przeżyła żałobę". Być może jakiś związek między płodnością a
nastawieniem istnieje, ale jaki? Jak silny i czy w ogóle on jest..?
Nikt tego nie wie na sto procent. A dopóki tego nie wiadomo,
doszukiwanie się w sobie problemów nie ma żadnego sensu.
Proponuję skonsultować się z jeszcze jednym specjalistą. Poza tym
rok to wcale nie tak dużo. No i wreszcie w ostateczności istnieją
metody alternatywne - in vitro itp. które są od lat z powodzeniem
stosowane i dobrze działają. Najważniejsze jest jednak to, że
naprawdę nie tak wiele zależy od Pani nastawienia. Kiedy nadejdzie
odpowiedni moment, może się zdarzyć, że odkryje Pani ciążę wcale
tego nie chcąc.

Pozdrawiam i życzę powodzenia.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nflblog.pev.pl



  • Strona 2 z 3 • Znaleziono 171 rezultatów • 1, 2, 3