simieszne obrazki

Widzisz posty znalezione dla hasła: simieszne obrazki





Temat: Eksperci od "globalnego ocieplenia" - wystąp!
Gość portalu: luka napisał(a):

> Mowa była o zdaniu niepoprawnym gramatycznie, znaczeniowo i logicznie.
> Poglądy to jedno, ich przelanie na papier to drugie, zrobienie tego w sposób
> poprawny to trzecie.

Tobie, niestety, żadne z powyższych nie wychodzi.

> Zgadza się - toaleta damy i opera dobrze się składają.

Damy? W twoim towarzystwie? Luka, te panie, z którymi się spotykasz, to
ukraińskie prostytutki. Choć może dla ciebie to damy.

> Właśnie w powyższym widać ogromną zazdrość - wiesz, że nie dorastasz mi do
> pięt i dlatego w tak dziecinny sposób - negatywizmem dwulatka - nieudolnie
> swe uczucia usiłujesz kamuflować.

Wykazujesz upór równy temu, z jakim wycierasz sobie usta swoim rzekomym
arystokratyzmem. Ale cóż - urojenia są niekorygowalne. Ty chyba gotów byłbyś
twierdzić, że ja nawet przecinków używam z zazdrości.

> Znajomo to wygląda każdy banknot, a nie jakiś spójnik.

Widzisz, pomyłko genetyczna? Wykręcasz się, bo musiałbyś przyznać mi rację,
ale na to cię nie stać, bo brak ci nawet krztyny honoru.

> To jest odpowiedź na pytanie "Dlaczego, pomimo zadeklarowanej chęci
> odejścia, tego nie robię"?

Wygrała chęć sprawdzenia, czy luka nadal zwija się ze śmiechu na samo
wspomnienie o nawiasie kwadratowym. Co za pech dla klawiatury, że odpowiedź
jest twierdząca.

> Poczucia humoru również brakuje? Nudziarz, małolat i ponurak. Antyteza
> mężczyzny.

To, że dla ciebie szczytem udanego żartu jest używanie nawiasu, źle świadczy o
tobie. Naprawdę, trzeba by być takim pozbawionym mózgu kołkiem jak ty, aby
uważać za śmieszne coś, co jest potwornie nudne i głupie.

> Oba - które?

Oba stany, o które pytałeś. Ty chyba musisz nosić wszystkie niezbędne
przedmioty przywiązane na sznurku do szyi, bo skoro gubisz się w tym, o co sam
pytasz, to masz też pewnie problemy ze znalezieniem długopisu albo ołówka.

> Wolałbyś, abym zajął się Twoja Rodziną? Byłoby i zabawnie i mądrze?

Moją? A mało masz problemów z tymi swoimi pokrakami?

> Ja jestem inteligentniejszy i zawsze o jeden więcej!

Jasne, a jak wychodzisz na miasto, to przyklejasz sobie swój "herb" na czoło,
aby każdy mógł od razu wiedzieć, jak z ciebie toporny gość.

> Ty lubisz MP? Zdumiewające. Na pewno jesteś o tym przekonany? Bo wiesz,
> jaskółka europejska to nie to samo co afrykańska.

Odpowiem, jak mi przyniesiesz i ustawisz żywopłot.

> Język ma wyrazić myśli (?) poprawnie językowo, a nie byle jak, gramatyką a
> la Picasso.

Ach, dla ciebie jedyne wartościowe malarstwo to pewnie Grottger i
nieśmiertelne obrazki w stylu: "matka żegna syna-powstańca całując go w
czółko."

> W dodatku - głowa jedno, ubogie wykształcenie drugie: zdanie "poprawne
> gtramatycznie i logicznie", ale wyrażające przeciwne stanowisko od tego,
> które zajmujesz.

Być może ty wyrażasz czasem "myśl", z którą się nie zgadzasz, ale uwierz mi,
że poza tobą mało kto tak robi.

> > Czy ty masz jakąś fobię związaną z kobietami?
>
> Tak. Uwielbiam je.

Co jakiś czas porównujesz mnie do kobiety, przy czym owo porównanie ma mieć w
założeniu wydźwięk pejoratywny. To raczej świadczy o jakimś twoim kompleksie
albo fobii. Przyznaj się - jest coś z tobą nie w porządku, np. podnieca cię
ból albo poniżenie albo coś w tym stylu.

> Jeżeli w założeniach jest błąd, to we wniosku również.

Brawo! Oto luka i jego pustosłowie. Banał masz we krwi, a nie - błękitną krew.

> W takim razie rozumiem już, dlaczegoś taki ponury...

Och, nie gadaj! Było parę ciekawych momentów, np. kiedy nie mogłem od ciebie
wyciągnąć, z jakiego miotu pochodzi twoja mamusia.

> Przyznaję, że jestem mądrzejszy od Ciebie, ponieważ nie potrafisz pojąć ani
> jednego zdania, które napisałem, chociaż starałem się nie przekraczać
> poziomu podstawówki.

Luka - ty nigdy nie przekroczyłeś poziomu podstawówki. Dlatego nie można cię
zrozumieć, bo twój odbiór świata nadaje się na rehabilitację psychoruchową.

> Gdybyś nie miał ołowiu w tym swoim czworokątnym łbie, to byś docenił żart.

Popatrz, jak to się dziwnie składa - wszystko, co pisałeś serio, a okazało się
być stuprocentowym bełkotem, teraz nazywasz żartem. Niedługo sam się będziesz
tak przedstawiał - jako pan żart genetyczny.

> Koniugacja to również czarna magia?

Dla ciebie? Z pewnością.





Temat: Prosimy nie regulować telewizorów! (cz. 1 i 2)
Prosimy nie regulować telewizorów! (dokończenie)
... [dokończenie]

Uwaga! 19 lipca, krótko przed przystąpieniem do przetargu, na wniosek
właścicielki firmy Urząd Miasta dokonał zmian w ewidencji, wskutek których
profil działalności MALUPY poszerzył się w trybie nagłym niebywale, i wcale nie
tylko o głupie wypożyczanie artykułów użytku osobistego i domowego, ale o takie
pozycje, jak...
...działalność fotograficzna, produkcja, rozpowszechnianie oraz projekcja
filmów i nagrań wideo, działalność radiowa i telewizyjna, transmisja danych,
telefonia ruchoma, stacjonarna i telegrafia, artystyczna i literacka
działalność twórcza, działalność agencji informacyjnych, reklama i w ogóle o
pozostałą działalność komercyjną! Ha! Ha!
Pytanie: czy jednym z warunków udziału w przetargu nie było przedstawienie
referencji? I z ilu miejsc? A jeśli tak, to czy w dwa tygodnie można dokonać
cudu i wykazać się takim doświadczeniem w działalności na niwie telewizyjnej,
aby otrzymać referencje umożliwiające start w przetargu na realizację
profesjonalnej telewizji?
Kto kieruje firmą MALUPA? W dokumentach wpisano nazwisko przedsiębiorcy
Elżbiety Ławskiej. Pani ta, z całym szacunkiem, nie ma nic wspólnego z żadną
telewizją, jeśli nie liczyć operowania w domu pilotem telewizora. Słychać, że
biznes prowadzi jej syn Paweł Ławski. Przedwczoraj w ewidencji urzędowej
właścicielką była jeszcze matka! Na stronie www.malupa.info można poczytać
archiwalne wiadomości i zobaczyć ceny reklam, ale w dziale „O nas” jest pusta
dziura!
A gdzie siedziba? Czy tak, jak w ewidencji działalności gospodarczej – w
mieszkaniu właścicielki firmy w bloku przy ul. Polnej ileś tam, czy przy ul.
Słowackiego 20, jak stoi w Internecie?
I jak brzmi nazwa? „Elżbieta Ławska MALUPA”, co poświadczają dokumenty
urzędowe, czy bardziej światowo „Agencja Usług Marketingowych MALUPA
Production”, co podaje strona internetowa? Czy to są może dwie różne firmy?
Wydaje się, że np. Targi Budowlane Anno Domini 2005 organizowała w Piotrkowie
ta Production... I zakończenie lata w Rynku Trybunalskim też Production.
Schizofrenia?
A czy nie można umrzeć ze śmiechu na wiadomość, że kablówka POL-NET za
udostępnianie 20 km miejskiej kanalizacji deszczowej płaci rocznie... 244
złote?

„Wszystkie wyżej wymienione wnioski powodują konieczność podjęcia dyskusji
i stworzenia innego modelu telewizji miejskiej w trybie bardzo pilnym” –
czytamy w protokole, zatwierdzonym przez przewodniczącego Rady Miasta już 30
maja, jeszcze długo przed podjęciem uchwały (29 czerwca).

To dlaczego, mimo nagabywań radnych z różnych stron, szef samorządu nie
zwołuje zapowiadanej debaty w tak palącej sprawie? Mamy połowę listopada!

I czy to się wszystko tak samo jakoś pokręciło, czy ktoś – jak to mówi
młodzież – kręci te lody?

A może telewizja miejska nam niepotrzebna? Oglądają tylko ci, co mają jej
sygnał w kablu. Pozostali nie mają czego żałować.
Pomyślana jako nadworna, bo finansowana przecież z miejskiego budżetu, choć
funkcjonowała kolejno w kilku formach i w różnych składach osobowych,
pokazywała żenujące programy. Zawstydzający jest nadal poziom emitowanych
produkcji od strony merytorycznej, a nieporadność techniczna kompromitująca.
Narzucony dobór tematów sprowadza się do banalnych, często śmiesznych
oficjalności dotyczących magistratu i zależnych od miasta agend, a
zainteresowanie reportera zawęża się do urzędniczych decyzji. Żadnego
pulsującego reportażu, trudnych spraw do rozwiązania, problemów obywatela.
Śladu dyskusji, nie mówiąc już o krytyce, czy występie przed kamerą osób o
poglądach innych, niż urzędowe.
Bez polotu zredagowane informacje, amatorskie ujęcia, przerwy w emisji,
niczym nie podyktowane dłużyzny i spóźnione wejścia na antenę. No i ci nie
opierzeni prezenterzy nie potrafiący zgodnie z zasadami wymowy nawet
wyartykułować czytanych wiadomości! Wystraszeni dukają sepleniąc, to znów pędzą
z prędkością karabinu maszynowego, połykając resztki frazy, o intonacji w
zdaniu, czy o akcencie w wyrazie nie mając nawet zielonego pojęcia! Słowem,
telewizja szkolna, robiona na dużej przerwie przez uczniów. Uczniów przepraszam.
Ten wizyjny biuletyn urzędu prawie 80-tysięcznego miasta przypomina serwis
gminnych wieści sołtysa z Pipidówka. Tuba propagandowa za pieniądze mieszkańców.
Czy na pewno Piotrków musi mieć kilkadziesiąt minut ruszających się
obrazków w tygodniu, robionych dla poprawienia humoru magistratowi? I tyle przy
tym niejasności?
A co sądzą o tym piotrkowianie? Ciekawe opinie opublikujemy.

PAWEŁ LARECKI
Rzecznik Stowarzyszenia
na rzecz Rozwoju Piotrkowa
e-mail: rzecznik.stowarzyszenie@gazeta.pl






Temat: AUSTRALIA POZDRAWIA sp13 na Jarach/Sloneczna
Witajcie
Róg soboty ... i niedzieli , na Starym Rynku właśnie odbywa się koncert ...
obchody 660 lecia.
Tak sobie myślę, że to wcale nie dużo – jakieś 11 sześćdziesięcioletnich żyć –
przecież to krótko, bardzo krótko ... . Wyobrażacie sobie jak w Bydgosczy mogło
być wtedy ? Błoto, mgła , kilka koni i drewniane chałupki, bez prądu ...
straszne ;))) ... na Szwederowie groźne bandy zbójów przy ogniskach dzielą łupy
, a na Jarach jelenie ,sarenki przy strumyku i wilki nocą wyły do księżyca. I
to tylko 11 żyć ... .
Pamiętam taki film Monty Pythona „Jabberwocky” gdzieś z końca lat 70-tych .
Film to „bajka” o smoku , który grasuje w średniowiecznym królestwie ... i tam
pierwszy raz zobaczyłem jak średniowiecze mogło wyglądać – jeden brud i
zgnilizna. Najśmieszniejsza była kupa smoka /sic/ - wyglądała mniej więcej
tak jakby z dużego samochodu gruszki wylać cały beton w pryzmę ;). Wcześniej
miałem w głowie obrazki z „Ivanhoe rycerz Okrągłego Stołu”( - pamiętacie ten
serial ?) - wszystko czyste i jasne . Jabberwocky to świetny film ... .
Dosyć ... Zenek pewnie się już zorientował ... że musi mieć szczęście w miłości
... bo w loterii wygra dopiero następnym razem. Czy w Australii na loterię
też się mówi „podatek od nadziei - hope tax”?. Nie gniewaj się na mnie, że
żartuję ... ale to zdrowy żart .
Jakoś zauważyłem , że zaprzestaliście pisać o zdjęciach ... poza oczywiście
mglistymi rysopisami z dzieciństwa. Ja zdjęcia nie wyślę / przynajmniej nie
pierwszy/ ale mogę opisać siebie jak wyglądam. Wyglądam mniej więcej jak Gerard
Depardieu / nie mylić z Di Caprio/ z domieszką dowolnie wybranego członka
zespołu „Skaldowie” na ich ostatnim wspominkowym czy tam jubileuszowym
koncercie ;) . W tym momencie Ola „cała w skowronkach” ze śmiechu spada z
krzesła... i dlatego wcale nie wyślę zdjęcia.
Chyba każdy chłopczyk długo przesiadywał w Składnicy Harcerskiej – bo taką nazwę
pamiętam – ,tak jak pisze Zenek, z powodu poważnego nagromadzenia rzeczy , o
których każdy chłopczyk marzy ... w dzieciństwie – bo później to się zmienia.
Pamiętam jak po długiej zbieraninie oszczędności kupiłem takie ustrojstwo z CCCP
- „Junij Eliektronik”. Zapach „sovietskoj tiechniki” został mi do dziś ,
najbardziej ten kiedy spaliłem transformator ... miał zwoje owinięte papierem
nasączonym jakimś rodzajem oliwy. Dwaj koledzy z klasy kupili sobie „Junij'ego
Chimika” ... potem budowali bombę ... o pożarze w domu jednego z nich już chyba
pisałem. Balsa, guma lotnicza, kolejki z NRD i akcesoria ... zabawa na wiele
dni. Dziś dziecko traci zainteresowanie po 15 minutach. Ale nie będę marudził
już o ...hodowli. Z tzw. Cudownych Miejsc wspominam Delikatesy Eitnera / mówiło
się przynajmniej , że idę do Ajtnera/ , które mieściły się w falowcu z Oazą . W
tych delikatesach był zbiornik na ryby z dużą szybą . Tam był też sklep warzywny
gdzie woda ściekała po szybie – doskonały sposób na ochłodzenie powietrza i
warzyw.
Śmieszne ale przypomina mi się , że kiedy tata wracał z pracy – mama mówiła
krótko „sam lizol”. Tata miał całe ubranie przesiąknięte tym zapachem , bo wtedy
to chyba był jedyny środek do sprzątania.
Późno ...
Serdecznie pozdrawiam
Dzień Dobry Brisbane, Dobranoc Fordon ... meh ;)



Temat: Czarny humor na parafialnej witrynie
Czarny humor na parafialnej witrynie
Niewybredne żarty z księży, zakonnic, świętych i samego Boga można znaleźć na
stronie internetowej łódzkiej parafii.

Na przydrożnym słupie rozbił się samochód. Zza otwartej pogiętej maski auta
wystaje ręka kierowcy. Nie ma wątpliwości, że nie przeżył wypadku. Sprawcą
wypadku jest... Bóg, który obserwuje wszystko z chmury na niebie. W ręku
trzyma joystick i mówi: uuups.

Legionista z młotkiem w ręku mówi do Rzymianina: "Frekwencja była słaba.
Raptem trzy osoby na krzyż".

Na tle krwistoczerwonego zachodu słońca lecą amerykańskie helikoptery
wojskowe. Obok nich cytat z popularnej kolędy "Dzisiaj w Betlejem...".

Księża to "faceci w czerni", Mojżesz - nieznośnie dziecko, które gdy nie chce
się wykąpać, odsuwa od siebie wodę w wanience, a Jezus - cwaniak, który
wygrywa zawody pływackie, przebiegając po wodzie w basenie.

To zaledwie kilka z kilkudziesięciu rysunkowych dowcipów zamieszczonych na
stronie internetowej łódzkiej parafii Wniebowstąpienia Pańskiego. Są w
dziale "Radocha". Ale autorowi strony internetowej humor dopisywał również
przy tworzeniu innych działów. Wspólnota parafialna została przedstawiona w
formie piramidy. Na szczycie jest zdjęcie tabernakulum z podpisem: Pan Bóg.
Niżej są księża przedstawieni jako VIP-y.

Ks. proboszcz Kazimierz Zaleski nie wiedział, co można znaleźć na jego
stronie www. - Nikt nie zgłaszał żadnych sprzeciwów na zawartość strony. Sam
nie mam w domu internetu - tłumaczy. - Witrynę przygotował nasz poprzedni
wikariusz z ministrantem informatykiem. - Teraz opiekuje się nią inny ksiądz.
Obrazki pewnie były ściągnięte z internetu. Muszę im się przyjrzeć. Jeśli
kogokolwiek obrażają, będą musiały zniknąć.

Całej sprawie pikanterii dodaje fakt, że strona z kontrowersyjnymi zdjęciami
funkcjonuje na serwerze łódzkiej archidiecezji. Kuria nie chciała komentować
sprawy.

ks. Wojciech Kułak, prowadzi salezjańską stronę internetową

Większość tych rysunków jest niesmaczna. Najgorsze są te z aluzjami do
Ewangelii. Na pewno nie zamieściłbym ich na swojej stronie. Sytuacja jest tym
bardziej niezręczna, że sami często obrażamy się na kontrowersyjne obrazy
zamieszczone w mediach. Szkoda, że doszło do takiej wpadki.

ks. Jarosław Kłys, duszpasterz młodzieży

Mnie takie żarty nie bawią, tylko oburzają. Człowiek jest zbyt niski, by się
śmiać z dłoni przybitych do krzyża. Nie wiem, co przyświecało autorowi tej
galerii. Jeśli chciał pokazać, w jaki sposób można kpić z ważnych dla innych
rzeczy, powinien był to napisać. A jeśli uważał, że to, co robi, jest
śmieszne, to potrzebuje Bożej pomocy i powinien o nią prosić.




Temat: Kobieta - wieczna ofiara (tekst Korwina-Mikke)
micra napisał:

> Jeżeli już ktoś jest szlachetny, to nie trzeba mu tego siłą zabierać. Powód
jes
> t
> bardzo prozaiczny - redystrybucja jest bardzo (wstaw jakiś bardziej dosadny
> przymiotnik) kosztowna. Z funduszy pomocy społecznej 1/3 pieniędzy idzie na
> obsługę! Przykład z USA - rodzice sami zorganizowali pomoc swoim synom
wysłanym
> do Iraku, bo zaangażowanie Państwa było do tego stopnia niewydolne, że
brakował
> o
> nawet poduszek do spania.

No więc mozna to zorganizować w formie odpisu podatkowego kierowanego
bezpośrednio do wybranej organizacji charytatywnej, w czym problem? Wtedy
żadnych strat nie będzie. Będzie prościej, taniej i nikt nic nie straci, no bo
skoro ludzie i tak by chcieli dać to czemu im tego nie ułatwić...;)

>> ,
> > zwłaszcza w sytuacji gdy zgodnie z pomysłąmi UPR zlikwidujemy publiczną s
> łużbę
> > zdrowia czyli potrzeby charytatywne gwałtownie wzrosną?

>
> 1. Dlaczego potrzeby charytatywne wzrosną?

Przecież napisałam wyraźnie dlaczego... Musze powtórzyć czy sam doczytasz?

Jeżeli wzrosną to może ktoś będzie
> skłonny pomóc?

No własnie o to zapytałam, sdkąd masz pewność że ludzie będą chcieli dawać. No
bo jeśli nie będą chcieli, to kto zapłaci za leczenie np dziecka osoby nie
ubezpieczonej jeśli państwo wycofa się z finansowania?

A jak nie to powiesz komuś, że ma dać?

Czy to znaczy, że dopuszczasz taką mozliwość, że ludzie nie będą jednakże zbyt
hojni? No cóż, to dobrze świadczy o twoim poczuciu realizmu, znacznie gorzej
jednak o konsekwencji poglądowej. Przypomne ci, że we wcześniejszej takiej
dyskusji twierdziłeś że ludzie chętnie będą płacili na biednych i państwo wcale
nie musi takiej pomocy wymuszać. Więc jak to w końcu jest, będą dawali z
bobroci serca czy nie będą?

>
> 2. To nie ma żadnego związku ze szlachetnością lub jej brakiem. Człowiek dba o
> siebie i swoją rodzinę. Szewc nie szyje butów, by zadowolić klienta, a
> sklepikarz nie sprzedaje smacznego chleba, by ludzie kłaniali mu się w pas,
ale
> by zarobić pieniądze! Lekarz też nie leczy, by czuć się dobrze, ale by zarobić
> pieniądze. Jeżeli lekarz chce leczyć osoby biedniejsze za darmo przecież nikt
m
> u
> tego nie zabroni. Są takie akcje jak "Operation: Smile"
> www.operationsmile.org/, są lekarze jeżdżący do innych
krajów by operować
> biedne dzieci, bo ich rodziców na to nie stać (operacje na otwartym sercu).
>
> 2a. Jeżeli chcesz komuś pomóc, a jesteś w czymś dobra to co stoi na
> przeszkodzie, byś komuś świadczyła pomoc całkiem bezinteresownie?

Ależ nic nie stoi na przeszkodzie! Udowodnij mi tylko, że ludzi chętnych do
pomocy będzie wystarczająco dużo by w państwie rządzonym przez UPR biedni i ich
dzieci nie umierali na ulicy. Po tym co napisałes wcześniej raczej trudno ci
będzie coś takiego udowodnić, bo najwyraxniej sam w to nie wierzysz.

> 3. Publiczna służba zdrowia. Płacenie lekarzom śmiesznych pieniędzy, zgoda na
> układ - ordynatorzy, profesorowie z jednej strony, a z drugiej ludzie po
> studiach bez szans na pracę. Przecież to jest jakaś paranoja, że ludzie
pracują
> po kilka lat na wolontariacie i później i tak nie są przyjmowani do pracy. Ale
> ludzie, którzy mówią że ten układ trzeba zlikwidować, nazywani są oszołomami,
b
> o
> za chwilę pokazuje się łzawe obrazki, bo ktoś jest biedny. Na Świecie zawsze
> była, jest i będzie bieda, zresztą, by ktoś był bogaty, to ktoś musi być
biedny
> - inaczej nie można.

Konkrety, Micra, konkrety proszę... Uważasz, że nie ma nic złego w tym, że 10
czy 20% ludzi bez żadnego ubezpieczenia (plus ich dzieci) nie będzie miało
ŻADNEGO dostepu do leczenia, że taki człowiek poszkodowany w wypadku z własnej
winy będzie zostawiany na ulicy by skonał? Tak czy nie?

> 4. Jeżeli ludzie nie są szlachetni to dlaczego nie odbierać im wszystkich
> pieniędzy i dystrybuować zgodnie z planem? Przecież wtedy wszyscy byliby
> szczęśliwi, nie?

Zdecyduj się: są szlachetni czy nie są, będą dawali dobrowolnie czy nie będą.
Bo coś widzę, że nie potrafisz się zdecydować i dopasowujesz poglady do
aktualnych potrzeb a to sie nazywa demagogia.




Temat: Kobieta - wieczna ofiara (tekst Korwina-Mikke)
dlaczego należy zlikwidować redystrybucję
> Jeżeli przyjmujemy, że ludzie są tak dobrzy, że z całą pewnością będą się
> dzielić z innymi tak by starczyło na wszystkie konieczne wydatki, to po cóż
> likwidować podatki? Skoro i tak na jedno wyjdzie to po co komplikować, zmuszać
> ludzi do pracochłonnego wyszukiwania tych z którymi mogą się podzielić? NIech
> zostanie jak jest skorośmy tacy szlachetni, widac nikt na tym nie traci;)))
Jeżeli już ktoś jest szlachetny, to nie trzeba mu tego siłą zabierać. Powód jest
bardzo prozaiczny - redystrybucja jest bardzo (wstaw jakiś bardziej dosadny
przymiotnik) kosztowna. Z funduszy pomocy społecznej 1/3 pieniędzy idzie na
obsługę! Przykład z USA - rodzice sami zorganizowali pomoc swoim synom wysłanym
do Iraku, bo zaangażowanie Państwa było do tego stopnia niewydolne, że brakowało
nawet poduszek do spania.

> Jeżeli zaś przyjmiemy, że ludzie jednak aż tak szlachetni nie sa i bez
> przymusu
> za wiele nie dadzą, to skąd przekonanie, ze tych pieniędzy jednak starczy,
> zwłaszcza w sytuacji gdy zgodnie z pomysłąmi UPR zlikwidujemy publiczną służbę
> zdrowia czyli potrzeby charytatywne gwałtownie wzrosną?

1. Dlaczego potrzeby charytatywne wzrosną? Jeżeli wzrosną to może ktoś będzie
skłonny pomóc? A jak nie to powiesz komuś, że ma dać?

2. To nie ma żadnego związku ze szlachetnością lub jej brakiem. Człowiek dba o
siebie i swoją rodzinę. Szewc nie szyje butów, by zadowolić klienta, a
sklepikarz nie sprzedaje smacznego chleba, by ludzie kłaniali mu się w pas, ale
by zarobić pieniądze! Lekarz też nie leczy, by czuć się dobrze, ale by zarobić
pieniądze. Jeżeli lekarz chce leczyć osoby biedniejsze za darmo przecież nikt mu
tego nie zabroni. Są takie akcje jak "Operation: Smile"
www.operationsmile.org/, są lekarze jeżdżący do innych krajów by operować
biedne dzieci, bo ich rodziców na to nie stać (operacje na otwartym sercu).

2a. Jeżeli chcesz komuś pomóc, a jesteś w czymś dobra to co stoi na
przeszkodzie, byś komuś świadczyła pomoc całkiem bezinteresownie?

3. Publiczna służba zdrowia. Płacenie lekarzom śmiesznych pieniędzy, zgoda na
układ - ordynatorzy, profesorowie z jednej strony, a z drugiej ludzie po
studiach bez szans na pracę. Przecież to jest jakaś paranoja, że ludzie pracują
po kilka lat na wolontariacie i później i tak nie są przyjmowani do pracy. Ale
ludzie, którzy mówią że ten układ trzeba zlikwidować, nazywani są oszołomami, bo
za chwilę pokazuje się łzawe obrazki, bo ktoś jest biedny. Na Świecie zawsze
była, jest i będzie bieda, zresztą, by ktoś był bogaty, to ktoś musi być biedny
- inaczej nie można.

4. Jeżeli ludzie nie są szlachetni to dlaczego nie odbierać im wszystkich
pieniędzy i dystrybuować zgodnie z planem? Przecież wtedy wszyscy byliby
szczęśliwi, nie?



Temat: przewodnik
przewodnik Gazety
to teraz kilka refleksji, jako że cały wieczór wczoraj go wertowałam :-)

1. super jako książka do poczytania przed wyjazdem, bardzo rozbudowana część
dotycząca, historii, polityki, tradycji, kultury itp itd - wiec niezła baza dla
tych, którzy chcą jadąc coś wiedzieć o kraju i jego historii itp. plus za to +

2. piękne obrazki, dość szczegółowo powyliczane miejsca warte uwagi, na pewno
będzie pomocny w wyborze "must'ów" jako szkicu do planowanej podróży.
wiec tu drugi +
(choć już zauważyłam, ze kilka atrakcji według mnie wartych wskazania zostało
pominiętych - np. według mnie najlepsze miejsce do oglądania ptaszków Kiwi -
czyli sąsiadujący prawie że z Mitai KIWI ENCOUNTER - gdzie kiwi sie hoduje ze
znalezionych jaj.)

3. sporo dodatków typu "warto zajrzec tutaj i tutaj" takich atrakcji "na boku"
niekoniecznie wynikających z trasy wycieczki, albo na które ktos mógłby nie
wpaść sam - np. ze w jakims muzeum to cośtam warto zobaczyć (a normalnie byście
raczej do nie go nie poszli...) z informacjami typu godziny otwarcia, to bardzo
ważne info, bo przeciez NZ zamyka się szybciej niż można by sie spodziewać,
nawet atrakcje turystyczne :-) czyli kolejny +

minusów niestety też jest kilka...

1. jest to - jak juz się kazało przy kilku innych przewodnikach GW - raczej
książka do poczytania o miejscach, niż przewodnik na podstawie ktorego można
planowac stronę "techniczną" wyprawy. Nie ma info o czasach przejazdów między
miejscami, o możliwościch podróżowania inaczej niż wynajętym autem (poza
wzmianką że SĄ autobusy Kiwiexperience i kolej Transalpine)...
tu duży mius -

2. pominę w ogóle kwestię, że na początku (wstęp) znajduje się informacja ze
przewodnik został dostosowany dla Polskich turystów - czyli są niektóre nazwy
podane również po polsku [gł. zwierząt i roślin :-) ], bo już info o wizach
jest... śmieszne!!! jest zapisek ze "zależnie od kraju pochodzenia, długości i
celu pobytu turyści potrzebują różnych wiz" i zeby się dowiadywac na stronach
...gov.nz.

kurcze, faktycznie taki wielki problem napisac te 5 linijek inaczej. nawet od
nowa... ale obawiam się że redaktor polskiego wydania był zbyt leniwy żeby
zadzwonić do ambasady NZ i sprawdzić, żeby potem móc napisac ze do 3 miesięcy
jadący turystycznie Polacy nie potrzebują wiz... choć pewnie nawet nie wie ze
taka istnije, bo nie ma tam nawet adresu, telefonu czy maila do ambasady w
Warszawie... czyli kolejny, 2 juz, minus -

3. jest to niestety - jeśli traktować go jako przewodnik, przewodnik dla
bogatych. Tzn. praktycznie nie ma info dla backpackersów, o hostelach,
niedrogich knajpkach, budget wypożyczalniach samochodów, o kartach zniżkowych do
hosteli itp itd... są za to adresy 4* i 5* hoteli jako proponowanego
zakwaterowania. ok, niech bedą, ale niechby podali hostel, motel, hotelik i
hotel. ale nie, podają najczęściej np. 3-5 hoteli z czego jeden jest jakims
motelem czy B&B a reszta to drogie sieci, Hilton, Millenium, Grand Chancellor...
ups.
to samo dotyczy polecanych restauracji. ja uwielbiam jadać w lokalnych knajpkch
(i niedrogich i z klimatem, i z dobrym, lokalnym jedzonkiem) a oni podają te
drogie. jak np. w Akaroa - jakiejś wykwintnej francuskiej (wiem ze Akaroa ma
"naloty" francuskie, ale sory, francuską kuchnię je się we Francji) zamiast np.
najlepszego i znanego połowie Kiwich najlepszego po tej stronie wyspy
fish&chips, gdzie serwują owoce morza i ryby przed sekundą wyłowione z zatoki...
mniam!!
jesli wypożyczalnie to tylko Avis i Hertz, nic o niesieciowych, lokalnych i
przecież o tyle tańszych... porady praktyczne ogólnie są kiepskie...
czyli kolejny minus... -

4. wszelkie atrakcje owszem, są opisane ale bez info praktycznego. czasem są
godziny otwarcia, ale już np. nie ma cen (choćby przybliżonych) za atrakcje. a
chyba istotne to jest, skoro taka atrakcja potrafi kosztować od osoby 100 czy
200 NZD... wiem, ceny sie zmieniają. ale jeśli napisali by - shotoverjet 90NZD a
okazałoby się ze mam zapłacić 100 to przeżyję. Natomiast ktoś kto sobie nie
sprawdzi wczesniej na www (te akurat podają do większości atrakcji więc mały
plusik +) ile taka przyjemność kosztuje, może się bardzo zdziwić gdy się okaże
że za coś trzeba zapłacić kilkaset pln... a chyba to czy pojedziemy na coś czy
nie zależy równiez od ceny wejściówki... duży minus -

a poza tym jest ładny... i kolorowy... i będe go teraz przez zimne wieczory
czytac do poduszki co by mi kolorowe sny się sniły :-)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nflblog.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Znaleziono 191 rezultatów • 1, 2, 3