Silnik Stirlinga

Widzisz posty znalezione dla hasła: Silnik Stirlinga





Temat: Pakistan, Indie, okrety podwodne, szpiedzy i co z tego dla nas wynika?
http://www.altair.com.pl/start-1817

PNS Hamza po próbach
Pakistan stał się czwartym na świecie krajem, który zbudował – z pomocą
zachodnich technologii – okręt podwodny z konwencjonalnym napędem niezależnym
od dopływu powietrza atmosferycznego. 26 września 2008 odbiorcze próby morskie
zakończył PNS Hamza – pierwszy pakistański okręt podwodny francuskiego typu
Agosta 90B
Drugim pakistańskim okrętem podwodnym typu Agosta 90B, który zostanie poddany
modernizacji w Karaczi i dostosowany do długich podwodnych patroli bez
konieczności wynurzania jest PNS Khalid. Przeróbka polega na przecięciu
kadłuba za kioskiem i wstawieniu w tym miejscu kompletnego modułu Mesma.
Okręt przebudowano w stoczni marynarki wojennej w Karaczi – Pakistan Naval
Dockyard - Karachi Shipyard & Engineering Work (KSEW), dostosowując go do
pływania pod powierzchnią bez konieczności pobierania powietrza. Pakistańczycy
wykorzystali francuskie rozwiązanie – system Mesma koncernu DCNS – i wsparcie
techniczne. Jednak całą operację przeprowadzono własnymi siłami. Pakistańska
marynarka wojenna oficjalnie zaakceptowała wyniki prób Hamza, uznając osiągi
okrętu za satysfakcjonujące, tym samym jednostka najprawdopodobniej już w
październiku 2008 wejdzie do linii. Z systemem Mesma możliwości działania pod
wodą okrętu z napędem dieslowsko-elektrycznym zbliżają się do tych, którymi
dysponują większe jednostki z siłowniami nuklearnymi.
Pionierem eksperymentów z różnego rodzaju rozwiązaniami technicznymi
uniezależniającymi klasyczne okręty podwodne od dopływu powietrza podczas
długotrwałych działań pod powierzchnią była III Rzesza. Ale dopiero
najnowocześniejsze technologie i najnowsze materiały pozwoliły istotnie
zwiększyć zasięg podwodny okrętów z siłowniami dieslowsko-elektrycznymi.
Obecnie takimi systemami napędowymi uniezależniającymi od poboru powietrza
atmosferycznego pod wodą dysponuje Szwecja, która zastosowała w swoich
okrętach typu Gotland tak zwany zamknięty cykl silnika Stirlinga, RFN – w
jednostkach typu U212 i U214 wykorzystująca patent Siemensa – ogniwa wodoro-
tlenowe produkujące energię elektryczną, i Francja stosująca w projektach
eksportowych system Mesma. Rosja prowadzi dopiero doświadczenia z siłowniami
konwencjonalnymi niezależnymi od powietrza atmosferycznego dla okrętów typu
Kilo i Amur. Podobnie Chiny, które najprawdopodobniej zbudowały już pierwszą
eksperymentalną jednostkę z takim systemem napędowym bazującą na rozwiązaniach
rosyjskich Kilo i Amurów – okręt klasy Yuan.
Francuzi pracują nad systemem Mesma od 1994. Korporacji DCNS udało się
zminiaturyzować system tak, że wchodzi on do modułu, który można zainstalować
do przeciętego i przedłużonego kadłuba konwencjonalnego okrętu podwodnego. Tak
stało się w przypadku PNS Hamza. Mesma pozwala na prawie bezgłośne ładowanie
akumulatorów jednostki, znajdującej się w głębokim zanurzeniu. Do tej pory,
aby je naładować, zwykłe Agosty 90B musiały wyjść na głębokość peryskopową i
wystawić rurę doprowadzającą powietrze do silników diesla (tzw. chrapy).
Kilka lat temu sprawa modernizacji pakistańskich okrętów podwodnych Agosta 90B
stała się przedmiotem afery szpiegowskiej, kiedy okazało się, że ktoś
zamordował francuskiego eksperta, pracującego w Karaczi, a ktoś inny usiłował
zastraszyć resztę personelu francuskiego pracującego nad tym projektem w
Pakistanie...
Francja dostarczy także Pakistanowi dwa kolejne moduły systemów Mesma, które
zostaną zainstalowane na dwóch dalszych pakistańskich Agostach 90B. Są to
okręty Khalid i Saad. Podczas najbliższych remontów stoczniowych ich kadłuby
zostaną przecięte i wzbogacone o element zawierający moduł Mesma.
Indie użytkujące rosyjskie okręty podwodne typu Kilo, zdecydowały się na ich
wszechstronną modernizację w stoczni Zwiezdoczka. Ich próby odbiorcze nie
wypadły jednak najlepiej. We wrześniu 2005 Delhi postanowiło zamówić we
Francji, w tym samym koncernie stoczniowym DCNS, który pomaga modernizować
flotę podwodną Pakistanu – 6 najnowszych cichych okrętów podwodnych typu
Scorpene, także wyposażonych w siłownie niezależne od dopływu powietrza. Koszt
przedsięwzięcia szacowany jest na 3 mld USD. Zostaną one zbudowane w
indyjskiej stoczni Mazagon Docks w Mumbai, a po transferze technologii z
Francji mają zostać oddane do użytku w latach 2010 – 2015. Indie rozwijają
jednak przede wszystkim własne, oparte na rozwiązaniach rosyjskich,
technologie podwodnej siłowni jądrowej.

Nie myslałem ze Indie maja takie "długie rece" w Pakistanie. Swoja droga
musieli sie nieźle przestraszyć tak zmodernizowanych okretów skoro tak ostro
zareagowali. Chyba po Indyjskich doswidczenia z Kilo i decyzjach zakupowych to
trzeba będzie zmienic ton wypowiedzi o naszym wspanialym "Orle", bo raczej
takiej moderniacji sie nie doczeka. I kto tu jest trzecim swiatem? :(







Temat: 1
Na początek pociągnę poboczny wątek OT. Przy spalaniu nie traci się
żadnego mikroelementu poza siarką. Bo tylko siarka daje lotny związek
podczas spalania. Cała reszta makro i mikroelementów pozostaje w popiele.
Dlatego po spaleniu czystej biomasy i użyciu popiołu do nawożenia pól wymagne
jest w zasadzie jedynie uzupełnienia niedoboru azotu (siarka spadnie z nieba ).
Ja te niedobory uzupełniam zielonym nawozem z roslin motylkowych, głównie
łubinu. To daje znacznie większy wzrost zawartości azotu oraz pruchnicy niż
stosowanie kompostu. Podobny efekt da także stosowanie szlamu z biogazowni.
Ideą kompostowania jest wyrównanie stosunku węgiel:azot. Materia roślinna
ma zbyt dużo węgla, więc aby nie zubażała gleby należy część tego węgla
utlenić. Dlaczego nie zrobić tego z pożytkiem

Ale wracając do tematu. Produkcja energii elektrycznej z kolektorów
niskotemperaturowych daje niesamowicie niską sprawność, na poziomie 5%. Aby
sprawność była zadowalająca należy użyć układu skupiającego, wtedy
sprawność wzrośnie nawet do 25%. Podobnie w przypadku generatorów
termoelektrycznych, tylko skupienie promieni Słońca da na tyle wysoką
temperaturę, aby uzyskać zadowalającą sprawność. I znowu wraca się do
punktu wyjścia - czy droga instalacja o bardzo niskiej sprawności
kiedykolwiek się zwróci? Moim zdaniem nie ma na to szans. Gdyby budowa
dobrego i taniego silnika Stirlinga czy Rankina była możliwa, to na rynku
byłoby ich zatrzęsienie. A samodzielne zbudowanie takiego silnika będzie
okupione utratą sprawności względem teoretycznej. W konsekwencji sprawność
samodzielnie zmajstrowanego układu będzie bliska 0%, lepiej kupić panele
fotowoltaiczne.

Ciekawym sposobem na ominięcie wielu problemów z niską temperaturą jest
pomysł "komina słonecznego" Enviro Mission. Polega to na tym, że w środku
dużego przeszklonego pola stoi wysoki komin. Różnica temperatur pomiędzy
ogrzewanym polem, a wylotem komina tworzy podciśnienie. U wlotu komina
wystarczy wstawić turbinę i już się kręci Problem w tym, że im wyższy
komin, tym lepiej. Jeżeli masz możliwość wybudowania conajmniej
kilkudziesięciometrowego komina, to możesz spróbować tej metody. Zaletą
jest to, że może działać całą dobę

Odnośnie produkcji i magazynowania wodoru. Jeżeli wodór produkuje się przy
pomocy elektrolizy, to na szybkość ma wpływ głównie natężenie, czyli w praktyce opór
elektrolitu. Sól ma dosyć duży opór, a umieszczenie elektrod z dala od siebie
jeszcze go zwiększa. W dodatku bąbelki gazu go podwyższają. A jak użyje się
dwu gwoździ, to jeden pokrywa się chlorkiem (gdy użyje się soli), co po
pewnym czasie prawie zatrzyma elektrolizę. Rozwiązaniem jest użycie
platynowych elektrod lub przynajmniej grafitowych. Zamiast soli lepiej
użyć wodorotlenku sodu (kret), a elektrody umieścić jak najbliżej siebie.
Owszem, magazynowanie wodoru jest kłopotliwe. Dlatego najwydajniejszą
metodą jest użycie metali lub wodorków i ich reakcja z wodą. Np. 24 tony
wodorku sodu "magazynują" 2 tony wodoru. Gratis dostanie się sporo ciepła
wytwarzanego podczas jego uwalniania





Temat: 1
Witam wszystkich pasjonatów!

Koszt budowy domu pasywnego, domu pozytywnego, czy domu plus wcale nie jest droższy od domu standardowego o U=60kWh/m2a (co jest absolutnym minimum europejskim dla nowych domów). Wszystko zależy od znajomości rozwiązań i nie uleganiu irracjonalnej reklamie.

Wasz spór o izolację zewnętrzną czy wewnętrzną, oraz pojemność cieplną nie ma sensu, ponieważ każde z tych rozwiązań ma swoje uzasadnienie i zastosowanie. Jeśli chcecie, chętnie rozwinę ten temat.

Błędem jest zasygnalizowane uciekanie ciepła przez fundamenty. Świadczy o całkowitej niekompetencji projektanta.

Zupełnie inaczej jest z adaptacja istniejących domów. Zwykle niemożliwe jest w takim przypadku osiągnięcie parametrów założonych w dowolnej z wyżej podanych definicji, a na pewno jest to nieopłacalne.

W każdym takim przypadku należy wybrać najrozsądniejsze ekonomicznie możliwości.

Pozwolę sobie tutaj przytoczyć część mojego artykułu związanego z kilkoma rozwiązaniami:

Interesuje mnie budowa domu, który jest w pełni samowystarczalny. Nie tylko energetycznie. Zasygnalizuję tu kilka podstawowych możliwości, jako że przedstawienie całości zajęłoby parę tysięcy stron.

Przede wszystkim należy uwzględnić wszelkie możliwości ograniczenia zużycia energii. Dużo łatwiej i taniej jest oszczędzać niż produkować.

Najprościej można poradzić sobie z ogrzewaniem domu. Budowa domu pasywnego, a nawet domu zużywającego na ogrzewanie poniżej 5kWh/m2/a (technologia Isomax), wcale nie musi być droższa niż standardowa, o ile tylko nasze pomysły są rozsądne i uwzględniają rachunek ekonomiczny. Minimalne ewentualne braki ciepła można uzupełnić z rozwiązań zapewniających ciepłą wodę użytkową.

W skali kraju na ogrzewanie idzie większość zużywanej energii. Następną pozycję zajmuje ciepła woda użytkowa. Z tym problemem można poradzić sobie prawie równie łatwo.

Ciekawym i bardzo tanim dla złotych rączek sposobem na rozwiązanie tego, jest połączenie najprostszej turbiny wiatrowej o osi pionowej z małą pompą hydrosoniczną. Całkowita sprawność takiego zestawu jest zaskakująco wysoka. Do tego bardzo dobrze izolowany duży zbiornik na gorącą wodę i gotowe.

Ponieważ wiatry w Polsce wieją znacznie mocniej w zimie niż w lecie, uzyskujemy więcej ciepła wtedy, gdy bardziej go potrzebujemy.

W lecie pozyskanie gorącej wody jest oczywiście dużo prostsze. Od najtańszych rozwiązań typu odpowiednio ułożone pod pokrytą specjalnym materiałem blachodachówką przewody z wybranym medium, aż po różnego rodzaju kolektory słoneczne.

Mnie najbardziej interesuje najtańsze odbieranie ciepła z całej powierzchni dachowej i po zapewnieniu aktualnych niewielkich potrzeb CWU i magazynu ciepła, zamiana reszty przy pomocy np. turbiny gazowej czy silnika Stirlinga na inne rodzaje energii, przydatne do zasilania pojazdów. Bardzo ciekawy taki projekt realizuje Instytut Wrocławski. Może uda się załatwić dla nich bezpośrednie dotacje unijne.

Ciepło na potrzeby CWU można również pozyskać z kogeneracji przy produkcji energii elektrycznej niezbędnej do zasilania różnych urządzeń i oświetlenia. Tu też należy zacząć od oszczędności, ale bez przesady. Światło musi być dopasowane do potrzeb i fizjologii.

Rozwiązań jest sporo, o różnym stopniu opłacalności (nieopłacalności). Osobiście zamierzam oprócz wyżej wymienionej metody, zastosować turbinę wiatrową pionową o stałej kierownicy i jako uzupełnienie gazogenerator na biomasę.

Generalnie można bardzo łatwo wyprodukować sporo własnej energii. Problemem jest jej nieliniowe pozyskiwanie oraz wysokie koszty magazynowania i przetwarzania. Ale to już osobny temat.

Piotr Waydel



Temat: Najlepsza publicystyka numeru 14
Mr Cebula – jak zwykle ciekawy i pouczający tekst, ale ciężki styl pisania tego pana męczy mnie okrutnie. SFFH to nie American Journal of Science. Litości! Przydałoby się trochę wyluzować, pójść bardziej w stronę felietonu. Jakaś ciekawa anegdotka, czy dygresyjka, by nie zaszkodziła. Rozumiem, że Cebula stara się pisać w przystępny sposób, zrozumiały dla przeciętnego użytkownika SFFH, ale lite kolumny tekstu o możliwościach zastosowania silnika Stirlinga, przetkane suchymi liczbami, prawdopodobnie sporo tych czytelników odrzucą.

U&O – ale się ubawiłem czytając ten artykuł, po same pachy! Powiem więcej – boki mi odpadły. Doskonała rzecz!
Od razu zacząłem się zastanawiać, jakie jeszcze bzdury można w tym temacie wymyślić. Zapraszam do zabawy:
1. Konieczność szybkiego poruszania się po rozległych obszarach Rzeczpospolitej wymusiłaby na naszych przodkach znalezienie innych rozwiązań. Myślę, że w pierwszej kolejności sięgniętoby do zasobów naturalnych. Jakie jeszcze zwierzęta lubią Polacy? Psy. Jak wiadomo hodowcy w łatwy sposób kierują ewolucją tych zwierzaków kształtując je w mniej lub bardziej użyteczne rasy. Jeśli można wychodować psy wodołazy, psów ratowników, czy przewodników to można i psy zaprzęgowe, a nawet zaprzęgowo-bojowe. Haski potrafią bez odpoczynku ciągnąć sanie przez długie kilometry, cóż zatem dla takich psiaków Dzikie Pola? Pikuś. A jakby stworzyć rasę bitewną? Nie dość, że ciągnącą rydwany, to do tego rozszarpującą Szweda, Turka i Moskala potężnymi zębiskami? To by było coś.
2. Psy nie nadają się do transportu sprzętu ciężkiego. W XVII wieku Turcy używali wielbłądów do przenoszenia lekkiej artylerii. Nie wiem nawet, czy nie dawali ognia bezpośrednio z wielbłądziego grzbietu. Wielbłądy da się także użyć do szarzy, o czym doskonale wiedzą Beduini. Cóż to byłby za widok – husarz ze skrzydłami na wielbłądzie… Polacy w tamtych czasach sprowadzali z bliskiego wschodu, a nawet z Afryki lamparcie skóry jako część wyposażenia towarzysza husarskiego. Dlaczego nie mogliby importować kilka stad wielbłądów? Pewnie dałoby się przystosować te stwory do życia w naszych warunkach klimatycznych. No i ciężką kawalerię i artylerię mamy załatwioną.
3. Tragiczna sytuacja spowodowana morem koni (chorobą wściekłych koni? końską śmiercią?) wymusi też jakieś próby rozwiązań technicznych. Co zrobią skrzydlaci jeźdźcy bez koni? Polecą. Mędrcy z wydziału nauk oświeconych Uniwersytetu Jagiellońskiego zaczną czaszkować i tylko patrzeć jak w polskie niebo polecą balony na ciepłe powietrze, a potem płócienno-drewniane cepeliny. Któryś naukowiec na pewno sięgnąłby po szkice Leonarda Da Vinci i skonstruował ornitopter.

Pewnie Odsiecz Wiedeńska wyglądałby trochę inaczej. Król nie wysyłał z samobójczą misją rozpoznania terenu chorągwi jazdy. Poleciał szwadron ornitopterów hetmana polnego Sieniawskiego, łopotem drewnianych skrzydeł wzbudzając popłoch na tureckich pozycjach, a przy okazji rażąc wroga ogniem pokładowych dział. Wściekły Mustafa pasza wydał rozkaz do ataku sipahom – sułtańskiej doborowej jeździe (wielbłądziej rzecz jasna), która ruszyła za oddalającymi się ornitopterami (napędzane siłą mięśni miały krótki zasięg o czym doniósł Mustafie turecki wywiad). Sipahowie zostali błyskawicznie oskrzydleni przez oddziały lisowszczyków na wargach. Lekka jazda na bojowych ogarach rozerwała na strzępy zaskoczonych Turków, zanim ci zdążyli choćby powiedzieć Allach agbar. Otworzyło to drogę do szarzy dla jazdy ciężkiej. Husaria runęła na tureckie pozycje wśród ryków i siarczystych splunięć polskich wielbłądów…

Podsumowując – PUNKT dla chłopaków, za kupę zabawy. Z niecierpliwością czekam na kolejny artykuł.



Temat: Ayrton Senna

Alan Jones, Mike Hawthorn zdobyli po jednym tytule: A.J.: w 1980, M.H.: w 1958. ..

Ale w jakim stylu je zdobyli. Hawthorn z zaledwie jednym zwycięstwem prz czterech zwycięstwach Stirlinga Mossa. To właśnie Stirling szalał na torach F1 w 1958 roku, a gdyby nie awarie silnika to on byłby mistrzem. Alan Jones owszem wygrał 5 wyścigów w 1980 roku, ale patrząc na formę jaką prezentował w końcówce sezonu Nelson Piquet to by naprawdopodobniej został mistrzem gdyby nie awaria w przedostatnim wyścigu i spin w ostatnim wyścigu. Zresztą rok później Alan Jones nie miał już najmniejszym szans z Nelsonem Piquetem.



Stirling Moss jest bardzo dobrze znany w Wielkiej Brytanii i to nie za zasługi w F1, ale za liczne sukcesy w innych wyścigach, seriach (tak F1 nie zawsze była najbardziej prestiżowa). Moss uchodzi za jednego z największych pechowców w historii F1 i słusznie jest nazywany NAJLEPSZYM Z TYCH CO NIE ZDOBYLI TYTUŁU...


Tak się składa, że ja słyszałem o Stirlingu głównie z zasług dla Formuły 1 i nie chodzi tu bynajmniej o suche statystyki tylko o artykuły(niekoniecznie pisane przez brytyjczyków) i filmy o jego karierze.


Jeśli nie ilość i statystyki to co się liczy. Za 10-20 lat mało kto po za taką garstką fanów jak my będzie pamiętał o Sennie, natomiast tytuły Schumiego tak jak przez długi czas 5 tytułów Fangio będzie działać na wyobraźnię ludzi....

Nie do końca się z tobą zgadzam. Za 10 czy 20 lat nikt kto nie interesuje się tym sportem nie będzie pamiętał zarówno o Sennie jak i o Fangio czy Schumacherze. A co do zapaleńców i prawdziwych fanów, podkreślam prawdziwych fanów tego sportu a nie Kubicofanów myślę że nie będą się liczyć tylko statystyki ale legenda jaką dany kierowca po sobie pozostawił.


Przecież Lauda uchodził za kierowcę który jeździł "brzydko" i nieefektownie, ale jego 3 tytuły się liczą. ..
Owszem liczą się, nie pisałem że statystyki wogóle się nieliczą tylko że nie są najważniejsze. Poza tym Lauda zaczął jeździć zachowaczo dopiero po swoim wypadku w którym doznał poważnych poparzeń


O Villeneuve seniorze mało kto pamięta pomimo wielkiego talentu, serce do walki, efektowności jazdy..

To samo co wyżej. Fan sportu zawsze będzie pamiętał o takich kierowcach. A osoba postronna któa ogląda wyścigi dla Polaka i niewiele wie o tym sporcie pewnie nie wie również kto to był Fangio. Co do Gillesa Villeneuve'a to był wielkim kierowcą i gdyby nie jego przedwczesna śmierć to mielibyśmy innego mistrza świata 1982 roku (Keke Rosberg).

A tak przy okazji poniżej podaje link do feralnego wypadku na torze Zolder w którym Villeneuve stracił życie.
http://video.google.com/videoplay?docid ... 3752255764

I jeszcze jedno bredzę tylko po bezalkoholowym, a dzisiaj nie piłem



Temat: nowy serwis: EkoLobby.pl
Przeczytałem PDF i ogólnie podoba mi się prezentowane tam podejście do
biomasy. Zakłada ono szybkie osiągnięcie opłacalności, to podstawa! Jeżeli
ktoś na wstępie zakłada, że bez dopłat nie da rady, to zaczynając
inwestycję idzie prosta drogą do plajty. Podoba mi się także wskazanie
konieczności rozpoznania. Czy jest dosyć ziemi na wierzbę, czy ta ziemia ma
odpowiednie warunki hydrologiczne. Uwzględnia też konieczność istnienia
pewnej infrastruktury i czy znajdzie się dosyć ludzi do prowadzenia
interesu. Podobnie ogólnie podoba mi się wskazanie technologii
przetwarzania biomasy. Ale tylko ogólnie, bo w szczegółach jest sporo
błędów.
Podstawowy błąd, to liczenie na technologie, które jeszcze tak naprawdę
nie istnieją. Nie ma żadnej pewności, że ogniwa paliwowe w motoryzacji i
ceramiczne staną się masowe. Podstwowy problem, to materiały. Ogniwa
spalające metanol musiałyby zawierać katalizator platynowo-rutenowy. Z
kolei ogniwa dla małych elektrowni zbudowane są z tlenków cyrkonu i itru.
Już same nazwy pierwiastków sugerują, że nie są to substancje powszechnie
dostępne. Łatwo też się domyśleć, że są piekielnie drogie. W dodatku
przetwarzanie biomasy do metanolu wymaga skomplikowanej i drogiej
aparatury. W sytuacji, gdy rolników nie stać nawet na proste biogazownie
produkcja metanolu zostanie jedynie w sferze marzeń.
Podejrzewam, że po tych słowach zostanę zaklasyfikowany jako przeciwnik
biomasy i 100% malkontent Nic bardziej mylnego - współpracuję przy
tworzeniu małej elektrociepłowni na biomasę. Mój udział polega na
wykonywaniu obliczeń chemicznych. I muszę powiedzieć, że w w/w dokumencie
jest sporo odniesień do tego, co można tanio zrobić z biomasy. Po pierwsze,
nie należy jej przekształcać do paliw płynnych. To bardzo skomplikowany i
energochłonny proces, zupełnie niepotrzebny. Nie jest powiedziane, że
samochody przyszłości będą jeździły na metanolu czy innym paliwie płynnym.
Znacznie tańsze jest uzyskanie wodoru. Np. z mokrej wierzby można uzyskać
dosyć małym nakładem energetycznym w dosyć prostej instalacji czysty wodór.
Ale i tak stawiałbym raczej na rozproszoną produkcję elektryczności w
małych elektrociepłowniach. Nie zgadzam się z opinią, że sprawność jest
niska - wszystko zależy od technologii. Ilość ciepła zużywanego w polskich
gospodarstwach jest na tyle duża, że elektrociepłownia powinna być głównym
źródłem energii elektrycznej. I nie powinno być żadnych złudzeń co do
podstawowego faktu - mokra biomasa zawsze będzie miała niższą
kaloryczność. To wynika z prawa zachowania energii i nic tego nie zmieni.
Można co najwyżej próbować różnymi sztuczkami nieco ją podbić. Jednak
suszenie biomasy musi być jedną z podstawowych sztuczek na podniesienie
sprawności
Proponuję, aby lobbing skupił się raczej na tym, co można uzyskać przy
obecnie istniejącej technologii i to małym kosztem. A badania prowadzić w
takim kierunku, aby opracowane technologie mogły "trafić pod strzechy". I
tak zamiast ogniw paliwowych można w Polsce prowadzić badania nad silnikami
Stirlinga. Jest to dobra maszyna pozwalająca na korzystanie z różnorodnych
OZE (biomasa, słońce). Jest też bardzo cicha, czyli elektrownia lub
elektrociepłownia z tym silnikiem może stać w piwnicy i nikomu nie będzie
przeszkadzała. Bo dobre wykorzystanie OZE wymaga maksymalnego rozproszenia
produkcji. Scentralizowanie przeważnie skutkuje różnymi problemami lub
wręcz bzdurami. A wożenie liści buraczenych na odległość tysięcy kilometrów
jest bliższe prawdy niż Ci się wydaje




Temat: Michael Schumacher
Że niby Schumi szedł po trupach do celu? To co powiecie na życiorys Enzo Ferrariego którego fragment zamieszczam poniżej(ze strony rossocorsa.pl):
Inaczej odnosił się do swoich kierowców – uważał je za gwiazdy i odnosił się do nich z szacunkiem, sam będąc przecież w przeszłości kierowcą. Znaczenie zawodnika określał w procentach – zwycięstwo w 50% zależy od kierowcy, w drugich 50% od maszyny. Ten opis dobrze ukazuje nastawienie Ferrariego – ludzi nie traktował emocjonalnie ale jako narzędzie do wykonywania zadań. Dobrze obrazował to przykład Castelottiego – był jednym z klientów marki, właściciel namówił go do serii startów, młody kierowca szybko jednak zakończył swoją karierę śmiercią. Gdy Enzo usłyszał tragiczną nowinę, powiedział: "Castelotti nie żyje. Przykro mi... A co z autem?"
[...]Pod koniec lat 50. Scuderia stała się wręcz synonimem śmierci młodych, pięknych i bogatych. W 1957 w Mille Miglia wystartował Alfonso Deportajo. Wyścig ten był chyba jedną z najniebezpieczniejszych imprez wszech czasów – samochody drogami publicznymi mknęły ze średnią prędkością około 200 km/h wśród tłumów zebranych gapiów. Czerwony bolid rozbił się przy prędkości 180 km/h zabijając kierowcę i 13 widzów, z czego pięcioro dzieci. Ferrari został oskarżony o zabójstwo, udało mu się wybronić dopiero po 5 latach procesowania się.
Ale kolejny rok był jeszcze gorszy. 1958 miał się okazać jednym z najczarniejszych w historii sportu motorowego. Za kierownicą Ferrari zginęło wtedy tak wiele młodzieńców, że Watykan określił Scuderię szatanem, który pożera swe własne dzieci. Musso, Collins i Hawthron, stanowiący trzon zespołu byli też zażartymi wrogami. Enzo wiedział, że im bardziej będą chcieli siebie pokonać, tym szybciej będą jechać – wtedy nie było jeszcze klasyfikacji zespołów. Ta motywacja była szczególnie potrzebna teraz, w obliczu nowych konkurentów z ich rewolucyjnymi konstrukcjami – Brytyjczyków. Zielone bolidy, których bohaterem był Stirling Moss, pożerały wręcz czerwone auta z koniem na masce. Konstrukcjom takim jak Ferrari 246 brakowało tej nowoczesności i matematycznego wyrachowania co Cooper’om i BRM’om. Był to ważny moment w historii F1 – Enzo musiał zmienić swoją filozofię, którą kierował się przez całe życie – liczy się tylko sucha moc silnika i nic więcej.

Na kierowcach, szczególnie na Mussie, odbijały się oczekiwania Ferrariego do powtórzenia wielkiego wyczyny Nuvolariego sprzed lat, który pokonał Niemców mimo wolniejszej maszyny. Wymagał prowadzenia powyżej limitów kierowcy i zdrowego rozsądku. Dla Musso skończyło się to śmiercią na 18. okrążeniu wyścigu w Rheims we Francji. W przeciągu pół roku dwóch pozostałych członków teamu również zginęło – Collins na Nurburgringu, Hawthron w Anglii. Tym samym w 1958 zginęli wszyscy kierowcy Scuderii.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nflblog.pev.pl



  • Strona 2 z 2 • Znaleziono 105 rezultatów • 1, 2