Simiezsne gry
Widzisz posty znalezione dla hasła: Simiezsne gry
Temat: Czy powstanie parasol antypiracki?
Gość portalu: Baxa napisał(a):
> Ta, parasol antypiracki. Niech przemysł muzyczny obniży ceny
> kompaktów do np. 15 zł, to żaden parasol nie będzie potrzebny.
> Dlaczego kompakty kosztują po 50zl, a kasety 20zl ?
Bardzo chętnie Ci odpowiem: 80% zabiera rząd. 20% ceny jest
przeznaczone dla autora oraz firmy fonograficznej wydającej
płytę. Czyli ok 10zł. Od tego należy odejmować koszt nośnika.
> Kogo stać żeby wydać choć raz w miesiącu te 50zl ?
Fakt, mało osób:(
> jakby to było 15zl to mozna by było kupic ze dwa kompakty w
miesiącu.
Jakby było po 15zł to i tak nikt by nie kupował, tylko ściągał
mp3ki z sieci. Taka mentalność...
> Ceny prądu ciągle rosną bo rząd umożył długi kilku firmom,
> elektrownia musi sobie to gdzieś odbić, a że jest monopolistą to
> winduje ceny.
Wróć: sprawdź termin inflacja oraz prześledź przygotowania rządu
do wejścia do UE (głównie fakt z cenami węgla...)
> Dlaczego fimy nagrywa się na DVD, SVCD ?
Kwestia jakości.
> przecież można mieć film na jednym kompakcie spakowany kodekiem,
> i nie chodzi tu o licencje na DIVX, przecież sa darmowe kodeki
> do filmów: xvid i ogg theora.
Ale gdzie nam do zachodu z tym...
> Koszt filmu by spadł, bo nośnik CD
> jest tańszy od DVD, no i za kodeka nie trzeba płacić.
Kwestia 2zł tak naprawdę. A co do kodeka DVD to powinieneś mieć z
oryginalnym DVD, który kupujesz w sklepie... śmieszne co? Reszta
analogicznie jak do płyt AudioCD.
> Najprostszy przykład jaki jest to gry, gdy gra wychodzi to
> kosztuje kupe kasy, po jakimś czasie staje się starocią i trafia
> do jakiejś gazety można ją kupić za grosze np 10zl razem z
> gazetką i właśnie to są jedyne orginały jakie opłaca się kupić.
Tak, ale wtedy gazeta wykupuje licencję na grę. Jeśli ma duże
dochody może sobie na to pozwolić. Więc dystrybutor nie sprzeda
licencji gazecie (która będzie w świetle prawa rozdawać gry na
zasadzie próbek - czyli free), na której sam może troche kasy
potrzepać. Lecz ponieważ dystrybutor rozprowadza oprogramowanie,
jego obejmują podatki, które gazet dołacząjacych gre w ramach
free nie obejmują.
> Nie można liczyc że jak ktoś zarabia 800pln to kupi orginalny
> kompakt, gre i film !
Który włoży do sprzętu za pare tysięcy złotych? Bo żeby mieć na
czym grać trzeba ~2tys. zł wyłożyć. Podobnie z odtwarzaczem
DVD/SVCD. Wyjątkiem tutaj jest AudioCD, do którego potrzebujemy
odtwarzacza za conajmniej 150zł.
Jeśli stać Cię na taki wydatek, to stać Cię na conajmniej 3
AudioCD. Bądź jedną grę.
Konkludując - taka jest właśnie mentalność ludzka. Jest za drogo
i tyle, nie ma pieniędzy, więc kradnijmy. A skoro kradniemy, to
pieniędzy dalej nie będzie. I tak koło recesji się zamyka.
Dlatego drogi czytający - pomyśl przez chwilkę - Czy tak naprawdę
nie stać Cię na zakup oryginalnego softu, cd?
Tylko, że szkoda wydawać kasę na coś, co można mieć za darmo, a
na co całe nasze społeczeństwo się zgadza.
Na dodatek - powiem jeszcze, że bardzo dużo rzeczy można mieć
legalnie i za darmo.
Przykładem niech będzie www.mp3.com, gdzie mp3ki niekomercyjnych
grup są do ściągniecia za darmo. I nie są to grupy wzięte z
powietrza, każda z nich przedstawia jakąś określoną wartość.
Podobnie jest z grami i softwarem. Zawsze można znaleźć jakiś
soft bardzo miodny a zarazem darmowy.
Tylko, czy nie kierujesz się po prostu wygodą?
Pozdr,
Przemysław "Daemon-42" Kamiński
Temat: Zapraszamy na PRAWYBORY
Prawybory - załącznik informacyjny - cd
którzy już rządzili i się nie sprawdzili i powiedzieć im – co się o nich
myśli. O ile odważą się pojawić.
n Niestety, są również miejscem niebezpiecznym. Jeśli jesteś politykiem i
kiedyś kogoś oszukałeś – nie pojawiaj się na prawyborach bez ochrony.
Skrzywdzeni ludzie często są agresywni. Nie dziw im się.
CZYM NIE SĄ PRAWYBORY NCBO?
n Nie są nieuczciwą grą.
n Nie są śmieszne. Chociaż, owszem – nie są imprezą ponurą. Być może zaskoczą
tych, którzy są przyzwyczajeni do śmiertelnej powagi na polskich imprezach
politycznych.
n Nie są sondażem socjologicznym. Nigdy nie twierdziliśmy, że odzwierciedlamy
wiernie opinie wszystkich Polaków. Prawybory to tylko wydarzenie polityczne.
Wyrażenie swojej opinii na tematy istotne przez dużą, lub niedużą (zawsze może
być zła pogoda na prawybory!) grupę mieszkańców jakiejś miejscowości. Na
przykład Warszawy, lub Łochowa, albo Krasnobrodu. Tyle i aż tyle.
n Nie są niczyją tubą propagandową. Chociaż – w dniu głosowania – każdy może
przyjść i agitować za swoją partią, kandydatem, komitetem wyborczym. Ty też
możesz.
n Nie są cudownym środkiem na wszystko. Niech nikt nie myśli, że jak w Polsce
będą powszechne rzetelne prawybory – nastanie raj na ziemi. Będzie tylko
trochę więcej uczciwości.
KWESTIE ORGANIZACYJNE
NCBO zorganizuje i nauczy jak organizować uczciwy ranking przedwyborczy – w
każdym miejscu, gdzie znajdą się zainteresowani współpracą, akceptujący twarde
reguły gry, których wymaga tego typu przedsięwzięcie.
Poszukujemy kontaktu z wszystkimi. Politykami z pierwszych stron gazet jak i
działaczami z dalekiej prowincji. Jeżeli jesteś posłem, lub senatorem –
organizując prawybory NCBO przysłużysz się swoim wyborcom. Jeżeli dysponujesz
możliwościami technicznymi – pomóż nam. Gdzieś musimy drukować karty do
głosowania, formularze protokołów, wyniki...
Każdy może zostać członkiem komisji. Przyda się również twoja pomoc. Liczenie
głosów to żmudne zajęcie.
W sprawach organizacyjnych można kontaktować się z koordynatorami NCBO pod
numerami telefonów;
koordynator krajowy - 0603 588 992, endecki@wp.pl
koordynator w woj. mazowieckim - 0609 220 043,
koordynator dla Żyrardowa - 0602 156 650.
koordynator w woj. lubelskim - 0607 959 925,
Adres w internecie: wyniki-prawyb.w.,interia.pl/
Poszukujemy wolontariuszy.
PODSUMOWUJĄC
Dotychczas zorganizowaliśmy prawybory w Lublinie, Lubartowie, Warszawie,
Łochowie i Żyrardowie. Wcześniej (od 1995-go roku) prawybory w nieco mniej
dojrzałej formie środowisko, które później dało początek NCBO organizowało w
Lublinie, Lubartowie, Tomaszowie Lubelskim, Zwierzyńcu i Krasnobrodzie.
Polsce są naprawdę potrzebne prawybory realizowane uczciwymi metodami. Ta
potrzeba jest naturalną konsekwencją naszych odwiecznych demokratycznych
tradycji narodowych. Jest to odzwierciedlenie polskiego ducha. Jeśli poczuwasz
się do obowiązku budowy POLITYKI POLSKIEJ to znaczy że jesteś po prostu
Polakiem. I bądź z tego dumny.
Zaakceptowanie przez obywateli RP tego systemu prawyborów jest kwestią czasu i
wytrwałej pracy. Również - mamy nadzieję – i Twojej.
Prosimy o zrozumienie, życzliwość, pomoc i zaangażowanie.
Temat: powstanie warszawskie w trUjce
jak pewnie przypuszczałeś i ja sie z Toba zgodzić nie mogę :-)
Piłsudskiego wg mnie raczej trudno podziwiać - jeżeli już to zdaje sie raczej
Rozwadowskiego (ktory nawiasem mówiąc po zamachu majowym skończył marnie, razem
z Zagórskim i Piłsudski ma ich niestety na sumieniu, ciekawe kiedy prof.
Wieczorkiewicz wyjasni jak to w tej sprawie byl "naprawdę") - tym bardziej, gdy
wyszło na jaw nasze przechwytywanie ruskich meldunków. jeżeli tak dobrze
znalismy ruchy ruskich to jak mozliwe stało sie, że podeszli aż pod Warszawę?
Przecież do momentu rozstrzygnięcia pod Warszawą Polacy zbierali dosyć
regularne bęcki, stąd ten cud poźniej sie ulągł a po latach fakt, ze to nie
strategia zadecydowala ale wywiad.
Poza tym wojna polsko ruska nie była wcale żadnym odwetem za rozbiory, tylko
wojną kończacą ustalanie się granic na wschodzie, wojną ktora obnazyla niestety
koncepcje korporacyjne Piłsudskiego - po raz kolejny udowadniając, ze marny
był w przewidywaniu i obstawianiu rozwoju sytuacji. Np na Ukrainie jego
wsparcie dla Petlury okazalo się krokiem równie "trafionym" jak nasze świeże
wsparcie dla tzw, pomarańczowej rewolucji. Zakończenie wojny polsko ruskiej nie
oznaczało dla nas wcale rozstrzygnięcia spraw wschodnich a jedynie wygłuszenie
ognia ktory tam caly czas przeciwko nam sie tlił, przecież nie tylko ruscy nie
byli naszymi przyjaciółmi ale ukraincy i litwini tym bardziej, upływający czas
to pokazał bardzo wyraźnie.
podobnie bylo z koncepcjami Pilsudskiego w czasie I wojny światowej, budowanie
legionów po stronie Austrii i Niemiec przeciwko Rosji a tym samym przeciwko
Anglii i Francji, dlugo było nam pamiętane i sprawialo brak zrozumienia dla
Piłsudskiego nie tylko po stronie aliantów ale i w dawnym zaborze rosyjskim,
najlepszym przykladem właśnie szumnie obchodzona rocznica wymarszu do Kielc.
jak bylo, przecież najwyraźniej przedstawiały słowa pieśni "my pierwsza
brygada". Jeżeli na "gorace" powitanie legionistow przez rodakow, autor słów
piesni odpowiada ".. was pies" to mi nie trzeba więcej aby wyobrazic sobie
jak było.
Jeżeli juz ktos mial racjonalne koncepcje i wizje w tamtym czasie to raczej
Dmowski, to jemu tylko zawdzięczamy to, ze alianci nie wrzucili nas do wora z
przegranymi wojny, nie mówiąc o tym, że po zakonczeniu wojny bolszewickiej
Piłsudski, chcąc czy nie - uzyskanym stanem na granicy wprowadził w zycie
kocepcje wlaśnie Dmowskiego - a nie własne, nad czym musial szczerze ubolewać
bo jak wiadomo przyjaciolmi nigdy nie byli.
no cóż co do rozbiorów to tez się nie zgodzę, byliśmy wtedy tak slabi, że
jeżeli z jakimkolwiek zdaniem ktos się wtedy liczyl to tylko ze zdaniem Rosji -
znow ta Rosja :-) W rozbiorach najważniejsze okazalo sie podzielenie sie tak
aby wszyscy byli zadowoleni, przyczym z naszym zdaniem nie liczył się już nikt,
owszem słabszego napadać to znana metoda, ale co dalej? historia zawsze toczy
sie dalej i trzeba mysleć co będzie dalej, mozna i owszem nalać pijanego
sąsiada ale powinno sie tez umiec przewidziec, ze ten kiedyś otrzeźwieje i co
wtedy? Pprzy czym polityka to gra w którą trzeba umieć grać, dla mnie np wielką
gwiazda tej gry byl Fryderyk II Hohenzollern, ktory z prowincjonalnego zadupia,
uczynił potężną europejską potęgę, ryzykując często ale jak sie okazało z
głową, czytałem sobie ostatnio o wojnie siedmioletniej, to jest cos
niesamowitego jak potrafił stosując zarówno dypolomacje jak i strategię
zaszachowac praktycznie całą Europę, mając przeciwko sobie i Austrię i Rosję i
Francję, nie mówiąc o przeroznych państwekach niemieckich - i wygrał. Mało tego
stan posiadania jeszcze rozszerzył poźniej włąśnie na Polskę i umocnił się i
nadal to co zaczął umacniali potomkowie z jego rodziny. To jest przyklad
tryumfu dla mnie a nie jakies nasze śmieszne potyczki o ktorych dzis oprocz nas
juz nikt specjalnie nie pamięta.
Porozumienia sierpniowe może i byłyby rocznicą nadającą się do świętowania,
gdybyby nie male ale, pamiętasz obchody w zeszlym roku? Nawet sam Wałesa
zwracal sie do polityków z zachodu pod bramą stoczni - oflagowanej zresztą tym
razem na sposób nikogo-nie-interesujący - stwierdzajac, że tamci robotnicy
stoczni zostali zrobieni w bambuko i to nie tylko przez komuchów.
Stan wojenny z kolei paradoksalnie ratował kraj przed duzo wieksza tragedią i
tym samym, ja przynajmniej nie wiem jak go traktować? I nie opieram sie tu tym
razem na duPRLowskich historykach ale na relacji pułkownika Kuklińskiego, ktorą
zawarł w wywiadzie dla paryskiej kultury w latach 80tych, mam jeszcze podziemne
wydanie tego wywiadu i chyba nikt dzis nie odważy się, nawet rambo1944 - znany
z forum radio strateg desantowy - kwestionować słów naszego szpiega, zwlaszcza
gdy jak słysze dziś, nowa wladza chce go posmiertnie uczynic generałem :-)
Temat: Rutkowski, Wujec: Najlepsi z najlepszych
Czy T-Mac rzeczywiście nie ma z kim grac?
Postanowiłem się uczepić tego wątku i przy okazji zasygnalizować, że jest w NBA
drużyna, która nie ma w swoim skałdzie żadnego gracza pokroju T-Maca, ba nawet
J.Howarda, a radzi sobie lepiej niż "Magicy". Tą drużyną jest oczywiście
wspomniana przeze mnie wcześniej Atlanta Hawks, najbardziej irracjonalna
drużyna w NBA. "Jastrzebie" postanowiły oczyścić swój budżet w tym roku i
oddali wszystko, co mieli. Kto został w drużynie? tu postatram sie o krótki
komentarz....
1)Jason Terry- solidny, rzec można niezły guard, który jednak nigdy nie będzie
graczem formatu All-Star, co ciekawe zamiast grać lepiej po odejściu gwiazd,
jego statsy są gorsze...
2)Bob Sura- chyba w ostatnich dniach największe objawienie w lidze. Tym
niemniej jest to typowy przeciętniak, który podczas swej długiej już kariery
niczym specjalnym się nie wyróżnił. Teraz dostał miejsce w "5" i mnóstwo minut
gry i doskonale to wykorzystał.
3)Stephen Jackson- w San Antonio był niezły, wydawało się że tam zostanie, ale
poleciał na "kasę" i wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle. Obecnie, co byłoby
zupełnie nie do pomyślenia przed sezonem jest największą gwiazdą Atlanty.
(Jak przy nim wygląda super-star Orlando T-Mac...śmieszne porównanie)
4)Chris Crawford- wyciągnięty z rezerw, zupełnie zakurzony gracz, który okazał
się bardzo przydatną "czwórką", a i punktów rzuca niemało..kolejny, który
wykorzystał swoją szansę.
5)Jason Collier- o nim już pisałem....dla mnie rewelacja. znależć taiego centra
za minimalną "kaskę", to ewenement. Czy GMowie innych drużyn, które też nie
maja centrów znaja sie na swojej robocie?
6)Boris Riffod-Diaw- a to przykład, że nie wszystko zloto, co się świeci.
jest to kolejny ewenement w drużyne, ale tym razem już na minus. Facet gra
ponad 25 minut w meczu, a nie ma średniej punktowej nawet 5. Co dziwniejsze,
wszyscy uważaja go za wielką nadzieję. Tym bardziej to zastanawia, gdyż pan
Borys chyba boi się oddawać rzuty. W drużynie gdzie nie mógłby sobie robić co
chce on oddaje rzut średnio co 6 minut. W takim razie i ja chętnie zgłaszam
swój akces do Hawks...skoro taki gość jest największą perspektywą, to i ja na
pewno zostalbym doceniony.
To na tyle o Hawks (zastanawia mnie to, że tak mało wykorzystują W.Persona).
Z tego co widać, to w Orlando talent jest na pewno większy, ale ja nie moge
oprzeć się wrażeniu, że postać T-Maca wielu w drużynie paraliżuje. Taki
indywidualista moim zdaniem nie zasługuje na trzecią piątkę NBA, ani na występ
w All-Star. (a co jest godne zauważenia, Orlando bez niego nie gra wcale
gorzej, choć czy jest to w ogóle możliwe?). Moim zdaniem ktoś taki jak McGrady
zabija piękno basketu...
Pozdro
Temat: Nie chcę, żeby padał deszcz(1)
Rzadko liczę na to, że moje utwory do kogoś trafią, ale tym razem miałem
szczerą nadzieję, że dzięki mojemu tekstowi góra zrozumie, że to strasznie
śmieszne, że jeszcze nie nadszedł moment, żeby pisać hymn, że trzeba się
wstrzymać. Ale nie, nie wstrzymali się, wzięli hymn Michałkowa. Naród nie jest
w stanie nauczyć się słów, bo ten tekst jest martwy, toporny, kompletne
beztalencie.
Słowa obecnego hymnu są szalenie podobne do radzieckiego wariantu.
– Owszem, ale radziecki hymn odpowiadał duchowi Związku Radzieckiego, ideologii
tego państwa. A ten niczemu nie odpowiada. To tekst pusty, głupi, pozbawiony
sensu. To po prostu zestawienie przypadkowych słów. Poza tym to cyniczny
zabieg, żeby wybrać tekst tego samego autora, który napisał tekst radzieckiego
hymnu.
Może nikt inny się nie zgłosił?
Ależ zgłosiło się bardzo wielu ludzi. Można było ponadto rozpisać konkurs,
wtedy byłoby jeszcze więcej zgłoszeń. Zdecydowano, że będzie muzyka
Aleksandrowa. Wcześniej toczyła się dyskusja, jaka ma być melodia. „Pieśń”
Glinki się nie przyjęła, rozważano „Boże, caria chrani”. Osobiście byłem
przeciwko przywracaniu muzyki Aleksandrowa, to był sowiecki hymn, a teraz ZSRR
już nie ma, zatem hymn też powinien być nowy. Ale cynizm zwyciężył. Siergiej
Michałkow najpierw napisał o Stalinie i Leninie, potem Stalina z hymnu
wykreślono, został sam Lenin, a teraz w te same strofki zamiast Lenina wpisuje
się Pana Boga i wszystko jest pięknie. Toteż wyśmiałem tę ideę. Ale to nic nie
pomogło.
Proszę sobie wyobrazić, że kiedy w Dumie było głosowanie, który ze zgłoszonych
tekstów wybrać, za moim wariantem zagłosowało 23 deputowanych. To niby mało,
ale w parlamencie wpadli w popłoch, zaczęli mówić, że to skandal. Demokratyczny
deputowany Siergiej Juszenkow złożył wniosek o zatwierdzenie mojego tekstu, a
skoro deputowany oficjalnie wnioskuje, to rzecz trzeba poddać pod głosowanie.
Demokracja ulepszana
Minęło już kilka lat, a hymn nie stał się symbolem, który jednoczy naród. A czy
w ogóle jest coś, co go łączy? Hasła są wspaniałe. Pojawiła się nowa partia,
która w nazwie ma jedność narodu: Jedinaja Rossija Putina. Powoli oczyszcza
polityczną scenę, staje się jedynym graczem politycznym. Czy to naprawdę droga
do jedności, czy tylko chwyt propagandowy? Czy znowu jest tak, że propaganda i
oficjalny szyld sobie, a rzeczywistość sobie?
Narodu nic nie jednoczy, może poza tym, że rzeczywiście wielkie rzesze narodu
nie chcą żyć w warunkach demokracji. Rosjanie chcą, żeby był jeden człowiek,
który wszystkim kieruje, jedna partia, wtedy wszystko jest na swoim miejscu.
Wtedy reguły gry są dla wszystkich zrozumiałe.
Rosja ma za sobą bardzo trudny okres. Wielu ludzi sądzi, że demokracja to zło.
Z tym słowem kojarzy im się poniżenie: sklepy puste, pieniędzy brak. I dlatego
ludzie znowu chcą, żeby wszystko było jasne i proste: jeden wódz, jedna partia.
Człowiek przychodzi na „wybory”, na karcie do głosowania figuruje jedno
nazwisko, nie trzeba myśleć, nie trzeba wybierać, kartę wrzuca się do urny,
można zakupić w bufecie obok parówki i spokojnie iść do domu.
Powiedział Pan kiedyś, że Rosja nie dorosła do demokracji, że nie dała sobie z
nią rady.
W Rosji jest rzeczywiście bardzo niewielu ludzi, którzy rozumieją wartość
demokracji. Przygniatająca większość nie rozumie, po co demokracja jest
potrzebna.
A czy taki system, w którym naród jest kierowany odgórnie, w którym zadowala
się tymi parówkami z bufetu i niczego więcej nie pragnie, służy postępowi,
pomaga rozwijać się Rosji?
Mimo wszystko myślę, że Rosja z czasem nauczy się demokratycznych zasad, nauczy
się budować demokratyczne instytucje, może stopniowo zaczną one działać. Ale na
to trzeba dużo czasu.
To bardzo optymistyczne spojrzenie. Instytucje demokratyczne, które powstały i
stawiały pierwsze nieśmiałe kroki w jelcynowskiej Rosji, teraz są kasowane albo
zastępowane imitacją demokracji. Przestrzeń wolności jest stopniowo ograniczana
przez prezydenta Putina i jego otoczenie, wywodzące się w dużej części ze służb
specjalnych.
Tak, rzeczywiście pole wolności jest ograniczane. A demokracja bez wolności nie
może istnieć. Oni, to znaczy prezydent i jego współpracownicy, są przekonani,
że demokracja jest potrzebna. Ale taka, że tu by ją trzeba poprawić, i tu
też... I że wtedy, taka poprawiona wedle naszych recept, niech sobie istnieje,
proszę bardzo.
12345
Temat: Czy to jest dobry okres na kupno domu??
sondra napisała:
> Wszystko co piszesz to niby prawda i mysle, ze mamy podobne poglady
> "spoleczno-polityczne", ale rzeczywistosc jest jaka jest i ja nauczylam sie
> patrzec na nia nie tylko z czarnej strony.
Nie, ja nie patrzę z "czarnej strony". Staram się tylko pamiętać jak szybko
tutaj potrafi zajść słońce lub widok pięknej pogody zmienić się w osobiste
tornado z piorunami walącymi prosto za kołnierz.
> Tu jest po prostu drapiezny kapitalizm i to wcale nie taki
> z polowy XIX wieku, tylko zdominowany przez
> molochy - monopole, tak powiazane z elitami rzadzacymi,
> ze rozplatac tego nie sposob.
> Ale jednoczesnie to jest kraj naprawde duzych mozliwosci,
> ktory ciagle nagradza pracowitosc i inicjatywe
> (chociaz zgodze sie, ze nie zawsze),
Jakbyś czytała moje myśli! Ogładnąłem Ziemię Obiecaną ostatnio. Różnica
pomiędzy tamtym kapitalizmem a tym wydaje się być niewielka.
> ..ktoremu jestem wdzieczna, ze dal mi mozliwosc rozwiniecia sie
> w moim zawodzie i ciagle oferuje wielu ludziom taka szanse.
A ja nie. Durnej turystycznej wizy nawet nie chcieli mi dać do paszportu z
harmonijką zapełnionego wizami i stemplami i musiałem się
sam "wprosić" i wyrwać co sam uważałem - nie dając się przy tym oczywiście
złapać.
Trudno mi więc jest być wdzięcznym, że mnie nie złapali bo byłem sprytniejszy
niz łapacze. Była to pierwsza i dobra lekcja, że to jest taki kraj że o wiele
więcej i skuteczniej można wyrawć kłamstwem i sprytem niż ciężką i uczciwą
pracą. A najwięcej i najlepiej stosując obie te metody wymiennie w zależności
od okoliczności. KAŻDE rozliczenie podatkowe bogatego Amerykanina na to
dowodem. I dlatego tylu tu prawników - darmozjadów.
Ale możliwości doceniam jak najbardziej.
> Czy natknales sie na ksiazke "The Brand You 50"? Utrzymana w radosnym tonie
> self-help, jest wlasciwie dosc przygnebiajaca,
> bo traktuje o zmianie stosunku
> pracownika i pracodawcy.
Nie, ale postaram się natknąć.
sohodojo.com/ribs/tom_peters.html
> Paradoksalnie, jesli sie naprawde przyjmie te tezy -
> to czlowiekowi robi sie lzej i juz utrata pracy (i domu) mu mniej straszna.
I tu się zgadzamy ale nie do końca. Lżej? Chyba nie ale pewniej, bo wiesz że
gładki asfalt po którym jedziemy szosą W TYM MOMENCIE - e gwarantuje że
identycznie miło będzie za zakrętem za 9 sekund od teraz.
Z działki: pracobiorca/pracodawca - jeśli ktoś jest traktowany fair to może
będzie innych traktował fair ale oczywiście to tylko moja zasada.
Sama n.p. wiesz, że śmieszne 10 dni urlopu w U$A powoduje nieustanne
kombinacje alpejskie a to "sick day" a to okres a to głowa bolała - jeśli
traktują Cię jak członka bandy chołoty - to i wzajemnie.
> trzeba miec "gry plan" na wypadek utraty pracy itd.
Można nie mieć i 95% nie ma. No ale "niełatwo przyszło - łatwo poszło i na
biednego trafiło".
Pozdr.
Temat: Lustracja po polsku - komentarz internauty
Lustracja po polsku - komentarz internauty
"Lustracjo! Lustracjo! Cóżeś Ty za pani, że na dźwięk Twego imienia drżą
chłopcy malowani!" – chciałoby się zaśpiewać w rytm znanej ułańskiej
przyśpiewki. I gdyby jeszcze to miało pomóc w oczyszczeniu polskiej sceny
politycznej z tych malowanych chłopców, byłych agentów (wcale nie
Bondopodobnych), to naprawdę sama nie szczędziłabym swoich strun głosowych i
darła się wniebogłosy.
No, ale cóż, na razie mogę sobie o takiej perspektywie jedynie pomarzyć, a
wiem jedno – Polacy pokrzyczą sobie, będą pomstować na Bogu ducha winnego
dziennikarza, którego ofiara (wywalono go z roboty) pójdzie, jak znam polską
rzeczywistość, na marne, i się wszystko rozejdzie po kościach.
I o co tyle hałasu? O sprawę, która powinna być rozwiązana już dawno, dawno
temu. Wtedy, gdy jako dopiero początkujący niemowlak demokracji Polska
raczkowała sobie po arenie międzynarodowej? To od niej właśnie należało
wszystko zacząć. Nie od grubej kreski premiera Mazowieckiego. Ale od
lustracji! Sprawnie przeprowadzonej! Natychmiastowej, momentami może nawet
bezwzględnej. Tak jak operacja, która daje nadzieję, że chorujący organizm
się wyleczy!
Z pewnością ten zabieg, a może bardziej jego efekty, zabolałyby co niektórych
Polaków. Dla wielu ta operacja oznaczałaby konieczność usunięcia się ze sceny
politycznej, zapomnienia o piastowaniu stanowisk publicznych i wycofania się
do pozycji domowych foteli. Niestety, nic takiego się nie stało.
Najwidoczniej, jak to w życiu bywa, kumpelskie grupy interesów i ich dobro
okazało się silniejsze niż tzw. dość już zresztą wyeksploatowane „dobro
narodu”. Nieśmiałe próby przeprowadzenia lustracji (za rządów premiera Jana
Olszewskiego), z tego co sobie przypominam, zostały zbojkotowane i
udaremnione już w zarodku przez naszych panów od polityki. Już wtedy
propozycja upublicznienia nazwisk tajnych współpracowników służb specjalnych
PRL, została uznana za obraźliwą i krzywdzącą dla tych, którzy, jak święcie
zapewniali, nigdy nic wspólnego ze służbami specjalnymi nie mieli.
Dzisiaj powraca się do tematu i za "Gazetą Wyborczą" bije na alarm, wołając
o "ucywilizowanie" w drodze ustawy procedur ujawniania list tajnych agentów.
A gdzie byli dotychczas przedstawiciele tych najbardziej oburzonych
wyciekiem "listy Wildsteina" środowisk i tzw. obrońcy cywilizowanych reguł
gry? Dlaczego nikt nie lobbował na rzecz tej ustawy? Dlaczego najzwyczajniej
w świecie taka ustawa jeszcze nie powstała, choć nasi parlamentarzyści
naprawdę gros czasu poświęcali i poświęcają na debatowanie o mniej istotnych
dla Polaków sprawach? Dlaczego ten temat po prostu zlekceważono i wytrwale
pomijano?
Odpowiedź jest jedna – bo nikomu z decydenckiego grona nie zależało i nie
zależy na tym, aby problem lustracji został kiedykolwiek rozwiązany. Dopiero,
gdy jeden z dziennikarzy skopiował listę, która w dodatku, jak usłyszałam w
jednym z programów informacyjnych w TV, była dokumentem przeznaczonym do
wglądu publicznego, wpada się w furię! Lamentuje! I powołuje na wyższe racje
i wartości cywilizacyjne! To śmieszne!
Na Wildsteinie wiesza się psy i "barbarzyńcą" nazywa! Gdy tymczasem nie tego
człowieka należy określić tym terminem, tylko tych, którzy wiedzą doskonale,
czym zajmowali się w czasach PRL-u, i którym dzisiaj brak odwagi cywilnej,
aby się do tego przyznać. Wolą kryć się jak szczury po różnych urzędach,
lepiej lub gorzej prosperujących firmach i głośno oburzać na tych, którym
znudziło się już czekanie na lustrację po polsku (czyli NIGDY!!!) i
postanowili wpuścić ją bocznymi, kuchennymi drzwiami.
Beata Bartczak
Temat: Nauka na bykach
Co sądzicie o nauce informatyki w szkołach
Programy nauczania, podręczniki a nawet minimum programowe moim
skromnym zdaniem to paranoja. Całość wygląda jak obszerna
instrukcja obsługi kilku konkretnych produktów jednej powszechnie
znanej firmy. Przy "właściwej" postawie nauczyciela to nie ma nic
wspólnego z nauczaniem podstaw informatyki, to jest robienie
dzieciakom wody z muzgu i masowe werbowanie klientów dla Microsoftu.
Zdaża się też że uczniowie są namawiani do sporządzania
nielegalnych kopii oprogramowania, głównie Microsoftu i
Macromedii, które jest konieczne do wykonania w domu prac
warunkujących lepsze oceny, ponieważ prac wykonanych innym, np.
otwartym oprogramowaniem z regóły się nie akceptuje. Oczywiście,
wiele zajęć pozalekcyjnych jest "uatrakcyjnianych" poprzez
korzystanie z lewego oprogramowania i gier na które szkoła
licencji nie zakupiła. Uczniowie doskonale o tym wiedzą,
większość właśnie w szkole nauczyła się sporządzać nielegalne
kopie płyt CD. Myślę że powołane do ścigania piractwa instytucje
zdają sobie z tego sprawę. Jeśli nie to chętnie przekażę płytki
które dzieci bez problemu mogą uzyskać w szkole od nauczyciela
informatyki wraz ze szczęśliwymi numerkami, co ułatwi
identyfikację źródła.
Uczeń który śmiał uruchomić na szkolnym komputerze płytę z
Knoppixem (to Linux uruchamiany z płyty CD bez instalacji na
dysku twardym) został przez nauczyciela potraktowany jak craker
usiłujący zniszczyć szkolne mienie. Celem było pokazanie
przygotowanej OpenOfficem prezentacji, którą uczeń nie tylko sam
przygotował ale i dołączył do dystrybucji na CD, co jak się
okazuje przekracza możliwości większości nauczycieli. Nauczyciel
w związku z tym zdażeniem z wielkim przekonaniem mówił o szkodach
jakie może spowodować używanie oprogramowania innego niż
"akceptowanego przez Microsoft". Oczywista bzdura, tym bardziej
że w szkole jest serwer na Linuxie, do którego pan informatyk
nawet się nie zbliża. Na pytanie skąd mam wziąść te akceptowane
programy padła krótka odpowiedź "jak nie umiesz ich skopiować to
muszę się zastanowić nad twoją oceną".
Podziwiam też poziom wiedzy części nauczycieli. Gdzie tą godną
szacunku wiedzę zdobyli? Błędy merytoryczne i delikatnie mówiąc
śmieszne zalecenia dotyczące pracy ze sprzętem i korzystaniem z
oprogramowania pominę, to techniczne drobiazgi łatwe do
sprostowania. Od swojego dziecka dowiedziałem się min. że
wszystkie istotne wynalazki w tej dziedzinie to wspaniałe
dokonanie Microsoftu, w tym internet i nawet myszka komputerowa.
Tak się składa że te dobrodziejstwa powstały zanim Bill był w
stanie samodzielnie usiąść na nocniku, o czym dziecko mające od
zawsze dostęp do jakiegoś UNIXA wiedziało i nieopacznie śmiało to
w czasie lekcji zauważyć. Wspomniało też na swoje nieszczęście o
Alto zademonstrowanym przez Xeroxa w 1974r i porównało bez
zbytniej złośliwości do sprzętu stojącego w pracowni
informatycznej, gdzie większość monitorów pracuje z niższą
rozdzielczością. Próba sprostowania tych i kilku innych bredni
głoszonych przez najlepiej opłacanego ze wszystkich zatrudnianych
w szkole nauczyciela poprzez wygoglowanie źródeł skończyła się
niemiłą dla ucznia rozmową po lekcji. To trudno odpuścić, tym
bardziej że dzieciak umiał podeprzeć swoją wiedzę kilkoma
niezależnymi źródłami. Przy okazji okazało się że pan informatyk
nie zna ani słowa po angielsku, no może z wymawianym bardzo po
amerykańsku, w stylu Maxa Kolonko Microsoft. Nic dziwnego że
biedak musi bazować na tym co usłyszy w WOM i Microsoft Polska.
Proszę o radę co zrobić żeby dzieciaki nie musiały przez następne
lata mieć kontaktu z tym i jemu podobnymi pajacami i nauczyły się
odrobinę informatyki a nie bibli wg. Microsoftu.
Temat: ** Polnishe Wirtschaft? **
Ja nie mam Ado recept ktore zadowola wszystkich. Musisz sie z tym pogodzic,
Ado. )
;;
Ja nie uważam, że młodej demokracji nalezy pobłażać tylko dlatego,
że , jak to mowią, młode to głupie. Ja próbuję zrozumieć to co
się dzieje, a próba zrozumienia czegoś nie musi oznaczać aprobaty
dla tego zjawiska ani nawet usprawiedliwiania go.
To co sie dzieje obecnie w naszym Sejmie jest skandaliczne i należy
jak najszybciej rozpisać nowe wybory, które co prawda sytuacji
politycznej od razu nie uzdrowią, ale przerwą zgorszenie publiczne,
które ten Sejm powoduje, a to tez jest ważne.
Zatem ja próbuje coś tam zrozumieć, natomiast u Ciebie, gdy piszesz
o polskich sprawach nie widze próby zrozumienia tylko irytujące
rezonerstwo okraszane jakimiś pogardliwymi tekścikami o krasnoludkach.
Zapewne wydaje Ci się, ze Twoje teksty o krasnoludkach są szalenie
inteligentne i dowcipne, ale jezeli tak Ci się wydaje, to owszem -
wydaje Ci się !
.
::
Ja tam uwazam, ze tekstu o Krasnoludkach sa smieszne, przy czym poczucie homoru
to takze sprawy osobnicze, czy subiektywne, jak kto woli.
Wczesniej, w pierwszych trzech tekstach staralem sie stworzyc sobie obraz tego
co stalo sie w Sejmie, gdyz prasa niespecjalnie rozpisywala sie na ten temat. Z
tak szczatkowa informacja (nie sledzac ponadto wydarzen na zywo,gdyz nie mam
takich jak Ty mozliwosci) odtworzylemsobie przebieg wypadkow, przy czym,
okazalo sie byl to strzal w dziesiatke.
Z aktualnych doniesien wynika, ze bylo z tym umawianiem sie dokladnie tak jak
powiedzialem, co oznacza, ze i konsekwencji w postaci ostatecznego glosowania
nalezy sie spodziewac.
No i teraz popatrz Ado, dzieja sie w Sejmie rzeczy paskudne (nalezy dotrzymywc
umow a nie mataczyc i chachmencic, jak dzieci przy odliczaniu do chowanego,
oraz nalezy postepowac zgodnie z regulami gry a nie na hura), a tymczasem,
zarowno prasa jak tubylcy niechetni komunie gotowi byli uznac tamten numer
opozycji - dlatego tylko, ze przeciwko komunie.
I ja o tym mowilem, wyobraz sobie - to nie byly zadne podsmichujki z mojej
strony Ado. To sa bardzo powazne sprawy - bez wzgledu na zartobliwa forme
rozprawiania. A jak niby, powiedz, mozna rozmawiac na temat farsy, na temat
kpin z najwazniejszej instytucji demokratycznej, na temat kpin z obywateli...
No i racja, a gdzie i Ty bylas wtedy, Ado?
Czy z tymi co po nich chocby potop?
.
Pozdrawiam )
K.
Co do korzystania z wzorów: może czasem lepiej jest nie mieć
wzorów niż je mieć; może w pewnych sytuacjach korzystniej jest być
pionierem; może jednym z naszych problemów jest to, że ciągle się
do jakichś wzorów usiłujemy dopasować.
Pozdr.
a.
PS Pisząc o marności Twojego poprzedniego postu nie miałam oczywiście
na myśli jego długości, tylko zawartość ... ekhm... myślową, tj. krasnoludkową.
Pisanie o krasnoludkach , jak juz nadmieniłam wyżej, kiepsko Ci
wychodzi, ale gdybyś się jednak upierał pisać o nich to podrzucam
Ci wzór (chyba umiesz korzystać z wzorów ? ), kawałek prozy
poetyckiej wielkiego poety:
Zbigniew Herbert
Krasnoludki
Krasnoludki rosną w lesie. Mają specyficzny zapach i białe brody. Występują
pojedynczo. Gdyby się dało zebrać ich garść, ususzyć i powiesić nad drzwiami -
może mielibyśmy spokój.
Miłych snów.
a.
Temat: Krótko.
O przeprosinach Miriam
To straszny bełkot i kolejna próba manipulacji forum. Terrorystka pisze "(...)
Że pozwoliłam się doprowadzić do tak przykrego dla mnie stanu. Że pozoliłam
się w to wciągnąć. " Kto wciągnął Miriam? To śmieszne. Miriam wciągała i
zaczepiała niezmordowanie przez kilka miesięcy. A teraz pisze...no nieeee,
niewiarygodna bezczelność. I dalej: "Kiedy myślę o tym, co tu się wydarzyło,
jest mi źle. Przykro. Niesmacznie. Nie chcę. Pewnie można się nauczyć, ale ja
nie chcę tego umieć." Czytacie to , ona nie chce tego "umiec"! Ależ to
ONA "umie" - zrobic rzeczy, których inni nie będą w stanie umiec nigdy. I w
tym jej siła, żeruje na ludzkiej przyzwoitosci. A w jej asortymencie jak
najbardziej, są reczy skrajnie podłe. Wykorzystywanie ludzi i info, szantaze,
groźby. A wszystko w sosie swego rynsztoku. I koslawego plum plum.
Ale teraz ma takie przekonywujace łezki w oczkach, ze prawdziwi męzczyźni nie
mogli pozostać obojętni. Jeśli przyniesie zaraz portret swojej mamy, to juz
znak, ze ziemia jej sie pali pod stopami.
Na razie jeszcze nie, na razie pisze w kolejnym poscie: " najgorszą sprawą
jest ta, NAJGORSZĄ dla mnnie, że zostały w forumowe "tocoś"
wciągnięte osoby spoza forum. Dzieci. Żony. Przyjaciele. Adresy. Zawody,
Wiedza udzielona kiedyś, mailowo, telefonicznie, w przyjaźni, w ciepłej
rozmowie, a wykorzystana została parszywie. Bez końca. Tego się już nie da
cofnąć!Ja także brałam udział, doprowadzona do ostateczności, w tych
praktykach,i za mam do siebie pretensję, i za to szczerze wszystkich
przepraszam."
A więc - znowu seria kłamstw i uroczych manipulacji. Ta wiedza, o której
pisze, była wywalona przez nia tu na forum. Moge podac linki. Tylko potem
niech nikt nie mówi o naruszeniu danych osobowych. Bo pisała obficie o sobie
i o innych, chcieli tego czy nie. Szantazowała łagodnych, naiwnych panów, ze
ujawni zonom, co pisali na priwach, albo na forum. Polecam szczerze pozegnalny
post tyu ( Fałszywe klejnoty). Pisala tak na oczach całego forum. Bezkarnie.
Wielokrotnie. A potem znowu o fijołkach...
Ona zyje realnie w necie. Wszysko splątuje. Wszystko ma do pokazania. I złosci
ją, ze inni traktują to inaczej. I miota sie bezsilnie, zlepiajac jakieś
zasłyszane strzępki, by napisać swoje bajki o kimś. Ale co to za bajki,
okrrrrutni bracia Grimm - są bez szans. Wiem, co mówię. Mogę udowodnić każde
moje słowo. I co tam było w ciepłych telefonicznych rozmowach tego nie wiem,
wiem natomiast co było w ciepłych opisach tych prywatnych rozmów tu na forum.
Bo bez tego nie mogło się obejść.
Ale to mnie mogło co najwyzej smieszyć. Jednak jej trzeba było zachwyconej
publiki. a jesli ktoś nie chciał się podporzadkować. wzdychać z zachwytem i
klaskać - miał zostać zniszczony. A metody stosowano "parszywe". Bez tabu,
bez hamulców, bez elementarnej przyzwoitosci. Wciagano własnie dzieci ( nie
tylko moje), małzonków, przyjaciól. Ohyda. A ona pisze, ze TAKZE brała udział.
To nie jest dobrze powiedziane, ona własnie TO wszystko robiła. Pzrykładów w
bród.
I pisanie po tym wszystkim łzawo-kłamliwe jest obrazą dla mnie i dla wielu
osób z tego forum. Ot, co. Popis kiepskiej gry aktorskiej - i tak tez
traktuje to przepraszanie. Słynne juz "kto głupi ten kupi". Przeprasza za to
co nie miało miejsca - ze pozwoliła się wciągnąć. Że brała w tym udzial.
Przeprasza, oskarzajac, a ci, ktorych nie miala na celowniku mówią: no już
Miriam, ok...
Wiec póki słów własciwych nie znajdzie, a tylko mieszac dalej będzie, ja tę
straszliwą groźbę spełnię )))) - jej słowa wracać będą do niej. Skoro nie
były takie złe, skoro prawdę pisze - to taka gożba chyba niestraszna.
Temat: Siatkówka: Przed meczem z Brazylią
r306 napisał:
> Pan trener raczy chyba zartowac...
> Niestety dzieje sie to, co bylo do przewidzenia - jestesmy w cwiecfinalach,
> wiec "wszyscy zadowoleni" (slynny juz plan minimum), mimo, ze z Brazylia
> zapewne polegniemy gladko 0:3 (choc w cuda tez wierze i bede trzymal kciuki).
> Jak sie mowi, ze z kazdym mozna wygrac, to sie gra o zloto, panie trenerze, a
> nie zadowala 8mka...
gdzie jest o tym, ze jest zadowolony? mowi tylko o tym, ze celem przed meczem z argentyna bylo wyjscie z grupy i cel zostal osiagniety.
> A co do merritum
> - odbior zagrywki hehehe. To ze sie podbije zagrywke, to jeszcze nie znaczy,
> ze sie ma "dobry odbior". W meczu z Grecja i Francja odbior byl... na trzeci,
> czawrty metr i nie moglismy zupelnie przyspieszyc gry. Jak juz odebralismy "w
> punkt" to przeciwnicy wiedzieli w 100%, ze atak pojdzie przez srodkowego i
> byl blok. Jak odbior byl do pupy, to wiadomo, ze pilka szla na skrzydlo
> (najczesciej lewe) i znow tam juz byl blok i ludzie ustawieni w polu. Grecy i
> Francuzi odbierali bardzo dobrze i dzieki temu nasz blok zupelnie przestal
> funkcjonowac. Nie sadze, ze tego trener tej klasy nie wie, wiec po co tu
> sciemnia?
mysle, ze mowil o meczach wygranych. wvrew Twojej opini prielozny czy gosciniak to nie idioci.
> - zmiana najleszego atakujacego i wystawiajacego w koncu ostatniego seta (5
> pkt do konca) aby... sobie odpoczeli na decydujace akcje. Panie! Toz to byly
> wlasnie decydujace akcje!!! Jaki odpoczynek? Po dwoch i 3/4 seta? To co to za
> przygotowanie kondycyjne? Rozumiem przegrywajac czwartego seta, mozna
> odpoczac przed tiebreakiem, ale w koncowce trzeciego? Gosciniak sie zamotal i
> strzelil straszna gafe,
nie strzelil. to byla normalna zmiana. za rozgrywajacego w 1 linii w chodzi atakujacy i mamy 3 atakujacych. zadna rewelacja. przy dwoch rownej klasy rozgrywajacych czesto spotykana. to, ze zagumny zagral jak junior a rybak tez bez rewelacji to inna para kaloszy. gdyby wygrali, wszyscy byliby zachwyceni "geniuszem" gosciniak, bo sadze, ze to jego decyzja.
a pozniej jak sie nawet polapal, to nie wlaczyl
> sygnalizacji do zmiany na czas (zmiana powrotna weszla o akcje pozniej), wiec
> o czym pan trener tu mowi???
problemy z sygnalizacja byly przy wejsciu zagumnego. na boisku byl zagumny i stelmach. tylko, ze to raczej wina sedziow a nie gosciniaka.
> - ukladanka.... Cholera, to po co jedzie dwunastu chlopa? Po co rezerwowi? To
> kontuzje nie sa wliczane w tok turnieju?
wyobrazasz sobie argentyne bez milinkovica?
>Ja rozumiem, ze druzyna moze miec
> lidera, ale nasza nie ma, wiec wymigiwanie sie "strata czolowego zawodnika"
> jest smieszne i pokrywa wlasnie bledy selekcjonera, ktory zle dobral sklad na
> dlugi turniej.
taaa, a ja pamietam jak cala polska /trenerzy, dzialacze, kibice, forumowicze/ zachwycali sie gabrychem. i nie wyobrazali sobie reprezentacji bez gabrycha.
>Jak mozna, doskonale wiedzac o rozwalonych nogach
> Swiderskiego, zabrac jako jego zmiennika zupelnie sflaczalego w rogrywkach
> ligii swiatowej Gabrycha, ktory ma gigantyczne braki techniczne w odbiorze
> nawet lekkiej pilki, ze o skutecznosci w bloku nie wspomne?
w ls zagral slabo 2 pierwsze mecze /sadze, ze to trema/ potem nie odbiegal od innych. odbior to akurat ma od swiderskieg lepszy /ale od swiderskiego to kazdy ma lepszy odbior/
>Kolejny zmiennik -
> Bakiewicz, jest zawodnikiem dosc himerycznym, a przede wszystkim nie
> ogranym, bo panowie trenerzy nie wpuszczali chlopaka w eliminacjach ani w
> lidze swiatowej.
znaczy sie, kto mial pojechac? smigiel? winiarski? ruciak?
>
> Do drugiego trenera az taki pretensji to moze i nie mam - zajmuje sie nieco
> inna dzialka, ale Gosciniak powinien po takiej ilosci bledow jako selekcjoner
> zwyczajnie wyleciec.
jakos innym trenerom nie udalo sie do cwiercfinmalow olimpiady awansowac. do cwiercfinalow ms tez. do polfinalow me rowniez. nie jestem fanem gosciniak i nie uwazam go za genialnego trenera, ale to on firmuje swoim nazwiskiem druzyne, ktora cos tam jednak ugrala.
> Niestety, w szesciu wejscia Polski do cweirfinalow, jest wielkie
> nieszczescie - Gosciniak i PZPS bedzie utrzymywalo, ze przeciez plan minimum
> zostal osiagniety, wiec zadnych zmian nie bedzie... Ot, polski
> swiatek "dzialaczy"...
Ty oczywiscie zajmujesz sie trenowaniem siatkowki i masz na koncie sukcesy takie jak gosciniak i chetnie wezmiesz reprezentacje? i wygrasz olimpiade. chociaz me.
pzdr
Temat: Dyrektor filharmonii krytykowany w internecie
Czytając wszystkie wypowiedzi na forum postanowiłam i ja zabrać
głos. Rzeczywiście orkiestra jest po to by grać i dostarczać
słuchaczom wielu wrażeń artystycznych. I ta orkiestra
niejednokrotnie to czyni i czyniła także przed laty gdy
dyrektorowali jej Czyż,Markowski Szostak. Muzyk po zdaniu egzaminu
do orkiestry zostaje do niej przyjety na okres próbny. Po tym
okresie dyrektor wraz z dyrektorem artystycznym i szefem danej grupy
decydują o tym czy dana osoba zostanie przyjeta na stałe do zespołu.
A później jeszcze lata grania w orkiestrze, po toby brzmiała ona
jednym głosem. Bo orkiestra drodzy Państwo to nie soliści, którzy
chcą się wyróżnić, ale to muzycy, którzy umieją współbrzmieć. I ten
muzyk musi byc świetnym rzemieślnikiem, ale musi też być artystą.
Nie zgadzam sie z opinią,że tylko nim bywa.Granie w orkiestrze to
praca na wspólny sukces. Młodym muzykom przychodzącym do orkiestry
nie wystarczy swietnie zdany egzamin,musza mieć oni świadomość, że
tzw. warsztatu mogą nauczyć się tylko i wyłącznie od swoich
starszych kolegów/takze tych "staruszków" po "40"/. Bo Ci starzy
uczyli sie od takich jak Hodor,Stankiewicz,Redeł. I Ci, którzy teraz
sa koncertmistrzami uczyli się od tych, których z taką atencją
wspominacie. I to właśnie przed nimi zdawali swoje egzaminy na
stołki koncertmistrzów.Zmiana pokoleniowa w orkiestrze może
przebiegać harmonijnie i spokojnie, ale do"tanga trzeba dwojga",
także chęci młodych muzyków. Zle sie dzieje, gdy ktoś ich mami i
obiecuje złote góry.
A teraz o samym konflikcie w Łodzi. Nieprawdą jest,że muzycy zamiast
grać prowadzą swoje rozgrywki. Jak do tej pory każdy zaplanowany
koncert odbył się. Zespół został zmuszony do nagłosnienia konfliktu
z dyr. Wojciechowskim, ponieważ nikt odpowiedzialny za rozwiazanie
tego konfliktu nie był na tyle zdecydowany by się tego podjąć. Mam
na myśli władze województwa, a także samego dyr.Sułka. Sprowadzenie
problemu do rozgrywki związkowej jest śmieszne. Jeśli 75 członków
orkiestry na 92 osoby deklaruje, że nie przystąpi do przesłuchań to
swiadczy o tym, jak bardzo dyrektor upokorzył tych ludzi. Czy Ci
którzy przyjmowali ich do orkiestry mogli się aż tak mylić, że
przyjęli same miernoty i nieudaczników? Co się zmieniło od czasu,
gdy pan Wojciechowski i Sułek przychodzac do tego zespołu chwalili
go na forum publicznym za poziom artystyczny. Co jest przyczyną
tego, że za ich dyrektorowania ten poziom /według ich opnii/tak się
obniżył? Moze warto przemyśleć, jak punkt widzenia zależy od punktu
siedzenia.
Moi drodzy muzycy, którzy robicie wszystko by nie zaotrzać tego
konfliktu - trzymam za Was kciuki. A wy drodzy muzycy/znajdujacy sie
w zdecydowanej mniejszości/, którzy robicie wszystko by ten konflikt
zaostrzyć zdajcie sobie sprawę z tego, że nie identyfikując się z
orkiestrą załatwiacie swoje własne interesy. Bo przecież grając
przez lata w tym zespole, zawsze wydawało się Wam, ze jesteście
wybitni i niedoceniani. Ale, gdy są egzaminy do pierwszych pulpitów,
to jakoś nie przystepujecie do nich, lub sa lepsi od WAS. Po tylu
latach pracy w instytucji artystycznej nie wiecie, że orkiestra to
ZESPÓŁ LUDZI PRACUJACYCH NA WSPÓLNY SUKCES. I jeszcze jedno, głos
muzyka, bo jestem przekonana, że pisze to muzyk, iż po próbie
instrument zamyka się do szafeczki i idzie dodomu jest śmieszny.
Kazdy muzyk ma w domu drugi instrument/może kontrabasista, albo
wiolonczelista ma codziennie tramwajem lub autobusem wozic instument
na próbę/. A poza tym, jeśli muzyk jest przygotowany i na próbach
oraz koncercie dyrygent nie ma zastrzeń co do jego gry, to nic
nikomu do tego ile ćwiczy w domu/jedni potrzebują godzinę ćwiczeń,
inni pięć, a jeszcze innym nie wystarczją 24 godziny, bo efektów i
tak nie ma/. Na zokonczenie nadmieniam, iż nie jestem pracownikiem
Filharmonii Łódzkiej. Leży mi jednak na sercu jej dobro, bo
instytucja z taką długą historią, z takimi dobrymi muzykami,którzy w
niej grali przez te lata i grają w tej chwili zasługuje na szacunek.
Życzę muzykom, dyrekcji, władzom województwa łódzkiego pomyślnego
zakończenia tego konfliktu dla dobra nas wszystich, którzy byli
wierni Filharmonii i jej orkiestrze w starym budynku na
Narutowicza, na Piotrkowskiej, Sosnowej i wreszcie znów na
Narutowicza. Oby zawsze na pierwszym miejscu była dla Was
Filharmonia Łódzka, a nie własne interesy,ambicje i uprzedzenia.
Temat: Problemy rowerzystów w Radomiu
Gość portalu: Sykon napisał(a):
Bzdury gościu SYKON piszesz i nie znasz PODMIOTU zagadnienia:
> Po przeczytaniu artykułu stwierdzam że nie zna pan podmiotu
> sprawy i pisze pan bzdury. Rowerzyści są plagą kierowców i
> pieszych.Dziwię się policji dlaczego rowerzyści nie są
> kontrolowani i karani.Panie Matracki dlaczego rowerzyści
> poruszają się po chodnikach skoro dozwolona prędkość pojazdów
na
> jezdni obowiązuje 60/h? A szerokość chodnika powinna wynosić
> minimum 2 metry żeby rowerzysta mógł po nim jechać.Więc
> rowerzyści w brew prawu, w większości korzystają z chodników.
> Prawo o ruchu drogowym wyraźnie mówi;Każdy kto z dróg korzysta
> musi się temu prawu podporządkować.
No to super. Ja do pracy zasuwam na rowerku. Jadę codziennie
przez Kwiatkowskiego. I wiesz co? Moja koleżanka BOI się jechać
tą ulicą!!! I wsadź sobie prawo... jeśli ma Cię potrącić
samochód - goniący 60 km/h i więcej na ulicy z ograniczeniem do
40... i z garbami przy krawędzi jezdni ~20-30 cm wysokości. Tak
więc ścieżki rowerowe są ważne aby rowerzyści nie MUSIELI łamać
przepisów.
> Bardzo dużo rowerzystów nie posiada karty rowerowej.
Jeśli znasz przepisy to powinieneś wiedzieć, że od jakiegoś
czasu pełnoletni rowerzysta nie musi posiadać karty rowerowej.
A bardzo dużo kierowców jeździ po pijaku. I bez dokumentów. A
wielu z nich kupiło prawo jazdy - i nie znaja przepisów - wiedzą
może gdzie pedał gazu, a czasami gdzie hamulec.
> Nie znają kodesu drogowego. Ich rowery
> nie są oznakowane i nie oświetlone, co stwarza ogromne
> zagrożenie dla nich samych i innych użytkowników dróg.Mam
> wieloletnie doświadczenie jako kierowca i stwierdzam.Tylko
może
> około 15% rowerzystow posiada kartę rowerową,a co za tym idzie
> posiada tylko podstawową wiedzę o ruchu drogowym. Każdy
> rowerzsta poruszający się po drodze jest rownoprawnym jej
> użytkownikiem.Przy wykonywaniu manewrów na drodze obowiązują
ich
> zasady ogólne.Dlaczego plagą dla pieszych? Ich jazda po
> chodnikach i alajach parkowych nie zobowiązuje rowerzystow do
> wymuszania i dzwonienia na pieszych żeby im ustępować.W wyżej
> wymienionych rowerzyści zachowują się po chamsku. Teraz w
parku,
> bądź na chodniku czuję się zagrożony przez rowerzystę.(nieraz
> pianego) jest to stwierdzenie wielu,wielu pieszych.Dlaczego
> spacerując wraz z rodziną po parku mam uciekać przed
rozpędzoną
> grupą rowerzystów? .Czy ktoś kto kupi samochód staje się
> kierowcą? Nie.To dlaczego ktoś kto kupuje rower staje się
> automatycznie rowrzystą? Niech pan nie staje w obronie
cyklistów
> zanim nie zapozna się pan bliżej temu ogromnemu
problemowi.Tak,
> jest to duży problem.Brak dróg rowerowych.Takie czy inne
> zachowanie się kierowców.Ale niech pan bliżej przyjrzy się
> temu .Dodam że w brew prawu z jazdy po chodniku korzystają
> złodzieje wyrywający torebki i zrywający łańcuszki i inne.Ale
> policja nic nie czyni i oblewa nagminne lamanie przepisów
przez
> cyklistów. Pozdrawiam
Przykro mi to pisać ale... takiego bełkotu dawno nie czytałem.
Czy zgodnie z prawem po chodnikach biegają piesi złodzieje
wyrywający torebki??? A wiesz, że pałki bejsbolowe służą
zazwyczaj do gry? A niektórzy używają ich do walenia po łbach...
Uogólnienia w Twoim wydaniu są aż śmieszne. Można by uogólniając
napisać, że każdy może pisać co chce... ale nie każdy powinien.
Zastanów się czy gdyby rowerzyści mieli ścieżki rowerowe - to
nie byłoby ich mniej na ulicach i chodnikach tego miasta? Ale
nie myśl, że pomoże to w zlikwidowaniu przestępczości i band
młodocianych wandali i zbirów. Oni zawsze byli, są i będą.
Nizależnie od tego czy chodzą czy jeżdżą (czym niebądź).
Temat: I co buduja nam juz te POLE GOLFOWE??
Gość portalu: Bartoo napisał(a):
Słyszałem że Duńczycy chcieli przejąć teren wartości kilku mln złotych z
> kapitałem firmy w wysokości 50.000 złotych. Nie dziwię się że nie traktowano
> ich na początku zbyt poważnie.
Taka krótka wypowiedź, a tak wiele w niej nieścisłości. Ona i dalsza
wypowiedź Bernarda, pokazują jak rodzi się plotka. Duńczycy nie zamierzali i
nie zamierzają przejmować żadnego terenu. Owe sto hektarów zdewastowanego,
popoligonowego terenu, Miasto ma im wydzierżawić w ściśle określonym celu,
zbudowania tam pola golfowego wraz z obiektami towarzyszącymi. Żadne inne
wykorzystanie tego obszaru nie wchodzi w grę. Umowa w takim wypadku byłaby
nieważna i teren wróciłby do Miasta. Duńczycy zobowiązali się do zakończenia
budowy w ściśle określonym czasie. 12-sto miesięczny poślizg w realizacji
inwestycji spowoduje zwrot terenu bez możliwości dochodzenia odszkodowania. Po
25-latach, to władze miejskie zadecydują czy nadal będzie tam pole golfowe i
kto będzie je prowadził. Tak więc teza że Duńczycy chcą przejąć teren w
niewiadomym celu, jest nieuprawniona. Teren będzie nadal własnością Miasta, i
nie wchodzi tu również w grę chęć wzięcia pod jego zastaw np. kredytów. Do
powstającej tam inwestycji Gorzów nie dopłaci nawet złotówki. Duńczycy nie
żądali tego aby Miasto teren uzbroiło. Woda pochodzić będzie z własnych ujęć,
dla odprowadzenia ścieków konieczne będzie zbudowanie minioczyszczalni. Nawet
mapy tego terenu Duńczycy musieli wykonywać na własny koszt. Gorzów przy
założeniu zrealizowania tej inwestycji, zyska bardzo wiele. Oprócz
bezpośrednich wpływów z dzierżawy terenu i podatku gruntowego, zyska na
poważnym wzroście wartości należących do niego gruntów sąsiednich. Jest wysoce
prawdopodobne, że realizacja tej inwestycji, będzie przyciągała inne, z branży
rozrywkowej, rekreacyjnej czy hotelowej. Ważne jest też podniesienie prestiżu
Miasta w przypadku realizowania tu poważnych turniejów golfowych.
A teraz kwestia spółki o kapitale 50.000 zł. Do władz Miasta z chęcią
wybudowania pola zgłosiły się dwie osoby fizyczne. Duński, lokalny
przedsibiorca branży budowlanej i jego syn, zawodowy gracz i popularny
instruktor gry w golfa. List intencyjny, który trafił do magistratu, był
podpisany przez te dwie osoby i prrzedstawiał między innymi dokonania Duńskiej
firmy budowlanej. Duńczycy zadeklarowali, że w celu realizacji inwestycji,
powołają osobną, zarejestrowaną w Gorzowie firmę. I tu zaczęły się schody. Brak
w naszym Mieście sądu rejestrowego i przewlekłe procedury rejestracji firm w
Zielonej Górze, powodowały że owa firma mogłaby wystąpić z wnioskiem o wydanie
warunków zabudowy, dopiero po rejestracji, czyli za kilka miesięcy. Chęć
przyśpieszenia procedur i zdążenia z przygotowaniem kompletnego wniosku, przed
pierwszym lipca, kiedy zmieniała się ustawa "O planowaniu przestrzennym",
spowodowały że z wnioskiem wystąpiła firma którą jeden z Duńczyków, wcześniej
zarejestrował w Poznaniu "RAJOLE" sp.z o.o. Miała ona faktycznie kapitał 50.000
zł. lecz nie była powołana do tego, aby budować w Gorzowie pole golfowe.
Inwestorem stała się faktycznie z przymusu. Dziś jej kapitał został
podwyższony, przeniesiono jej siedzibę do Gorzowa i trwa procedura
zarejestrowania tych zmian w sądzie. Szkoda tylko że z tego powodu, iż spraw
rejestracyjnych nie można u nas załatwić w ciągu dni i musi to trwać
miesiącami, doszło do kilku nieporozumień i przekłamań. I na końcu dwie sprawy.
Po pierwsze. Przekonanie, że inwestycje takie jak pola golfowe, niewielkie
parki rozrywki budują w Europie wielkie firmy, jest śmieszne. Są to
przedsięwzięcia które prowadzą niewielkie firmy rodzinne. Po drugie. Ktoś w
Gorzowie ma interes aby podważać sens budowy tu pola golfowego i plotki które w
tej materii są rozsiewane, nie biorą się znikąd.
Pozdrowienia.
Temat: NBA. Wysoka porażka Lakers u siebie z Atlantą
Znów męki z tomsem - odpowiedź zbiorcza ;-)
Toms, widać zapomniałeś to, co z takim trudem starałem ci się wpoić, kiedy
dyskutowaliśmy na ten temat; np. że Jordan też się kiedyś pobił właśnie z R.
Millerem, a Pippen z zeszłym sezonie rzucił się na Van Exela. Czy te przykłady
też nie odwodzą cię od tanich złośliwości – a może napiszesz, żeby było
sprawiedliwie, podobne złośliwości pod adresem MJ i Pippena?
Nie wiem naprawdę, jco tu można mieć za problem z rozumieniem prostych zdań;
ale postaram się nawet w większym stopniu uprościć, dla ciebie.
- Oczywiste, że role players Lakers są słabsi statystycznie I W BEZPOŚREDNIM
ZWIĄZKU Z TYM są kłopoty klubu; to właśnie przez cały czas piszę. Kobe ma bez
Shaqa, w sezonie obecnym, słabszych partnerów niż ma/miał Jordan i w sezonie
poprzednim, i obecnym. Teraz rozumiesz? Z kolei w tym sezonie zapowiada się, że
Wschód nieco zamyka lukę w stosunku do Zachodu; ale to niczego nie zmienia w
stosunku do faktu, że przez sezon poprzedni Wizards grali na rekordowo słabym
Wschodzie (którego słabość nawet ty, poj dawce nr 247 internetowego męczenia
się przeze mnie z Tobą, wtedy przyznałeś).
- Co do Jordana, patrz post do ??? – ale i tak pewnie będę musiał dodatkowo
tłumaczyć ci bezpośrednie powiązanie między jkontuzJą a stylem gry MJ w tamtym
sezonie (który powodował, że powszechnie – i słusznie – mu jto przepowiadano);
i fakt, że przez ten styl zaszkodził Wizards bardziej, niż gdyby się ograniczał.
- Piszę znowu: „pokory” (gdyby Tobie wytykać każdą literówkę, odpowiednie
listy dorównywałyby długością pisanym przez Ciebie postom) – czy teraz się z
tym zgadzasz?
- Teraz jpiszę; 11. mieJsce”. I co; czy kiedy ten pretekst nie wchodzi w grę,
będziesz w stanie oddać Bryantowi sprawiedliwość odnośnie osiągnięć w zbiórkach
(przypomnę; pierwszy z obrońców), czy w asystach (pierwszy z nie –PG)? Wciąż
wątpię. Czy nie jmożesz wziąć przykładu choćby z Alexa, który nie popiera LALj,
a Kobego ma za trochę słabszego niż większość opinii – ale ma klasę, by oddać
mu sprawiedliwość, kiedy trzeba? Piszesz o moim braku obiektywizmu – akurat Ty
(dość śmieszne). Gdybym chciał Ci w tym dorównać, musiałbym cały czas pisać, że
np. Jordan to w ogóle zero itd. – czy może ten przykład przemówi Ci w końcu do
rozsądku?
- Należy niestety to w ostatnie wątpić, skor potrafisz wyartykułować taki
nonsens, że gra Kobego ściąga Lakers na dół tabeli. Czy naprawę nie widzisz,
że i bez niego przegrywaliby każdy mecz co najmniej 30 punktami?
- Nie przewidziałeś kłopotów zdrowotnych MJ, ale – patrzjw górę - byli tacy,
co przewidziali, również nieaawansowanie Wizards do playoffs - w tym pewien
skromny forumowicz AKA Wilt. Pisałeś również o przereklamowaniu Shaqa i Kobego,
że nie dadzą rady obronić tytułu, a szczególnie Kobe jgra i będzie grał
kiepsko; tymczasem Lakers dokonali three-peat, prowadzeni przez świetnych Shaqa
i Kobego, obu nominowanych do All- NBA First Team. Czy wciąż twierdzisz, że
przewidywałeś trafnie?
P.S. Ciekawi mnie, czemu – mimo tego, że w praktycznie żadnej sprawie nie masz
słuszności i z reguły puszczasz na forum złe prognozy ;-) – tak uparcie mnożysz
w postach „:-)” – tak śmieszą Cię własne porażki? Czy to na pewno szczere
uśmiechy – i czy pamiętasz, że podobne nadużywanie obniża ich znaczenie?
Strona 3 z 3 • Znaleziono 170 rezultatów • 1, 2, 3