siły działające na stawy

Widzisz posty znalezione dla hasła: siły działające na stawy





Temat: Wymyślcie mi (S.A.M)
Witam!

Przesączyłem sobie wartko ten temat i chciałbym coś dodać.

loading I.M.H.O. structural program, based on AI System include Humorous Module due to this subject... please wait...

Wargi - ew. wargowie
wysoko rozwinięte psowate, największe przedstawiciele rodziny Canis; wizualnie przedstawiają się nieznacznie odmiennie od wilków (Canis lupus), są jednak proporcjonalnie dużo większe - dorosłe osobniki osiągają do 2 metrów w kłębie, bez względu na płeć; rozmnażanie płciowe, zarodki dorastają w ciele samicy; sam rozród i rozwój młodych przebiega analogicznie jak w przypadku ich mniejszych kuzynów; podobnie ma się rzecz z hierarchią grupy i wzajemnymi zależnościami; zaobserwowano jednak bardziej złożone procesy o charakterze behawioralnym, w tym bardziej rozbudowaną i zróżnicowaną strategię polowań - co znamionuje większą inteligencję; (...) w kręgach naukowych dyskusyjne pozostało rozwiązania kwestii tak dużego rozrostu ciała, jaki zachodził, począwszy od wczesnych przedstawicieli wilkowatych, aż do obecnej formy wargów (Canis warggiannis).

Problem, który ciążył i napędzał ten temat od pewnego czasu, czyli zalety jekie orkom się podobają u wargów, że nie korzystają z koni, hmm. Dużo już napisano w tej sprawie, ja dodam, że dużym plusem jest ich większa siła i zwrotność, byc może budowa anatomiczna wykształciła u nich obojczyk, lub jakąś analogiczną strukturę anatomiczną, która pozwala na wykonywanie ruchów obejmujących, a nie tylko wzdłuż osi długiej ciała jak u koni - to daje w konsekwencji większą skuteczność w walce.

Społeczne funkcje wargów, że się tak wyrażę, ograniczają się tylko do społeczności orków. Są wykorzystywane, trudno mówić o kooperacji gatunkowej, brak tu podstaw naturalnych (symbioza obu gatunków nie wynika z obopulnych korzyści) - właściwie tylko orkowie coś z tego mają. Szukałbym odpowiedzi w wyłapywaniu i wychowywaniu wargów, chociaż nie byłaby to hodowla, wilków się nie hoduje. Udomowienie wargów to jest rozwiązanie, z tymże nie jest to tożsame z udomowieniem, np. psów. Specyficzny charakter społeczności orków powoduje, że młode wychwytywane wzrastają wraz z młodymi orków, dlatego śmierć w czasie walki takiego druha jest trudna do powetowania. Prowadzi to do drastycznych form postępowania, w razie potrzeby szybkiego zyskania wierzchowca i posłuchu u niego.

Autor starał się zachować wiarygodność naukową, w miejscach, które tyczą się budowy wargów, co do roli tychże w społeczności orków podał jedynie pewną alternatywę. Ignorancja w kwestii języków S.A.M świata pociągneła za sobą, wykorzystanie łacińskich odpowiedników dla nazw gatunkowych, podanych w linneuszowskim systemie notacji binominalnej.

***

Magiczny tatuaż - prozaiczny wzorek tatuwany na spodzie stóp, specjalną techniką, wpływająca na pigment skóry - tworzy coś w rodzaju znamienia. Stymuluje stopy, przez co wpływa relaksacyjnie na cały organizm, zmiejsza zmęczenie, zwłaszcza wywołane forsownym marszem, czy długotrwałym staniem. Pośrednio wpływa na łagodzenie rozdrażnienia czy chociażby bólów stawów, pomaga utrzymywać równowagę. Tanie wersje korzystają z zasobów energetycznych właściciela, ale w stopniu pomijalnym (dodatkowy pączek tygodniowo załatwia sprawę), droższe, w większym stopniu magiczne odmiany tatuaża mogą być naładowane magicznie (do pewnych granic), ewentualnie kierunkując w razie możliwości pobór energii, do otoczenia o ile jest ożywione (łąki, lasy,...) - przez to w mieście działają jak wersje tańsze, ale mają silniejsze działanie.

deactivating I.M.H.O. ...





Temat: Kontrolerzy rybaccy nagminnie łapią rybaków, którzy łowią wi
Dziękuję za rzeczową odpowiedź, jakoś należącą tutaj do rzadkości. Pozdrawiam Pana serdecznie.
Mam takie nieodparte wrażenie, że wiele Waszych problemów bierze się chyba z niedopatrzenia Waszych spraw w trakcie aneksji do UE (chociaż może znowu jestem w błędzie). Bo wiem np., ze hodowcom ryb w stawach nie przysługuje dotacja jak np. hodowcom krów na lądzie. Zalane hektary to nie te suche. I to ponoć przeoczono właśnie w trakcie akcesji.
Odrobiłem lekcje i rozumiem, że jezioro, to nie morze i prawodawstwo jest tam inne. W związku z tym trudno mi wypowiadać się na temat tego jaki wpływ na obecną sytuację rybaków mają przywołane przez Pana opinie polskich naukowców. Podejrzewam, że nie aż tak silny, jak często się tu sugeruje. Natomiast na pewno duże znaczenie ma siła głosu przy podziale kwoty (sądząc po tym co pisze Pan o Skandynawach nad Bałtykiem - to już 1:3 na naszą niekorzyść), no i tragicznie śmieszne kwoty rekompensat za wymuszone postoje w porcie (płaci się wszak pewnie za stanie przy kei - jak u nas na Mazurach) i za utracone dochody.
Natomiast, podobnie jak Pan dostrzegam dość niebezpieczny precedens ekologów. Jakoś dziwnie pojawiaja się wszędzie tam, gdzie są sytuacje sporne i jakoś dziwnym trafem, działają nam wbrew. Może warto byłoby znaleźć jakiegoś dziennikarza, który dogrzebałby się "żródła finansowania" tego zjawiska w stosunku do Was - polskich rybaków bałtyckich. Jakoś dziwnie się pojawili teraz, a jak znam życie, nie ma w nim przypadkowych przypadków...
I ma Pan rację, czemu jakoś nie żyją rurą bałtycką, która nijak nam nie służy?? Ani politycznie, ani ekologicznie. Może ma rację p. TRAŁowiec, że problemem może być zamknięcie akwenów dla rybołowstwa. Ja bym jeszcze dodał, że może utrudni wędrówki ryb, jak wtedy, gdy byłaby w lesie i utrudniała migrację zwierzyny. Skądś to znam. Na styku jezioro-las pojawia się problem składowania dębu, na tzw. dąb czarny, leżakowany w mule zastojowych jezior. Winien tam leżeć ze 100 lat, stąd też te, które obecnie nadają się do eksploatacji, były składowane na Mazurach od czasów niemieckich. Teraz, gdy próbuje się je podnieść, czasem pojawia się problem ekologów... a może komuś zależy, aby ich nie zagospodarować?? Na szczęscie lasy są jeszcze państwowe i trudno ekologom coś tu dokonać. I całe szczęście, bo gdyby (jak to niektórym się marzyło) lasy sprywatyzowano, to owi troskliwcy sparalizowaliby gospodarke leśną na lata, pod byle pretekstem. Wystarczyłoby, aby jakiś rabunkowy właściciel lasu wyciął go w pień, a nie byłoby drewna na opał w całym kraju... Bo ekolodzy zamroziliby wszystko w imię wyższych racji... i wymusiliby import z krajów ... skandynawskich. I widzę tu analogię. Ktoś przekroczył limit odłowu, więc "jadą" po wszystkich...
Dwoistą naturę działań ekologów poznałem już wcześniej. Zdarzyło się raz (to już śmieszne), że "ekolodzy" zablokowali zjazd naturystów (lata 80-te, za komuny) twierdząc, że na wyspie na pewnym jeziorze (takie zaciszne miejsce) jest siedlisko (!!) sowy śnieżnej.. I do zlotu nie dopuścili... A sowy takowej tam nie widział żaden leśnik ani rybak.. a jakoś dojrzał ekolog. Ten nonsens okazał się dobrym pretekstem dla urzędnika. Po czasie się okazało, że nie było żadnego "wsparcia" naukowego, dowodów.... ale do tego czasu już nadeszła zima.
Jeszcze raz pozdrawiam i życzę udanych połowów. Mimo wszystko :)

P.S. Czy jest jakaś podstawa prawna dla kontroli rybaków przez ekologów??





Temat: " ZDROWIE" CZYLI POSZUKIWANIA UTRACONEGO.
SZÓSTA ZASADA ZDROWIA – PSYCHIKA.

Taki stopień organizacji systemu nerwowego, który by wytworzył poziom wyższej psychiki – pośród istot zamieszkujących Ziemię - osiągnął jedynie człowiek. Implikuje to niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju przeżywanie otaczającego nas świata, oraz powoduje, że nasza psychika wywiera wpływ na wszystkie procesy życiowe, zachodzące w organizmie. Ogromna część ludzkości, niestety nie kontroluje wpływu własnej psychiki na swoje zdrowie, żyjąc w błogiej nieświadomości. Dzieje cywilizacji ludzkiej pełne są faktów, świadczących jednak o tym, że ludzie nieustannie myślący o jakiejś chorobie, rzeczywiście na nią zapadali, i odwrotnie – pozbywali się nieuleczalnych chorób – dzięki pozytywnemu nastawieniu do życia. Oznacza to, że nasze myśli, nasze nastawienie psychosomatyczne może uczynić nas zdrowymi lub chorymi – młodymi duchem optymistami lub zgorzkniałymi starcami. Ogromna większość ludzi jest przekonana, że poszczególne etapy naszego życia nadchodzą nieuchronnie jak pory roku, i nic nie możemy na to poradzić. Takie myślenie powoduje, że sami „programujemy” swoją starość. Kiedy tylko pojawiają się pierwsze zmarszczki, zaczynają siwieć i wypadać nam włosy, i zaczynamy odczuwać bóle w stawach i mięśniach – od razu stawiamy sami sobie diagnozę; „starzeję się, a to oznacza, że muszę zwolnić, zacząć oszczędzać siły – mniej się ruszać, więcej odpoczywać”. Nikt nie chce wziąć pod uwagę myśli, że te symptomy starzenia się organizmu, są efektem naszego niezdrowego trybu życia, że sami zgotowaliśmy sobie taki los – niewłaściwym odżywianiem się, lenistwem, brakiem ruchu, niechęcią do bycia młodym. Przy pomocy własnej psychiki, krok po kroku, zabijamy w sobie chęć do życia, i faktycznie szybko się starzejemy, bo podświadomie tego właśnie od siebie oczekujemy. Tymczasem sama starość – z biochemicznego punktu widzenia, jest zachwianiem równowagi pomiędzy ilością starych i nowych komórek w organizmie. Dzieje się tak z dwóch powodów; z jednej strony, w wyniku wielokrotnych podziałów komórkowych „starzeją” się enzymy i hormony biorące udział w tych podziałach – ulegając deformacjom i uszkodzeniom w budowie swej cząsteczki – a z drugiej strony zaburzeniom ulegają same kontakty pomiędzy enzymem, produkującym go hormonem a organellami komórkowymi, zwłaszcza mitochondriami. Ponieważ nasz mózg steruje wszystkimi procesami za pomocą neuroprzekaźników, stymulując wydzielanie hormonów - niewłaściwe nastawienie psychiczne może zaburzyć te procesy. W każdej komórce naszego ciała znajdują się receptory, których zadaniem jest odbiór odpowiednich hormonów, jako informacji od centralnego systemu nerwowego o kolejności sekwencji procesów biochemicznych, sterujących fizycznym bytem komórki. Jeżeli te bioreceptory są zablokowane lub nie działają prawidłowo – następuje dezintegracja komórki, potem tkanki. W konsekwencji następuje starzenie się lub śmierć organizmu. Człowiek właściwym trybem życia i odżywiania się, może odłożyć w czasie te procesy i przedłużyć sobie życie, nawet o kilka dziesiątków lat. Obecny, gwałtowny rozwój nauki, niebywały postęp techniczny, w tym nanotechnologii – pozwala na znaczne przedłużenie ludzkiego życia – od ok. 40 lat w epoce prehistorycznej, do przeszło 80 lat, średniej, światowej długości życia naszego pokolenia. Jest to dwukrotne wydłużenie życia człowieka na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu tysięcy lat, w trwającej miliony lat historii naszego gatunku. Jednocześnie, zdobycze współczesnej biologii pozwalają nam wnikać w procesy metabolizmu na poziomie komórkowym, a nawet „gmerać” przy ludzkim genotypie. Stworzono cały szereg związków chemicznych, które są czynne biologicznie, a mających nas wspomóc w walce ze starością – podobno bez skutków ubocznych. Tymczasem najnowsze odkrycia w biohaworyzmie człowieka pozwalają stwierdzić, że ludzki organizm wykazuje, „reduntatywność,” czyli nadmiarowość w swojej budowie i działaniu. Np. w życiu codziennym wykorzystujemy jedynie kilka procent potencjału swojego mózgu. Również pozostałe organy człowieka pracują tylko „na pół gwizdka.” Czasem, w wielkim stresie lub pod presją zagrożenia życia ujawniają się „nadludzkie” moce, tkwiące w każdym z nas. Problem polega na tym, jak zmusić organizm do wykorzystania tych rezerw, bez uszczerbku dla zdrowia i życia. W tym miejscu pole do popisu otrzymuje nasze pozytywne nastawienie i niezgłębione do końca możliwości naszej „psyche.”
CZŁOWIEKU! NIE CZEKAJ NA CUD – POMÓŻ SOBIE SAM!

MOTTO;

„Żeby żyć długo, trzeba umieć być szczęśliwym.
Jest to wielka sztuka, której nikt i nic nas nie może nauczyć, trzeba jej nauczyć się samemu.”

Esej ten publikowany jest za zgodą autora Vick Thor

C.d.n.



Temat: Reakcje nietolerancji leków
Witajcie!
Czytuje sobie w ostatnim czasie Wasze posty o lekach ... Właściwie nie znalazłam tego, czego szukałam, więc postanowiłam sama napisać i prosić Was o opisanie swoich doświadczeń (o ile ktoś też takie miał )
Mam stwierdzone CU po kolonoskopii w kwietniu, ale objawowo lekarce bardziej to wygląda na CD. Moim problemem do tamtej pory były przede wszystkim stany podgorączkowe, pojawiające sie wcześniej od roku. Z jelitami pół życia miałam coś nie tak i zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, choć przyznam, że ostatnio częściej dawały znać o sobie. Ale w porównaniu z niektórymi forumowiczami... moje objawy jelitowe to pestka
Więc - na początek miałam zapisane sulfosalazin 3 razy po dwie tabletki. Zaczęły się u mnie mdłości, zgaga (co za doświadczenie!!! wcześniej nigdy tego nie miałam ) i w końcu bóle żołądka, skurcze jelit i wymioty. Trwało to jakieś ponad tydzień i lek odstawiłam. Lekarka (zaznaczam, że nie gastrolog, tylko internista ze szpitala) zmieniła mi na Pentase, tabletki - 2 razy po 1 tabletce. Ten lek się sprawdził super! Gorączki przeszły jak ręką odjął, jelita były spokojne jak nigdy chyba! Ale o dziwo - po ponad trzech miesiącach - gorączki wróciły. Zrobiłam wyniki, okazały się być dużo gorsze niż wtedy, gdy leżałam w szpitalu. Dostałam się w końcu do gastrologa, która to pani przepisała mi Pentasę w czopkach (gorączek nie chciała wiązać z tą chorobą, , a jelitka były przecież spokojne). I znów gorączki przeszły mi od pierwszego czopka (jeden na dobę), jelitka miały się troszkę gorzej, ale wyniki po miesiącu były super! Ale akurat nadszedł termin wizyty u gastrologa w naszej klinice - czekałam na nią od maja! I ona stwierdziła, że po co te czopki, jak mam stan zapalny prawie w całym jelicie (wyczytała to z wyniku kolonoskopii) i przepisała mi Salofalk 2 razy po dwie (żeby było troszkę taniej niż Pentasa). Wzięłam trzy dawki i wróciła gorączka (niewysoka, ale z bólami stawowymi - takie miałam najczęściej), wzięłam następne dwie - i ... nie mogłam już wstać z łóżka. Bóle głowy, żołądka, jelit, stawów, mdłości i totalne osłabienie. Nie miałam sił nawet oddychać. Zwymiotowałam ze dwa razy, nie wzięłam więcej Salofalku i ... ogólnie mi przeszło... tylko żołądek boli mnie do dziś (trzeci dzień). I tego to już po prostu nie rozumiem, bo w Salofalku jest ta sama substancja czynna - mesalazyna, co w Pentasie, więc to chyba to samo! Więc dlaczego mój organizm przyjmuje Pentase, a Salofalku nie??? A może to tylko taki zbieg okoliczności i te objawy to nie od Salofalku, tylko jakaś taka dziwna niestrawność? Czy ktoś też miał doświadczenia z różną tolerancją takich leków o tej samej substancji czynnej? Bo w tutejszych postach znalazłam tylko Wasze opinie o tym, jak dane leki działają na Wasze dolegliwości... Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale niestety mam do tego skłonności...



Temat: Dawka mrozu na zdrowie
Każdy z nas odruchowo broni się przed zimnem. Tymczasem okazuje się, że odpowiednio dawkowane jest dobrym lekarstwem na wiele dolegliwości.

Każdy z nas odruchowo broni się przed zimnem. Tymczasem okazuje się, że odpowiednio dawkowane jest dobrym lekarstwem na wiele dolegliwości.

W leczeniu niską temperaturą, czyli w tzw. w krioterapii, wykorzystuje się dwie metody. Pierwsza z nich, bardziej wszechstronna, polega na wywołaniu w organizmie reakcji obronnej na zimno. W jej wyniku dochodzi do silnego przekrwienia i rozgrzania tkanek, a także zwiększonej produkcji niektórych hormonów, np. endorfin (działają przeciwbólowo i przeciwdepresyjnie). Tę metodę stosuje się w leczeniu chorób i stanów zapalnych stawów, mięśni i ścięgien oraz kontuzji. Wykorzystuje się ją także do wzmocnienia odporności oraz dla relaksu i poprawy nastroju. Celem drugiej metody jest zniszczenie chorych tkanek.

Chłodny podmuch

Jeśli dolegliwości dotyczą niewielkiej części ciała (np. kolana, barku) lub istnieją przeciwwskazania do korzystania z kriokomory (pomieszczenia, w którym panuje niska temperatura), specjalista pewnie zaproponuje ci miejscowe lecznie zimnem. Wykorzystuje się w tym celu specjalne urządzenia, które zmieniają ciekły azot w parę azotową o temperaturze minus 120-140 stopni Celsjusza. Kierowana jest ona na określoną partię ciała. Podczas zabiegu nie będziesz czuła bólu, tylko chłodny wietrzyk na skórze.

Powietrze jak lód

Dla złagodzenia bóli reumatycznych, wzmocnienia siły mięśni oraz zwiększenia odporności korzystniejszy jest pobyt w kriokomorze. Wchodzisz do niej lekko ubrana, np. w kostium kąpielowy. Ale by ochronić wrażliwe na mróz partie ciała i drogi oddechowe, musisz też włożyć podkolanówki, rękawiczki, nauszniki, drewniane chodaki oraz maskę na nos i usta. Pobyt w kriokomorze, w której panuje temperatura nawet minus 160C, trwa około 3 minut. Nie będziesz czuła zimna, tylko pieczenie odsłoniętych części skóry i jakby delikatne kłucie tępą igłą.

Mroźny skalpel

Zimno może zastąpić precyzyjne narzędzie chirurgiczne. Ciekły azot, podawany przez specjalny aplikator, wymraża bowiem chore tkanki, oszczędzając zdrowe. W ten sposób likwiduje się niewielkie zmiany na skórze lub błonie śluzowej, np. kurzajki na rękach czy nadżerki na szyjce macicy, a także hemoroidy. Na skutek działania niskiej temperatury dochodzi bowiem do obumarcia nieprawidłowo zbudowanych komórek. Po zabiegu pozostaje niewielka ranka, która szybko się goi, nie pozostawiając po sobie blizny.

Ze skierowaniem bezpłatnie

Jeśli jesteś ubezpieczona, za krioterapię nie musisz płacić. Powinnaś jednak otrzymać skierowanie do Poradni Rehabilitacyjnej od lekarza rodzinnego lub specjalisty, np. ortopedy, reumatologa. W przypadku braku skierowania za zabiegi będziesz musiała zapłacić. Do tego trzeba doliczyć koszt wstępnej konsultacji (ok. 60 zł). Wizyta u specjalisty jest konieczna, bo nie wszyscy mogą korzystać z takiej terapii (np. osoby z niedoczynnością tarczycy, chorobą niedokrwienną serca, zakrzepowym zapaleniem żył).

Źródło: Naj
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nflblog.pev.pl



  • Strona 2 z 2 • Znaleziono 51 rezultatów • 1, 2