silnik samochodowe

Widzisz posty znalezione dla hasła: silnik samochodowe





Temat: wróciłem z Kaliningradu-info dla ciekawych
wróciłem z Kaliningradu-info dla ciekawych
Mieliśmy ogromne szczęście, bo wjazd i wyjazd z obwodu mieliśmy załatwione urzedowo, więc w sumie na wjazd samochodami do Obwodu czekaliśy tylko 1,5 godziny no i był z nami wicekonsul RP, wyjazd podobnie. Średni czas oczekiwania indywidualnego turysty wjeżdżającego samochodem to 30 godzin. Ubezpieczenie na obwód do kupienia w Bezledach na przejściu po polskiej stronie. Samochód z 2000 r. z silnikiem 2.0 l to 154 złote. Aha, najkrótszy okres trwania takiego ubezpieczenia to dwa tygodnie. Rosjanie wystawiają deklarację celną na samochód, trzeba także skserować wizę i oddać to ksero przy wyjeździe (najlepiej zrobić kilka kopii dla własnego konfortu i ewentualnych późniejszych wjazdów.) Oprócz wizy w paszporcie dopinają w dokumencie coś w rodzaju potwierdzenia tej wizy. Połowę tego wyrywają przy wjeździe, reszty trzeba pilnować jak oka w głowie, bo wyjazd nie będzie możliwy w przypadku zgubienia. Pomocne są informacje ze strony polskiego MSZ - warto poczytać dokładnie, bo Rosjanie mają nietypowe przepisy graniczne, które zmieniają się dosyć nieoczekiwanie i wówczas pomaga je rozwiazać np. banknot 5 dolarowy włożony do paszportu. No i jeszcze wyjazd z obwodu kaliningradzkiego. KIlka km przed przejściem jest tzw. plac gromadzenia się przez Polaków zwany patelnią. Trzeba się zatrzymać, odebrać w budce kartkę z wpisaną ilością osób w samochodzie bez tego zawracają z przejścia! Przed szlabanami trzeba njapierw kartkę pokazać milicjantowi, potem się ją oddaje.
Polacy trzepią bardzo, Rosjan nie obchodzi ilość i rodzaj wywożonego towaru.
No i jeszcze garść informacji o drogach. Wolna amerykanka. Poza Kaliningradem drogi bardzo dobrej jakości, w samym mieście dramat. Jak alianci zbombardowali w 45 r. drogę tak dziury zostały. Niebezpiecznie jest zwłaszcza po deszczu, bo na ulicach tworzy się basen i nie widać dziur. Technika jazdy kierowców bardzo wschodnia, robią co chcą. W razie wypadku trzeba czekać na miejscu zdarzenia na milicję i nie wolno ruszać samochodów w jakikolwiek sposób. W przypadku choroby lub konieczności skorzystania z opieki medycznej natychamiast najlepiej wracać do Polski i nie próbować korzystać z oferty lekarzy miejscowych. A tak w ogóle to ciekawe miejsce Kaliningrad i okolice. Każda miejscowość większa ma swojego Lenina. W samym Kaliningradzie na tyłach pomnika budują cerkiew, która górować będzie nad Włodzimeirzem. Warto oczywiście zobaczyć Katedrę i grób Kanta, Dom Sowietów - niedokończone betonowe straszydło, ZOO, Muzeum Bursztynu, Rynek centralny, port, łódź podwodną zaparkowaną pod mostem niedaleko katedry i ogólnie powłóczyć się po mieście.





Temat: Kanada pochnąca żywicą ?
Jak juz Mark napisal, ze chwalic sie nie wypada, ale a mialem przyjemnosc
zwiedzic Kanade wzdluz i w szerz tzn od Atlantyku do Pacyfiku i od granic USA
na poludniu do Ciesniny Barentza na polnocy - jezdzac sluzbowo oraz za wlasne
pieniadze.

Ja rozpoczalem swoj zywot od Halifaxu, czyli Nowej Szkocji i po zakupieniu
swojego pierwszego samochodu, straconej pracy i zaoszczedzonych pieniedzy
pojechalem na urlop do Vancouver, British Columbia, w poszukiwaniu nowej
pracy. Zajelo mi to 6 tygodni i chyba kilkanascie tysiecy kilometrow -
oczywiscie w obie strony, czasmi jechalismy po 800 do 1000 km dziennie.
Samochod mialem z rozkladanymi siedzeniami do spania, tak ze nocowalismy tam
gdzie nas sen zmozyl. Najpiekniejsze sa wlasnie te urocze lasy mieszane, gdzie
tecza kolorow zolto - czerwonych.

Z tej podrozy najbardziej zapamietalem i bardzo mi sie podobal uslugi napraw
samochodowych. Mniej wiecj w 1/3 drogi zepsul mi sie samochod - pekl mi
uniwersalne wiezadlo w glownym wale napedowym. Mialel szczescie ze mnie nie
katapultowalo bo to wiazadlo peklo blisko silnika tak ze glowny wal napedowy
wysunal sie spod samochodu w bok i tak ryl pobocze przez kilka set metrow az
sie zatrzymalem z dusza na ramieniu. Ten "przypadek" mial miejsce na polnoc
jeziora Ontario na absolutnym zadupiu. Szczesciem bylo, ze bylo to okolo
poludnia, wiec przejezdzajace samochody chyba ze cztery zatrzymay sie i
grzecznie pytaly czy potrzebuje pomocy. Po wyjasnieniu i prosbie pierwszego
samochodu, aby zadzwonil po pogotowie drogowe, aby mnie sciagneli do jakiegos
warsztatu, gdzie moglbym naprawic tego grata.
DCN

Prace znalazlem w drodze powrotnej w Toronto, choc musialem wrocic do Halifaxu
po caly dobytek.





Temat: ALFA 156 - proszę o opinie.
wozignoj napisał:

> Jestem z
> wykształcenia mechanikiem samochodowym studia kończyłem na wydziale
> mechanicznym i konieczność wymiany rozrządu po 60 tyś to jest kpina
> konstruktorów. Występują dwa powody tego absurdu słaba jakość materiałów oraz
> konstrukcja, skupiono sie na wyciąganiu mocy a nie na rozkładzie sił i
momentów

Mnie też zatkało - czy możesz rozwinąć w inżynierski sposób relację między
wyciąganiem mocy ( domyślam się , że silnika ) a trwałością napędu rozrządu ?

>
> przekładni.Wariator podobnie.Przy 65 tyś konieczność wymiany łożyska
oporowego
> sprzęgła.Teraz mam 103 tyś głośna praca łożysk alternatora.Wachacz przedni ma
> już wymienione tuleje gumowe( u innych producentów tak szybko to nie
występuje)

???? Śmiała teoria....

> AUTO MA DOPIERO 5 LAT a wiadomo że gdy kupuje się nowe auto to do pięciu lat
> powinno sie tylko wymieniać płyny i jeździć

Raczy Pan Inżynier śnić :)

a tu spotkał mnie zawoód.
> Kropkę nad "i" postawił silniczek krokowy którego niestety nie da się
> przeczyścić tylko trzeba wymienić koszt 500 zł tak usłyszałem w serwisie.

I jako inżynier w to uwierzyłeś ????

> Apropo przekręcanych liczników w momencie gdy nastąpi przekręcenie licznika
na
> komputerze wyrzyca tyle awarii że można z butów wyskoczyć. Przykład z życia:
> Kiedy byłem w serwisie pracownik opowiadał mi o jednym gościu który kupił
kilku
>
> letnią 156 z przebiegiem 120 tyś po podłączeniu okazało sie wyskoczyły
> uszkodzenia adekwatne dla przebiegu powyżej 200 tyś i jedyna rada jak
> najszybcie pchać na sprzedać żeby ciągle nie dopłacać.

Te studia miały w programie zajęcia z techniki pracy systemów diagnostyki EBR ?

> Na koniec podam sprawę tłumika już jest przerdzewiały , przy prawidłowym
> spalaniu benzyny powstaje woda która odstaje sie w tłumiku i przyśpiesz
procesy
>
> korozyjne. Gdyby konstruktor był z zaskokiem to by przekonstruował i siła
> spalin wyrzycała by wodę na zewnątrz albo wykonanie tłumika z lepszej blachy.

Pięcioletni tłumik przerdzewiały - no toż to rozbój w biał dzień ! (a właściwie
ciemny , zakwaszony mrok głębi puszek tłumików...)

> To są fakty.

Fakt... Aż za dużo.




Temat: Kaliningrad-czy ktoś był?
Mieliśmy ogromne szczęście, bo wjazd i wyjazd z obwodu mieliśmy załatwione
urzedowo, więc w sumie na wjazd samochodami do Obwodu
czekaliśy tylko 1,5 godziny no i był z nami wicekonsul RP, wyjazd podobnie.
Średni czas oczekiwania indywidualnego turysty
wjeżdżającego samochodem to 30 godzin. Ubezpieczenie na obwód do kupienia w
Bezledach na przejściu po polskiej stronie. Samochód
z 2000 r. z silnikiem 2.0 l to 154 złote. Aha, najkrótszy okres trwania takiego
ubezpieczenia to dwa tygodnie. Rosjanie
wystawiają deklarację celną na samochód, trzeba także skserować wizę i oddać to
ksero przy wyjeździe (najlepiej zrobić kilka
kopii dla własnego konfortu i ewentualnych późniejszych wjazdów.) Oprócz wizy w
paszporcie dopinają w dokumencie coś w rodzaju
potwierdzenia tej wizy. Połowę tego wyrywają przy wjeździe, reszty trzeba
pilnować jak oka w głowie, bo wyjazd nie będzie
możliwy w przypadku zgubienia. Pomocne są informacje ze strony polskiego MSZ -
warto poczytać dokładnie, bo Rosjanie mają
nietypowe przepisy graniczne, które zmieniają się dosyć nieoczekiwanie i wówczas
pomaga je rozwiazać np. banknot 5 dolarowy
włożony do paszportu. No i jeszcze wyjazd z obwodu kaliningradzkiego. KIlka km
przed przejściem jest tzw. plac gromadzenia się
przez Polaków zwany patelnią. Trzeba się zatrzymać, odebrać w budce kartkę z
wpisaną ilością osób w samochodzie bez tego
zawracają z przejścia! Przed szlabanami trzeba njapierw kartkę pokazać
milicjantowi, potem się ją oddaje.
Polacy trzepią bardzo, Rosjan nie obchodzi ilość i rodzaj wywożonego towaru.
No i jeszcze garść informacji o drogach. Wolna amerykanka. Poza Kaliningradem
drogi bardzo dobrej jakości, w samym mieście
dramat. Jak alianci zbombardowali w 45 r. drogę tak dziury zostały.
Niebezpiecznie jest zwłaszcza po deszczu, bo na ulicach
tworzy się basen i nie widać dziur. Technika jazdy kierowców bardzo wschodnia,
robią co chcą. W razie wypadku trzeba czekać na
miejscu zdarzenia na milicję i nie wolno ruszać samochodów w jakikolwiek sposób.
W przypadku choroby lub konieczności
skorzystania z opieki medycznej natychamiast najlepiej wracać do Polski i nie
próbować korzystać z oferty lekarzy miejscowych. A
tak w ogóle to ciekawe miejsce Kaliningrad i okolice. Każda miejscowość większa
ma swojego Lenina. W samym Kaliningradzie na
tyłach pomnika budują cerkiew, która górować będzie nad Włodzimeirzem. Warto
oczywiście zobaczyć Katedrę i grób Kanta, Dom
Sowietów - niedokończone betonowe straszydło, ZOO, Muzeum Bursztynu, Rynek
centralny, port, łódź podwodną zaparkowaną pod mostem
niedaleko katedry i ogólnie powłóczyć się po mieście.




Temat: Policja: instytucja chemiczno-skarbowa
do alafalfa
Nie daj się zwariować z tą ekologią! Dodatek ołowiu do benzyn (czteroetylek
ołowiu)miał pewien wpływ na środowisko, ale nie tak szkodliwy, jak nam wmawiają
ekologisci(w odróżnieniu od ekologów). Katalizatory to wymysł właśnie
ekologistów podchwycony z radością przez producentów samochodów, bo podnosi
cenę produktu, a nie majacy faktycznego wpływu na środowisko. W wyniku
utleniania (spalania) węglowodorów powstaje woda i dwutlenek węgla, wszelkie
zanieczyszczenia paliwa lączą się w związki które, niezaleznie od katalizatora,
po czasie,w atmosferze, przejda w stan ustalony. Dwutlenek i trójtlenek siarki
znajdą się w okreslonych proporcjach niezaleznie od tego który z nich do
atmosfery wpuścimy. Katalizatory za to produkują siarkowodór, który bez
katalizatora nie powstaje w silniku. On też się rozkłada, ale smierdzi i truje.
Tlenki azotu w powietrzu też znajdują się w okreslonych proporcjach i żadne
katalizatory tego nie zmienią, rządzą tym potężniejsze siły niż ekologiści.
Histeria z freonem też jest przykładem wykorzystania wątpliwych teorii do
likwidacji słabszych producentów lodówek i wciskania odbiorcom droższego
sprzętu. Njaciekawszy jest system opłat za korzystanie ze środowiska, masz
kotłownię węglową ze wszystkimi filtrami i sprzedajesz ciepło. Muaisz ponosić
koszty dodatkowych opłat mimo że innego sposobu zutylizowania tego wegla nie
ma. Co się dzieje z pieniędzmi, które ty, czyli twoi odbiorcy, zapłacili? A no
ida na utrzymanie armii urzędników od środowiska. Czyli reasumujac - cała ta
ochrona środowiska słuzy wyłacznie utrzymaniu słuzb "ochrony środowiska" i nie
ma najmniejszego wpływu na jego rzeczywisty stan.



Temat: "Spokojne" życie w Ameryce
Nie dotarło do ciebie więc ponawiam:
No widzisz VC - aby być ukrzywdzonym w USA trzeba tego szukać. Polecam
murzyński harlem w NY. Gdy szukasz przygody to jedź na harlem, opuść szyby w
samochodzie i czekaj co się zdarzy jadąć wolno.

W większości miejsc w Stanach przygody trzeba szukać - epatowanie widzów,
słuchaczy czy czytelników gwałtem popełnionym przez murzyna w swojej dzielnicy
jest wg mnie przejawem manipulowania faktami. Fakt był? Był! I co dalej?

Ja w Stanach czuję się bezpieczniej niż w Polsce.
W Polsce nie ma enklaw gdzie nie do pomyślenia byłoby zaczepianie przechodniów,
włamania, grabieże i okradanie samochodów. Tymczasem w Stanach takie są - można
zostawić samochód z pracującym silnikiem, z otwartymi oknami i narzędziami
budowlanymi typu wiertarki, piła tarczowa, narzędzia pneumatyczne na otwartej
skrzyni pickupa i spokojnie pójść na zakupy (Austin,TX).

Gdy to zrobisz w miejscach o których każdy wie to przecież, to ciebie ograbią.

W Polsce tymczasem brak bazpieczeństwa jest wszędzie, brak poszanowiania prawa
powszechny i widoczny a rozkradane nawet jest płynne mydło( z pojemnikami
wyrwanymi ze ściany) sznurek, żarówki w publicznych miejscach i wycieraczki
sprzed drzwi.
Policjanci widząc kierowcę ustawiającego samochód na zakazie parkowania mówią -
oj Panie Kierowco - gdy przyjdzie Straż Miejska to mandacik pewny! (zdarzenie z
Poznania)
Prawo niespójne i sprzeczne - polskie prawo jest lekceważone i z konieczności
omijane - nawet przez urzędy RP.
Naprawdę myślisz, że powinienem się bać zostawić otwarty kabriolet na
podjeździe do garażu i zamykać okna i drzwi dotąd szeroko otwarte? Zamknąć to
wszystko i włączyć klimatyzację?

Popatrz jak zasrane są polskie ulice i trawniki i parki!
Nikt nie egzekwuje przestrzegania tego prawa a właściciele psów łamią to prawo
codziennie. Myślisz, że nie mogą po sobie(po swoim psie)posprzątać?

Zacznijcie porządkowanie świata od siebie, od swojej okolicy, od swoich
bizantyjskiej mentalności - brać i wymagać!

Mniej przejmuj się o tych mieszkających w rozkładającej się (na ladach i
półkach sklepowych)Ameryce. Oni sobie jakoś dają radę, żyją w spokoju nie
ekscytując się zwłokami zamordowanych dzieciach polskich zamarynowanych w
beczkach przez wyrodnych rodziców.

Przestań szukać dziury w całym - zawsze ją znajdziesz - ale zajmij się
porządkowaniem rzeczywistości w której żyjesz. Wokół siebie.
Będzie ci łatwiej żyć i nie będzie tyle żółci w tobie.
Pozdrowienia,
$tefan, Chicago




Temat: "Spokojne" życie w Ameryce
Żółć sie leje z twojego postu!
No widzisz VC - aby być ukrzywdzonym w USA trzeba tego szukać. Polecam
murzyński harlem w NY. Gdy szukasz przygody to jedź na harlem, opuść szyby w
samochodzie i czekaj co się zdarzy jadąć wolno.

W większości miejsc w Stanach przygody trzeba szukać - epatowanie widzów,
słuchaczy czy czytelników gwałtem popełnionym przez murzyna w swojej dzielnicy
jest wg mnie przejawem manipulowania faktami. Fakt był? Był! I co dalej?

Ja w Stanach czuję się bezpieczniej niż w Polsce.
W Polsce nie ma enklaw gdzie nie do pomyślenia byłoby zaczepianie przechodniów,
włamania, grabieże i okradanie samochodów. Tymczasem w Stanach takie są - można
zostawić samochód z pracującym silnikiem, z otwartymi oknami i narzędziami
budowlanymi typu wiertarki, piła tarczowa, narzędzia pneumatyczne na otwartej
skrzyni pickupa i spokojnie pójść na zakupy (Austin,TX).

Gdy to zrobisz w miejscach o których każdy wie to przecież, to ciebie ograbią.

W Polsce tymczasem brak bazpieczeństwa jest wszędzie, brak poszanowiania prawa
powszechny i widoczny a rozkradane nawet jest płynne mydło( z pojemnikami
wyrwanymi ze ściany) sznurek, żarówki w publicznych miejscach i wycieraczki
sprzed drzwi.
Policjanci widząc kierowcę ustawiającego samochód na zakazie parkowania mówią -
oj Panie Kierowco - gdy przyjdzie Straż Miejska to mandacik pewny! (zdarzenie z
Poznania)
Prawo niespójne i sprzeczne - polskie prawo jest lekceważone i z konieczności
omijane - nawet przez urzędy RP.
Naprawdę myślisz, że powinienem się bać zostawić otwarty kabriolet na
podjeździe do garażu i zamykać okna i drzwi dotąd szeroko otwarte? Zamknąć to
wszystko i włączyć klimatyzację?

Popatrz jak zasrane są polskie ulice i trawniki i parki!
Nikt nie egzekwuje przestrzegania tego prawa a właściciele psów łamią to prawo
codziennie. Myślisz, że nie mogą po sobie(po swoim psie)posprzątać?

Zacznijcie porządkowanie świata od siebie, od swojej okolicy, od swoich
bizantyjskiej mentalności - brać i wymagać!

Mniej przejmuj się o tych mieszkających w rozkładającej się (na ladach i
półkach sklepowych)Ameryce. Oni sobie jakoś dają radę, żyją w spokoju nie
ekscytując się zwłokami zamordowanych dzieciach polskich zamarynowanych w
beczkach przez wyrodnych rodziców.

Przestań szukać dziury w całym - zawsze ją znajdziesz - ale zajmij się
porządkowaniem rzeczywistości w której żyjesz. Wokół siebie.
Będzie ci łatwiej żyć i nie będzie tyle żółci w tobie.
Pozdrowienia,
$tefan, Chicago



Temat: Kolejna bariera dla używanych aut z importu...
Kolejna bariera dla używanych aut z importu...
www.rp.pl/gazeta/wydanie_020919/prawo/prawo_a_1.html
Kolejna bariera dla używanych aut z importu
Katalizator tylko fabryczny

Za kilka dni sprowadzenie z zagranicy używanego auta bez zamontowanego
fabrycznie katalizatora będzie niemożliwe

Najpierw podniesiono akcyzę
10 marca 2002 r. weszło w życie rozporządzenie ministra finansów o
podwyższeniu podatku akcyzowego na samochody używane sprowadzane z zagranicy.
Akcyza wzrosła stosownie do wieku samochodu. Na przykład procentowe stawki
akcyzy dla samochodów importowanych wynoszą teraz: dla 3-letnich - 15 proc.
(do 2000 cm sześc.) oraz 25 proc. (pow. 2000 cm sześc.), dla 4-letnich -
odpowiednio 27 proc. i 37 proc. W przypadku aut 6-letnich akcyza przekroczy,
w zależności od pojemności silnika, 50 i 60 proc. Zgodnie z ustawą,
maksymalna wysokość akcyzy wynosi 65 proc. na samochody importowane i 40
proc. na krajowe. Takie rozwiązanie oburzyło środowisko importerów.

Ponad 70 proc. sprowadzanych do Polski samochodów używanych ma więcej niż 10
lat. Rząd chce ograniczyć import starych, zatruwających środowisko pojazdów.
Za kilka dni rejestracja bez zamontowanego fabrycznie katalizatora będzie
niemożliwa.

Wszystko za sprawą rozporządzenia ministra infrastruktury w sprawie
rejestracji i oznaczania pojazdów, które zacznie obowiązywać za kilka dni,
tj. 21 września. - Ta zmiana jest bardzo ważna dla importerów samochodów
używanych - zapowiada Ministerstwo Infrastruktury. Narzuca bowiem konieczność
dołączenia do wniosku o rejestrację sprowadzonego z zagranicy auta
dodatkowego dokumentu - wystawionego przez producenta lub upoważnionego
przedstawiciela producenta, potwierdzającego homologację pojazdu lub jego
silnika w zakresie emisji zanieczyszczeń zawartych w spalinach (zgodnie z
wymaganiami określonymi przynajmniej w 03 serii poprawek do regulaminu nr 83
europejskiej konwencji gospodarczej ONZ lub 02B, w zależności od zakresu
stosowania tych regulaminów).

Oznacza to, że rejestrowane będą jedynie pojazdy spełniające wymagania tzw.
normy EURO 2, a to z kolei oznacza w praktyce, że samochody nie posiadające
katalizatora w momencie produkcji nie będą mogły być zarejestrowane. -
Przepis nie dotyczy pojazdów dopuszczonych do obrotu przed 21 września, tj.
przed wejściem w życie rozporządzenia - zastrzega Ministerstwo Infrastruktury.

- Już od kilku lat, tj. od 1 lipca 1995 r., nie rejestrujemy samochodów bez
katalizatorów - dowiaduje się "Rz" w jednym z wydziałów komunikacji. Tak więc
wydawać by się mogło, że owa zmiana nic nowego nie wnosi. - Nic bardziej
mylącego - twierdzi Janusz Czciborski, motoryzacyjny specjalista. Polscy
przedsiębiorcy szybko znaleźli sposób na obejście tego przepisu. Dorabiali
katalizatory tuż przed granicą. Na granicy z Niemcami taki zabieg kosztował
800 - 1000 zł.

- Taki katalizator starczał najwyżej na pół roku - mówi "Rz" Janusz Blender,
rzeczoznawca. W tym czasie samochód był rejestrowany, a potem szybko zaczynał
zatruwać powietrze. - Samym katalizatorem nie załatwi się sprawy. Do tego
potrzebny jest także nowoczesny silnik zdolny do wytwarzania odpowiednich
spalin. Nie da się poprawić tego, co wyszło z fabryki - tłumaczy specjalista
z MI.

Rząd chce ukrócić ten proceder. W praktyce oznacza to, że niebawem będą
kłopoty z rejestrowaniem aut wyprodukowanych przed 1997 r. Najwcześniej
katalizatory montowano seryjnie w mercedesach, a od 1997 r. musieli - zgodnie
z wymogami - robić to wszyscy producenci.

- To kolejne uderzenie w przedsiębiorców sprowadzających auta z zagranicy -
mówi Janusz Krzywy, jeden z kilkutysięcznej rzeszy importerów. Tylko w tym
roku sprowadzono do kraju 250 tys. używanych aut, głównie osobowych. - Idą
jak świeże bułeczki - mówi. Powód? Ludzie chcą mieć samochód, a nie stać ich
na drogie nowe auta. Szukają więc tańszych.

Mirosław Łaciok, wiceprezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców Branży
Motoryzacyjnej "LAWETA", mówi krótko: - Przepis jest słuszny, bo i my nie
chcemy, żeby Polska stała się złomowiskiem Europy. Po marcowej decyzji rządu
o podniesieniu podatku akcyzowego od samochodów osobowych z importu
importerzy zostali zmuszeni do sprowadzania starych aut - broni importerów
Łaciok. Statystyka potwierdza to, co mówi: ponad 70 proc. sprowadzanych dziś
z zagranicy aut to samochody stare, ponaddziesięcioletnie. Importerzy mają
nadzieję, że w zamian za wprowadzenie tych ograniczeń rząd przychyli się do
ich postulatów o przywrócenie możliwości sprowadzania rozbitych aut. -
Rozmawiamy z kim się da. Trwają dyskusje z rządem. Na razie jednak lobby
motoryzacyjne jest zbyt silne, abyśmy mogli się przez nie przebić - mówi
rozżalony Łaciok.

Agata Łukaszewicz



Temat: Gdzie to Cuore Sportivo?
159 to praktycznie Vectra ze znaczkiem Alfa Romeo
NIESTETY!!! Ludzie mogliby sie zdziwic jak wiele ma wspolnego 159 z koncernem
GM. Od zwyklych malych podzespolow az po _SILNIKI_ (benzynowe, bo diesle
olewam - Alfa Romeo na rope to jak piekna kobieta puszczajaca co chwile bąki,
nie dosc ze nieladnie pachnie to jeszcze wydaje nieprzyjemne odglosy i caly
czar pryska). Silnikow Alfy Romeo juz nie ma, to co pakuja teraz to zwykly
GMowski badziew troche podrasowany (co by sie niektorzy nie pokapowali, ze to
silniki GM, a oni kupuja Opla tyle, ze za duzo wieksza kase). Wlasciwie zostal
juz tylko design, ale to co najwazniejsze, czyli Cuore Sportivo juz umarlo i
pod rzadami fiata nie wroci. Marka przezywa kryzys - nie wie w ktora strone
pojsc. Miota sie i nie wie czym byc. Niestety idzie w strone drogiej masowki
dla wszystkich, wliczajac w to VANy, terenowki i inne tego typu majace ze
sportem nic wspolnego. Marketing Alfa Romeo to katastrofa - chca sprzedawac
auta gospodyniom domowym, emerytow, a jednoczesnie kierowcom, ktorzy chca z
auta czegos wiecej. To niestety wyglada jak uniwersalny mlotek, ktory sluzy do
wszystkiego - w inzynierii niestety jak cos jest uniwersalne to z reguly jest
do niczego, a jak ktos ma mlotek to wszystko postrzega jak gwozdz.

Dla mnie idealem bylo by gdyby poszli droga podobna do Subaru - same konkrety,
niszowe rozwiazania, zadnych kompromisow. I zeby przy tym Alfa Romeo znowu byla
marka usportowionych samochodow, ktore poruszaja sie sprawnie, ale nie sa super
drogie.

Ten ktory zalozyl ten watek w ogole nie czuje co to jest CuoreSportivo. Cuore
Sportivo to nie jest kilkaset KM pod maska, to nie sa szerokie gumy, ogromne
felgi czy hamulce. CuoreSportivo to nie bezsensowna pogon za moca i
przyspieszenie do setki _na_prostej_. CuoreSportivo poczujesz tylko w niezbyt
duzym, lekkim nadwoziu, pozbawionym zbednego balastu (w postaci rozbuchanego
nikomu potrzebnego wypasu), polaczonym z lekkim, mocnym (ale bez przesady),
niezbyt duzym i do tego wolnossacym wysoko-krecacym sie silnikiem benzynowym.
Gdy przejedziesz wiele kilometrow pokonujac kolejne zakrety i zespolisz sie z
takim autem, poznasz jego reakcje, wsluchasz sie w dzwiek silnika to moze
zrozumiesz co to CuoreSportivo. Wtedy poczujesz prawdziwa przyjemnosc z jazdy.
Takie byly kiedys Alfa Romeo, ale to bylo dawno temu...

I to, ze istnieja auta, ktore maja kilka razy wiecej mocy nie ma zupelnie
zadnego znaczenia. Alfa Romeo (nie liczac czasow przedwojennych) nie miala
produkowac super samochodow dla milionerow, tylko usportowione auta, na ktore
stac bylo przecietnego czlowieka, a ktore mialy przede wszystkim dawac
przyjemnosc z jazdy. Czujesz ten wloski klimat albo nie. CuoreSportivo albo
Vorsprung durch Technik - kazdy sam powinien dokonac wyboru, a jesli ktos
czegos nie moze zrozumiec to nie powinien probowac tego zrozumiec na sile.
Niestety w nowych Alfach w miejsce CuoreSportivo pojawilo sie "beauty is not
enough".

pozdrawiam




Temat: Alfa Romeo 145 1,4 Boxer
Przemeek AR 145 1.4 Boxer 1995 180 tys km
Moja rada to na dobry poczatek poszukaj sobie jakiegos speca od komputerow
samochodowych. Niech Ci sprawdzi komputer glowny (ten benzynowy) a potem ten
sterujacy instalacja gazową. Nich porowna odczyty lambdy i dopiero zacznij
szukac dalej (o ile bedzie czego szukac).
Ja sie palowalem z gazownikiem prze jakis czas bo mialem problemy z praca na
benzynie. Zmienial ustawienia, krecil, regulowal i nic to nie dawalo az
ktoregos pieknego dnia powiedzial ze lambda jest do wymiany.
To sie juz wnerwilem i goscia olalem. Dowiedzialem sie ze w toruniu jest koles
ktory wymiata w komputerach samochodowych (w serwisie AR jak mnie podlaczyli do
komputera to nawet nie wiedzieli jaki silnik z menu wybrac...musialem im
pokazac paluchem!!). Ten koles zapytal o problem i juz widzialem usmiech na
jego twarzy. Podlaczyl sie do kompa glownego cos tam popatrzyl, wykasowal mi
jakies bledy i juz. Potem podlaczys sie do tego sterownika gazowego pokrecil
glową, zmienil sposob emulacji sondy lambda i powiedzial, że mam jedzic teraz
tak przez 2-3 miesiace, jak najwiecej na gazie, potem zresetowac kompa glownego
(odlaczenie wtyczki lub akumulatora na jakis czas) i powinno byc ok.
Troche nie chcialo mi sie wierzyc no ale co mialem do stracenia. Po 3
miesiacach reset kompa i auto chodzi jak nowka. Na gazie i na benzynie bez
problemow. Kosztowalo mnie to 70 PLN dla goscia od komputerow i 3 miesiace
cierpliwego odczekiwania. Sonda by mnie wyszla najmniej 400 PLN plus koszty
robocizny i nic by to nie dalo.
Twoj problem moze nie jest taki sam ale mysle ze tkwi gdzies w sterowaniu.
Ja od tamtego czasu przejachalem 50 tys km i nic sie nie dzieje. Musze jednak
przyznac ze po tej regulacji wzroslo nieco spalanie gazu z srednio 9L/100 do
okolo 10L/100.

Tearaz tak ogolnie o eksploatacji tego auta. Mam go okolo 2,5 roku i nie
znalazlem jeszcze mechanika ktoremu moge w 100% zaufac jesli chodzi o to auto a
w szczegolnosci jego silnik. Znalazlem sobie jednego ale musze mu patrzec na
rece i konsultowac to z innymi mechanikami lub szukac info w necie itp.
Doswiadczenia nauczyly mnie , że zanim pojade z czyms do mechanika to
sprawdzam, czytam, szukam mozliwych rozwiazan problemu na wlasna reke (glownie
internet, czasami podpytam u kilku mechanikow). To jest moje drugie auto i
wlasnie dzieki niemu dowiedziale sie troche o mechanice samochodowej. Nie
jestem specjalistą, ale juz wiem co do czego sluzy, za co jest odpowiedzialne i
jakie moga byc konsekwencje kiedy cos sie spierdzieli.
Zrobilem juz jakies 90 tys km tym autem, ale musze przyznac ze kosztowalo mnie
to troche nerwow no i forsy. Nie mam porownania z innymi autami bo poprzednim
przez 3 lata zrobilem 30 tys. Moj znajomy ma 3 letniego passata i jezdzi tyle
co ja, problemow ma moze ciut mniej a za to jak cos sie sypnie to kosztuje go
tyle co moje 5 napraw. No ale nie o tym to forum.
Ja ciesze sie ze mam AR145 jeszcze bardziej ze z boxerem. Aut swietnie brzmi,
swietnie sie prowadzi no i ma charakter. Mam zamiar dojechac nim do 300 tys km,
czy sie uda nie wiem!
Zycze powodzenia w rozwiazaniu problemu i zadowolenia z auta!
Przemeek




Temat: Matuszki rozwoj burzliwy.
Moze o podejsciu do przechodzenia z komuny na kapitalizm w Rosji. Jest inny jak
np. w Polosce. Po latach 90, gdzie puszczono na zywiol i przez to zmuszono
ludzi w Rosji do zabrania sie do pracy wyglada na to ze przemysl tamtejszy sie
rozwija. Inna droga jak w Polsce. W Polsce sprzedano/sprzedaje sie
przedsiebiorstw firmon zachodnim, ktore korzystajac z duzo nizsztych kosztow
sily roboczej przesuwaja do Polski czesci procesow produkcyjnych, gdzie akurat
przewaza prosta praca reczna. Zmechanizowana jak i caly proces rozwoju zostaje
oczywiscie na Zachodzie. To powoduje statystycznie widoczny wielki wzrost
exportu jak i importu Polska/Zachod. Bo jada jakies polfabrykaty do Polski, tam
sa jakies czynnosci wykonywane i towary wracaja na Zachod. W statystykach
wyglada jakby pieknie. Wyroby przemyslowe w te i spowrotem. Jakby nowoczesnie.
Ale naturalnie Polska jest sprowadzony do prostych prac. A gotowe towary sa w
wielkiej czesci sprowadzane z Zachodu.
Inny sposob jest "rosyjski". Przemysl z czasow komuny oczyszczony z
komunistycznego bezholowia w latach 90 przestawia sie na wlasna produkcje na
rynek. W tym przemysle sa w przeciwienstwie do polskiego wlasne biura
konstrukcyjne. Naturalnie te produkty sa przeznaczone glownie na rynek krajowy
i nie exportowane na Zachod.
Ale np. przemysl samochodowy. Bo w Rosji produkowane sa samochody wlasnej
konstrukcji.Gdzies 1 miln rocznie. I na wlasnych maszynach. Uzupelnianych
oczywiscie o import maszyn z Zachodu. Te samochody z wielu wzgledow nie maja
szans na export do krajow Zachodu. Ale udaje sie je nawet exportowac do krajow
np. Ameryki Lacinskiej, gdzie wymagania na Hifh-Tech nie sa wysokie, gdzie tak
naprawde samochody zachodnie z uwagi na koniecznosc doskonalej sieci serwisu
praktycznie sa nie do uzytku. Teraz jest pytanie czy poprawiaja swoje
samochody? Aby produkowac samochody ktore moga byc dopuszczone na Zachod
(wysokorozwiniete kraje jak np. Niemcy) musza one spelniac ogromna ilosc norm.
Zajme sie tylko problemem EMC. Urzadzenia elektroniczne MUSZA byc odporne na
zewnetrzne zaklocenia. Jak i nie moga wysylac je same. A systemy sterowania sa
juz h-t. Na to sa normy ciagle zaostrzane symulujacy np. zaklocenia poprzez
radary itp. Przeciez jak taki samochod przejezdzalby obok lotniska to system
sterowania silnikiem nie moze zglupiec!
Ano przed rokiem rozmawialem na targach elektronicznych w Monachium z jedna
firma produkujaca te rozne symulujaca zaklocenia generatory. I opowiedzieli mi
ze wlasnie mieli duze zlecenie na swoje urzadzenia dla rosyjskiej fabryki
samochodow w Togliati. Hale z antenami zbudowali Rosjanie sami, a generatory
sygnalow testujacych wlasnie kupili.
Jak z tego wynika Rosjanie opracowywuja nowe systemy do samochodow i ta hala
potrzebna jest do ich testowania w fazie konstruowania.
W Polsce montaz jakis samochodow nie wymaga ich testowania bo to juz zrobiono w
tych biurach konstrukcyjnych firm zachodnich ktore w Polsce daja je tylko
produkowac. A wlasciwie montowac.
Nastepne. Podstawa elektroniki sa opracowywanie ukladow scalonych. W Polsce za
komuny byla Tewa, a teraz juz NIC. W Rosji? Czytam wlasnie ze amerykanska znana
firma Teradyne opracowywujaca testery do ukladow scalonych wlasnie sprzedala
Rosji pierwszy taki do pomiarow komplexych ukladow. Do Woroneza. I mysli ze w
Rosji jest rynek na nastepne. To jest dowod, ze w Rosji OPRACOWYWUJE sie nowe
uklady polprzewodnikowe. Wlasnymi silami, chociaz oczywiscie jak ten tester
pewne urzadzenia sie imprtuje. Oczywiscie jak i samochody najpierw na rynek
wewnetrzny. Zreszta jest juz coraz wiekszy export rosyjskich ukladow scalonych
na Zachod. Naturalnie prostszych, ale powoli sie posuwaja do przodu. Zachowujac
w swoich rekach caly proces. Od B/R do produkcji. Czyli model kraju 1 Swiata. A
nie jak w Polsce 3 Swiata.
Rolnictwo. Widzialem na "rolniczych" targach w Berlinie firmy rosyjskie. Tez
mozna przeczytac jak to Rosjanie zaczynaja zboze exportowac. I to taniej jak
inni. Widac przebudowa z kolchozow i sowchozow dala u nich rezultaty. Tam te
wielkie gospodarstwa przejeli jacys energiczni Rosjanie i naturalnie takie
przedsiebiorstwo kapitalistyczne ma przewage nad chlopstwem jak w Polsce. Bo ma
ogromne pola gdzie sie oplaca inwestowac w maszyny. I efekty widac. Skonczyl
sie import do Rosji a zaczyna sie export. A oni maja ogromne tereny tania
energie wiec sa bezkonkurencyjni. Zreszta slyszale w radiu polskiego ministra
rolnictwa po wizycie na targach w Berlinie. On ostrzegal ze Rosjanie zasypia
tania zywnoscia EU!
Jak widac daja sobie dobrze rade. I maja zdrowy, niezalezy rozwoj.
Naturalnie bron jest tez ich sila strona. Widac jak Kalachy i RPG7 daja H-T
USarmy popalic.
Pozdrowienia




Temat: Ludzie, opanujcie się bo zwariujecie.
Kultury brak również motocyklistom
Gość portalu: ania - F650CS napisał(a):

> bibus napisał:
>
> > Bo oni nie pędzą 260 kmh i nie stają na tylnim kole.
> tiry? nie 260 ale 160 no moze czasem troszke wolniej!
> czy byles kiedys wyprzedzony przez pedzacego z rykiem silnika i powietrza
> osiemnastokolowca? - pewnie nie
> ile razy widziales "walacego" czolowo twoim pasem ruchu tira? pewnie tez ani
> razu?
> a co z ciezarowkami "nie mieszczacymi sie" na swoim pasie w zakretach?
> a co do jazdy na gumie - jeszcze tego brakuje zeby jezdzili na "gumie" tirami
> dopoki nie bedzie istnialo slowo "KULTURA" jazdy u nas w kraju to bedzie zle
i
> to nie z powodu wybryku jednego motocyklisty, popatrz w statystyki - to jak
juz
>
> ginie motocyklista jest zazwyczaj wina drugiego uczestnika ruchu, ktory
wymusza
>
> zajezdza czy spycha z drogi
> ja osobiscie nie widzialam nigdy zeby motocyklista zepchnal tira z drogi...
> jazda na motocyklu - to walka o przezycie! bo to co wyprawia wiekszosc
> kierowcow jadacych samochodami osobowymi, ciezarowkami czy autobusami wola o
> pomste do nieba!
> ostatnio grzecznie jechalam przez nasz piekny kraj, przestrzegajac wszelkich
> przepisow i ograniczen predkosci - i co? i praktycznie nie bylo 15 minut w
> czasie 9 godzinnej jazdy, aby przezyc chwil grozy! no coz w naszym kraju
> motocyklista nie moze dac wyprzedzic, bo jak to robi to jest jedynie dowod na
> to ze jest samobojca:-(

Ja trzy dni temu wyjechałem na wakacje do Świnoujscia:) I na odcinku za Wolinem
(równa droga dwu kierunkowa z poboczem po obu stronach) i pięciu motocyklistów
zajmowali cały pas jadąc obok siebie. Wiadomo na tego typu drogach obowiązuje
zwyczaj zjeżdzania na pobocze aby ułatwić wyprzedanie, niestety motocykisci go
nie znają:) No więc widziałem jak po koleji kolejne samochody męczyły się z
nimi - jechami ok 100-110 km/h. Wiadomo w trasie spore grono samochodów jeździ
szybciej no wieć każdy prawie próbował ich wyprzedzić. Bo tylko tak to można
nazwać. Np.: Seat Toledo wyprzedzał ich przez 10 minut i to na raty raz dwa i
tak jechał między nimi bo oni nie zamierzali zjechać na pobocze. Wystraczyło by
nawet aby nie jechali obok siebie:) A już manewr wyprzadnia był by szybsz a co
najważniejsze bezpieczniejszy. Jak już się temu Seatowi udało ich wyprzedzić to
po kilku minutach ten sam Seat dogonił cieżarówkę. I to co nadziwniesze gdy
Seat przymeirzał się do wyprzedzania to motory wyprzedziły cieżarówke z prawej
strony jadą po poboczu. Zaraz po nich Seat wyprzedził cieżarówke i znowu miał
przed sobą tych samych motocykistów.

Albo następny przypadek. Wracając wczoraj do domu w okolicach Poznania na
drodze drugiej kategorii byłem świadkiem jak Seicento (jadący 120 km/h)
wyprzedzał inny samochód zaraz za nim wyprzedzał motocyklista. Gdy Seicento
wyprzedził cieżarówkę i zaczoł wracać na swój pas wyprzedził go motocyklista i
to z prawej stron!!!!!!!!!! To jest głupota!!

I to ma być kultura jazdy!!!!!!!!!!! To Ciekawe jak wyglądał by brak kultury
ze strony motocyklistów!!!!!!!!

ps. Moim zdaniem kierowcy samochodów osobwych zachowują dużo wiecej ostrożności
w otoczeniu motocykli (biorąc pod uwagę że motocykliści nie są w metalowej
puszcze z zabezpieczeniami i każdy błędny manewr kończy sie tragicznie) niż
motocyklisci w otoczeniu samochodów!!!!!!!!




Temat: Motocyklista sprawcą śmiertelnego wypadku
Kilka słów.
Kilka złów w jednym miejscu do ostatnich konkretnych wypowiedzi:
Tico oczekuje ode mnie, jako motocyklisty, pokory. Ależ ja jestem pełen pokory
- na drodze! Pokory w stosunku do własnych umiejetności, dziur w jezdniach,
rozsądku i przepisów, a przede wszystkim głupoty innych użytkowników dróg.
Zajeżdżających drogę i nie włączających migacza samochodów, przebiegajacych
jezdnię pieszych, rowerzystów jeżdźących po pasach itd. Pokora ta wynika przede
wszystkim z dbałości o MOJE zdrowie. Bo gdy mnie puknie jakis zagapiony (a
często złośliwy dla "motocykla- mordercy") samochód to on będzie miał rysę na
karoserii a ja leżę! Natomiast nie widzę powodów aby moja pokora miała być
związana z haniebnym wyczynem tego człowieka na Aleksandrowskiej. Czy ktoś
wymaga pokory od samochodziarzy gdy jakiś szaleniec wpadnie w wiatę na
przystanku? Czy mamy wymagac pokory od muzyków, bo ostatnio trzech spośród nich
jest podejrzewanych o pedofilię? Itd
Na filmie pokazanym w TV tenże motocykl jechał max 107 km. Nie twierdzę że nie
jechał 200, ale moje twierdzenie jest tyle samo warte, co twierdzenie Tico że
jechał 160 po czym przyspieszył o 40. Ponadto policja powiedziała, że pościg
spowodowany był tym że na Al.Mickiewicza jechał 100 km/h. Tam tak jeżdżą prawie
wszyscy łącznie z ciężarówkami! Zeby była jasność - nie usprawiedliwiam nic z
powyższego, ale trzymajmy się faktów, nie twórzmy mitów.
Tico tworzysz kolejny mit - nie znam żadnego motocyklisty bez prawa jazdy. Ale
pewnie się zdarzają, tak samo jak wśród samochodziarzy. Nieprawdą tez jest
chyba że się ta tematyką interesujesz, bo wiedziałbyś że nawet w zabitej
dechami wiosce motocyklista mówi MOTOCYKL a nie motor.
Motocykle rozwijające b.duże szybkości są dopuszczone na całym świecie. A czy
wiesz mat27 że prawie wszystkie samochody mogą konstrukcyjnie rozwijać
szybkości znacznie powyżej dopuszczalnych na polskich drogach? Mało tego, tak
jest na całym świecie. Masz w związku z tym jakieś dalej idące propozycje?
Ktoś pisze że motocykle jeżdżą po Łodzi 250 km/h. Ciekawe jak to stwierdził,
chyba że jechał obok i patrzył na swój szybkościomierz. Trzeba wiedzieć, że
typowy motocykl przy 100 km/h wydaje dźwięk o takim samym tonie jak typowy
samochód przy 180 km/h. Po prostu w obu przypadkach silnik kręci się ok. 5.000
obr/min - taka konstrukcja. I stąd się biorą mity i horrory, bo 99% ludzi
nowoczesnego motocykla nigdy nie prowadziło.

A na koniec pytanie do wszystkich - wiecie ile osób zginęło np. wczoraj ze
zbrodniczej głupoty samochodziarzy? A może pieszych, rowerzystów albo
wałęsających się psów? Jestem pewien, że w ogóle Was to nie zainteresowało, bo
to jest (niestety) powszednie. Gdy w jeden weekend na polskich drogach ginie 50
osoób jest o tym conajwyżej notatka na 4 stronie. Gdyby rozbił się samolot z 50
osobami przez kilka miesięcy media miałyby temat na pierwsze strony a ludzie
powód do podniecania sie. Tak to już jest - motocykl też nie jest powszedni
dlatego wywołuje emocje. Ludzie po prostu LUBIĄ SIE BAĆ.

Jeszcze raz apelują o nie uleganie mitom i nieuogólnianie. Sami kiedyś możecie
niechcący trafić do jakiejs napiętnowanej grupy.




Temat: Przebiegi w AR
Jak to dla czego? Bo się psują, kupujesz nówke powiedzmy w 2000 przejeżdzasz
przez pół roku 10 tysięcy i jedziesz do serwisu i tam okazuje się, że wobec
niezastosowania wszechobecnej niemieckiej boschowskiej technologii samochód
jest prawie kompletenie zwalony a do serwisu dojechał na ostatnim ząbku na
pasku rozrządu. Potem tracisz pół roku na naprawę, gdyż całkowicie
niekompetentni serwisanci ze stacji obsługi Alfa Romeo maja wręcz
niewyobrazalne problemy ze zdiagnozowaniem wszystkich usterek (oczywiście
zawsze trafnie wymieniają pasek i wariator, gdeż te psują się niezwykle często
i prawie zawsze przy rutynowej kontroli należy je wymieniać), w dodatku gdy już
po niemalże miesiący żmudnej pracy odnajdą wszystkie niedorobione zakamarki
belli przychodzi oczekiwać około kolejnego miesiąca na części, ponieważ
przychodzą one zwykle z Włoch do Polski drożnym szlakiem żeglugi morskiej,
który przebiega przez Suazi, które jak wiadomo dostępu do morza nie ma, a
niedbali Włosi popełniają taki błąd z każdym transportem części zamiennych. Gdy
już szcześliwie z pomocą jakiejś firmy kurierskiej z RPA uda się ustalić
właściwy kurs i części trafiają do polskich ASO ich cena okazuje się tak
horendalnie wysoka iż większosć właścicieli Alf musi pracować przez co najmiej
4 miesiące by zarobić na naprawe, odejmując przytym chleb od ust małoletnim
członkom rodziny. Cene części tłumaczy oczywiście niedokońca doprecyzowany
sposób dystrybucji.
Gdy już uda się uciułać określona kwote pieniędzy i odebrac naprawiony samochód
(po 6 miesiącach) okazuje się (najdalej po jakimś tysiącu kilometrów) iż
naprawa została przeprowadzona całkowicie niefachowo i znów trzeba oddać autko
w ręce chirurgów metalu.
Potem kolejne tysiące i kolejne miesiące napraw, po których przychodzi myśl by
sprzedać samochód, ale tu okazuje się, ze nikt nie chce zapłacoć za niego
rozsądnych pieniędzy i z ekonomicznego punktu widzenia tańszym rozwiązaniem
wydaje się kupienie BMW lub wynajęcie 12 silnych Murzynów z okolic Konga i
przerobienie Alfy na cezarską lektyke.
Jak sam widzisz w jednym roku z powodu awaryjności, niefachowości,
niedostępności części oraz ich niepomiernej względem innych marek drożyzny nie
da się Alfą przejechac więcej niż 10 tysięcy rocznie (ci co mówią inaczej,
kręca licznik wprzod). Całe żesze włascicieli Alf przesiadają się potem do
samochodów innych marek i wygłodniali wrażeń na drodze kręca jak dzicy liczniki
i osuszają pobliskie pola naftowe. A ich samochody, których nikt nie chce już
kupić błyszczą we wszystkich komisach Europy tracąc na wartości przez kolejne
miesiące bez paliwa w silniku.
Alfe kupuje się sercem a nie głową, a czy można wybrance serca kazać targac na
sobie ciała nawet pięciorga dorosłych pasażerów i kilogramy bagażu,
szczególnie, ze ona wyraznie pokazuje iż nie chce jechać (psując się nadwyraz
często). Żona to tez wybranka serca a jej przeciez nie objuczył byś bagażami i
nie kazał siebie nosić (chociaz jak powiada pewne dzieło polskiej
kinematografii dawniej chłopi zakładali babom na szyje chomąto i orali nimi
pole - ale czy to była miłość?).
Tak na marginesie powiem Ci jeszcze jedno tylko nie powtażaj nikomu bo ceny alf
jeszcze bardziej spadną i niebęde miał już zadnej szansy na sprzedaż swojej.
Gdyby licznik nieuwzględniał holowania i pchania Alfy po 5 latach miały by
przebiegi o połowe niższe - wiem z własnego doświadczenia. Zaczynam szukać
lektyki :)



Temat: OSZUSTWO STULECIA
Witam!

Tę publikację znałem wcześniej z lektury pism rewizjonistycznych...

Myślę, że źle się stało, że takich badań nie przeprowadzono oficjalnie.

Oglądałem kiedyś dokumentalny film hitlerowski o dezynsekcji przy pomocy
cyklonu B.

Był on w postaci substancji( ziemia okrzenkowa lub węgiel aktywowany nie
pamiętam) nasączonej cyjanowodorem i przchowywany w zamknietych puszkach...

To, co nie zgadza się z twierdzeniami rewizjonistów o trudnościach
technologicznych to pokazy stosowania cyklonu do dezynsekcji...

Był on używany w sposób bardzo prymitywny: np. młyn czy inny magazyn drewniany
był dezyfenkowany w bardzo prosty sposób: człowiek w kombinezonie gumowym i
masce ( zwykłaej z pochłaniaczm) otwierał puszkę i wysypywał substancję w
planowanych miejscach, skąd uwalniał się gaz...

Jak pamiętam były to zwykłe szopy drewniane, więc żadne szczególne obiekty,
ktore można byloby podejrzewać o szczelność czy jakoś szczególnie przygotowane..

Z literatury wiem, że cyklon B stosowano do odkażania: wagonów kolejowych,
ładowni statków, magazynów, młynów itp pomieszczeń.

Wynika z tego, że stosowanie jest relatywnie łatwe i nie wymaga jakiejś
wyrafinowanej technologi...

Zaś człowiek może przeżyć w zwykłej masce gazowej z pochłaniaczm z węgla
aktywowanego(?).

Samo rewizjoniści przyznają, że w Auschwitz były komory gazowe..,
ale upierają się, że były stosowane tylko do odkażania odzieży itp przedmiotów.

Tak więc z przedstawionego materiału nie wynika jednoznacznie, że komór
gazowych do usmiercania ludzi nie było...

Wynika tylko tyle, że być może obiekty uznawane obecnie za komory gazowe nie
były w ten sposób używane...

Nie byłem w Aschwitz...
Bo nie mam dość sił aby zwiedzać podobne miejsca.

Ale zwiedzałem część Majdanka, gdzie zginął mój wujek...

Obiekty przedstawione jako komory gazowe ( murowane wyróżniające się
solidnością w tej części obozu) miały na ścianach owe charakterystyczne
zielonkawo-niebieskie zabarwienie...

Znam też świadka: więźnia Auschwitz, ktory trafił tam z pierwszym transportem,
więc widział bardzo dużo...

Opisywał komory gazowe jako uszczelnione baraki, magazyny lub wręcz chaupy z
zamurowanymi oknami...

Więc budynki bardzo prymitywne...

Relacjonował mi też pierwszą egzekucję przy pomocy gazu, ktorej tylko cudem
uniknął...
Gdyż w ostatniej chwili selekcjoner zamieniłbył go na kogoś innego.
Ofiarami tej pierwszej egzekucji przy pomocy gazu byli chorzy Polacy i jeńcy
sowieccy...

Ten świadek brał też udział w akcji gaszenia pożaru komory gazowej i
krematorium...

Tyle wiem o komorach gazowych...

I jeszcze jedno: slyszałem ,że komory gazowe o Auschwitz nie zachowały się,
gdyż Niemcy wycofując się wysadzili je...
Co może uwiarogodnia powyższy tekst..?

Pozdrawiam!

Ignorant
+++

PS Należy też wspomnieć o metodzie mordowania przy pomocy tlenku węgla, gdzie
wystarczy doprowadzić spaliny z rur wydechowych samochodów lub innego silnika,
czy pieca...

Aby się przekonać, że jest to skuteczne wystarczy przejrzeć przypadki
samiobójstw niektórych samobójstw, również gaz miejski( koksowniczy) zawiera CO




Temat: Malinka - kolebka łódzkiego narciarstwa...
Malinka - kolebka łódzkiego narciarstwa...
Pytam wszechwiedzacych forumowiczow o "oficjalne wiesci".
Sa szanse zeby pojezdzic przed swietami na Malince?
... a moze ktos pamieta jeszcze stare dobre czasy i podzieli sie
wspomnieniami, wrazeniami itp.?

zanlezione na www.wierchy.pl:
Po wielu latach narciarskiego niebytu, a właściwie bytu tylko, że we
wspomnieniach od tego sezonu rusza Malinka. Stoją już słupy pod dwa wyciągi,
zamontowano oświetlenie i infrastrukturę do sztucznego naśnieżania.

Malinka koło Zgierza w latach siedemdziesiątych i na początku lat
osiemdziesiątych była narciarskim centrum aglomeracji łódzkiej. Niestety
potem silne antynarciarskie lobby ukradło linę od wyciągu, silnik i wszystko
co nadawało się do innego wykorzystania. W latach dziewięćdziesiątych było
kilka pomysłów, aby reaktywować łódzką stację, ale nie było pieniędzy. W tym
roku znalazł się inwestor, który wydzierżawił od gminy teren i buduje stację
narciarską Malinka.

Malinka w swoje pierwotnej wersji przeznaczona była dla początkujących i
rekreacyjnie jeżdżących narciarzy. Wytrawni miłośni białego szaleństwa
niespecjalnie mieli co robić na łagodnej trasie o długości 400 metrów. Co
najwyżej mogli się rozgrzać przed sezonem. Obecny inwestor postanowił to
zmienić. Na szczycie góry powstała stalowa konstrukcja, która znacznie
zwiększy różnicę wzniesień stoku, a dodatkowo nada duże przyspieszenie
podczas zjazdu. Wjazd na wierzchołek konstrukcji prowadzić będzie po
specjalnej rampie, a całość wyłożona zostanie matami. Takie rozwiązanie
dostarczy mocnych wrażeń, zwłaszcza, że nachylenie tego stalowego stoku jest
zbliżone do szczyrkowej Golgoty.

Sprawny transport narciarzy zapewnić mają dwa wyciągi, znajdujące po bokach
stoku. Jeszcze ich nie ma, ale stoją już słupy. Rozstawienie słupów wskazuje,
że mniejszy powinien mieć długość około 200 metrów, a większy 400-500 metrów
(wliczając jazdę po stalowej górce). Porównując te wyciągi do innych można
określić przepustowość na mniej więcej 400-600 osób na godzinę. W przyszłości
planowane jest też uruchomienie kolejnego małego wyciągu na polanie przed
Malinką. Ma on być pólkiem ćwiczebnym dla narciarzy stawiających pierwsze
kroki na śniegu.

W okolicach Łodzi żadne narciarskie przedsięwzięcie nie może być rentowne bez
sztucznego naśnieżenia. Malinkę naśnieżą klasyczne duże armatki, a woda
pobierana będzie z odległego o kilkaset metrów zbiornika wodnego MOSIR-u.
Jest już przygotowana stosowna infrastruktura, niewiadomą przynajmniej dla
nas pozostaje wydajność armatek. Uzupełnieniem sztucznego dośnieżania jest
oświetlenie stoku, co pozwoli je?dzić nie tylko w weekendy, ale i po pracy.

Malinka ma jeden słaby punkt, jest nim parking. Jeżeli główna droga dojazdowa
do wyciągu prowadzić będzie od MOSIR-u to przy stoku można maksymalnie
zaparkować 15-20 samochodów. Zatrzymywanie się w zimowych warunkach na
wąskiej drodze dojazdowej przyczyni się do powstawania dużych korków.
Rozwiązaniem może być zorganizowanie dojazdu do Malinki od strony dawnego
wysypiska. Drogę tę należy jednak utwardzić, bo inaczej samochody przejdą
test na jazdę w warunkach terenowych. Jeżeli problem dojazdu samochodem nie
zostanie rozwiązanych, narciarzy czeka pół kilometrowy spacer od parkingu
MOSIR-u.

Jak nieoficjalne wieści niosą Malinka ma ruszyć przed świętami. Warunek
podstawowy, temperatura na kilka dni musi spaść do minus 4-5 stopni. Wtedy
uruchomione zostanie sztuczne dośnieżanie.

Do zobaczenia na Malince

kris




Temat: Amerykanie zostaną w Iraku cztery lata
Amerykanskie auta w Ewropie
Gość portalu: Bnadem napisał(a):

> Gość portalu: meerkat napisał(a):
>
> > Gość portalu: Bnadem napisał(a):
> >
> > > Gość portalu: meerkat napisał(a):
> > >
> > > > Gość portalu: olo napisał(a):
> > > >
> > > > > Amerykanie zapomnieli zabrać ze sobą napalm. Byłoby krócej.
> > > >
> > > > Napalm nie jest potrzebny. Bedzie taniej jak znajdziemy BCh Sadd
> ama :
> > )
> > >
> > >
> > >
> > > Kto go ma znaleźć - sama nędza: CIA i reszta... Sorry, ale sam bym
> się
> > > ucieszył z jego śmierci (wtedy nikt nie mówiłby, że to bandycka
> > prosaddamowska
> > > kampania, a poza tym uzbierało mu się ...). 25 ataków dziennie - i co
> ,
> > Saddam
> > > rozdaje potem kasę? To powstanie - nie daj Boże drugi Wietnam, bo dob
> rze
> > życzę
> > > Irakijczykom, a Amerykanie jak zwykle będą masakrowali cywili, by osz
> czędz
> > ić
> > > swoich...
> > > I tak USA przeżrą tę ropę i zaczną zdychać - największa na świecie
> > > (cywilizowanym) energochłonność gospodarki - ten sam pattern przerabi
> ali
> > > sowieci - nawet cała tablica Mendelejewa w kopalnich nie pomogła...
> > > Powiedz mi, gdzie na świecie jeździ się amerykańskimi samochodami - b
> o w
> > > Europie uchodzą za wadliwy złom... Jak kupujesz gablotę i szarpniesz
> się n
> > a
> > > Chryslera, to cię zabiją śmiechem i powiedzą, że kupuje się Japońca,
>
> > Niemca,
> > > albo PSA...
> >
> > Od ropy juz zaczynamy odchodzic, Na ulicach coraz wiecej hybryd ; pojawiaj
> a
> > sie juz nawet pierwsze auta na ogniwa paliwowe, wiec nie wylewaj krokodyli
> ch
> > lez. Po drugie szereg samochodow, ktore okreslasz jako europejskie lub
> > japonskie jest w rzeczywistosci od lat wlasnoscia amerykanska czesciowo, j
> ak
> > Mazda, lub calkowicie (jak Opel czy Jaguar). Moi koledzy z RFN kupowali n
> p.
> > namietnie Forda Probe, ktory byl tam dostepny. We Francji i w Polsce (nie
> > mowiac o UK) widzialem wiele Jeepow i Chevy Blazerow. Corvette jest
> > nieosiagalnym marzeniem wielu mlodych Europejczykow. Lincoln Towncar lub
> > Cadillac Eldorado to z kolei obiekt pozadania zamoznych 50latkow.
> >
> > P.S. Zabawne ze wykpiwasz Chryslera, bo to akurat, odwrotnie, nie
> amerykanski,
> > a NIEMIECKI samochod, bo Chrysler juz od paru lat jest wlasnoscia Deimlera
> ,
> > ktory wprowadza tam wlasna technologie :)))
>
>
> Koncern, a marka to coś innego: Renault ma większość akcji Nissana, ale o
ile
> nissana kupiłbym, to renault - nie daj Boże. Dobrze wiesz, że "hybrydy" to
> nawet nie promil. Co zaś się tyczy marzeń Europejczyków, to mamy
> powiedzenie" "Fiat to grat, a ford to jego brat".
> ...a ford i tak jak na amerykański złom ma niezłe notowania...
> Rok temu chcieliśmy kupić drugi samochód - jakiegoś kompakta i to najlepiej
> używanego, bo Polska to na razie nie jest kraj tanich kredytów... Według
> katalogów najlepszy byłby Neon - spory, wygodny, dobre parametry i tani.
Kolega
>
> samochodziara (ja jestem trochę cienki w tej branży - powtarzam zasłyszane
> mądrości) wyśmiał mnie:
> -usterkowy
> -Amerykanie z uporem maniaka stosują komponenty opisane w calach (nawet
Brytole
>
> już tego nie robią), w związku z czym każda część musi być sprowadzana na
> zamówienie; co więcej, z nieznanych powodów śruby odkręcają się w drugą
> stronę...
> - żre paliwo jak fiat...
> -serwis to pojęcie ze sfery marzeń
> -żywotność - w granicach błędu statystycznego..
> Sorry, podobało mi się "Crime Story" i gabloty w filmie, ale muszę
jeździć
> czymś realnym...

Rozumiem ze amerykanskie smochody ( z wyjatkiem Opla budowanego wylacznie na
rynek europejski) sa na Polske za drogie i za duze (trudnosci z parkowaniem).
Ja jezdzilem przez wiele lat Hondami roznego typu, i bylem bardzo zadowolny z
jakosci, tyle tylko, ze one wszystkie sa budowane w USA przez amerykanskich
robotnikow, tch samych co robia Forda, Cadilaca i Town Cara. Poniewaz w miare
uplywu lat zrobilem sie bardziej wygodny kupilem rok temu amerykanska duza
gablote i jak dotad jestem b. zadowolony. Sztywny( ale z regulowanym
zawieszeniem),mocne blachy, cichy (V12) i mocny silnik (300 KM). Nawet pali
stosunkowo nieduzo: wyciagam ok 21 mil z galona.




Temat: Do Pana Jerzego Lipki - radnego Żoliborza.
Ja nie mam internetu w domu, nie zawsze mam czas, aby usiąść i odpowiadać panu
vampirowi na zawołanie. Ale skoro już jestem to odpowiem. Zarzuca mi pan
kłamstwo, z powodu rozbieżności w dwóch pomiarach, tego sprzed dwóch lat i
ostatniego dokonanego w jedną z sobót wczesnym popołudniem. Ta rozbieżność
potwierdza tylko wzrost natężenia ruchu na trasie AK. Innym przejawem wzrostu
tego natężenia są godziny blokowania się trasy, coraz wcześniejsze po południu
i coraz dłużej trwające korki, zwłaszcza w piątki. Jest rzeczą niewyobrażalną
sprzeczną z całą wiedzą dotyczącą transportowych rozwiązań komunikacyjnych
kierowanie tam jakiegokolwiek dodatkowego ruchu. Przecież jak zapewne pan
Vampir wie przepustowość trasy zależy od jej najwęższego miejsca, tzw. wąskiego
gardła. Otóż przyjmij pan do wiadomości, że na odcinku pomiędzy mostem Grota, a
wiaduktem na przedłużeniu Marymonckiej trasa ma nie być poszerzana, a właśnie
ten jej odcinek po południu korkuje się najszybciej. I nic tu nie pomoże
poszerzenie mostu o pas z każdej strony. Bo na moście będzie więcej pasów, ale
na trasie dojazdowej do niego pozostaną jak dzisiaj trzy w każdą stronę! Ta
trasa zresztą jest zaprojektowana od początku jako droga ruchu przyspieszonego
i nigdy nie miała być trasą ekspresową o charakterze tranzytowym. Bo wówczas
jako droga nadrzędna w stosunku do Broniewskiego, Górczewskiej i innych ulic
powinna iść po płaskim terenie, a tamte ulice na wiadukcie. Jest akurat
odwrotnie. Jeśli pan vampir orientuje się choć trochę w zasadach projektowania
dróg ekspresowych nadrzędnych w stosunku do innych, to powinien o tym wiedzieć!
Co to oznacza w praktyce? Ciężkie TIRy będą mieć problemy z podjechaniem pod
stromy wiadukt w czasie gołoledzi, gdy droga jest śliska! Poza tym ich silniki
przy podjeżdżaniu pod górę wydzielają dodatkowe ogromne ilości zanieczyszczeń.
A to wszystko kosztem mieszkańców! Propszę mi nie zarzucać kłamstwa, a samemu
przyjechać na Żoliborz i liczyć TIRy! I przestać kłamać, że opieracie się na
ekspertyzach. Co z ekspertyzą Atkinsa, którą zlekceważyliście, a która mówi o
obciążeniu pozamiejskiej obwodnicy ruchem ponad 6 tys. pojazdów na godzinę! WY
TWIERDZILIŚCIE, ŻE ZALEDWIE 20 TYS. NA DOBĘ !!! MAM DOKUMEMNTY W RĘKU, JAK PAN
CHCE PANIE VAMPIR, SPOTKAMY SIĘ W SĄDZIE!! Co z badaniami na Ursynowie,na
zlecenie Ligi Ochrony Przyrody, które wykazały, że ruch wschód zachód
samochodów z tej dzielnicy to tylko 4 % całego ruchu! Dlaczego traktujecie
wybiurczo badania dotyczące tranzytu przez Warszawę, mówiąc że to tylko 10 %
całego ruchu? Jeśli chodzi o samochody osobowe zgoda, ale ciężarowe rano ponad
20 % a po południu nawet 27 % !!! Na to również mam dokumenty, zresztą te same,
na których wy się opieracie! Gdyby program pani Jaworowicz był bardziej
merytoryczny i pozwolono by mi na to, ujawniłbym przed kamerami kłamstwa
Generalnej Dyrekcji i SISKOM! Ale nawet bez tego uważny obserwator mógł wyłapać
fakt, że najpierw Pan Dąbrowski mówił o kosztach 1 km drogi ekspresowej przez
miasto rzędu 10-15 mln zł, a potem mówił o kosztach wybudowania łącznie 75 km
takich tras rzędu 8,5 mld zł! Proszę to sobie podzielić, wyjdzie ponad 100 mln
zł za km! Tego się nie wyprze, bo jego wypowiedź jest nagrana! I kto tu kłamie
Panie VAMPIR?



Temat: Centrum życia do godz. 22.00 :-)
pawel.zary napisał:

> Anglicy wprowadzili ustawę (na skutek lobbyingu właścicieli dyliżansów), że
> przed kazdym pojazdem mechanicznym

To prawda, byl to Red Flag Act z 1865 a wiec zanim jeszcze Daimler i Benz
wymyslili samochod z silnikiem o spalaniu wewnetrznym

> (pojawiły sie pierwsze samochody)

no wlasnie, ze nie. W UK Red Flag Act pojawil poniewaz na drogach pojawily sie
dylizanse parowe i lokomobile i abstrahujac od lobbinigu tradycyjnego tansportu
to te halasujace maszyny ziejace dymem i para faktcznie ploszyly konie a przede
wszystkim niszczyly macadamowskie drogi. No ale przede wszystkim byly
konkurencja dla spolek kolei zelaznych, w ktorych zarzadach zasiadali wysoko
ustawieni ludzie a i spolki te dysponowaly ogromnymi srodkami, zatem nie w smak
im byla konkurencja, ktorej uciazliosc latwo bylo ludziom pokazac.

> musi biec człowiek z czerwoną horągiewką (dla bezpieczeństwa).

W sumie to nie biegl, ino szybko szedl, bo predkosc poza miastem to 4 mil/h (6
km/h) czyli najwyzej trucht a w miescie tylko 2 mile/h (3 km/h)

> To zablokowało rozwój motoryzacji na wyspach i dlatego NIEMCY
> sa dzisiaj potega motoryzacyjną, bo oni takiej ustawy nie uchwalili (może
> właściciele dyliżansów dawali za małe łapówki???) :-)))

Nie, nie! Red Falg Act uchylono 14 listopada 1896, czyli wlasnie wtedy gdy na
ulicach samochody zaczynaly sie dopiero pojawiac (wynalazek Daimlera i Benza z
1883 r. dopiero w l. 90 XIX w. na skutek wielu okolicznosci zaczal sie
upowszechniac). Odbyl sie wtedy rajd z Londynu do Brighton (najwiekszego
nadmorskiego kurortu), ktory jest do dzisiaj organizowany jako rajd oldtimerow
(biora w nim udzial nawet konstrukcje pamietajace ten pierwszy rajd). A Niemcy
wcale nie dominowaly w motoryzacji w pierwszej polowie XX w. ani pod wzgledem
mysli technologicznej (wiekszosc niemieckich firm motoryzacyjnych korzystalo z
obcej mysli technologicznej: brytyjskiej - chocby pierwszy samochod BMW Dixi
czyli Austin 7, amerykanskiej Opel, Ford, francuskiej czy czeskiej - Stoewer,
Borgward a nawet Ferry Porsche skopiowal w duzym stopniu swojego KdF - "Garbusa"
od czeskiej Tatry) ani pod wzgledem ilosci produkowanych samochodow. Jedynie
Mercedesa ze swoimi sprezarkami mozna uznac w dudziestoleciu miedzywojennym za
firme naprawde innowacyjna. Dlaczego dzis brytyjska motoryzacja wyglada, jak
wyglada to temat na dluzsza dyskusje ale Niemcy wygrali przede wszystkim dzieki
organizacji produkcji i wlasciwemu marketingowi (dlaczego Polacy uwazaja
niemieckie samochody za solidne chociaz calkiem nowe VW, Fordy a zwlaszcza Ople
nosza widoczne slady korozji a warsztaty pelne sa niemieckich pojazdow?) a nie
dzieki technologii, nawet dzis najdrozsze niemieckie samochody nie sa zbytnio
technicznie innowacyjne, a wiele rozwiazan reklamuja jako epokowe rozwiazanie -
chocby BMW z systemem Vanos :-) Rozwizanie to znane jest od dawnien dawna jako
system zmiany faz rozrzadu i stosowany jest przez Alfa Romeo od poczatku lat 80.
ale nikt tego nie reklamuje jako Neuheit w kolorowym pismie nalezacym do
koncernu Bauera czy innego Passauer Presse ;-)))




Temat: Andrzejku nudzisz się? Peko, molonek...
p_e_k_o napisał:

> Normalnie rozwalają mnie te Twoje wydumane koncepcje. Sam to wymyśliłeś?

nie, zycie mnie tego nauczylo :-P

> Poszerzeń nadwozia i większych halumców nie zauważasz? Ciężko też zauwazyć
> zmienione wnętrze.

Mowilem o NAJBARDZIEJ RZUCAJACYCH SIE W OCZY zmianach - poszerzenia stosowane
przez firmowych tunerow nie sa zbyt widoczne (wynikaja z autentycznej potrzeby
po zmianie na szersze felg i opon) w przeciwienstwie do fanow wiejskiego
tuningu, ktorzy koniecznie musza z samochodu robic wodolot.

> Jeśli oglądasz tylko lafiryndy to z pewnością twoja wiedza pozostanie na tym
> samym poziomie (nie mogłem znaleźć innego słowa niż "poziom").

Nie ogladam ich dla lafirynd one po prostu sa wpisane w (anty)estetyke tuningu :-P

> Znowu wychodzą podstawowe braki w wiedzy. Pozwól że wyjaśnię. Każdy przeciętny
> samochód projektowany jest w ten sposób, że posiada pewne rezerwy.

Niemozliwe! Einstein, Einstein! Einsteina mamy na forum! ;-)

> Nigdy nie projektuje się układu maksymalnie wysilonego.
> Modyfikacja elektroniki sterującej pozwala wykorzystać właśnie te rezerwy.

pozwol, ze Ci wyjasnie dlaczego tak sie robi: samochod pracuje w roznych
warunkach takze klimatycznych, czasem trzeba gwaltownie przyspieszac, trzeba dac
poprawke na fabryczne tolerancje produkcji seryjnej, czasem wlasciciel chce
ciagnac przyczepe itp. Ograniczenie tego marginesu zawsze oznaczac bedzie
zmieniejszenie zywotnosci i awrie slabego ogniwa - jesli chcesz wzmocnic uklad
musisz wzmocnic wszystkie jego elementy. Wzmacniajac jedynie silnik poprzez
zmiane przebiegu faz rozrzadu czy zwiekszenie cisnienia, co latwo mozna zrobic
chipem musisz wymienic inne elementy, bo nie da sie ustalic sumerycznego zapasu
wytrzymalosci (albo jedynie na niskim pulapie). Miej pewnosc, ze skrocisz
zywotnosc a to walka rozrzadu a to walu, albo zaworow albo innej czesci.

> Wzrosty mocy i momentu nie są na tyle duże, żeby odbić się jakoś niekorzystnie
> na układzie przeniesienia napędu.

Tak sie fanom tuningu wydaje a potem widac stuningowanego Golfa III czy inna
Calibre sprasowana na masce ciezarowki a policja mowi "z nieustalonych przyczyn
zjechal na przeciwlegly pas jezdni, zderzajac sie czolowo z TIRem" gdy tymczasem
ukrecil sie przeglub...

> Wszelkie zmiany mieszczą się w konstrukcyjnych możliwościach danego
> auta.

A czy producenci podaja "mozliwosci konstrukcyjne"??? NIE. Wiec skad wiesz, ze
nie przekroczyles "mozliwosci konstrukcyjnych"? Czasem sie udaje a czasem
nie...Pamietaj ponadto o roznicach pomiedzy konkretnymi egzemplazami a ponadto
producenci dosc czesto zmieniaja poddostwacow czesci a i samochody maja
wmontowane czesci zamienne roznych producentow...

> To jest właśnie korzystanie z rezerw, a nie żaden cud.

To jest raczej hazard. IMHO powinny tak przerobione samochody przechodzic cala
procedure homologacyjna, wszak homologowany byl samochod z "rezerwami", nie?

> Mylisz się, podam - wiele na ten temat ma do powiedzenia chociażby inż.
> Wiesław Pachoń. Możesz nie wiedzieć o kogo chodzi, przecież nie interesujesz
> się tuningiem.

Nie interesuje sie tuningiem to fakt ale goscia znam! Pisywal do dzialu
motoryzacyjnego Gazety Wyborczej ale przeciez on nie konstruuje magnetyzerow a
tylko sie nimi od dawna pasjonuje. Pamietam jak z 10 lat temu pial z zachwytu
nad magnetyzerami z Fabryki Osprzetu Samochodowego z Lodzi. Mialy byc to cud
wynalazki do Polonezow. I co przylezli Koreanczycy i wywalili od razu do
smietnika te bajery, co za glupcy! Gdyby podchwycili pomysl polskiej mysli
technicznej + jeszcze turbinka Kowalskiego to dzis Daewoo kupilo by
zbankrutowane GM a nie odwrotnie ;-)))

> Dobrze że nie wszedł. Jeszcze przez przypadek ktoś zatrudniłby Cię do
> nauczania tego przedmiotu.

nie sadze, jak juz mowilem hip-hop, filmy z Dolfem Lungrenem, Wrestling czy
Disco - Polo i tuning mnie nie interesuja.

> Poza tym tuning ma zbyt wiele dziedzin, żeby go zamknąć w
> ramach jednego przemiotu. Do tego potrzeba specjalistów z bardzo wielu
> dziedzin - masz tu mechanikę, elektronikę, stylistykę, potrzeba blacharzy,
> malarzy , artystów, projektantów, specjalistów od audio, modyfikacji
> zawieszenia... Nie ma ludzi od wszystkiego.

No w morde, to naszych tunerow czeka wielka kariera! Czy w Ferrari, Aston
Martinie czy chocby w Lotusie wiedza o tak wybitnych, wszechstronnych
specjalistach??? Eh, wiadomo czemu sie Schumacherowi nie wiedzie! Ta werdna
scuderia Ferrari nie chce mu zamontowac magnetyzerow!!! ;-)))

> Chociaż nie, pisz, dobrze się bawię.

Ja rowniez! Nie ma nic zabawniejszego niz nadety ton w obronie czegos co jest
jedynie szczeniacka zabawa :-)))




Temat: czas łodzie wyciągać :((
bynek napisał:

> Pogoda jeszcze piękna, słońce, ciepło i wieje.

Ale niestety dla mnie - nie z tego kierunku co trzeba :-(( Aby pokonać Orionem
wiślany prąd, potrzebuję wiatru północnego lub zachdniego. Przy południowo
wschodnim - na wodzie nie wieje nic :-( Może w któryś z weekendów popłynę
jeszcze na silniku na Zegrze, o ile noc nie będzie bardzo zimna...

> Jednak już czas wyciągać łódki z wody.

A niby dlaczego? Pływać jeszcze można, choćby po parę godzin dziennie. W
ubiegłym roku pływałem niemal do grudnia. Obecnie czekam tylko aż pogoda
sie "popsuje": ustapi wreszcie to chroniczne "zatwardzenie" w postaciu wyżu
znad Rosji, a wiatr odwróci kierunek. Zrobi się chłodniej w dzień, za to
cieplej przez resztę doby, a deszcze też się przydadzą: przybędzie wody w Wiśle.
Rzecz jasna, pozstawianie łódki na zimę w lodzie, jak to robi pewien
internetowy troll z pl.rec.zeglarstwo - to karygodna praktyka.

> Czy macie jakieś rady na ten temat.

Trzymam swojego Oriona w jednym z warszawskich klubów nad Wisłą. Jest on
wyposażony w slip z elektryczną wciągarką. Dotąd praktycnie samemu ładowałem
jacht na wózek i wyciągałem go na plac postojowy, gdzie zdejmowałem go z wózka
przy pomocy ręcznego kołowrotu, utawiejąc następnie na stercie starych opon.

> Czy można coś tu spieprzyć?

Najważniejsze - to solidnie przymocować jacht do wózka, aby się nie zsunął,
zwłaszcza jeśli slip jest stromy. Wykorzystać do tego celu wszelkie możliwe
okucia: knagi na dziobie i na rufie, ucho cumowe, piętę masztu. Wyciągam i
woduję jacht wraz z masztem, ster jednak w takich wypadkach zdejmuję.
Jeśli do slipowania używana jest przyczepa samochodowa - uważać aby wsporniki
ułożyły się pod dnem; przekręcone "na sztorc" mogą zrobić dziury w dnie.

> O czym trzeba pamiętać zostawiając łódkę na zimę, na przyczepie?

Przede wszystkim - osuszyć dokładnie wnętrze kadłuba, z komorami
wypornościowymi włącznie. Nigdzie nie ma prawa zostać woda, która mogłaby
zamarznąć. Wskazane jest przykryć pokład (a zwłaszcza kokpit) plandeką, nie
powinno jednak wiązać się jej "w baleron" bez pozostawienia wentylacji. Można
wykorzystać maszt w charakterze "rusztowania" pod plandekę. Jeśli kokpit nie
jest przykryty, dbać o regularne odśnieżanie jachtu, aby podczas kolejnych
odwilży i mrozów nie dopuścić do utworzenia się lodowej skorupy. Co jakiś czas
otworzyć i przewietrzyć kabinę.
Jeśli jacht ma stalowy miecz - wskazane jest wyjąć go już jesienią. Można go
będzie oczyścić w cieplejsze dni, a wiosną pomalowac. Pozostawianie
zardzewiałego miecza w skrzyni przez wiele sezonów bardzo źle świadczy o
armatorze.




Temat: Westchnienia żaganiaka.
Jak na zamówienie "Lubuska" podrzuca mi kolejne argumenty, przemawiające za
popularnością sportów motorowych w Żaganiu. Jak myślicie, czy w kontekście tej
popularności możliwym jest utworzenie drużyny żużlowejw naszym mieśćie?
"6 Sierpnia 2004
Zjadą się motory

Żagańscy motocykliści nie chcą być w tyle za kolegami z innych miast.
Organizują się w grupę i...zapraszają już dziś do Trzebowa na zlot.

- W naszym województwie jest coraz więcej motocyklistów, którzy jeżdżą na zloty
m. in. do Łagowa, w góry. Nawet w mniejszym od Żagania Lubsku jest klub, który
organizuje na miejscu zloty. Fani motocykli z naszego miasta i okolic nie
powinni być więc gorsi – mówi Stanisław Kucab.

Szaszłyki i pogaduchy

Dlatego już w ten weekend po raz pierwszy spotkają się miejscowi motocykliści.
Zjadą na pole namiotowe w Trzebowie nad Kwisą. Na miejsce przyjeżdżać już dziś
od godz. 18.00. Główna część zlotu rozpocznie się w sobotę o 10.00. – Będzie
można porozmawiać o maszynach, posłuchać dobrej muzyki. Będzie także piwko,
kiełbaski, szaszłyki i wojskowa grochówka. Na sobotni wieczór planujemy także
dyskotekę – wylicza S. Kucab.
Zlot zakończy się w niedzielę o 11.00. Pożegnanie ma być efektowne, wszyscy
motocykliści przejadą przez Rudawicę, Małomice, Bobrzany i Żagań.
Pomysł imprezy spodobał się wójtowi Tomaszowi Niesłuchowskiemu, który ostatnio
mocno wspiera motoryzacyjne imprezy na swoim terenie. Wcześniej były motory i
wyścigi złomowanych samochodów w Tomaszowie, teraz zjazd motocyklistów w
Trzebowie. – Mamy możliwości i grzechem byłoby ich nie wykorzystać. Jest to
ciekawa oferta dla mieszkańców i dobra promocja gminy na zewnątrz – uważa wójt.

Maszyny bez ograniczeń

- Nie robimy żadnych ograniczeń co do pojazdu. Ważne, żeby miał dwa lub trzy
koła i co najmniej 150 cm sześć. pojemności silnika. Chociaż nie wykluczamy
też „komarków”, bo nie zapominamy, od czego kilkadziesiąt lat temu sami
zaczynaliśmy – mówi organizator.
Czym jeżdżą żagańscy motocykliści? S. Kucab ma tradycyjny motocykl, choć nieco
ulepszony. Jego dniepr 650 ma przód z kawasaki, elektroniczny zapłon, szersze
opony, sportowy tłumik i duże sakwy, w których może się zmieścić nawet namiot i
sprzęt turystyczny. – To niezawodny motocykl. Waży 280 kg i osiąga prędkość 125
km/h. To wystarczy, żeby pojeździć po całej Polsce – wyjaśnia.
Są i miłośnicy większych prędkości. 50-letni Lucjan Urban jeździ od lat 60.
Ostatnio kupił kawasaki ZZR 1100. Tą maszyną można rozwijać prędkość 300 km/h. –
Wyciągnięcie tego, co dała fabryka powoduje rozszerzenie się jezdni do
rozmiarów co najmniej szyby w kasku i wydłużanie się drzew do szerokości 10 m.
Przy takiej prędkości pokonanie 50 km z Żagania do Zielonej Góry zajmuje 15
minut – opowiada z pasją.

TOMASZ HUCAŁ"
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nflblog.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Znaleziono 204 rezultatów • 1, 2, 3