simeszne sms
Widzisz posty znalezione dla hasła: simeszne sms
Temat: Czy szukam dziury w całym? - Co sądzicie???
Czy szukam dziury w całym? - Co sądzicie???
Hmmm... nie wiem od czego zacząć... Mam pewien problem, właściwie nie wiem
czy to jest problem czy po prostu jestem przewrażliwiona i szukam dziury w
całym :( Weszłam na to forum bo chcę wiedzieć co inni myślą o tym co zaraz
napiszę (zarówno kobiety jak i mężczyźni), bo sama się już w tym wszystkim
pogubiłam.
Jestem z facetem, którego kocham, wszystko było ładnie i pięknie, miałam do
niego bezgraniczne zaufanie pod każdym względem, ale niestety do czasu. Teraz
wszystko w jego zachowaniu wydaje mi się podejrzane, np. to że czasem jest
poza zasięgiem i nie można się do niego dodzwonić, albo to że się umawiamy na
jakiś dzień, a tu nagle w ostatniej chwili coś mu wypada i odwołuje
spotkanie, ale jak byliśmy razem nad wodą to miał wyłączony dźwięk w
telefonie... Gdyby mi jakaś kobieta jeszcze 2 tygodnie temu opowiadała takie
rzeczy to bym ją wyśmiała, ale teraz gdy sama jestem wręcz chorobliwie
podejrzliwa to to wcale nie jest śmieszne!!! Gdy w jego telefonie słyszę, że
abonent jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon to sobie myślę, że
pewnie specjalnie wyłączył, bo jest z inną kobietą... Gdy przekłada spotkanie
to przecież dlatego, że woli się spotkać akurat z tą drugą... Gdy byliśmy nad
wodą to dlatego wyłączył dźwięk w fonie, żebym nie słyszała gdy ona będzie do
niego dzwonić... Takie przykłady mogę mnożyć. Zdaję sobie sprawę, że to
wszystko można wytłumaczyć z inny sposób: przecież nie wszędzie jest zasięg,
zawsze może wypaść coś niespodziewanego itd. ale do mnie nie docierają inne
wyjaśnienia... :(:(:(:(
Nie myślcie, że od początku byłam taka podejrzliwa i zazdrosna. To dopiero od
2 tygodni tak mam. Albo już od 2 tygodni... Tak więc jakieś 2 tygodnie temu
umówiliśmy się na mieście, byliśmy na spacerku, potem na pysznym jedzonku w
knajpie i tak nam miło wieczorek upływał. Wyszliśmy z knajpki, ja już
wsiadłam do samochodu, on też już miał wsiadać, gdy zadzwonił jego telefon.
Zawsze normalnie przy mnie gadał, a tym razem zamknął drzwi od samochodu i
rozmawiał na zewnątrz mimo iż zaczął padać dość spory deszcz. Przez otwarte
okno słyszałam jak mówi do kogoś żabciu i się po prostu we mnie zagotowało!!!
I jeszcze temu z kim gadał powiedział, że dopiero wyszedł z domu, gdy na
mieście byliśmy już od ponad 3 godzin :(:(:(:( Gdy wrócił do auta zapytałam z
kim tak długo rozmawiał, powiedział ze z kumplem. Nie odezwałam się słowem,
poprosiłam żeby mnie odwiózł do domu i przez całą drogę walczyłam z tym, żeby
się rozpłakać. Pomyślałam sobie wtedy, że nie =dość że kogoś jeszcze ma, to
jeszcze mnie okłamuje. Wysiadając z samochodu powiedziałam mu, że fajnie, że
do kumpla mów żabciu. To on na to, nie gadał z kumplem, tylko z kobietą, że
ona jest mu coś winna itp. A że mi powiedział, że z kumplem to dlatego, że
myślał, że się pytam o sms, którego dostał :/ Trzasnęłam drzwiami i tak się
rozstaliśmy. Potem napisał mi na gg że on się nie ma z czego tłumaczyć, że
nie ma sobie nic do zarzucenia i ma czyste sumie, że ta kobieta z którą gadał
to tylko i wyłącznie sąsiadka, którą zna od dziecka. I że do wszystkich mówi
żabciu, ale tylko do mnie kochanie. Następnie odwrócił kota do góry ogonem,
twierdząc, że wymyślam i szukam problemów tam gdzie ich nie ma i że on nie
będzie się tłumaczył bo nie z czego. Zaczął grać wielce urażonego i w końcu
doszło do tego, że to ja go wręcz błagałam żebyśmy się spotkali i pogadali...
Spotkaliśmy się, pogadaliśmy, postanowiłam mu zaufać i niby jest ok., tylko
że ja mu już nie ufam tak jak kiedyś, na każdym kroku podejrzewam go o to, że
ma inną. Oczywiście mu tego nie mówię, tylko sama się z tym wszystkim gryzę i
zaraz tu chyba zwariuję!!! Powiedzcie, po przeczytaniu tego wszystkiego, czy
mam powody, żeby mu nie ufać i być taką podejrzliwą. Czasem to już sama mam
siebie dość...
Co o tym wszystkim myślicie???
Temat: 3 lata w plecy?
walentyna napisała:
> Mężczyzna, którego ja kocham też cierpi na depresję. Wiem, jak trudno jest
> teraz Tobie. Wszystko to, co w odpowiedziach na Twojego posta jest słuszne i
> prawdziwe. I to, że depresja to choroba i to, że nie ma nic wspólnego z
> uczuciami Twojego Mężczyzny do Ciebie. Wiem, że trudno w to uwierzyć, sama
> staczam walkę codziennie, by tę wiarę w sobie utrzymać.
Jestes kolejna dzielna Kobieta, ktora dzis spotkalam... ;-)
> Dobre są dobre rady, więc i ja mam kilka dla Ciebie. Wynikają z
> czteromiesięcznego bycia z kimś, kogo kocham i z jego depresją, wynikają z
> codziennych zmagań, czasem z walki na śmierć i życie, na miłość i jej brak.
Jakbym o sobie czytala... :-(
Z ta roznica, ze my nie jestesmy fizycznie razem. Dzieli nas 350 km. Kontakt
tylko mailem, SMS-em, telefonem...
Dlaczego?
Bo on 'nie wytrzymal' w moim miescie. To miejsce - w polaczeniu z brakiem
pracy, z bezczynnoscia - wywolalo (jak sadze) nawrot choroby...
> Po pierwsze - porozmawiaj z nim. Spróbuj. Spróbuj dotrzeć do Niego
> prawdziwego, tego, który jest ukryty pod depresją.
Probowalam. Wiele, wiele razy. Byla agresja, odpychanie mnie, wychodzenie z
pokoju. W koncu cos peklo i on zaczal rozmawiac. Ale wiesz, to smieszne - przed
rozmowa z nim pogadalam z takim znajomym psychologiem, ktory mnie uprzedzil, ze
moj mezczyzna moze zdecydowac o odejsciu, nie wytrzymac i 'machnac reka' na
wszystko. I dokladnie tak sie stalo. Moze nie 'machnal reka' bo ta decyzja bylo
potwornie trudna dla niego, ale postanowil odejsc, argumentujac to moim dobrem,
tym ze nie bedzie mnie ciagnal na dno za soba.
> Po drugie - Nie utożsamiaj jego poczucia bezsensu i rezygnacji z brakiem
> uczucia do Ciebie.
Staram sie wierzyc w to, ze to nie on tylko choroba. Staram sie nie denerwowac,
nie miec zalu o to, ze on nie chcial sprobowac poszukac kogos w moim miescie.
Ze to nie z braku milosci, tylko z choroby. Ale wiesz sama, jak trudno w to
uwierzyc...
> W tym układzie jest Was teraz troje: Ty, On i Depresja. Ty i On razem
> przeciwko niej jednej. Zjednoczcie siły, wspierajcie się nawzajem i
> walczcie z nią.
On musi chciec wlaczyc, prawda?
A on chyba nie ma sil... Wyjechal, zamknal sie w sobie, z tego co wiem - nie
poszedl do lekarza. Typowy objaw choroby - bezczynnosc, bezradnosc, niemoznosc
podjecia jakichs dzialan...
> Po trzecie - Wiem, jak trudno jest Ci wierzyć w Jego miłość do Ciebie, kiedy
> zamyka się w sobie, kiedy ucieka od Ciebie. Chcesz wiedzieć, czy Cię kocha?
> Zapytaj go, poproś o szczerą odpoiwedź. Może to naiwne, ale to chyba jedyny
> sposób na uzyskanie jakiejkolwiek odpowiedzi w tej burzy bardzo złych dni i
> nastrojów, ucieczek itd. Jeśli się kochacie, wierz w to. Wierz, pomimo
> wszystko.
Zapytalam. Ale nawet bez pytania on wiele razy mowil, ze tak. Ze kocha, ze
tylko ja, ze nie zapomni chocby nie wiadomo co, ze z nikim innym zyc nie chce.
Ale przede wszystkim - ze kocha.
Ja jestem poza choroba, nie moge sie wczuc w jego stan mimo calej mojej
empatii. Dlatego tak trudno mi sie pogodzic z tym, ze ten moj facet, ten
ktorego znalam i kocham - nie chce sprobowac walczyc o nas. Na logike - wiem,
ze to nie on, tylko 'ona'. Ale serce sie boi i mowi swoje...
> Depresja to zdzira, która okłamuje wszystkich - Ciebie, bo zmusza
> Twojego Mężczyznę do zachowań, jakie ona mu dyktuje; Jego - bo myśli, jakie
> mu podsuwa są tak sugestywne...
Madrze napisalas. Troszke moze zrozumialam dzieki temu?
> Po czwarte - potrzebujesz ogromnego wsparcia i siły, jeśli chcesz Mu pomóc i
> przetrwać tę próbę. Sięgnij po wsparcie przyjaciół, rodziny, kogo tylko
> możesz.
Mam chyba takiego Przyjaciela, ktory po prostu JEST. I on mi pomaga.
Rodzina - martwi sie - i o mojego mezczyzne i o mnie. Przyjaciele - nie moga
zrozumiec, ze jest tak zle, jak to sie stalo, nie wiedza, jak pomoc, ale wiem,
ze gdyby umieli - zrobiliby bardzo, bardzo duzo.
> I znajdź dobrego terapeutę dla siebie. Jeśli chcesz o Was walczyć,
> potrzebujesz teraz siły za dwoje. Zadbaj o nią dla siebie.
Napisalam wyzej - dojrzewam do tego niczym owocek. Musze sie sama z siebie
otrzasnac po wydarzeniach ostatnich dni, i nabrac sil do szukania. A wtedy
kogos madrego znajde. I nawet jesli to nie bedzie walka 'o nas', to moze
chociaz mi pomoze...
> To chyba tyle... Napisałam to, do czego sama doszłam stojąc naprzeciw
> depresji mojego ukochanego. Może na coś przyda się i Tobie te kilka myśli.
> Jeśli masz ochotę pogadać - daj znać mailem.
Bardzo, bardzo mi pomoglas. I dodalas otuchy przez sama swiadomosc tego, ze nie
jestem z tym sama, jedyna.
Dziekuje Ci.
A.
Temat: Internetowy trójkąt
Gość portalu: Nemo napisał(a):
> Pewnie że każdy ma prawo popełniać błędy. Mężczyźnie też ;). Taki przypadek
> jest najprostszy - rozwód jest legalny w Polsce. Jednak nie w tym rzecz.
Rzecz
> w tym, że nie chodzi o sytuację typu "już żony nie kocham, to była pomyłka -
> kocham inną". Chodzi o sytuację gdy jest małżeństwo, ma jakiś tam staż i
nagle
> bez wyraźnej przyczyny jedno z małżonków zaczyna flirtować z kimś z
zewnątrz...
>
> Czy to przez internet, czy w "realu"... Uważam że dopóki umie się zachować
> umiar i zna się granice nie ma w tym NIC złego. A jeżeli przeszkadza to tej
> drugiej osobie - to trzeba dojść do jakiegoś kompromisu. Do Linki: nie sądzę
> żeby w przypadku Ktosi chodziło o jakiejś jej działania w celu poderwania
męża
> innej. Wyraźnie to napisała. Dlaczego tak wiele kobiet sądzi że złem jest
> inteligentna i może nawet lekko "flirtująca" rozmowa z kimś na necie? To nic
> złego. Sądzę też że często nie chodzi też o zdobycie partnera - czasem chyba
> chodzi o to żeby z kimś miło pogawędzić, poznać kogoś ciekawego, wymienić
> poglądy. A jeżeli się okaże że ten ktoś jest bardzo miły i w porządku to co?
> Musimy zaraz go zdobywać? Dlaczego kobiety myślą prawie wyłącznie w takich
> kategoriach o facetach? Czy my nadajemy się tylko do zdobywania? Do
posiadania?
>
> Czy nie możemy czasem porozmawiać z jakąś ciekawą kobietą na internecie? Bo
> strach że zaraz będzie chciała nas zdobyć? Przecież to śmieszne... To od nas,
> facetów zależy czy będziemy chcieli dany związek zmienić w coś innego,
bardziej
>
> intymnego... Owszem, każdy ma chwile słabości (wiem coś o tym) kiedy uderza
mu
> do głowy powodzenie u płci przeciwnej. Ale przecież po to mamy rozum by
myśleć.
>
> A jeżeli nasze żony są tak wspaniałe za jakie się uważają, to przecież
głupotą
> byłoby od nich odchodzić. W końcu je kochamy... I jeszcze jedno. Jeżeli
> będziecie zbytnio walczyć o "swoich" mężczyzn/mężów - to oni sami uciekną, bo
z
>
> reguły nie lubią smyczy i kagańców. I nie mam tu na myśli pocałunków,
pieszczot
>
> i czułych słów. Tylko sprawdzanie poczty, SMSów i podsłuchiwanie rozmów
> telefonicznych. A co do solidarności kobiet - to chodzi mi o solidarność
> obustronną - i żon i "tych trzecich". I o wzajemne zrozumienie. A przede
> wszystkim o "grę fair". Ale to chyba jest nierealne. W końcu mamy agresywny
> kapitalizm... I najwyraźniej dotyczy on nie tylko gospodarki, ale i związków
> międzyludzkich... ;)
>
>Jak bez?? zawsze jest jakas przyczyna , jakis zalazek . Mysle ze powinnismy
sie zdecydowac na jaki temat bedziemy rozmawiac: przyjazn miedzy kobieta a
meszczyzna , czy zaawansowany flirt ?? Zreszta dla mnie jest i jedno i drugi ok
bo facet moze byc naprawde super przyjacielem tym bardziej ze jako osoba innej
plci postrzega rzeczy inaczej i o to chodzi:)
Temat: Alez to zycie w malzenstwie jest trudne..
Alez to zycie w malzenstwie jest trudne..
Jestesmy malzenstwem od 6 lat a ze soba jestesmy juz ponad 10 lat. Nie mamy
na razie dzieci. Jeszcze jakis czas temu wydawalo mi sie ze jestesmy
idealna para -dwiema polowkami ktorym udalo sie trafic na siebie. Problemy
zaczely sie pojawiac kiedy moj maz nagle zaczal bezustannie wspominac swoja
kolezanke. Ona to, ona tam to... Mozna z nia fajnie pozartowac. fajnie sie z
nia rozmawia ..Ona do wszystkiego podchodzi na luzie ... Z poczatku mi to
nie przeszkadzalo ale z czasem zaczelo mnie denerwowac ze slysze ciagle o
niej, ze on ciagle sprawdza czy nie dostal smsa-. Powiedzialam mu o tym i
zapytalam co mam myslec o tej znajomosci. Na co on sie rozesmial i
stwierdzil ze chyba nie jestem zazdrosna o to (jestes 100 razy lepsza od
kazdej innej -powiedzial) . To tylko dobra kolezanka, fajnie sie mu z nia
rozmawia ale to wszystko. Ja jestem dla niego wszystkim i to smieszne zebym
sie miala czegokolwiek obawiac jak stwierdzil bo sytuacja jest abslutnie
czysta obydwoje z ta kolezanka ustalili to na samym poczatku (poza tym ona
tez jest z kims zwiazana). Sytuacja powtorzyala sie kiedy przez przypadek
odkrylam ze on codziennie rozmawial z nia na gadu -gadu flirtujac przy tym
na calego. Jak to zobaczylam to myslalam ze umre z bolu. To niemozliwe zeby
on mogl mi to zrobic. Na moje pytanie co to ma znaczyc uslyszalam ze to byly
tylko takie glupie zarty. Ze robili to dla zabawy obydwoje doskonale wiedzac
ze to nie jest prawda. Choc bylo mi trudno uwierzylam mu ze to prawda (choc
do latwowiernych nie naleze). Jednak zadra i tak w sercu zostala ze moj maz
mogl robic cos takiego ( co z tego ze bylo to tylko w zartach). Myslam ze ta
znajomosc sie wkrotce skonczy.Kolezanka wyjechala za granice. Jakiez bylo
moje zdziwienie kiedy okazalo sie ze pomimo tego oni caly zvas utrzymywali ze
soba kontakt. Zrobilam rzecz straszna i nie wybaczalna (wiem o tym) :
sprawdzilam jego telefon kom. Z niego odkrylam ze oni caly czas utrzymywali
kontakt ze soba (on dzwonil do niej ona do niego). Maz pare wspomnial ze
dostal od niem maila. ale otych telefonach nie mialam pojecia. Poczulam sie
oszukana jak nikt na swiecie. Oczywiscie pozniej nastapily klotnie i
pretensje. On swierdzil ze nie mowil mi o tym celowo zeby mnie nie
denerwowac. jego zdaniem za kazdym razem kiedy wspominal mi niej dostawalam
szalu i zaczynalam sie czepiac. Wiec uznal ze dla swietego spokoju lepiej
bedzie mi nic nie mowic i nie narazac sie na moje bezustanne uwagi. Doszlo
do tego ze zalozyl sobie nawet skrytke pocztowa zeby ona mogla mu przeslac
list -0 do czego mi sie pozniej przyznal. |To prawda ze wina byla tez mojej
stronie za kazdym razem kiedy o niej wespominal zaczynalam sie czepiac. Ale
nigdy nie pomyslam ze on zacznie mnie w rezultacie oszukiwac ( a dokladnie
zatajac ze jakiekolwiek kontakty sa utrzymywane) i ze cos takiego jak
zaufanie moje do niego legnie calkowicie w gruzach.
Moze sie uznacie ze jestem naiwana ale ja mu wierze ze to tylko kolezanka (on
po prostu lubi sobie podzwonic po ludziach i pogadac a oni z kolei lubia
dzwonic do niego zeby sie mu wyzalic). Jednak po tym co mialo miejsce nie
potrafie zaakceptowac tej znajomosci -nie potrafie zniesc faktu ze on dla
utrzymania tej znajomosci(jak zadnej innej przedtem) wlozyl tyle wysilku
wlacznie z tym ze mnie zaczal oszukiwac.
Teraz my mieszkamy za granica kolezanka wrocila do kraju - kontakty jednak
sa nadal utrzymywane. Nie potrafie z tym zycn i jest to zrodlem naszych
obecnie barzdo powaznych problemow w malzenstwie. Nie wiem czy to przetrwamy.
On twierdzi ze chcialabym mu wybierac znajomych i zeby mi sie spowiadal ze
wszystkiego co robi a on tego nie zrobi bo to sie zle na dluzsza mete
skonczy. Ja sie z nim calkowicie w tym zgadzam i nigdy nie odwazylabym sie
nawet zaproponowac zeby skonczyl to znajomosc. Tylko co mam zrobic z tym ze
znajomosc z ta kolezanka zawazyla na moim zaufaniu do niego. ZAUWAZYLAM ze to
zaczelo rzutowac na nasze dalsze zycie. Stalam sie podejrzliwa i w kazdej
jego nowej znajomosci zaczynam sie doszukiwac jakiegos oszustwa. Ja stalam
sie po prostu paranoiczka. To jest straszne. Nie moge tego zniesc w sobie.
Probowalismy rozmawiac o tym ale rezultat tych rozmow jest taki ze nie
jestesmy wcale sobie blizsi. Jestesmy juz oboje umeczeni tymi rozmowami (cala
historia trawa juz ponad rok - z przerwami na calkiem sympatyczne momenty w
naszym malzenstwie)
On zaciekle broni swojego prawa do niezalezniosci i prywatnosci> podczas gdy
ja nie chce aby robil to kosztem oszukiwania mnie. Czy jest jakies wyjscie z
tej sytuacji. Bardzo kocham meza i on twierdzi ze kocha mnie. Ale ta sytuacja
i rozbieznosc zdan calkowicie nas wykancza. Nie moge odnalezc w sobie dawnej
radosci i poczucia bezpieczenstwa. Jak to odzyskac? Jaki znalezc kompromis?
Jak zaakceptowac kolezanke ktora stala sie ucielesnieniem mojego bolu i
bezsilnosci ? Jak mam to zrobic? Bede wdzieczna za Wasze opinie (moze
wynikajace z wlasnych doswiadczen) .Vin
Temat: Młodszy brat z wodogłowiem-długie
Młodszy brat z wodogłowiem-długie
Dziewczyny,
Przepraszam że tu do was piszę, może trochę nie na temat, ale nie chciałam
pisać na emamie z różnych powodów. Mam nadzieję że mi pomożecie,
doradzicie...od razu mówię że piszę pod innym nickiem bo swój mam dość
charakterystyczny, nie chcę żeby mnie skojarzono, imiona też trochę
pozmieniam, ale i tak pewnie łatwo mnie będzie rozpoznać;)
Od początku. Moi rodzice się rozwiedli dość dawno, zostałam z siostrą i mamą,
tato odszedł do Pewnej pani i długo byli razem. Potem ona się stała
alkoholiczką, trochę chyba z winy mojego taty. On jest bardzo dziwnym
człowiekiem, jest inteligentny, z poczuciem humoru ale nie okazuje uczuć,
jest zimny, nie troszczy się o innych...taki śmieszny. Nie umiem go rozgryźć.
W każdym razie od gdzieś 3 lat spotyka się z Ewą, ona miała 2 czy 3 sklepy a
on był jej dostawcą (ale to brzmi). Podobno znali się dłużej. Mój tato od
kiedy się zbliżyli, się okropnie zmienił, kurczę-zakochany. Jak dostał smsa
od niej był cały w skowronkach! Mój tato ma teraz 53 lata a ona 42 lub 43.
Ja w listopadzie 2001 urodziłam synka. Mój ojciec oczywiście w ogóle się nie
interesował, przyszedł obejrzeć, ale chyba nawet nic nie powiedział. Ale znam
go więc się nie zdziwiłam. W każdym razie gdy Ewa przyszła zobaczyć
kilkumiesięcznego syna, zaczęła się wypytywać o moje dziecko, bardzo
szczegółowo, trochę mi to podpadło. NIedługo potem okazało sie że jest w
ciąży. Mój ojciec był tym trochę zdziwiony, ale cieszył się nawet, ja w to
nie mogłam uwierzyć. Ewa ze względu na wiek miała robione badania, wszystko
było w porządku, aż do końca ciąży kiedy się okazało że dziecko miało wylew
chyba w 34tyg i urodziło się w prawie rok po moim dziecku(przez cc), niestety
z wodogłowiem. Nie wrodzonym.
Ponieważ mieszkam w innym kraju długo nie widziałam mojego brata, nazwijmy go
Michałkiem. na początku mały miał dużo badań, kilka operacji, ale lekarze
dali mu dobre szanse. Był to wielki szok dla wszystkich, moja siostra długo
nie mogła się pogodzić z tą sytuacją. Ja, jako mama, inaczej to widziałam. W
każdym razie dopiero w kwietniu udało nam się odwiedzić brata. To było jedno
z najgorszych momentów w moim życiu. Okazało się że Ewa jest wykończona,
wszystko chce robić sama i nie daje sobie pomóc chociażby w robieniu obiadu.
Non stop ma pretensje do mojego ojca o WSZYSTKO, poważnie. Cały czas narzeka.
Muszę przyznać że strasznie kocha Michałka, jeździ z nim na rehabilitacje,
cały czas z nim ćwiczy, bardzo się nim przejmuje. Jest wspaniałą mamą.
Michałek jest kochany, dużo się uśmiecha, wygląda jak każdynormalny bobasek,
tylko trochę wolniej się rozwija co jest normalne. Podobno ma trochę
sparaliżowaną jedną stronę i nie widzi na jedno oko, ale ona jakby tego nie
rozumie, zawzięcie walczy żeby Michałek był jak inne dzieci. Niestety
zaniedbała wszystko inne, pracę, dom, siebie. Mój ojciec na swój sposób
pomaga ale ona sobie nie daje pomagać. Ewa nie ma żadnej rodziny oprócz
ciotki za granicą.
Od czasu do czasu piszemy sobie z Ewą meile ale jej listy są zawsze pełne
pretensji, wszystko jest źle, a ja nie wiem co jej pisać. Naprawdę. Dzisiaj
dostałam od niej następny email i po prostu nie wiem co jej odpisać. Nawet
rozmawiałam z tatą ale podobno ona nie chce z nim rozmawiać, tylko na siebie
krzyczą.
Dziewczyny, ja naprawdę mam dużo i to bardzo dużo respektu dla Ewy. Jest
bardzo dzielna. Podziwiam ją. Ale kilka godzin z nią to był koszmar, po
prostu narzeka na wszystko, zwłaszcza ojca, jest złośliwa, nerwowa. Nie wiem
jak ona sobie poradzi finansowo i w ogóle, skoro cały swój czas wypełnia
Michałkiem i opieką nad nim, poświęcając wszystko inne. NIe chce pomocy od
nikogo, mój tato i ja zaproponowaliśmy żeby sobie wzięła kogoś do sprzątania
i do wychodzenia z Michałkiem na spacery, żeby ją odciążyć (tato za to
zapłaci), ale ona nie chce. Wszystko wie lepiej!
Jak takiej kobiecie pomóc? Jak się do niej odnosić? Co ona chce usłyszeć?
Kochane mamy chorych dzieci, powiedzcie mi jak to u was wygląda. wiem że to
wszystko jest bardzo chaotyczne ale mam w sobie tyle emocji że trudno mi to
przelać.
Temat: DDA, zdrada, powroty,wybaczanie
DDA, zdrada, powroty,wybaczanie
czesc.a ja mam taki problem ? ciagle zadaje sobie pytanie czy do tego musialo dojsc......
bylem z dziewczyną ktora jest modelowym DDA, dla mnie uciekla od poprzedniego - ktory wg mnie byl "uosobieniem ojca" - niepewna przyszlosc,zycie chwila, nieprzywiazywanie uwagi do niczego poza przyjemnosciami, wiele obietnic, do tego mamisynek, i najwazniejsza jego przyjemnosc- auto. uciekla do mnie od niego. ale cialge nie potrafila zerwac z nim. on wymyslal coraz to nowe haczyki na nią - a to wspolny kot i pies-ktorego trzeba karmic,a to wspolni znajomi itp. nie umiala sie od niego uwolnic.
ja nie moglem doslownie nic zrobic - bo tlumaczenie bylo ze jej jest ciezko i on wiele dla niej znaczyl.i ze teraz jest przyjacielem.jak sie domyslacie nasz zwiazek kompletnie nie istnial. owszem byly przelbyski, zaryzykowalem zeby ja z tego wyrwac i kupilismy mieszkanie(kredyt 25lat).ale ciagle byly tylko klotnie spowodowane jej wybuchowym charakterem,zachciankami na tu i teraz, itp. nie zdazylismy nawet razem zamieszkac ona uciekla zagranice i sciagnela tam swojego ex.
najsmieszniejsze w tej historii jest to ze po 3 tyg. wydalo sie ze on ją notorycznie zdradzal w czasie kiedy byli razem, w czasie kiedy -"oczekiwal na nią" no i teraz kiedy niby ona gotowala dla nich wspolne mieszkanie tam w UK. oczywiscie 1 reakcja - smsy tel do mnie - ze ona sie pomylila, ze mialem racje itp.i ze ona wroci jak tylko skonczy sie jej umowa na mieszkanie.wywalila tamtego goscia
no ale po miesiacu znowu koles powrocil - uzyl starych spiewek obietnic itp. smieszne ale prawdziwe.dlugo nie umialem tego zrozumiec - dla mnie jak ktos cos obiecuje to to robi. a ona powiedziala mi ze sytuacja "sie zmienila" = ze ona mu "prawie wybaczyla", ale chocby 1 raz i wywali go na zbity pysk. do tego powiedziala cos takiego - ŻE ZA TE JEGO ZDRADY TO ONA SIE OBWINIA - ZE NIE BYLO TAK JAK ON CHCIAL, ZE ONA MU CZEGOS NIE DALA I ON MIAL PRAWO JA ZDRADZAC. CZYLI STANDARD DDA, obwinianie sie. i mowi ze wybacza mu bo nauczyla sie w dziecinstwa wobec ojca tez wybaczac.i ze zawsze ma nadzieje "na lepsze jutro"
teraz przyjechala do polski na 2 tyg. mieszka u jego starych i zgrywa szopke jak jest szczesliwa. no w sumie jest szczesliwa ma to co ma.
a co do mnie to ja po prostu nie umiem z tego wylezc. mialem sporo dziewczyn,ale ciagle mysle o niej.moze dawno bym zapomnial bo to juz 8 mies. ale ona co 3 miesiace ma okres - zerwaniai z nim spowodu jego zdrad i wtedy przypomina sobie o mnie.co mnie totalnie wkurza.
w sumie chcialbym zeby wrocila ale rozum mowi cos innego.jak z tego wybranac. jak spowodowac zeby ona zrozumiala pewne sprawy ????
dalem jej ksiazke "Kiedy Twoj partner łże jak pies" i "Kobiety ktore kochają za bardzo i mysla ze on sie zmieni" = ponoc zaczela czytac...........czy to cos jej da ?
prosze o pomoc osoby DDA, ktore tez mialy problemy w tym stylu i nie umialy zakonczyc zwiazku mimo ze wszystkie fakty wskazywaly ze tak trzeba zrobic
pozdr
Adam
Temat: No to, która wyprawia imrezkę???
No to, która wyprawia imrezkę???
Po ostatniej fali "zaciążeń" na forum - ze strony "gazety".
"Nowa moda! Ciężarne Amerykanki zapraszają na poród znajomych z pracy i na
salach porodowych urządzają imprezy z didżejami. Kiedy to dotrze do nas?
Sarah! Sarah! Sarah! - krzyczeli zgromadzeni na sali porodowej znajomi 46-
letniej Sarah Sosa, gdy ta w bólach i krzykach wydawała na świat synka
Jacoba. Gdy było już po wszystkim, a Jacob leżał na brzuszku mamy, cała
piętnastka znajomych z pracy Sarah zaczęła odśpiewywać "Sto lat!". Potem
wszyscy dużymi nożycami odcięli symbolicznie pępowinę. Wszystko działo się na
początku roku w centrum zdrowia dziecka w Santa Monica. Dziś ginekolodzy i
położnicy na świecie uznają, że właśnie wtedy tabu porodowe zostało złamane.
Wcześniej rodzącym kobietom asystowali co najwyżej partnerzy. A tu mama po
raz pierwszy zrobiła w trakcie porodu imprezę dla znajomych! I to z
poczęstunkiem na ciepło, tortem i szampanem. Program imprezy dogadała z
personelem szpitala, kiedy była jeszcze w siódmym miesiącu. Potem już tylko
czekała na skurcze i rozesłała SMS-y: "To już! Wpadajcie na imprezę!".
Jak to się stało, że szpital zgodził się na ten wariacki pomysł Sarah? -
Najpierw uznałem to za śmieszny kaprys, ale po zapoznaniu się z opiniami
psychologów doszedłem do wniosku, że w jej przypadku niezbędne będzie
wsparcie znajomych z pracy. Jest z nimi bardzo zżyta - mówi dr Erwin Heris,
szef porodówki w szpitalu w Santa Monica. Informacja o pierwszej "imprezie
porodowej" szybko rozeszła się po mieście i całych Stanach. Zaczęły zgłaszać
się kolejne chętne, a szpital szybko zrozumiał, że organizacja "birthing
parties" może być źródłem zarobku. Dziś blisko 20 szpitali w USA
oferuje "imprezy porodowe", a ok. 350 Amerykanek już z nich skorzystało.
Impreza porodowa dla dziesięciu osób kosztuje ok. 1,6 tys. dol. Nowa moda
dotarła już do Europy. W tym tygodniu pierwsza "impreza porodowa" odbyła się
w Londynie. Kiedy moda dotrze do Polski?
W polskich szpitalach nie chcą o tym słyszeć. - U nas mama może wskazać z
rodziny czy znajomych jedną, dwie osoby, które chce mieć przy sobie, ale
poród to nie teatr - mówi Tadeusz Trędota, dyrektor szpitala ginekologiczno-
położniczego przy ul. Karowej w Warszawie.
Według niego obecność takich osób wymagałaby konieczności zrobienia im badań
lekarskich i dezynfekcji. - Mama i tata mają podobną florę bakteryjną jak
dziecko, ale już znajomi inną. Nawet lekkie przeziębienie może źle wpłynąć na
zdrowie noworodka, który jest jeszcze nieszczepiony - mówi Trędota. - Zawsze
jest ryzyko, że w trakcie porodu wynikną komplikacje - płód się zaklinuje,
straci tętno. Nie wyobrażam sobie, aby w takiej sytuacji dookoła łóżka
porodowego bawił się tłum ludzi. Oni wpadliby w panikę, a to nie pomogłoby
położnej, która właśnie walczy o życie matki i dziecka - dodaje lekarz.
- Nigdy bym się nie zgodziła na taki poród. To niebezpieczne i dla dziecka, i
dla matki. Niewiele trzeba, by radosna impreza związana z narodzinami
przerodziła się w stypę. I co wtedy? Kto ponosiłby odpowiedzialność? Zabawowa
mama, która nalegała, by zrobić z porodu przyjęcie, czy lekarz, któremu
zatrzęsły się ręce? Dyrekcja szpitala, która wyraziłaby zgodę na takie
porody, wykazałaby skrajną nieodpowiedzialność - twierdzi dr Wiesława Rogala
z Prywatnego Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Poznaniu.
Dr Trędota uważa też, że powód, iż w Polsce długo jeszcze nikt nie zaprosi
nas na "imprezę porodową", jest prozaiczny: - Sale porodowe w polskich
szpitalach są za małe.
Odpowiedzią na ten argument mogą być słowa dr. Herisa w wywiadzie dla "Los
Angeles Times": "Fundusze, które szpital zarabia na organizacji "imprez
porodowych", teraz pokrywają powiększanie i modernizację sal porodowych.
Jesteśmy zadowoleni - coraz więcej kobiet wybiera właśnie nasz szpital na
miejsce porodu".
Moim skromnym zdaniem popi...one.
Strona 3 z 3 • Znaleziono 192 rezultatów • 1, 2, 3