silnik zalany wodą

Widzisz posty znalezione dla hasła: silnik zalany wodą





Temat: Niemiecki oszust.
Polak był lepszy i Niemcy nie mogli tego znieść.
f1.wp.pl/wiadomosc.html?wid=9045877&kat=1775&rfbawp=1185172052.509
Kubica nie dogadał się z teamem

W dzień wyścigu o Grand Prix Europy o 9.30 po badaniach przeprowadzonych przez
lekarzy FIA, Lewis Hamilton uzyskał zgodę na start. Meteorolodzy straszyli
deszczem w momencie rozpoczęcia wyścigu, ale posłuchał ich tylko ostatni w
stawce, Markus Winkelhock.

Po okrążeniu rozgrzewkowym, debiutant zjechał po opony z bieżnikiem i startował
z depo. Na czele znalazł się Kimi Raeikkoenen, mając za sobą Felipe Massę,
Fernando Alonso i Roberta Kubicę, którego wściekle atakował Nick Heidfeld. Na
drugim zakręcie Heidfeld za bardzo się rozpędził, wyleciał na krawężnik i
uderzył w bok samochodu Kubicy. BMW Saubery po synchronicznym piruecie znalazły
się na 20. i 21. miejscu. David Coulthard odwiedził pobocze.

Nico Rosberg zaatakował zbyt agresywnie Rubensa Barrichello, urywając przednie
skrzydło. Zgodnie z prognozą rozpoczęła się ulewa. Po pierwszym okrążeniu
prowadzący Raeikkoenen skierował się do depo, ale wpadł w poślizg i wrócił na
tor.

Nick Heidfeld otrzymał opony intermediate i nowy nos. Robert Kubica nie dogadał
się z teamem przez radio - zmienił opony dopiero po dwóch okrążeniach.
Prowadził Markus Winkelhock - z 33-sekundową przewagą nad Massą i Alonso. Na
zalanym wodą Castrol-S wypadali kolejno Button, Sutil, Hamilton, Rosberg, Speed
i Liuzzi. Wyjechał Safety Car. Hamilton nie zgasił silnika i gdy wyciągnięto
jego samochód ze żwiru, pojechał dalej. Rozpoczęła się zmiana opon na pełne
deszczówki. Po 4 okrążeniach przerwano wyścig czerwoną flagą.

- Wykonałem bardzo dobry start, ale na drugim zakręcie sądzę, że Nick nadjechał
trochę za szybko - powiedział Robert Kubica. - Dotknął mnie, zakręciłem się i
byłem ostatni. Wtedy zaczęło padać. Zapytałem przez radio, czy powinienem
zjechać do depo. Nie doczekałem się odpowiedzi, więc wykonałem następne
okrążenie, co było błędem. Wyścig był zabawny, bo zmieniały się warunki. Miałem
duży problem z hamulcami. Przy każdym hamowaniu tył tańczył, a na deszczowych
oponach w ogóle nie mogłem zatrzymać samochodu. Kiedy Nick mnie dopadł na
ostatnim okrążeniu, po prostu nie potrafiłem zahamować przed szykaną - no i
było po wszystkim. Nie chciałem ściąć szykany, choć być może powinienem tak
zrobić, bo w końcu niemal musiałem się zatrzymać. Wyścig stanowił wyzwanie nie
tylko dla szybkości samochodów, ale również szybkości reakcji teamu - kiedy
założyć jakie opony. Wynik mógł być lepszy. Teraz musimy to wszystko
przeanalizować.






Temat: moj maly koszmar :((
moj maly koszmar :((
historia jest taka:
razem z moim chlopakiem wynajmujemy mieszkanie. mieszkamy we dwoje. on mam
samochod, ktorego uzywa codziennie do pracy. no i tu sie zaczyna. jakies dwa
miesiace temu zepsula sie w samochodzie skrzynia biegow. problem byl straszny
bo on nie ma czym jezdzic do pracy, samochod trzeba bylo wziasc na lawete i
zawiesc do naszego rodzinnego miasta (100 km). poniewaz samochod jest rzadko
spotykany, kupienie do niego skrzyni zajelo z tydzien, nie mowiac o cenie.
zamieszanie z zawiezieniem go na lawecie do domu - koszmar.w pracy problem, bo
chlopak nie ma czym jezdzic, a pracuje z samochodem. jakos sie udalo,
pozyczylismy kase na skrzynie, pozyczylismy samochod od szwagra mojego
chlopaka. gdy samochod wrocil z warsztatu bylo wszystko pieknie... na jakis
czas. nie minelo trzy tygodnie wjechal w nas jakis chlopak, rozwali caly przod
naszego samochodu. trzeba bylo kupic wszystkie blaszane czesci. znowu z nimi
problem bo w serwisie kosztuja taka kase, ze w zyciu nas by nie bylo stac.
trzeba bylo szukac uzywanych. trwalo to trzy tygodnie. kosztowalo kupe kasy.
do tego trzeba zaplacic za remont, ubezpieczyciel (wina byla tego chlopaka,
ktory w nas wjechal) do tej pory nie wyplacil nam kasy, ciagle robia problemy.
znow trzeba bylo wsadzic samochod na lawete i wiezc do warsztatu te 100 km. w
pracy u mojego chlopaka problem, bo znow nie ma samochodu, grożą, ze go wywala
:(( no to znow pozyczylismy samochod od szwarga mojego chlopaka. czekajac na
nasz, przez te cztery tygodnie, samochod szwarga zdazyl sie popsuc pare razy.
kupilismy do niego: prostownik, nowiutki akumulator, swiece i jakies tam
przewody, nie znam sie. wydalismy na to kolejnego tysiaka. coz bylo robic?
pozyczylismy samochod, popsul sie to trzeba bylo naprawiac. ale wresscie
nadszedl ten dzien, kiedy odbieramy nasz samochod. wyglada slicznie, super
zrobiony, radosc wielka. pojezdzilismy nim 4 dni i znowu sie popsul. stalo sie
to dzis, popekaly jakies przewody, caly silnik zalany, jakies oleje sie
wylaly, nie ma hamulcow i nie wiem dokladnie jeszcze co, bo moj chlopak
wlasnie z nim walczy w pracy.
a ja.. ja juz nie mam sily na to wszystko... samochod kolejny raz popsuty,
kasy juz napozyczalismy na naprawy, czekamy na zwrot z ubezpieczalni, ale
jakos tej kasy nie widac... :(( zalamuje mnie to wszystko. wybaczcie tak dlugi
post, ale musialam to z siebie wyrzucic. jestem zalamana, nie wiem co robic...
moj chlopak niedlugo wroci z samochodem z pracy i musze go wesprzec bo on tez
juz nie daje rady, ale nie mam skad znalezc na to sily... mam tego dosyc, nie
umiem sobie radzic z takimi problemami, jeszcze pare miesiecy moim jedynym
problemem bylo zaplacic za mieszkanie i utrzymac sie z kasy, ktora dawali mi
rodzice, a teraz? zycie rzucilo mnie na gleboka wode i do tego mamy takie
problemy, ze to chyba jakis pech czy co. kto normalny ma, tak jak my, problem
za problemem?? dlaczego tak sie dzieje? o wyjdziemy na prosta, to znow nowy
problem wyrasta. nie mam juz sily na to... cala ta historia kosztuje nas tyle
stresu, ze zaczynamy sie coraz czesciej klocic z moim chlopakiem... ehh,
ciezko mi...

przepraszam jeszcze raz za taki post dlugasny ale musialam. wiem, ze pewnie
inni maja wieksze problemy, ale jest mi ciezko. moze ktos dotrwa,
przeczyta do konca i napisze jakies dobre slowo...
a ja ide sobie poplakac do poduszki, bo nie potrafie znalezc rozwiazania ani
sobie z tym poradzic... a niedlugo musze dac mojemu chlopakowi duzo wsparcia..






Temat: Chytry jak Szkot
Zrobię to nietypowo i podam kilka spostrzeżeń, jak widziani są Holendrzy oczyma
Niemców:

1) Holendrzy znają dobrze języki obce, nie są wprawdzie małym krajem, ale to
specyfika właśnie niewielkich krajów, choć nie wszystkich, raczej tych
„żeglarskich” i bogatych. Nie opłaca się wielu rzeczy tłumaczyć na język używany
przez niewielką grupę ludzi.
2) Zwykle takie kraje, jak Holandia, które mają „pod górkę”, bo przecież muszą
zapierdzielać choćby po to, by nie zalała ich woda, podobnie jak w Finlandii
piździ i nie ma wiele słońca, takie kraje właśnie się bogacą, w Szwajcarii też
trzeba budować tunele i koleje w górach. W Grecji czy Portugalii świeci słońce,
w morzu masa ciekawych ryb, oliwki i cytrusy, bogata historia, podboje, a jednak
mają dochody prawie dwukrotnie niższe od wymienionych wcześniej.
3) Holendrzy nie lubią Niemców, ale rozumieją ich język (nawet Ci nieznający
niemieckiego), oczywiście jak chcą, to udają że nie rozumieją. Niemcy za
skurczybyka nie kumają niderlandzkiego. Według Belgów, Holendrzy to straszne
sknery. No ale o Belgach opowiadają kawały zarówno Holendrzy, jak i Francuzi.
Choćby ten o „największej budce z frytkami na granicy francusko- holenderskiej”.
4) Holendrów jest pełno wszędzie, to fakt, pracują w różnych firmach na całym
świecie i są chyba narodem, który najlepiej przystosowuje się do otoczenia.
Zresztą u siebie mają paskudne baby i niedobre żarcie, tylko głupi Niemcy
zjeżdżają tam co weekend na ich badziewiaste „Kroketten”.
5) Holendrzy nie lubią Niemców niby za wojnę, choć Niemcy twierdzą, że inni
ucierpieli bardziej (Belgowie, Czesi) a ich lubią i poziom owego nielubienia
jest niewspółmierny do krzywd, jakich Holendrzy doznali.
6) Holenderskie firmy transportowe i handlowe wygrywają w konkurencji z
niemieckimi. Dlaczego wygrywają? Bo muszą, nie mają wyjścia. Niemcy to potężny
kraj, z dużo większym kapitałem, ale i dzięki temu większa bezwładnością, stąd
Holendrzy wypadają elastyczniej.
7) To fakt, Holendrzy potrafią sprzedać wszystko, pewnie wielu z Was ma
ubezpieczenie w NN, albo konto w ING.
8) Swego czasu firmy transportowe wracały pieniądze kierowcom Tirów za mandaty w
Niemczech, ale dzięki temu ich firmy wykosiły niemiecką konkurencję w
transporcie, przynajmniej w Północnych Niemczech. Niemcy są zbyt uczciwi na to,
by przekraczać prędkość na autostradzie (80 km/h dla ciężarowych, de facto jada
zdyscyplinowanie ciężarówki 100 km/h).
9) Niemców wkurza to, że Holendrzy jeżdżą po ich autostradach 200 km/h (w
Niemczech prędkość jest nieograniczona na autostradzie, choć większość
samochodów ma fabryczną blokadę dopływu powietrza przy prędkości 250 km/h, sam
jechałem kiedyś, z prędkością 258 km/h, właśnie na fragmencie A2. Pewnie wynika
to z synchronizacji obrotów silnika, stąd graniczna prędkość może się nieco
wahać. Oczywiście ograniczeń jest masa, ale tam gdzie nie ma jeździ się tak
szybko, jak się chce). Nie pamiętam, czy w Holandii jest chyba 130 (w Belgii
piękne oświetlone autostrady 120). Przy sporym przekroczeniu prędkości można
praktycznie dostać od ręki pokwitowanie z piękną pieczątka królewską i stracić
samochód na rzecz Królestwa Holandii.
10) Kiedy w Niemczech wprowadzono kaucję za puszki po napojach, Holendrzy u
których nie było takowej kaucji, od razu zaczęli zwozić do Niemiec swoje puszki
z Holandii, za które kaucji nie płacili. Za chwilę oczywiście Niemcy to ukrócili
i zaczęli kodować puszki od piwa czy coli.

No dobra, nie chce mi się więcej, bo pewnie mógłbym napisać jeszcze ze 20
punktów i Was tu zanudzać, a wątpię, czy to kogoś interesuje i że ktokolwiek to
przeczyta;)




Temat: Spor o niemieckie lodzie podwodne dla Izraela
Jeszcze o okrętach z bronią A.
Co do wyrzutni torpedowych o nietypowym (dużym) kalibrze to wystepują one na
wszystkich okrętach podwodnych budowanych współcześnie w Niemczech a nie tylko
w tych dla Izraela.Związane jest to ze specyficznym systemem wystrzeliwania
torped zwanym SWIM-OUT (niemiecki patent z lat 60-tych).W tym systemie torpeda
nie jest wypychana przez wode spreżąną tłokiem hydraulicznym ale uruchamia
silnik w zalanej wyrzutni i wypływa o własnych siłach.W wąskiej wyrzutni po
prostu by sie zablokowała...Z tego co wiem okrety klasy KOBBEN (norweska wersja
niemieckich "206") posiadane przez naszą MW również mają takie wyrzutnie!
Oczywiście taka wyrzutnia doskonale nadaje sie do odpalania "broni
niestandartowej" np.pocisków z głowicami atomowymi (jak ktoś je ma).
Samo posiadanie przez Izrael okrętów podwodnych ze strategiczną bronią
nuklearną raczej zmniejsza prawdopodobieństwo wojny na Bliskim Wschodzie niż je
zmniejsza.Dotychczas izraelska doktryna wojskowa zakładała że państwo to UŻYJE
BRONI NUKLEARNEJ JAKO PIERWSZE JEŚLI ZAISTNIEJE OBAWA ŻE INNY KRAJ POSIADAJĄCY
TAKĄ BROŃ MOŻE ZAATAKOWAĆ IZRAEL TAKŻE BRONIĄ KONWENCJONALNĄ..Takie rozwiązanie
było podyktowane wzgledami praktycznymI.W Izraelu nie ma warunków dla budowy
silnie umocnionych wyrzutni rakiet z głowicami A (silo-bases) zdolnych
przetrwać atak i zadać cios odwetowy (bardzo małe terytorium państwa,warunki
geologiczne itp.).Jedyna baza rakietowa w Kefar Zachariah (na zach. od
Jerozolimy) ma zwykłe wyrzutnie na lawetach ukryte w podziemnych garażach
wykutych w wapieniu.Skała wapienna jest bardzo słaba i nawet warstwa grubości
30-40 metrów nie zabezpiecza przed zniszczeniem przez naziemny wybuch jądrowy
lub nawet konwencjonalne bomby "penetrujące".Potencjalny agresor mógłby
spróbować wyeliminoiwać izraelską broń strategiczną dlatego IDF musiała trzymać
palec na spuście cały czas.Jeśli radary wykryłyby np.pocisk balistyczny
startujący z Iranu i matematyczna ekstrapolacja wykazałaby że leci prosto na
baze Kefar,to natychmiast wystartowałyby rakiety izraelskie wymierzone w bazy
nuklearne w Iranie.Tymczasem pocisk mógł być np.modelem ćwiczebnym odpalonym w
złym kierunku lub komputer wykonujący obliczenia żle wyliczył jego tor.To
okazałoby sie już po niewczasie...Obecnie sztabowcy izraelscy mają wieksze pole
manewru,mogą wstrzymać odwet i ograniczyć sie do działań defensywnych
(antyrakiety) ryzykując utrate lądowych rakiet z głowicami A bo w najgorszym
razie pozostaną w odwodzie jeszcze okrety podwodne zdolne zadać
wrogowi "nieakceptowalne straty".Przeciwnik też o tym wie i dlatego mało
prawdopodobne że zaryzykuje taki atak...
Generalnie nie uważam aby broń atomowa Izraela stanowiła duże zagrożenie dla
cywilizacjii której ten kraj nie bedzie chciał niszczyć BO JEST JEJ CZĘŚCIĄ
(inaczej niż kraje islamskie).Grożne są natomiast mało odpowiedzialne akcje
wojskowe w rodzaju ataku na Liban gdzie Izrael pewien bezkarności (USA zawetują
każdą rezolucje R.B. przeciw niemu i nie obłożą go sankcjami) zachowuje sie jak
słoń w składzie porcelany.Ale do tego broń A nie jest potrzebna!




Temat: My mezczyzni - instrukcja obslugi
Oto inna instrukcja obsługi nie mężczyzn i kobiet ale PRZEZ kobiety i mężczyzn pewnych urządzeń... (też dostałam mailem, może już to znacie...) INSTRUKCJE OBSLUGI >OBOWIAZKOWO PRZECZYTAC DO KONCA!!! Porównanie sposobu, w jaki mezczyzna i kobieta korzystaja z bankomatu. >On: >Podjechac >Wlozyc karte >Wprowadzic PIN >Wziac pieniadze, karte i kwitek >Oryginalny kwitek schowac, a do saszetki wlozyc uprzednio przygotowany do pokazania zonie >Odjechac >Kupic kwiaty kochance >Kupic kwiaty zonie >Ona: >Podjechac >Puscic sprzeglo >Zaklac na szarpniecie >Wrzucic luz >Ustawic lusterko wsteczne na swoja twarzyczke >Skrzywic sie do lusterka >Poprawic makijaz >Usmiechnac sie do lusterka >Wysiasc otworem drzwiowym >Zgasic silnik >Wlozyc kluczyki do torebki >Wyjac kluczyki z torebki i zamknac drzwi >Dogonic samochód i zaciagnac reczny >Przejsc dwie przecznice, bo kolo bankomatu bylo miejsce tylko na dwie dlugosci samochodu >Znalezc karte w torebce >Wlozyc karte do bankomatu >Wyjac z bankomatu karte telefoniczna i wlozyc wlasciwa >Znalezc w torebce karteczke z zapisanym wczesniej PINem >Wprowadzic PIN >Postudiowac instrukcje >Wcisnac Cancel >Wprowadzic kod jeszcze raz, prawidlowo >Wcisnac Cancel >Znalezc w torebce kartke z PIN"em do uzywanej wlasnie karty >Wprowadzic sume do wyplacenia >Zmniejszyc sume do maksymalnego pulapu >Zmniejszyc sume do mozliwosci wlasnego konta >Wziac pieniadze >Wrócic do samochodu >Znalezc kluczyki >Poszarpac sie z drzwiami >Znalezc kluczyki do samochodu >Poprawic makijaz >Uruchomic silnik >Ruszyc >Przeprosic w myslach >wlasciciela pojazdu stojacego z tylu za porysowany zderzak >Przestawic wsteczne lusterko tak aby widac bylo samochód z tylu >Wrzucic bieg i puscic sprzeglo >Uruchomic silnik i zmienic bieg z "3" na "1" >Ruszyc >Zatrzymac sie >Cofnac >Wyjsc z samochodu >Wrócic do bankomatu i zabrac karte z kwitkiem >Z powrotem do samochodu >Wlozyc karte do portfela >Wlozyc kwitek do torebki >Zanotowac na karteczce ile sie wzielo i ile zostalo >Zwolnic troche miejsca w torebce aby wlozyc portfel do torebki >Poprawic makijaz >Wrzucic wsteczny bieg >Wrzucic jedynke >Ruszyc >Przejechac 3km >Zwolnic reczny >Domknac drzwi >Podjechac pod perfumerie >Wydac wszystko. Porównanie czynnosci, jakie wykonuja kobiety i mezczyzni podczas przygotowywania herbaty. >Ona: >Nalac wody do czajnika. >Wlaczyc gaz >Postawic czajnik na gazie. >Po zagotowaniu wody >zalac herbate w szklance. >On: >Odnalezc kuchnie. >Poszukac szafki ze szklankami. >Póltorej godziny szukac herbaty. >Jest szklanka!!! >Po zrujnowaniu kuchni znalezc lyzeczke!!!! >Zapalic gaz (czym?) >Aha, zapalki lub zapalniczka do gazu. >Po trzech kwadransach uruchomic zapalniczke do gazu i o dziwo >zapalic gaz. >Czajnik - na szczescie jest na wierzchu. >Nalac wody (zimnej !!!) >Czekajac na zagotowanie wody ogladac mecz. >Po meczu poczuc swad z kuchni. >Stwierdzic spalenie czajnika. >Wyjac z szafki garnek. >Postanowic stac caly czas przy garnku. >Po stwierdzeniu wydobywajacej sie pary z garnka uznac wode za zagotowana. >Chwycic za ucho garnka. >Sparzyc sie > KURWAMAC!!) >Poszukac przez 10 minut (alez zrobil sie balagan... ) rekawiczki do uchwycenia garnka. >Po odnalezieniu rekawicy uchwycic garnek. >Dotknac rekawica plomienia. >Ogien - panika - KURWAMAC >Co robic? >Rzucic rekawice w kat. >Stwierdzic zapalenie sie firanek. >Biegiem do auta po gasnice. >Wrócic z gasnica do mieszkania. >Stwierdzic przeterminowanie gasnicy z powodu nie wydobywania sie z niej srodka gasniczego. >Wpasc na pomysl - uzyc wody. >Ugasic pozar. >Nareszcie zalac herbate. >Niestety zalac sobie wrzatkiem spodnie!!! > i nie tylko)- >KUUURWAAAMAC!!!!!!!! >Ale ból ............. >Pedem do lazienki. >Wziac zimny prysznic. >Przebrac sie. >Isc na herbate >do sasiadki. >Zostac na zawsze. > >



Temat: ZMIANA OLEJU półsyntetyk czy mineralny?

Jak podejrzewałem oswiecenie jest niemożliwe i nie do końca jest to sprawa przekonania cię do teflonu, to poprostu sprawa zmiana sposobu myślenia.

> Ze tak powiem - a co do nedzy ma patelnia do silnika ????????????????

To samo co radio tranzystorowe z układem zapłonowo-wtryskowym, pomoge krzem - tranzystor - układ scalony itd.

> Prawda jest taka ze "teflon" zapycha rozne dziury - i te z ktorych olej leci na zewnatrz i te ktore sa wymagane do smarowania silnika. Efekt murowany - nie
> przecze...

Jak by tak było najpierw zatkałby wylot z butelki i nigdy nie udałoby się go wlać do silnika.

>jednak nie sadze zeby byl "leczniczy".

Prawda nie należy do żadnej grupy leków i nie radzę go spożywać.

>No chyba ze jest to inteligentny teflon i z formy plynnej (jest w ogole taka?) osadza sie i tworzy warstwe jak na patelni tam gdzie potrzeba omijajac miejsca w ktorych bylby przeszkoda

Dziury w silniku sa rózne a zatkać je można równie różnymi korkami. problem doboru korka do dziury to problem średnicy. I to cała inteligiencja teflonu.

>a pozniej wytrzymuje temperatury i obciazenia dzialajace w komorze
> spalania...

No tak, nie wiem czemu cię to tak dziwi przecież wytrzymuje to olej znacznie bardziej wrazliwy na temp i obciązenia

:) Mowisz ze nie naprawia silnikow - racja. Potem mowisz -
> zabezpiecza je przed zniszczeniem (zawsze myslalem ze robi to olej)

Dzięki za przyznanie racji - gdyby olej zabezpieczał doskonale teflon nie miał by co tam robić ale jak dowodzi praktyka nawet najdoskonalsze oleje nie zabezpieczają. No chyba że znasz taki przykład niezużywającego się silnika.

> rozsadny zaleje to paskudztwo do nowego silnika zeby go "zabezpieczyc"? Jaki
> serwis uzna gwarancje jezeli nowy silnik zdechnie od tego wynalazku?

Praktyka dowodzi że serwisy nie uznają gwarancji z różnych powodów. Natomiast ja może nie wiem wszystkiego ale nie znam przypadku awarii silnika spowodowanej teflonem. Jesli ty znasz to opisz jaka awaria.

>Czlowiek w pierwszy poscie mowi ze opel bierze mu litr na 4 tys km. To daje powiedzmy 3 litry miedzy wymianami - chcesz mi powiedziec ze to jest "norma" ??? Bo mi na
> to nie wyglada.
> A skoro norma to nie jest to chyba luzy sa juz poza nominalem
> jak sam to napisales prawda? Wiec po cholere ma lac jakis teflon skoro mu nie
> pomoze i tak?

Przeczytaj uważnie co napisałem koledze od opla, a skoro już mówisz o ASO i gwarancji spróbuj zareklamować auto z tego powodu.

>Mowisz ze polecil Ci go osobiscie Sobieslaw zasada 20 lat temu -
> reklamy na zachodzie juz wtedy byly rownie magiczne jak u nas a ludzie wcale
> nie madrzejsi. Jezeli lekcje z chemii/fizyki/materiałoznastwa w ZSZ
> Samochodowej tak wygladaly to jakos dziwnie inaczej mowi do mnie inzynier po
> politechnice... rany - komu teraz wierzyc - reklamie, ZSZ czy komus z wyzszym
> wyksztalceniem....sam nie wiem juz.

To nie ma nic wspólnego z wiarą, czy żródłem informacji jest reklama, inżynier, "pan Henio", czy uznany autorytet zawsze na koniec zostaje twój wybór i wiedza.
Możesz odrzucać teflon i inne dodatki jako "magiczne" ale jak usiłujesz dołożyć do tego swoją filozofię to wychodzi już macenie wody a nie rzeczowa dyskusja.

> Co ma z tym wspolnego teflon do karoserii z kolei??? Serio wierzysz ze w
> specyfikach do karoserii sa takie kosmiczne wynalazki?
I znów to nie kwestia wiary ja je używam. Nie sa kosmiczne sa normalne wiecej roboty z nałożeniem i wypolerowaniem ale są trwalsze od innych.
> Ze molibden, silikon,
> dodatki ceramiczne i tysiac innych ustrojstw to nie kolejne hasla reklamowe?

Jw. reklama nie nobilituje ani nie degraduje produktu. Czy masło gdy zareklamujesz je jako kosmiczne przestanie być masłem ???
Acha tlenek molibdemu był stosowany jako dodatek do smaru chyba jeszcze przed wojną. Ford stosuje wyłożenia ceramiczne w gniazdach zaworowych. A silikon to coś zupełnie innego, widzę że podczas pisania postów zerkasz na strony z inną tematyką. Oj nie ładnie !




Temat: Opowieści dziwnej tresci 2
Mial racje. Huragan narobil juz w miescie duzo szkod i doprowadzil je do stanu polowicznego paralizu. Pozrywane linie elektryczne i telefoniczne, dachy, polamane drzewa - to byly najbardziej widoczne efekty wichury. Brak pradu spowodowal na przyklad paraliz wiekszosci stacji benzynowych, ktore potrzebowaly pradu dla pomp, brak benzyny wkrotce mogl zatrzymac wiele pojazdow. Wsrod niewielu funkcjonujacych urzedow byl kapitanat portu, gdzie pracowal generator awaryjny. Co prawda w czasie huraganu niewiele bylo roboty, bo nikt nie zanierzal z portu wyjsc na pelne morze ani tez nikt nie oczekiwal zadnego przybycia. Kapitan odwalal jakas zalegla robote papierkowa, bosman zas paletal sie z kata w kat. On wlasnie zauwazyl pierwszy, ze na szczycie latarni pojawil sie Isidoro i zlapal czym predzej lornetke. Chwile pozniej krzykiem zaalarmowal kapitana i kilku innych pracownikow kapitanatu. Wszyscy obserwowali latarnika, ktory dwukrotnie nadal krotka wiadomosc, ze okolo szeciu MM na trawersie latarni dryfuje frachtowiec, z ktorego strzelaja rakiety alarmowe. Czy ktos odebral cokolwiek na radiu? Kapitan spytal radiotelegrafiste. Radiotelegrafista zaprzeczyl - nie odebral zadnego sygnalu SOS ani Mayday od nikogo w promieniu stu mil. Owszem, byly wezwania, ale odlegle od nich o kilaset mil. Na polecenie kapitana bosman uruchomil Aldisa i poinformowal o tym latarnika. Zapytal rowniez, czy ma on mozliwosc porozumienia sie ze statkiem. Isidoro odpowiedzial, ze ma Aldisa i moze sprobowac. Polecenie kapitana brzmialo: sprobuj. Isidoro zniknal i powrocil dopiero po niemal pol godzinie. Wiadomosci nie brzmialy dobrze. Dryfujacy statek byl japonskim frachtowcem "Rosomaku Maru", mial zalane dwie ladownie, silniki nie dzialaly, poniewaz do zbiornikow ropy dostala sie woda morska i mowy nie bylo o ich uruchomieniu, szalupy i tratwy ratunkowe zmyte za burte, pozostaly jedynie kapoki, ale przy tym stanie morza i jego temperaturze mogly tylko pomoc utrzymac trupy na wodzie. Czy moga otrzymac pomoc? Isidoro dodal jeszcze, iz, w jego opinii, Rosomaku Maru dryfuje wprost na Kly Smierci. Kapitanowi portu opadly rece. Nie dysponowal zadna jednostka, ktora przy tym stanie oceanu bylaby w stanie wyjsc i dokonac jakichkolwiek manewrow nie narazajac sie na ryzyko zatopienia. Nie, nie na ryzyko - na pewne zatopienie. Przy tym stanie morza odwrocenie sie bokiem do fali przez cokolwiek mniejszego od ciezkiego krazownika oznaczalo nic innego, jak popelnienie samobojstwa i to w dosc skomplikowany sposob - statek musialby sie polozyc na burcie a potem zdryfowac na kipiel przybrzezna. Tym niemniej musial przynajmniej sprobowac znalezc jakiegos ochotnika. Wydac rozkazu nie mogl. Kiedy wyszedl na zewnatrz, zobaczyl zgomadzonych niemal wszystkich ludzi, z ktorymi pracowal na co dzien - rybakow, marynarzy z zeglugi kabotazowej, pracownikow stoczni. Najwyrazniej wszyscy juz wiedzieli o nadciagajacej tragedii - w koncu znali zarowno semafora jak i Morse'a. Westchnal ciezko.
- Sa jacys ochotnicy? - zapytal z brakiem jakiejkolwiek nadziei w glosie.
Odpowiedzialo mu milczenie.
- Przy tym stanie morza to samobojstwo - uslyszal wreszcie czyjs glos.
- Chyba tylko lodz podwodna mialaby szanse - powiedzial ktos inny.
- Zwariowales - powiedzial Hans Richter, sluzacy w czasie wojny na U-Bootach - Nawet na stu metrach zanurzenia rzucaloby toba jak pilka. A wyjscie na powierzchnie i otworzenie wlazu, to smierc. Teraz to nawet ryby w glebinach rzygaja - dodal po chwili zastanowienia i splunal.
Kapitan ponuro pokiwal glowa i juz sie odwocil, aby wrocic do budynku, kiedy uslyszal czyjs glos.
- Sprobuje.
Gwaltownie okrecil sie na piecie i spojrzal z niedowierzaniem. No tak, to byl El Polacco, zwany rowniez od dwoch lat (czyli od czasu, kiedy ocalil dzieci w czasie pozaru sierocinca) Dziadkiem.
- W jaki sposob? - zapytal z niedowierzaniem.
- Po prostu. Wezme swoja lodz i sprobuje podejsc pod burte tego frachtowca. Jesli uda mi sie. A potem sprobuje zdjac rozbitkow i wrocic.
No tak. Najprostsza rzecz pod sloncem. Ale przy dobrej pogodzie, albo niskiej, powiedzmy pieciometrowej fali. Moze nawet osmiometrowej. Ale nie dwudziestometrowej! A z drugiej strony...
Dziadek byl znany z tego, ze te swoja lodz wyprowadzal w morze tylko w zla, albo bardzo zla pogode. I zwykle plywal nia wtedy w poblizu Klow Smierci. Dziwna lodz. Lodz, jakiej nikt nigdy nie widzial na tutejszych wodach. Nikt bowiem nie wiedzial, ze budujac ja, Dziadek wykorzystal wszystkie najlepsze wzory lodzi mogacych plywac w zla pogode - lodzie z Ramsgate, lodzie z St. Malo, lodzie z Severn i wiele innych. Miala podwojne dno z przestrzenia pomiedzy wypelniona korkiem. Korkiem wypelnione byly rowniez lawki, na ktorych moglo sie pomiescic nawet 40 osob. Nawet wypelniona calkowicie woda, unosila sie na powierzchni. Napedzal ja przebudowany 250 konny silnik Merlin - przerobka oczywiscie Dziadka. Nikt nigdy nie widzial, zeby ten silnik odmowil posluszenstwa. Ponadto rozpedzal lodz do ponad dwudziestu wezlow - troche za malo na uprawianie narciarstwa wodnego, ale grubo powyzej przecietnej pedkosci okolicznych lodzi i kutrow.
- Jestes pewny, Dziadku? - zapytal niepewnie kapitan. - Nigdy jeszcze nie bylo takiej fali...
- Tylko tego jestem pewny, ze sprobuje. Czy mi sie uda - nie wiem. ale... audaces fortuna iuvat.




Temat: Ocieplenie klimatu
lisa2 napisał(a):

> Pierwszą i podstawową przyczyną, to gwałtowne, jak na liczące setki tysięcy
> lat, naturalne zmiany klimatyczne, wycinanie lasów i zamiana ich na dym,
> dwutlenek węgla i ciepło. Wydobycie węgla i ropy naftowej i zamiana ich na dym,
> na dwutlenek węgla i ciepło.

hmm... to tylko częściowo prawda, np tempo ubytku lasów na ziemi (a nawet w
Amazonii) zbliżyło się ostatnio do 0 (jeśli nie wskoczyło już na -)

> Trzecią przyczyną ogrzewania atmosfery, to zapylenie jej. Powoduje to, że
> promienie słoneczne, tak nagrzewające nas na plażach, oddają ciepło właśnie
> tam, wysoko w atmosferze i ogrzewają ją. Niby to ogrzewanie jest naturalne, ale
> ilość pyłów zatrzymujących to promieniowanie jest już nienaturalne.

nie wiadomo dokładnie

> Jest jeszcze inna przyczyna, o której mało się mówi. I na tą chciałabym zwrócić
> uwagę dzisiejszym wątkiem. Są to gazy wylotowe lotnictwa i wszystkich urządzeń
> napędzanych paliwem, gazem palnym, paliwem ciekłym spalanym w czasie startu i
> lotu, i paliwem stałym. Niezależnie co to za paliwo.

prawda! i zależne, co to za paliwo. np. w silnikach rak. na pal. stałe stosuje
się utleniacze zawierające chlor (nadchlorany) a jako wysokoenergetyczna
domieszka do paliwa stosowany jest m.in. glin. prowadzi się badania nad
nowocześniejszymi, zarówno bardziej wydajnymi (np. GAT) jak i czystszymi (np.
GAT ;) materiałami wysokoenergetycznymi, a poza tym udział tych zanieczyszczeń
nie jest wcale i tak duży (ale nie pomijalny).

> Paliwo służące do startu rakiet, samolotów, tak cywilnych jak i wojskowych,
> sportowych, balonów meteorologicznych. Wszystko to pozostawia jak nie gazy
> spalinowe, to zawsze ciepło. Teraz przewiduje się turystyczne loty małymi
> promami-taksówkami kosmicznymi, jakby mało było smrodu na powierzchni.
> To nieważne, że amerykańskie promy kosmiczne w większości spalają wodór i tlen,
> ale te reagując wytwarzają duże ilości ciepła. To ciepło też pozostaje w
> atmosferze, jako lżejsze idzie do góry, tam gdzie temperatury sa poniżej zera,
> ba poniżej -50 stopni Celsjusza.

to nie rzutuje na taką skalę...

> Rakiety wojskowe, na paliwo stałe, ile śmieci w postaci spalin pozostawiają w
> atmosferze. A samoloty, które pozbywają się paliwa niespalonego z przyczyn
> awarii? To są miliony ton rocznie w skali Ziemi.

true, ale to i tak jest tyle, co nic w skali matki ziemii...

> Czy nie czas na uruchomienie badań określających wpływ na wzrost temperatury
> powietrza po przelocie jednego samolotu na wysokości standardowej 9 kilometrów?
> Ile tych samolotów jest w tej chwili w powietrzu na całym swiecie? Czy nie czas
> zrezygnować z tak szybkiej komunikacji, na rzecz dużych transoceanicznych
> statków pasażerskich?

czy nie czas zabrać naukowcom granty na takie badania (a uwierz mi, są
prowadzone) i wydać je na coś sensowniejszego?

> Te i inne przyczyny zmian klimatycznych mogą spowodować już niedługo groźne dla
> ludzi skutki.
> Jakie?
> Topnienie, lodowców i biegunowych czap lodowych. Częstsza wymiana wody z
> atmosferą - szybsze parowanie wód powierzchniowych i gwałtowne ich skraplanie w
> atmosferze - większe i gwałtowniejsze deszcze, burze, tajfuny, powodzie, wzrost
> poziomu wód oceanicznych i morskich. Za tym idzie zalanie wielu nisko
> położonych ziem. Wielkie powierzchnie znikną pod wodą. Szybsza wymiana
> powietrza spowoduje wysuszanie terenów wilgotnych w terenach między równikiem i
> zwrotnikami.

to chyba już lekka histeria, co?

> Czy my jesteśmy przygotowani na takie zmiany?
> Nie. Nie uchronią nas wysokie budownictwo masowe, czy głęboko pod wodą budowane
> miasta. Nie uchronią nas nawet statki-miasta, czy miasta-wyspy. Więc co?
> Być może opamiętanie. Szybkie odnowienie zalesienia. Zwłaszcza tych terenów,
> które nie mają żadnej roślinności, takie jak pustynie, stepy, nieużytki.
> Ograniczenie wypuszczania spalin i ciepła do atmosfery. Jak? Poprzez wymienniki
> ciepła. Normą powinno być wypuszczanie spalin o składzie gazowym jk w powietrzu
> na wysokości wylotu tych spalin i o temperaturze jaka panuje na tej wysokości.
> Czy to jest realne? Tak. Lecz kosztowne na początku. Ale uważam, że każdy
> komin, tak powinien działać. Tak samo jak samochody mają katalizatory, tak
> każda maszyna latająca w atmosferze lub przelatująca przez nią, powinny mieć
> takie katalizatory, które ograniczyłyby temperaturę spalin a skład gazowy byłby
> taki sam, jak na wysokości przelotu, zmienny od startu do lądowania.

pracują nad tym. dostają kupę $ (albo E, cokolwiek (a nawet PLN)). skądś to wiem
(zgadnij gdzie pracuję?)

I R defunct



Temat: "Polska": Cena paliwa do aut z silnikami Diesla...
Gość portalu: Maciek napisał(a):

> Owszem, oszczędzasz 150zł miesięcznie i jest to godne pochwały. Ale
> jak polecą pompowtryski, lub wtryski CR (zalezy co tam masz), no i
> turbina to te marne oszczędnosci nie zrekompensują koniecznosci
> naprawy w wysokosci 6-10 tys zł. A i pompa wtryskowa lubi poleciec w
> dieselkach. A wszystko to koszty, koszty i jeszcze raz koszty...

Maćku jesteś ofiarą strachów i antyreklamy!ja jeżdże 20 letnim MB i nie mam
problemów(mam go 10 lat)tylko leję,wszystko oprócz benzyny:))) silnk ma przebieg
przypuszczam grubo ponad 600 tys bo sam
przejechałem 300 tys z hakiem jak kupiłem miał 200 tyś.Wymieniłem tylko
uszczelniacze na zaworach bo mi dymił na biało i olej brał,dzisiaj na 8000 tys
ubywa ok 800 ml.,po ośmiu tys wymieniam olej i filter (olej Valvoline Max
100.ooo,specjalnie dla silników z przebiegiem po 100 tys),jeżdżę sporo w średnim
30-40 tys rocznie.Jedyne co robię to regularnie zalewam środki czyszczące cały
układ bo zalewm od kolorowych do podejżanych paliw!tyle tylko że jak długo
jeżdżę na kolorowych to końcówki wtrysków głosniej pracują,ale robie przerwę i
tankuję normalną przez 2000 tys i wraca do normy.aha,do podejrzanych dolewam
oleju dla dwusuwów(profilaktycznie),lepiej smaruje pompe i wtryski.ważne jest
choćby przed zimą zalać srodek usuwający wodę z układu paliwowego,to zresztą
dotyczy i benzyniaków,nie zamarznie w nieodpowiednim momencie.
Więc cały problem w eksploatacji tj,prawidłowej,wróci się z nawiązką!mój 2
litrowy pali 6,5 w mieście(bo więcej po miastach jeżdże,nie Taxi:)).w trasie ok
5,5 oczywiście zimą trochę wiecej bo na rozgrzewanie sporo uchodzi no i jazda na
nierozgrzanym silniku sporo zjada,częsta jazda na "krótkich"
biegach,przebuksowania itp.nigdy nie miałem zimą problemów,rozruch z
półobrotu,byłó -25 to trochę dłużej kręcił ale palił!
Jak mi ktoś kupi i będzie płacił za benzynę to może się przesiąde ale prywatnie
nie spojrzę nawet.
Oczywiście jak ktoś mało jeździ to można się zastanowić ale disel ma jeden plus
zawsze,dobrą likwidność,czyli szybciej się sprzedaje i nie traci na cenie tyle
co benzyniak,plus sam fakt że detale silnika są o wiele wytrzymalsze od
benzynowego który po 150 tys można już myśleć na kapitalnym remocie
silnika,chyba że ktoś lubi lać olej na równi z benzyną:))).
Tak że mnie koszty nie dotyczą,zresza wszystko co się kręci,porusza z zasady
powinno sie zużyć,zepsuć takie prawo fizyki.
Mam plan swoim meśkiem zrobić milion bez kapitalki i wszystko wskazuje że
zrobię,buda regularnie konserwowana więc bez rdzy jak i podłoga,więc jaki powód
abym go zamienił?żaden ,bo można trafic na gorszy a na nowy mnie nie stać,a chcę
tylko mercedasa.
No a wracając do kosztów,na świece w benzynie też sporo trzeba wywalić a
wymieniać trzeba częsciej niz wtryski w dizlu,te mogą być wieczne,jak się
okazuje.zarżnąć benzyniaka można nieporównalnie szybciej niż dizla ,tu trzeba
mieć naprawdę talent aby to zrobić.



Temat: rzeczy których możesz się dowiedzieć od dzieci
rzeczy których możesz się dowiedzieć od dzieci
zciągnięte ze smog.pl

1. Kiedy polejesz kłaczki kurzu lakierem do włosów, a potem będziesz po nich
jeździć na wrotkach, mogą się zapalić.
2. Głos czteroletniego dziecka jest donośniejszy niż glosy ok. 100 dorosłych w
zatłoczonej restauracji.

3. Jeżeli zaczepisz psią smycz o wiatrak na suficie, silnik nie będzie miał
siły obrócić trzydziesto kilogramowego dziecka ubranego w psie szelki i
ubranko Supermana.

4. Jednak jest wystarczająco silny, aby ta sama smycz mogła zedrzeć farbę ze
wszystkich 4 ścian w pokoju 3,5 x 3,5m.

5. Piłki tenisowe zostawiają ślady na suficie.

6.Nie powinieneś podrzucać piłek tenisowych, kiedy wiatrak na suficie jest
włączony.

7. Kiedy używasz wiatraka na suficie jako rakiety tenisowej, musisz podrzucić
piłkę kilka razy, zanim zostanie odbita.

8. Skrzydło wiatraka może odbić piłkę bardzo mocno.

9.Szyba w oknie (nawet potrójnym) nie zatrzymuje piłki uderzonej skrzydłem
wiatraka.

10. Płyn hamulcowy z „Cloroxem” powoduje powstawanie dużych ilości dymu.

11. Sześcioletnie dziecko potrafi rozpalić ogień nawet kamieniem, chociaż
36-letni mężczyzna mówi, ze takie coś możliwe jest tylko na filmach.

12. Szkło powiększające pozwala na rozpalenie ognia nawet w pochmurny dzień.

13. Kiedy jesteś w butach z kolcami, łóżko wodne użyte jako boisko nie
przecieka... ono po prostu wybucha.

14. Duże łóżko wodne zawiera ilość wody wystarczającą do zalania 200 metrów
kwadratowych domu na głębokość 8 cm.

15. Klocki „LEGO” przechodzą przez przewód pokarmowy 4-letniego dziecka.
Klocki „Duplo” nie.

16. "Idź się pobawić" i "piecyk mikrofalowy" nigdy nie powinny być użyte w
jednym zdaniu.

17. Klej „Super Glue” jest na zawsze.

18. McGyver uczy wielu rzeczy, o których nie chcemy wiedzieć.

19. Tak samo Tarzan.

20. Nieważne, ile żelatyny wsypiesz do basenu - nie możesz chodzić po wodzie.

21. Filtry basenowe nie lubią żelatyny.

22. Video nie wyrzuca kanapek, nawet jeśli w reklamach pokazują, ze to robi.

23. Torby na śmieci nie są dobrymi spadochronami.

24. Kamyki w baku powodują dużo hałasu podczas jazdy.

25. Zawsze zajrzyj do piecyka, zanim go zaczniesz rozgrzewać.

26. Plastikowe zabawki nie lubią piecyków.
27. Tosterów też nie lubią.

28. Straż pożarna zjawia się po około 15 minutach od zgłoszenia.

29. Cykl wirowania w pralce nie powoduje choroby morskiej u chomika.

30. U kota powoduje.

31. Koty wymiotują więcej, niż same ważą.

32. Kota łatwiej złapać po wciągnięciu jego ogona w rurę odkurzacza.

33. Karmienie komputera truskawkami przez stację dysków nie poprawia jego
pracy.

34. Polewanie płyt CD woda kolońską zapewnia im piękny zapach i zupełnie
nową jakość dźwięku.

35. Cisza niekoniecznie znaczy "nie ma się co niepokoić".




Temat: Kawał tygodnia :)
Czego można dowiedzieć się od dzieci :)
Rzeczy, których możesz dowiedzieć się od dzieci:
1. Kiedy polejesz kłaczki kurzu lakierem do włosów, a potem będziesz po nich
jeździć na wrotkach, mogą się zapalić.
2. Głos czteroletniego dziecka jest donośniejszy niż glosy ok. 100 dorosłych w
zatłoczonej restauracji.
3. Jeżeli zaczepisz psią smycz o wiatrak na suficie, silnik nie będzie miał siły
obrócić trzydziesto kilogramowego dziecka ubranego w psie
szelki i ubranko Supermana.
4. Jednak jest wystarczająco silny, aby ta sama smycz mogła zedrzeć farbę ze
wszystkich 4 ścian w pokoju 3,5 x 3,5m.
5. Piłki tenisowe zostawiają ślady na suficie.
6.Nie powinieneś podrzucać piłek tenisowych, kiedy wiatrak na suficie jest włączony.
7. Kiedy używasz wiatraka na suficie jako rakiety tenisowej, musisz podrzucić
piłkę kilka razy, zanim zostanie odbita.
8. Skrzydło wiatraka może odbić piłkę bardzo mocno.
9.Szyba w oknie (nawet potrójnym) nie zatrzymuje piłki uderzonej skrzydłem wiatraka.
10. Płyn hamulcowy z "Cloroxem" powoduje powstawanie dużych ilości dymu.
11. Sześcioletnie dziecko potrafi rozpalić ogień nawet kamieniem, chociaż
36-letni mężczyzna mówi, ze takie coś możliwe jest tylko na filmach.
12. Szkło powiększające pozwala na rozpalenie ognia nawet w pochmurny dzień.
13. Kiedy jesteś w butach z kolcami, łóżko wodne użyte jako boisko nie
przecieka... ono po prostu wybucha.
14. Duże łóżko wodne zawiera ilość wody wystarczającą do zalania 200 metrów
kwadratowych domu na głębokość 8 cm.
15. Klocki "LEGO" przechodzą przez przewód pokarmowy 4-letniego dziecka. Klocki
"Duplo" nie.
16. "Idź się pobawić" i "piecyk mikrofalowy" nigdy nie powinny być użyte w
jednym zdaniu.
17. Klej "Super Glue" jest na zawsze.
18. McGyver uczy wielu rzeczy, o których nie chcemy wiedzieć.
19. Tak samo Tarzan.
20. Nieważne, ile żelatyny wsypiesz do basenu - nie możesz chodzić po wodzie.
21. Filtry basenowe nie lubią żelatyny.
22. Video nie wyrzuca kanapek, nawet jeśli w reklamach pokazują, ze to robi.
23. Torby na śmieci nie są dobrymi spadochronami.
24. Kamyki w baku powodują dużo hałasu podczas jazdy.
25. Zawsze zajrzyj do piecyka, zanim go zaczniesz rozgrzewać.
26. Plastikowe zabawki nie lubią piecyków.
27. Tosterów też nie lubią.
28. Straż pożarna zjawia się po około 15 minutach od zgłoszenia.
29. Cykl wirowania w pralce nie powoduje choroby morskiej u chomika.
30. U kota powoduje.
31. Koty wymiotują więcej, niż same ważą.
32. Kota łatwiej złapać po wciągnięciu jego ogona w rurę odkurzacza.
33. Karmienie komputera truskawkami przez stację dysków nie poprawia jego pracy.
34. Polewanie płyt CD woda kolońską zapewnia im piękny zapach i zupełnie nową
jakość dźwięku.
35. Cisza niekoniecznie znaczy "nie ma się co niepokoić".




Temat: Luksus za cenę okrucieństwa...
cd, - oj, coraz dłuższe te posty :-)
> Szkoda by było. Racja.

Jeśli racja, to dlaczego nie ma sensu - Twoim zdaniem - próbować zrozumieć
czynników wpływających na tę różnorodność? Dlaczego nie próbować opisać tej
różnorodności. Jedni poprzestają nad zachwytem nad różnorodnoścą, a inni
zachwycają się i ... próbuja coś tam zrozumieć. Komputerowa analiza graficznego
obrazu głosu żurawia o brzasku z róznych stron Europy (w poszukiwaniu
lokalnych "dialektów") nie wyklucza zamurowania z zachwytu przy słuchaniu tych
żurawi tańczących w cudownym tańcu godowym na mokradłach wśród mgieł.

>"To było o Św. Maksymilianie, uznając oczywiście, że przez swoje życie

No, niestety, nie znam jego życiorysu... To znaczy, że Ty go znasz, tak? To
znaczy, że uznajesz go za zdrowego egoistę? To mnie zaskoczyło, bo z dawnych
lat to go kojarzyłem bardzo wzniośle, jako przykład itp.

>Dziękuję :)))

Roztargnienie... Co tu pisac dużo - to normalka. Ostatnio pobiegłem do drugiego
pokoju, bo tam miałem (to znaczy tak sobie przypomianłem) włączony czajnik z
wodą. Spanikowany pobiegłem i ... nie znalazłem tam mojego kubka z herbatą
przygotowanego do zalania wrzątkiem. Wróciłem do pokoju, a tam ... kubek już
pusty, bo dawno tę herbatę już wypiłem.

>W "Rodzinnym gnieździe" jest wiele przykładów oposwiecaniu się - zupełnie
>nieegoistycznym - nawet u zwierząt...

No właśnie, to stara książka... Z bogatymi, ale już nieco starymi
interpretacjami. Problem w tym, że od tamtej pory udało się dostrzec dużo
więcej w tym "altruizmie". Nie chcę juz tego rozwijać, bo dużo książek
napisano. Zwierzęta poświęcają się pozornie i to rzadko, ratując tak naprawdę
swoje geny w swoim potomstwie. Jaskółki czasem pomagają innym w karmieniu
młodych? Owszem, ale okazało się po indywidualnym oznakowaniu tychże, że one
pomagają swoim bardzo bliskim krewnym. Po co? Genom po prostu - bardzo
zbliżonym do swoich. Takich przykłdów są doprawdy mrowia całe. Co nie wyklucza
niekiedy całkiem dziwnych zjawisk, które trudno wytłumaczyć egoizmem genów. Ale
to nie zmienia faktu, że te "dziwne" sa tak rzadkie, że nie stanowią głównego
czynnika ewolucji.

>Racja w przypadku każdego, kto sie w danej dziedzinie nie specjalizuje - ale
to
>nadal nie jest powód, dla którego nie należałoby sie wypowiadać.

Pewnie, że nie, ale o działaniu układu wtryskowego w silniku na pewno będę
bardziej słuchał, niż mówił, bo się na tym nie znam. O psychologii na pewno
łatwiej, ale czy zawsze łatwo?

>Umarłabym z nudów, gdybym mówiła tylko o chemii wody - co nie znaczy że tego
>nie lubię! - ale tylko o tym???

Ja też - ale rozmawiac najbardziej lubię o czymś , o czym mam jako takie
pojęcie, choćby po to żeby choć próbować się bronić, jak to jest w całym tym
wątku o altruzimie-egoizmie :)

>I to jest ciekawe, dobrze jest to doceniać, tendencje dobrze jest znać - nie
>przeczę! To jest zresztą naprawdę ciekawe.
>Ale opierać się na tym?
>I swoje przekonania na tym kształtować???
>Przekonania dotyczące konkretnego człowieka na dodatek???
>Brrrr

Nic dodać, nic ująć.

I co z moją propozycja przejścia do e-maili?




Temat: Opowieści dziwnej tresci 2
- Zdaje pan sobie oczywiscie sprawe, panie PODpulkowniku - spytal - ze zgodnie z tradycja nawet generalowie pierwsi oddaja honory posiadaczom Virtuti? Podobnie ma sie rzecz z posiadaczami Victoria Cross. Ja na swojej piersi nosze oba te odznaczenia, a pan, panie PODpulkowniku? Oba odznaczenia zdobylem na polu walki, a pan co ma? Medale za 10 i 20 lat sluzby? Pewnie spedzone na liczeniu gaci w jakims zasranym magazynie - ryczal wsciekly Dziadek - bo, sadzac po baretkach, to pola walki pan unikal! Chyba, ze bylo to pole walki papierkowej! A na zakonczenie - jesli pan sie przyjrzy mojemu mundurowi, panie PODpulkowniku, to zobaczy pan na nim dystynkcje brytyjskiego pulkownika! Pelnego! I takie gowno, jak pan, chce MNIE stawiac do raportu? Kpisz sobie, gnoju jeden? Odmaszerowac!
Awantura sciagnela na korytarz sporo oficerow. Wsrod nich generala Kopanskiego, dawnego przelozonego z SBSK. Ten blyskawicznie zorientowal sie w sytuacji no i oczywiscie rozpoznal swojego bylego podkomendnego.
- Zechce pan, pulkowniku Sobiemajski, przeprosic pana kapitana, a wlasciwie pulkownika - powiedzial do purpurowego z gniewu podpulkownika. - A za godzine zamelduje sie pan u mnie. To nie pierwszy afront, jaki wyrzadza pan zolnierzom frontowym. Porozmawiamy o tym szczegolowo. Wykonac.
Podpulkownik wydukal jakies przeprosiny, kapitan je zaakceptowal. Po czym Kopanski zabral Dziadka na do siebie. Przez godzine wypytywal go o jego losy. Dziadek uczciwie przedstawil sytuacje - Wojsko Polskie na Zachodzie nie ma przyszlosci, do Polski nie ma po co wracac. Byc moze Brytyjczycy przyjeliby go z otwartymi ramionami, ale mial juz dosc zabijania, a jaka inna sluzbe moga zaoferowac komus z taka, jak jego, przeszloscia? Specsluzba, wojska kolonialne czy tez jakas inna forme brytyjskiej Legii Cudzoziemskiej? Chcial do cywila, jak najdalej od wojska, Niemcow i Rosjan. Byc jak najdalej i robic cokolwiek. Kopanski go zrozumial i zyczyl powodzenia. Nie spotkali sie juz nigdy wiecej.
Trzy dni pozniej Dziadek zamustrowal sie na pierwszy lepszy frachtowiec. Byl to frachtowiec typu Liberty. Spedzil na nim nastepne 10 lat i poznal go na wylot. A potem zdecydowal sie osiasc gdzies na stale na ladzie. Jego wybor padl na poludniowe Chile. A dzisiaj zobaczyl przed soba widmo przeszlosci - stary, zwyciezony przez sztorm frachtowiec Liberty. Odwrocony bokiem do fali przewalal sie bezwladnie z burty na burte grozac przewroceniem sie. Lezal nisko na wodzie i Dziadek zorientowal sie, ze musial miec zalane pradopodobnie dwie ladownie - to dodawalo mu troche statecznosci, ale rownoczesnie zwiekszalo niebezpieczenstwo przelamania sie na pol.
Ostatnie dwa kable Dziadek przeszedl zygzakiem, celujac na nadbudowke. Udalo mu sie. Zmniejszyl obroty silnika tak, ze zatrzymal sie w odleglosci okolo 15 metrow od burty. Teraz przygotowal rzutke. Znajdowal sie pod oslona zarowno lezacej nisko na wodzie burty frachtowca, jak i jego nadbudowki, tak wiec wiatr byl tu troche slabszy. Delikatnie manewrujac gazem zblizyl sie o kolejne 5 metrow. Blizej nie zaryzykowal - najdrobniejszy blad moglby spowodowac kolizje lodzi ze statkiem, i, w konsekwencji, rozbicie lodzi. Nawet te 10 metrow moglo byc za blisko. ale musial, musial podac na wrak rzutke. Lewa reka rownoczesnie sterowal i zmienial odpowiednio predkosc, a prawa przygotowal rzutke. Upewnil sie, ze lina rzutki bedzie sie rozwijac prawidlowo. Chwycil prawa reka nagiel i czekal. Chwile pozniej w nadbudowce otworzyly sie drzwi i wybieglo z niej dwoch marynarzy. Zauwazyl z uznaniem, ze obaj byli ubezpieczeni linka, ktora niknela w nadbudowce. Kiedy dobiegli do relingu ktos popuscil im jeszcze nieco linki i zamknal drzwi. W sama pore, bo przez wrak przelala sie kolejna fala, przyciskajac marynarzy do relingu. Marynarze jednakze zdazyli sie juz do niego przywiazac. Dziadek skupil sie. Teraz wszystko zalezalo od jego pewnej reki. Nagiel, trzymany na krotkiej lince zaczal zataczac pionowe kola. Dziadek powoli popuszczal linke. Wreszcie uznal, ze jej dlugosc jest wystarczajaca. Nagiel wirowal coraz predzej. Dziadek czekal. Przepuscil trzy kolejne fale, potem jeszcze dwie. Doczekal sie! Kolejna fala przelala sie przez wrak i podniosla jego lodz powyzej poziomu burty. Nagiel wyskoczyl w gore z duza predkoscia. Jednakze im dalej lecial, tym lecial wolniej, wichura hamowala jego lot. Jednakze wicher pomogl mu. Nagiel opadl na poklad pomiedzy oboma marynarzami. Jeden z nich chwycil go i przerzucil pod relingiem, drugi, schylony, wychylil sie za burte, chwycil go i przeciagnal do slupka relingu. Dziadek odrobine dodal gazu, luzujac rzutke. Marynarze blyskawicznie wykorzystali ten luz i przesuneli linke do slupka relingu, mocujac ja tam pewnym, mocnym wezlem. Teraz Dziadek zmniejszyl gaz i odsunal sie od statku o 10 metrow, a nastepnie skrocil wolna linke i ja umocowal wezlem refowym. Zrobil juz wszystko, co tylko mogl. Teraz reszta nalezala do marynarzy i zalezala, krotko mowiac, od ich wyszkolenia. Na szczescie dla wszystkich, wyszkolenie okazalo sie byc wystarczajaco dobre. Dotyczylo to zarowno zalogi pokladowej, jak i maszynowni. Na pokladzie wszczal sie ruch. Gdy tylko kolejna fala przewalila sie nad statkiem, otworzyly sie drzwi do nadbudowki i linka zabezpieczajaca marynarzy naprezyla sie. Z nadbudowki wybiegl poteznie zbudowany marynarz (jak sie potem okazalo, byl to bosman).




Temat: Opowieści dziwnej tresci 2
Dziadek odwrocil sie na piecie i poszedl w kierunku swojej lodzi, ktora stala zacumowana w najdalszej czesci portu rybackiego. Uwaznie sprawdzil jej stan, upewnil sie, ze ma pelny bak. Potem wyciagnal ze schowka swoj stroj sztormowy - ciezkie, rybackie buty, gumowane spodnie, kapok i zydwestke. Ubral spodnie, buty, kapok. Na to dopiero nalozyl zydwetke. A, jeszcze jedna rzecz. Upewnil sie, ze ma rzutke - czterdziestometrowa linke przywiazana do nagla. Przepuscil ja przez pierscien na dziobie, a potem przywiazal do pierscienia kolo steru. Nastepnie rzutke starannie zbuchtowal i zabezpieczyl. Jeszcze raz sie rozejrzal po lodzi. Wszystko bylo w porzadku. Byl gotow do wyjscia. Jeszcze przywiazal sie do siedzenia i...
- Uwazaj na siebie, Dziadku - uslyszal dzieciecy glosik.
Popatrzyl na otaczajacy go tlum i zobaczyl autora tej wypowiedzi, malego Juana Maracaibo, jedna z sierot z domu dziecka. To wlasnie Juan pierwszy nazwal go Dziadkiem.
- Bede uwazal, Juan - zapewnil go solennie i szarpnal za rozrusznik. Silnik zagral czystym, rownym glosem. Dziadek oddal cumy i ruszyl w strone wyjscia na morze.
Nawet tutaj, na oslonietych wodach portu, fale byly spore, trzymetrowe. Lodz Dziadka wspinala sie na nie z latwoscia. Dziadek uwaznie wpatrywal sie w przestrzen bezposrednio przed dziobem, jak i po jego bokach. Z morzem obeznany byl od swoich pierwszych wakacji nad Baltykiem, na poczatku lat trzydziestych, ktorego uczyl sie od stryjka Jurka. Jednakze uczen bardzo szybko przescignal mistrza. Dziadek mial jakis nieprawdopodobny talent do czytania morza z ruchu fal, talent, ktory go jeszcze nigdy nie zawiodl i ktory kilka razy uratowal mu zycie u wybrzezy okupowanej Europy. Kazde zalamanie czy zawirowanie fali, jej splaszczenie czy poglebienie, zmiana kierunku - mowilo mu wszystko, co potrzebowal do bezpiecznego sterowania lodzia. Ciekawa rzecz, on to wiedzial, wyczuwal i rozumial, ale nigdy nie byl w stanie tego komukolwiek wytlumaczyc, a tym bardziej tego nauczyc.
W miare zblizania sie do konca basenu portowego fale rosly. Wreszcie opuscil basen i znalazl sie na morzu oslonietym jedynie ostroga. Tutaj fale osiagaly juz 8-10 metrow. Tutaj musial juz dobrze uwazac. Nie mogl ustawiac lodzi bokiem do fali bo to grozilo wywrotka, a musial, zeby obejsc ostroge i wyjsc na otwarty ocean. Ustawienie sie pod katem rowniez nie bylo bezpieczne. Nie bylo rowniez mowy, aby sprobowac przejsc na fali ponad ostroga. Pozostala mu tylko jedna rzecz do zrobienia. Zmniejszyl szykosc tak, ze utrzymywal zerowa predkosc do wybrzeza i czekal na wlasciwa fale. Wreszcie, po kilku minutach zobaczyl taka. Ostro dodal gazu i kiedy opadal w doline ostro oddal ster, ustawiajac sie bokiem do nadchodzacej fali. Kiedy nadeszla, lodz skrecila o wiecej niz 90 stopni i miala juz predkosc na tyle duza, ze mogl zaczac surfowac. Fala zaczynla sie lamac, ale, poniewaz szla ukosem do ladu, nie lamala sie cala w jednym czasie. Dziadek wprowadzil lodz w slizg i wykorzystujac predkosc i kierunek fali oddalal sie od portu, niemal nie zblizajac do ladu i tylko nieznacznie oddalajac sie od ostrogi. Fala tworzyla klasyczna tube, znana surferom. Dziadek chwilami niknal w niej, jednak wiekszosc czasu byl tuz przed nia. Wreszcie zobaczyl, gdzie musi przerwac te szalencza jazde. Przyspieszyl i oddal ster, kierujac sie w strone ladu, ale prostopadle do fal. Byl odlegly od niej zaledwie o kilka metrow, kiedy sie wreszcie zalamala. Ale to wystarczylo, zeby go nie zalala. Odszedl od niej jeszcze kawalek i gwaltownie sciagnal ster na siebie. Nieprawdopodobnie, jak na swoja wielkosc, zwrotna lodz zawrocila niemal w miejscu i skierowala sie dziobem w strone fal. Teraz Dziadek znow musial poczekac na wlasciwa fale. W kazdym razie, pokonal juz niemal polowa odleglosci do otwartego oceanu. Dla Dziadka czas przestal istniec i i nie wiedzial ile go minelo, zanim zobaczyl kolejna dobra fale. Razem z nia przebyl niemal reszte drogi. Teraz czekal na taki uklad fal, ktory przenioslby go poza ostroge i pozwolil na zwrot na otwarty ocean. Wkrotce sie doczekal. Znowu wszedl na fale i w slizg, ktory wyniosl go poza ostroge, a w dodatku, umiejetnie operujac gazem trafil w miejsce, w ktorym fala trafila na doline fali oceanicznej i splaszczyla sie. Tam wykrecil niemal w miejcu i skierowal sie na otwarty ocean. Pierwsza oceaniczna fala postawila lodz niemal w pionie. Mialo to przynajmniej jeden pozytywny efekt - niemal calkowicie oproznilo lodz z nabranej wody.
Na brzegu ludzie obserwowali jego zmagania. Z wiezyczki kapitanatu portu obserwowali go kapitan, bosman i jeszcze wielu innych, w wiekszosci marynarzy. Wszystkie okoliczne domy, jak rowniez dzwonnice kosciola obsiedli gapie. Kiedy Dziadek po raz pierwszy zniknal w tubie fali, ktos zaintonowal "Wieczne odpoczywanie", ktore zaraz przerwal, gdy Dziadek znow sie pojawil. Kiedy lodz po raz pierwszy stanela deba ktos zaintonowal odmawianie litanii za tych, co w niebezpieczenstwie. Bedacy w poblizu przylaczyli sie i odmawiali ja raz za razem przez kilka nastepnych godzin.




Temat: Punto II - wiosenne remonty
atlon napisał:

1. Rozrząd - przebieg mały, ale chyba czas wymienić, bardzo bym prosił o
> podanie jaki producent, model, orientacyjna cena
> 2. Pompa wody - jak wyżej

Nie wydaje się by była taka potrzeba, radziłbym zdjąć obudowę i obejrzeć pasek,
jak nie ma jakiś nadzerek, spekań itp. i naciąg jest ok , to powinno grać. Co
do pompy to jeśli nie ma wycieków to przy tym przebiegu jeszcze pojeździ.
Szkoda kasy, rozrząd plus pompa to zapewne min. 300zł na części + robota. A
wydaje się o ile jesteś pewny przebiegu, to do nastepnej wiosny napewno
dojedzie.

> 3. Świece

Jak najbardziej i przejrzyj cały układ wysokiego, kable cewki itd. wszystko
przeczyść i zakonserwuj np na styki ja daje wd40 a na kable silikon w spraju.

> 4. Płyn hamulcowy i chłodniczy chyba też wypadało by wymienić, jaki zalać,
> ile tego płynu wchodzi.

Chłodniczy (~3,5 l) mozesz sobie darować o ile jest klarowny a w układzie nic
nie było robione. Natomiast warto popatrzeć na termostat (sprawdzić czy działa
poprawnie). I cały układ czy nie ma wycieków luzów na objemkach itd.

Hamulcowy jak najbardziej w zasadzie powinno się to robić zawsze przy okazji
wymiany klocków/szczęk (min co 2 lata) potrzebujesz około 0.7 - 0.9 l na
wymianę. Wymieniaj przepompowując przez odpowietrzniki cylinderków aż schodzi
czysty. Wymiana tylko w zbiorniczku jest bez sensu. Obejrzyj dobrze tarcze.
przy małych przebiegach może być tak, że tarcze bedzie trzeba wymieniać już
przy pierwszej zmianie klocków, one poprostu dostają w kość od soli zimą i
zużywaja się raczej sezonowo niż przebiegowo.
No i jak hamulce to i ręczny, wiadomo linka, ciegna wszystko wyczyścić i tam
gdzie tylko trze nasmarować. W tyle są pewnie bębny więc nie zaszkodzi zdjąć
wyczyścić i posprawdzać stan sprężyn przesmarować dźwignie itd. Nawet jak jest
ok to przynajmniej ocenisz szczeki i zaplanujesz kiedy trzeba je wymienić.
> 5. Olej, filtr oleju oczywiście też do wymiany, jeżdzę na Mobilu 5W50.
No i poszukać wycieków czy nie ma, także ze skrzynki !
> 6. Filtr powietrza też do wymiany.
Przy okazji tych robót też filtr paliwa ale także czyszczenie dolotu
przepustnicy silnika krokowego i wszystkich mechanizmów, linka gazu, sprzegła
itd. Roboty na parę minut a pozwala uniknąć przykrych niespodzianek np. na
wakacjach. Jak mowa o powietrzu to jeśli jest, także filtr kabinowy, a przy tej
okazji masz na wierzchu mechaniżm wycieraczek któremu też nie zaszkodzi
oczyszczenie i nasmarowanie.
> Na co jeszcze zwrócić uwagę, co może być do wymiany.
Do wymiany zapewne nie wiele ale dobrze umyj auto szczególnie spód (no i
przedział silnika) i sprawdź zabezpieczenia antykorozyjne oraz drożnośc
wszelkich odpływów z nadwozia, drzwi itd. A przy tej okazji oczywiście też
całe zawieszenie czy nie ma np.luzów. Układ wylotowy spalin pod kątem mocowania
no i oczywiście szczelności.
Pasek alternatora czy naciąg ok, Wszelkie kabelki itp czy są pomocowane i czy
nie dyndają lużno albo gdzieś się nie przecierają. Napiecie ładowania i stan
samego akumulatora.
To może wydawać się dużo, ale taki wiosenny przegląd powinien pozwolić
przejechać spokojnie autkiem do zimy te średnio 10-15 tyś. A przy odrobinie
wprawy to jedno/dwa popołudnia w garażu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nflblog.pev.pl



  • Strona 3 z 3 • Znaleziono 167 rezultatów • 1, 2, 3